-Ej, Kagami-kun, nie wiem jak ty ale ja jeszcze nic nie jadłem. Wracam do akademiku coś wszamać. Idziesz?
-Nie musisz mi tego dwa razy powtarzać! No pewnie, że idę!
Ruszyliśmy w stronę budynku.
---
Kagami w trakcie śniadania zjadł porcję dla co najmniej pięciu osób. Podawali tak wielkie porcje, że ja ledwo zjadłem swoją, a on? Szkoda strzępić ryja...Ma kilka żołądków. Normalnie jak krowa. Gdy on już się "najadł", chociaż w jego przypadku to pojęcie względne, poszliśmy do naszego pokoju. Brwiasty od razu rzucił się na swoje łóżko. Ja powiesiłem czarną bluzę na wieszak i walnąłem się na łóżko. Kilka sekund później znalazł się na mnie Ayato. Wydawał się zdenerwowany. Zaczął do mnie mówić, a dzięki telepatii go zrozumiałem. Powiedział mi, że był dzisiaj w lesie, by zapoznać się z tutejszą watahą wilków. Pozwalam mu wychodzić, bo wiem,że nic złego nie zrobi, a że las mamy blisko, to przynajmniej nie będzie się kisić w tym pokoju i pozna kogoś nowego. Później dodał jeszcze, że w tej watasze był ranny wilk. Podobno do lasu niedawno wkroczyli kłusownicy, wyjątkowo brutalni. Stado uciekało przed nimi, ale jednego postrzelili i jest teraz w ciężkim stanie. Sam nie dał rady nic zrobić, domyśliłem się tego. Dlatego prosi mnie o pomoc. Powiedziałem do niego:
-Dobra, idziemy. TERAZ. Zbieraj się.
Kagami chyba się jeszcze nie domyślił, że potrafię rozmawiać ze zwierzętami. Podniósł głowę z poduszki i zapytał mnie:
-Co? G-Gdzie...hee?!

-Aa no tak. Ty jeszcze nie wiesz. Dobra mniejsza. Jak wrócę to ci wyjaśnię, ale teraz nie mam czasu. Następnie spojrzałem w okno i ujrzałem ten piękny las, w którym dzieje się coś okropnego. Musiałem pomóc temu biednemu stworzeniu, ale nie wiedziałem do końca jak.
-Nie wiem kiedy wrócę- powiedziałem w biegu do współlokatora i wziąłem bluzę z wieszaka- Ayato, idziemy.

-Ide znaleźć pomoc, ktoś na pewno musi się na tym znać. Przywódca skiną głową i dodał, bym wracał szybko. Biegłem ze stworzeniem na rękach i Ayato u boku jak najszybciej. Wybiegliśmy z lasu dość szybko. Kierowałem się ścieżką do szkoły. Na drodze spotkałem dziewczynę z reklamówką pełną metalowych części, idącą w moją stronę. Przedstawiła się. Nazywa się Melusine d'Arquien. Powiedziała, że jest zdolna wyleczyć wilczycę.
-Normalnie jakby anioł zstąpił z nieba.- powiedziałem. Zaśmiała się i dodała, że własnie jest aniołem. Co za przypadek, dzisiaj los mi sprzyja. Nie było czasu wnosić wilczycy do jej pokoju. Położyłem ją na trawie, a ona zaczęła ją leczyć. Była zmęczona, ale udało jej się. Co prawda wilczyca była nieprzytomna, ale odwaliła kawał dobrej roboty.
-Dziękuję, jesteś wielka. Pomógłbym ci, ale wybacz, nie mogę teraz. Uśmiechnąłem się biorąc przy tym wilka na ręce i oddalając się w stronę lasu z Ayato.
---
Znalazłem się na tej samej polanie. Położyłem ostrożnie wilczycę na trawie i opowiedziałem wszystko alfie stada. Podziękował mi. Chciałbym dowiedzieć się o nich czegoś więcej, ale teraz mają coś ważniejszego do roboty. Pożegnałem się więc i udałem do akademika. Wyjąłem telefon, by sprawdzić godzinę. Była 18. No nieźle, minęło jakieś 7 godzin,a mi się wydawało że ledwo pół godziny.
---
Wszedłem do pokoju i odwiesiłem bluzę na wieszak. Byłem cały w krwi. Moja koszulka i spodnie były nią przesiąknięte.
-Ech, muszę się umyć- rzuciłem spokojnie-Ayato tobie też się to przyda.
Ayato warknął na mnie. Nienawidzi kąpieli. Zaśmiałem się. Byłem szczęśliwy, że mogłem pomóc tej wilczycy, ale mój współlokator nie podzielał mojego entuzjazmu. Kagami popatrzył w moją stronę. Zauważył krew. No chyba tylko ślepy by tego nie dostrzegł. Wydawał się być przerażony, zmieszany i zły zarazem.Westchnąłem.
-No i się zaczyna- szepnąłem cicho do Ayato...
<Kagamiś? ^^>
Ilość słów: 857
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz