sobota, 3 lutego 2018

Od Kagamiego do Erena

Wkroczyłem na salę gimnastyczną, aby wreszcie móc pograć w koszykówkę. Ostatnio odwołali nam trening, a ja miałem braki. Widząc na sali tego żółtkookiego, zacząłem się zastanawiać, co on tutaj robi. Raczej nie uprawia sportów. Wzruszyłem ramionami, rzucając torbę na ławkę, a potem pochwyciłem piłkę. Odbiłem ją parę razy, a moje serce zaczęło szybciej bić. Uśmiechnąłem się, a potem podbiegłem do kosza, wbijając do obręczy piłkę. Potem przeciągnąłem się, patrząc na szatyna.
-Oi, Eren-kun, zagramy potem?-zaproponowałem.
-Spoko.
Nagle ten do mnie podszedł i wykonał, a przynajmniej chciał, uderzyć mnie w głowę. Wykonałem szybki krok w tył, robiąc lekki przysiad. Prawą ręką objąłem od zewnątrz jego piętę prawej dłoni, a potem odwróciłem się w lewo. Nacisnąłem silnie plecami na kolana chłopaka, co spowodowało, ze ten przewrócił się w tył. Potem wstałem, patrząc na niego ze zdziwieniem.
-Eren-kun? Co ty wyrabiasz?-zapytałem.
-Chciałem zobaczyć, czy znasz się na samoobronie i sztukach walki.
Zdziwiony z początku, uśmiechnąłem się do niego. Położyłem dłonie na szyi, patrząc na szatyna. Przybrałem pozycję obronną, wcześniej odrzucając piłkę. Eren popatrzył na mnie nadal lekko zaskoczony, więc podszedłem do niego, czochrając go po tych kudłach, a potem podałem mu dłoń. Skorzystał z pomocy, a zaraz po tym przystąpiliśmy do ,,walki". Po dobrych kilkunastu minutach, odsunęliśmy się, ciężko oddychając.
-Skąd tak dobrze...?-wydyszał żółtkooki.
-Mam rozszerzoną samoobronę i sztuki walki.-powiedziałem.
Po chwili usiedliśmy na samym środku sali, aby odpocząć chwilkę. Wiedziałem, że dzisiaj sala jest pusta, więc nie stresowałem się tym, że zaraz wpadnie tutaj jakaś drużyna z chęcią treningu. Dzięki Hyudze wiem, kiedy sala jest wolna i z tego korzystam. Przeczesałem włosy, patrząc na Erena.
-To teraz chyba zagramy w kosza. Chcę zobaczyć, czy umiesz. Kto wie, może znajdę jakiegoś przeciwnika z którym będę czuł, że mogę przegrać. Ostatnio brak mi takiej gry.
Szatyn pokiwał głową, a ja wziąłem piłkę, a potem zacząłem nią odbijać, patrząc, aż ten się podniesie. Kiedy to uczynił, uśmiechnąłem się i ruszyłem w kierunku jego kosza. Wyminąłem go z łatwością, robiąc mocny wsad do kosza. Opadłem na ziemię, patrząc na Erena.
---
Kiedy się rozkręciliśmy i żółtkooki zaliczył parę koszów, choć nie zawsze trafia. Po chwili nieświadomie wszedłem w Zone. Było to spowodowane pasją do gry. Uśmiechając się z pełnym potencjałem ruszyłem do kosza, a kiedy zrobiłem wsad, cała konstrukcja kosza zadrżała, a ja spadłem na ziemię wraz z obręczą. Podrapałem się po głowie, a potem odłożyłem obręcz, patrząc na Erena.
-Tylko cicho. To nie ja.-uniosłem dłonie do góry, a po chwili wybuchłem śmiechem.
Nagle na salę wszedł Hyuga, przecierając swoje okulary. Oj, cisza przed burzą. Zacząłem się rozglądać się za ucieczką, a potem widząc, że jedyną drogą ucieczki są drzwi za Hyugą pokręciłem głową. Nie żyję.
-Żegnaj Eren-kun. On mnie zabije za kolejny kosz.-powiedziałem żartobliwie, a potem wziąłem głęboki oddech.
Hyuga nałożył okulary, a ja się uśmiechnąłem do niego, a widząc jego twarz zacząłem się śmiać. Nie minęła chwila, a mój kapitan znalazł się przy mnie i uderzył mnie w głowę.
-Ty cholerny psujo... Bakagami!-powiedział wściekły, a ja wydałem z siebie dźwięk śmiania się zmieszanego z bólem.
-Przepraszam Hyuga!-zalałem się śmiechem.
Kapitan uniósł ręce, a ja wiedziałem, że to czas, aby się ewakuować. Spojrzałem na szatyna, dając mu znak głową, że na nasz już czas. Chłopak wraz ze mną opuścił salę gimnastyczną.

<Eren? XD>
Ilość słów: 536

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz