sobota, 20 stycznia 2018

Od Melusine do Corazona

Byłam taka szczęśliwa, że poznałam kogoś, kto nie tyle, co miał piękną protezę, to jeszcze był alchemikiem! Dwie pieczenie na jednym ogniu! To po prostu niesamowite, że miałam takie szczęście. Popatrzyłam na drzwi, które chwilę temu zamknął od drugiej strony Corazon. Popatrzyłam na Bazę, który przyglądał mi się z wywalonym jęzorem.
-Co, spodobało się poznawanie nowej osoby?-zapytałam psiaka, który pokornie szczeknął.
Zaśmiałam się, ale mój uśmiech zrzedł, kiedy do pokoju weszła ta diabelska wampirzyca z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Spiorunowałam ją spojrzeniem, a potem odwróciłam się na pięcie, kierując kroki do szafy. Wzięłam moje ,,robocze" ubranie i się przebrałam. Kaszlnęłam, siadając na krześle. Nie zwracając uwagi na to, że Remilia coś robiła, kontynuowałam majsterkowanie. Chciałam stworzyć lepszą protezę dla mojego psiaka. Mieszaniec wiernie czatował obok mnie i chyba obserwował tę wampirzycę. Jak ja jej nie znoszę. Dlaczego to właśnie ją przydzielili do pokoju ze mną... Jak pech, to pech... Siedziałam, czasami podskakując na krześle, bo było ono dość niewygodne. Uważnie przyczepiałam kable do siebie, czasami używając specjalnej lupy. Kiedy nadchodziła już druga nad ranem, ziewnęłam i oderwałam wzrok od swojej pracy. Popatrzyłam na przeklętą wampirzycę, która nadal coś robiła na swoim łóżku. Prychnęłam, a potem w swoim roboczym ubraniu padłam na łóżko, zasypiając.
---
Obudziłam się wczesnym rankiem, choć położyłam się o drugiej. Kiedy spojrzałam na zegarek, była ledwo ósma. Czułam się wyspana, więc od razu się podniosłam, kierując kroki do szafy. Wzięłam pierwsze lepsze ubranie i przewiesiłam je sobie przez ramię. Zignorowałam Remilię, zamykając się w łazience. Po kilkunastu minutach opuściłam pomieszczenie. Miałam na sobie białą koszulkę na ramiączkach z dekoltem średniej wielkości, na to narzuciłam czarną marynarkę. Do tego dopasowałam sobie spódniczkę do połowy ud w kolorze narzutki i do tego wysokie, ciemne glany. Z torbą na ramieniu oraz z telefonem w dłoni wróciłam jeszcze na moment do łazienki, aby poczesać swoje włosy. Potem związałam je w wysoki kucyk, zaczesując grzywkę oraz pozostawiając kilka wolnych pasemek po bokach. Teraz już byłam gotowa. Na początku opuściłam toaletę, a potem mój pokój, żegnając się przed tym z Bazą. Równym i dość szybkim krokiem szłam korytarzem, wybierając numer do Corazona. Kiedy odebrał, dałam mu znać, że możemy się spotkać za dwie godziny. Ten potwierdził, więc po rozłączeniu się, schowałam telefon i ruszyłam do sklepu z częściami. Brakowało mi paru rzeczy...
---
Wróciłam do pokoju, aby odłożyć sprężynki, śrubki i inne rzeczy, jakich mi wczoraj brakowało. Położyłam je na blacie stolika. Popatrzyłam na zegarek. Miałam jeszcze chwilę czasu, więc usiadłam sobie na łóżku i zajęłam się czesaniem mojego psa. Posłuszny zwierzak z przyjemnością zamknął oczy i pomrukiwał. Kiedy skończyłam tę czynność, wstałam i poszłam na dziedziniec przed akademikiem. Tam wręcz prawie od razu ujrzałam blond czuprynę i złote oczyska. Pomachałam do chłopaka i podbiegłam do niego.
-To jak? Gdzie idziemy? Masz jakiś plan?-zapytałam, uśmiechając się.

< Corazon? ^^ >
Ilość słów: 463

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz