poniedziałek, 19 lutego 2018

Od Erena do Kagamiego

-Eren, mam trening. Uważaj na siebie- Kagami, mówiąc to, wybiegł z pokoju, a ja zostałem sam. Nadal byłem lekko oszołomiony tym, co się niedawno stało. Muszę szybko coś wymyślić, bo to już się zaczyna wymykać spod kontroli, o ile w ogóle jakaś była. Doceniam to, że Kagami chce mi pomóc, ale...Mam wrażenie, że on sam nie wie, co ma robić. Chciał mnie pocieszyć, to miłe, nie powiem, ale ja wiem, że to nie jest takie proste. On chce przejąć cały ciężar na siebie, ale to go doprowadzi do zguby. Tak się po prostu nie da. Przecież nie jestem dzieckiem! Potrafię o siebie zadbać...Muszę tylko wymyślić coś, więcej trenować, nie wiem, cokolwiek...Usiadłem przy biurku. Położyłem łokcie na blacie i złapałem się za kark, spuszczając głowę. Przypomniała mi się nasza rozmowa. Powiedział, że do tej pory nie stracił kontroli nad sobą. Skąd więc zna swoje moce? Cały czas mi mówi, że powinienem je zaakceptować, bo on to już zrobił. Pytanie tylko jak, skoro sam ich nie zna. Najwyraźniej tylko mój ojciec próbował na siłę wyciągnąć to ze mnie i przeciągnąć mnie na złą stronę...Tak w ogóle. Ciekawe, jaki jest jego ojciec. Czy też jest taki sam jak mój, czy może jest lepszy? Nie wiem, ale mam wrażenie, że skądś go znam,a przynajmniej kojarzę. Wiem, że go nie widziałem na oczy, ale i tak mam wrażenie, że już się poznaliśmy. Tylko czemu? Nie pamiętam go...No i ciekawe, skąd Kagami zna mojego ojca? Jeżeli w ogóle go zna. Wydawałoby się, że jeżeli mówi o moich korzeniach, to musi coś o tym wiedzieć. Zabawne. Mówi, bym niczego nie ukrywał przed nim, a sam to robi przede mną...Zdjąłem klucz z szyi i zacząłem mu się przyglądać.
-Czym ty do cholery jesteś...-szepnąłem do siebie.
Babcia powiedziała, że on utrzymuje moje moce w ryzach, ale nie rozumiem w jaki sposób. Przecież dość często tracę nad sobą kontrolę. Kagami jeszcze nigdy jej nie stracił, a jego moce są podobno zapieczętowane w jego pierścieniu. Czym więc jest ten klucz? Jaką bramę otwiera? Tak naprawdę, to po co mi on? Jak dzieje się coś dziwnego, zaczyna się świecić. W tym momencie przypomniała mi się sytuacja, kiedy nasze naszyjniki się połączyły, a na ciałach zaczęły się pojawiać dziwne znaki. Co to właściwie było? Mam coraz więcej pytań, a na żadne nie znalazłem do tej pory odpowiedzi. Co miały znaczyć te znaki. Te świecące się oczy. Nigdy tego nie zapomne. Wyglądały one tak, jakby chciały mi coś powiedzieć, ale nie wiem co. Może przeznaczenie? I czemu akurat wtedy? I te ciepło...Było takie specyficzne. Czuję, jak coś mi ucieka. Jak coś przelatuje przed oczami. Rozwiązanie tej głupiej zagadki jest tak blisko, a zarazem tak daleko. Chciałbym się przekonać, jak to jest kontrolować swoje moce. Za każdym razem, jak używam swoich mocy, czuję, że czegoś w niej brakuje, jakby miała luki. Tylko czemu? 
-Aaaach...-warknąłem i przeczesałem swoje włosy dłonią- nic nie rozumiem...
 Zawiesiłem klucz na szyi i poszedłem do łazienki. Chciałem się ogarnąć, bo nadal byłem brudny po tym treningu.
---
Po umyciu się, usiadłem na łóżku i oparłem się o ścianę. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Zawsze, gdy widzę ogień Kagamiego, coś we mnie drga. Coś jest z nim nie tak...Albo ze mną...Nigdy mu tego nie mówiłem, bo uznawałem to za jakichś przypadek czy coś w tym stylu. Coś dziwnego dzieje się ze mną, odkąd go poznałem...tylko co? Złapałem się za włosy. Nagle ktoś otworzył drzwi. Był to Kagami. Ale minęło tyle godzin? J-jak to...
-Hej żółtku.-podniósł rękę w geście przywitania.
-Hej-w tym samym czasie spojrzałem na telefon i aż wzdrygnąłem. Minęły 4 godziny? Jakim walonym cudem...
-Co się stało?-zapytał, rzucił torbę i usiadł obok mnie.
-Nic szczególnego...Chyba?- powiedziałem zdziwionym głosem.
-No dobrze....-powiedział i podrapał się po karku.
-Kagami, powiedz mi, bo już nie wytrzymam.
-Co mam powiedzieć?
-Kim i jaki jest twój ojciec?
-Cóż... Wbrew pozorom nie jest zły. Nie jest jakiś, okrutny wobec mnie, czy matki. Choć nieźle mnie wkurzył tym, że ma drugie dziecko...
-Drugie dziecko...
-Tak, Tatsuya...
-Nie, nie o to chodzi. Ja wiem, że to on tylko...Aach, pierdole, zaraz mi głowa pęknie od tego wszystkiego-ponownie złapałem się za włosy.
-Dać ci jakieś prochy?
-Haha, już więcej z tobą nic nie pije, nie biore i tym podobne. To się zawsze źle kończy.
-Mi tam już przeszło...-uśmiechnął się.
-Wracając do tematu...
-Hm?
Wstałem z łóżka i zacząłem wpatrywać się w rozgwieżdżone niebo- po prostu zawsze, jak uwalniam swoją moc, mam takie dziwne wrażenie...Że coś zawsze mi ucieka, że gdzieś jest luka. Tylko nie wiem w czym. Mam milion pytań i żadnej odpowiedzi...
Kagami podszedł do mnie, stając obok. -Cóż... Też nie znam odpowiedzi na wszystko...
-Czemu nasze naszyjniki się złączyły? Czym są te znaki? Czym jest ten klucz? Gdzie jest ta brama? Gdzie jest odpowiedź? Dlaczego zawsze dziwnie się czuję, gdy widzę twoje płomienie? Dlaczego mam wrażenie, że znam twojego ojca? Po tej naszej walce zacząłem się bardziej nad tym zastanawiać...
-Cóż... Nasze naszyjniki mogły się złączyć przez przeznaczenie... A co do reszty, sam nie jestem pewny...-szepnąłem, patrząc na niebo
-Przeznaczenie, a może przypadek? Kto wie...
-Raczej przeznaczenie...-powiedział.
-Chyba bardzo nie chcesz, by to był przypadek, haha- zaśmiałem się.
-Żebyś wiedział...-zaśmiał się.
-Eech...zrobiłbym coś...-mówiąc to, usiadłem na podłodze.
-Możemy się przejść do miasta...
-Czemu nie? Albo polecieć?
-Przejdźmy się raczej. Muszę odpocząć...
-Racja...Dobra, a masz jakiś pomysł?
-Kawiarnia?
-Dla mnie ok.
Zaczęliśmy się ubierać, a chwilę później znaleźliśmy się poza akademikami. Szliśmy tak przez oświetlone ulice miasta, nagle Kagami rzucił:
-Ładnie tu co?
-Noo, ślicznie, ale zimno.- uśmiechnąłem się przy tym.
Kagami zdjął swoją bluzę i rzucił mi ją na ramiona. -Nie mów, że nie chcesz.
-Jakiś ty romantyczny-uśmiechnąłem się szeroko- Dziękuję.
-Dla ciebie? Zawsze!-uśmiechnął się szeroko.
-Tylko dla mnie? Oo, jak miło. Wybacz, ale raczej z nikim się nie będę dzielić.
Kagami mnie przytulił.
-To co, idziemy się może raczej napić?-zapytał szeptem.
-Ty jednak coś przede mną ukrywasz- spojrzałem na niego podejrzanym wzrokiem- przecież wczoraj piliśmy...Kagamiiiiii?
-Ale nie mam kaca... Dlaczego nie?-uśmiechnął się, nadal mocno mnie obejmując
-To, że ty go nie masz, nie znaczy, że ja go jeszcze nie mam.
-No prooszę...-przytulał się nadal
-Nie, ty coś kręcisz, a ja nie wiem co. Wykluczone-uśmiechnąłem się delikatnie.
Wziął mnie na ręce.
-Proooszęęęę
-O nie, nie, nie, nie, nie! Zgłaszam sprzeciw- jakoś udało mi się oswobodzić i zacząłem uciekać, śmiejąc się przy tym. Ludzie patrzyli się na nas, jak na debili.
Kagami ruszył za mną biegiem. -Niech no ja ciebie dopadnę...
-Hahaha, tylko spróbuj!
Biegliśmy dalej, aż zawędrowaliśmy w stronę parku. O dziwno, nie było tam żywej duszy.
Kagami nagle przyspieszył i złapał mnie w pasie.
-Mam cię...-szepnął mi prosto do ucha.
-Ktoś tu podobno jest zmęczony. Kłamczuch.
-Nie psuj chwili żółtku...-szepnął i wtulił twarz w moją szyję.
-K-Kagami?
-Mhm...-mruknął mi do ucha, po czym mnie mocniej objął.
-Eee...-nie wiedziałem co powiedzieć. Nie widziałem go od tej strony. Coś mi mówi, że jeszcze dużo rzeczy o nim nie wiem. Kagami nadal mruczał, tuląc twarz w moją szyję. Złapałem go za ręce.
-Ominęło mnie coś?
-Nie... Ale chętnie tak mogę postać...-szepnął, uśmiechając się lekko.
-Ostatnio wydajesz się dziwny. Ale jak tam chcesz- nie wiedziałem, co się z nim stało?
-Cicho bądź... -mruknął i przygryzł płatek mojego ucha, a potem mnie puścił.
-C-co ty...-stałem zmieszany i osłupiony zarazem.
-Co ja?-zapytał niewinnie.
-No...
Uśmiechnął się szeroko. Matko, ja chyba serio mam coś z pamięcią. Nic nie pamiętam, by między nami zaszło, więc czemu on...?Czułem szybsze bicie mego serca. Nie wiem, co się dzieje. Pominąłem coś?Odwróciłem się i zacząłem uciekać. Muszę pobyć sam. Rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze. Leciałem ponad murami budynków. Spojrzałem do tyłu, zobaczyłem Kagamiego. Przyśpieszyłem. Nie wiem czemu, nie wiem jak, nie wiem po co. Po prostu muszę chwilę odetchnąć od tego wszystkiego. Może dopiero do mnie dotarło, co się dzisiaj wydarzyło.
 -EREN!-wrzasnął.
To nie tak, żę jest mi smutno, jestem zły czy coś. Po prostu czuję, że muszę lecieć dalej.Muszę sobie wszystko poukładać. Co we mnie wstąpiło? Tak nagle?Odwróciłem się w stronę nieba. Ujrzałem piękne gwiazdy. Kolejna niewiadoma. Mam dość tych pytań, a Kagami dodał mi kolejne do kolekcji. Mam wrażenie, że wymaga ode mnie odpowiedzi, a sam jej nie udziela. Ja mam być szczery, a on nie. Nic mi nie mówi. Nie rozumiem jego zachowania.Nie rozumiem siebie. Może dlatego muszę pobyć sam? Czy tylko ze mną jest problem? Odwróciłem się i zacząłem lecieć dalej.
-Eren! Kurwa!-nagle przyspieszył.
-Zostaw mnie!
-No, oczywiście!-krzyknął, a po chwili złapał mnie za nogę.
-Muszę pobyć sam...
-Sam, znaczy ze mną. Gadaj..
-Nie.
-Nosz kuźwa...-zciągnął mnie do swojego poziomu za nogę, a potem przyciągnął do siebie.
Odwróciłem się twarzą do niego tak, że miałem przed sobą gwiazdy, nadal lecieliśmy.
-Czego?
-Gówna psiego. Gadaj, co się dzieje.
-Nic szczególnego.
-Eren... Powiedz... Proszę...
-Nie.- w tym momencie wyminąłem go i podleciałem wyżej do chmur. 
-Eren!-znowu mnie pochwycił i tym razem objął mnie o wiele mocniej.
-Puszczaj.
-Nie! Powiedz mi!
-Ale po co mam ci to mówić?
-Bo się martwię...
-Ha! Śmieszne. Wszyscy wszystko wiedzą, tylko ja nic nie wiem...Mam kurwa dość. Puszczaj!
-Czekaj, co?!
-Szkło, co po tobie szło.
-Aha, no dobra. Fajny jesteś, ale powiedz mi co się dzieje.
- I co to zmieni? Ja sam nie wiem...
-To, że będę mógł ci pomóc... Eren, ja chcę dla ciebie dobrze... Jestem twoim przyjacielem...
Przyjacielem? Co to znaczy być "przyjacielem"...
-Zapomniałeś o jednym, Kagami.
-O czym?
-Ja do końca nie wiem, co to przyjaźń.-z oka popłynęłą mi mała łza. Zacząłem upadać i dałem ponieść się wiatrowi.
-Eren!-Kagami ruszył za mną i mocno mnie chwycił.-Eren... Proszę cię...
-Chcę być sam...Nawet ty nic mi nie powiedziałeś, a ja wciąż i wciąż tonę. Dlatego zostaw mnie.
-Eren... Powiedziałem ci przecież całą prawdę... Jak chcesz, odpowiem na każde twoje pytanie, na każdą rzecz, jaką zechcesz, tylko proszę... Błagam cię... Nie każ mi zostawiać ciebie samego
-W takim razie, powiedz mi co teraz czuję...-kolejna łza spłynęła po moim policzku- Dlaczego moje serce...
-Eren... Wiem, nie jestem człowiekiem idealnym... Może nie jestem dla ciebie dobrą osobą, ale wiedz, że jesteś dla mnie ważny... Nie płacz, proszę...-szepnął i otarł łzę z mojego policzka wierzchem dłoni.
-Nie kłam. Nienawidzę kiedy kłamiesz. Wiem, że starasz się mi pomóc. Problem w tym, że sam nie wiesz jak. Sam się boisz. Chcesz, bym był z tobą szczery, a sam taki nie jesteś. Czemu? Nie zasługuję na twoją szczerość? Wiem, że jestem dziwny. Że się często wkurzam, jestem załamany i nie wiem co zrobić...Ale ja...
-Nie kłamię... Pragnę tak mocno ci pomóc. Chcę tego całym sobą. Jednak się boję tego, że nie podołam i to z mojej winy znikniesz. Jestem szczery... Proszę...-położył dłonie na moich policzkach.
-Nie znam tego uczucia...-serce zaczęło mi bić szybciej
-Ale mogę ci je pokazać... Mogę ci pokazać tak wiele, tylko daj mi taką możliwość...-przystawił swoje czoło do mojego.
-W takim razie powiedz mi...Dlaczego kiedy byliśmy w parku, moje serce biło szybciej....Dlaczego czułem, jakbym kiedyś już poznał to uczucie mimo, że nic nie pamiętam...


<Kagami?>

Ilość słów: 1801

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz