niedziela, 4 lutego 2018

Od Tristena do Diany

Stałem na korytarzu w pobliżu toalet, oparty o ścianę. Ręce miałem założone na piersi, a oczy zamknięte. Zastanawiałem się nad ostatnimi wydarzeniami. Czy mogłem jakoś powstrzymać Auroxa przed pójściem do tamtej dziewczyny? Czy byłem na tyle silny, że dałbym radę mu się postawić? Czy jakbym spróbował walczyć z nim, to zmieniłbym bieg wydarzeń? Westchnąłem i lekko potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się tych myśli. To nic nie zmieni. Co się stało, to się nie odstanie. Trzeba żyć dalej. Nagle usłyszałem szybkie kroki. Otworzyłem oczy i spojrzałem w tamtą stronę. Jeżeli dobrze zapamiętałem imię z gazetki szkolnej, była to Diana. Naprawdę jej współczułem. Aurox potrafi być naprawdę okropny. Mało kiedy zwraca uwagę na uczucia innych.
- Świnia — warknęła, mijając mnie, cały czas szlochając w chusteczkę.
Czułem się winny. Miałem wyrzuty sumienia przez to, że nie próbowałem postawić się demonowi. Dlatego też chciałem jakoś odkupić winy. Odepchnąłem się od ściany i ruszyłem za nią. Spróbowałem wejść za Dianą do łazienki. Jednak ta z hukiem zamknęła mi drzwi przed nosem. Westchnąłem i przez chwilę po prostu tępo się w nie wpatrywałem. Dopiero po kilku minutach odsunąłem się i zrezygnowany ruszyłem w swoją stronę. Wtem do mych uszu doszedł krzyk. Przeraźliwy, donośny wrzask. Automatycznie je zakryłem, starając się jak najmocniej przyciskać do nich dłonie. Na szczęście po chwili wszystko ustało. Niepewnie odsunąłem dłonie od uszu. To właśnie wtedy dobiegł do mnie huk. Szybko odwróciłem się w stronę hałasu. Jakaś dziewczyna leżała na ziemi. Szybko podbiegłem do niej. Przykucnąłem i niewiele myśląc, wziąłem ją na ręce. Od razu skierowałem się do gabinetu pielęgniarki. Starałem się iść jak najszybciej. Po kilku minutach dotarłem na miejsce. Bez pukania wszedłem do pomieszczenia i się rozejrzałem. Odłożyłem dziewczynę na kozetkę, a pan Faust momentalnie zjawił się obok. Zastanawiało mnie jakim cudem, zawsze pojawiał się wtedy, gdy ktoś tego chciał.
- Nie żyje. Co się stało? - do mych uszu doszedł głos ducha.
- Em… Możliwe, że to przez pewną bBanshee — nerwowo powiedziałem.
- Po drodze wytłumaczysz mi, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego miałaby zabijać tę dziewczynę. Ale teraz raz-dwa masz mnie do niej zaprowadzić — dziwnie było słyszeć, jak zazwyczaj wiecznie żartująca osoba, nagle staje się taka poważna… W sumie co się dziwić. Sytuacja była krytyczna. Dziewczyna umarła i trzeba było upewnić się, że więcej osób nie zginie.
Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze ustami, aby się trochę uspokoić. Zaraz jednak wraz z panem Faust wyszliśmy z gabinetu. Szybkim krokiem ruszyliśmy w kierunku toalety, w której ostatnio widziałem Dianę. Po drodze opowiedziałem ogólny zarys wydarzeń z dzisiaj. Jednak wolałem ominąć fragmenty powiązane ze mną i Auroxem. Na szczęście pielęgniarz nie pytał o nic więcej. Minęło kilka minut, zanim dotarliśmy pod odpowiednie drzwi. Wtem pran Faust po prostu przeniknął przez nie, nawet nie fatygując się, aby zapukać. Przez chwilę stałem zdziwiony, ale zaraz przypomniałem sobie, że przecież był on duchem i to dla niego normalne. Westchnąłem i oparłem się o ścianę. Miałem nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży. Jednak nie pozostało mi nic więcej, jak po prostu czekać na to, co się wydarzy.
~*~*~*~*~*~
Po upływie trzydziestu minut pan Faust wyszedł z toalety z dziewczyną na rękach. Powiedział tylko tyle, że zemdlała i ruszył z powrotem do swego gabinetu. Chcąc wiedzieć, co się stanie z banshee, bez słowa poszedłem za nim. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, w oczy rzuciła mi się tylko jedna rzecz. Ciało tej zmarłej dziewczyny zniknęło. Ciekawiło mnie, co się z nim stało, ale wolałem nie pytać. Jak to się mówi… Czasami lepiej żyć w nieświadomości. Pielęgniarz położył Dianę na łóżku i zaczął coś przy niej robić. Jednak nie widziałem dokładnie, przez co nie mogłem stwierdzić co. Jednak po kilkunastu minutach dziewczyna się wybudziła. Zamrugała ostrożnie oczami, a potem zaczęła skanować nimi pomieszczenie.
- To ty… To przez ciebie — wymamrotała ledwo słyszalnie.
Momentalnie pan Faust odwrócił się i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Otworzyłem szeroko oczy i uniosłem ręce lekko do góry. Nie wiedząc co robić, zacząłem powoli cofać się, aż wpadłem na ścianę.
<koniec wątku>

 < Diana? Przepraszam, że takie nijakie, ale kompletnie nie wiedziałam co odpisać :/ >
Ilość słów: 662

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz