-Tatuś będzie szczęśliwy, gdy dostarcze cię do niego. Wreszcie to JA będę tym lepszym i silniejszym, ooo taaaaaak.
O co mu chodziło? Jaki "tatuś"...? Lepszy? Silniejszy? Co się tu dzieje i co JA mam z tym wspólnego? Nic nie ogarniam.
-O...O co ci c-chodzi...?
-Hahahaha! O co mi chodzi? Zaraz się przekonasz...- przy tym wzrok czarnowłosego stał się groźniejszy- Pierdoleni półbogowie. Po co to komu?- zaczął chodzić nerwowo po pokoju.
Spojrzałem na niego zdziwnionym, a zarazem rozwścieczonym wzrokiem, a on do mnie podszedł i powiedział:
- Słodkich snów!-przy tym podniósł grzywkę, a jego oko zrobiło się czarne i zaczęło wychodzić z niego coś w rodzaju cienia, który zakrył moje oczy. Czułem jak mój klucz wariuje, że się podświetla i wibruje. Ten cień...Czułem jak wnika w moje ciało, w moje żyły, że mnie obezwładnia. Było coraz gorzej. Powoli traciłem nad sobą kontrolę. Zrozumiałem wtedy, co chciał mi zrobić. Chciał wydobyć ze mnie tą najczarniejszą, najbrutalniejszą, najbrudniejszą i oblaną litrami krwi stronę, której unikałem od tylu lat. Nie chciałem tego, ale nie mogłem nic zrobić. Kurwa! Czułem jak ten cień obwiązuje powoli moje serce, a żyły zaczynały robić się czarne. Bolało jak cholera. Nigdy nie czułem tak przeraźliwego i okropnego bólu, nawet ja. Coś jakby ktoś miażdżył ci serce od środka, a żyły oblewał benzyną i podpalał. Chciałem wrzasnąć, ale nie dałem rady. Z oka popłynęła mi łza. Łza, która miała oznaczać koniec mojego dotychczasowego życia i rozpocząć kolejne, którego unikałem od bardzo dawna. Nienawidzę się poddawać, ale teraz nie wiem co bym dał radę zrobić. Ale coś chyba poszło nie tak. Czarnowłosy zaczął nerwowo oddychać. Ktoś się pojawił i mu przeszkodził...chyba...ale kto? Nie widziałem nic, czułem tylko ogromny ból, który niszczył mnie od środka i obwiązywał moje serce miażdżąc je. Nie odbierałem sygnałów z środowiska. Jedyną rzeczą, o której myślałem w tym momencie było zatrzymanie tego kataklizmu i ogromnego cierpienia...
<Kagami?>
Ilość słów: 455
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz