czwartek, 8 lutego 2018

Od Erena do Kagamiego

Czerwonowłosy położył mnie na łóżku i pilnował. Nawet jak próbowałem wstać, to on mnie zatrzymywał. Zrobiło mi się niedobrze, więc już się nie szarpałem. Próbowałem zasnąć, ale znowu te koszmary. Czułem jak ktoś przykłada mi coś zimnego do czoła. Ulżyło mi, ale i tak nie było dobrze. Chyba straciłem za dużo krwi. Po kilku godzinach Kagami trącił mnie nogą, bym się obudził i wstawał. a sam poszedł do szkoły. Wstałem powoli, ale zakręciło mi się w głowie. Na szczęście Ayato mnie podtrzymał. to chyba z przemęczenia i utraty krwi. Powoli poszedłem do łazienki i się ogarnąłem, ubrałem i takie tam.
---
W klasie ledwo wytrzymałem. Tragedia. No ale jakoś dotrwałem do końca. Po wyjściu z budynku poinformowałem, że nie będzie mnie dzisiaj na spotkaniu klubowym i skierowałem się do akademika. Rzuciłem torbę w kąt i usiadłem na łóżku. Schowałem głowę w dłoniach. Ayato podszedł do mnie i trącił mnie nosem. Pogłaskałem go. Nagle z cienia rzuconego przez łóżko wyłonił się Cień.
Zdziwiło mnie to, bo wcześniej nie pojawiał się przy mnie, gdy byłem sam. Dał mi do zrozumienia, że z Panią Lasu jest wszystko w porządku i na razie nie mam się czym martwić. Odetchnąłem z ulgą. Później powiedział, a raczej pokazał, że problemy z Kagamim to jeszcze nie koniec i żebym pod żadnym pozorem nie wpuszczał go tam ponownie, bo to źle się skończy. Przyznałem mu rację, ale potem dodałem, że przecież on sam go tam wprowadził. Odpowiedział, że to jego pan i musi się go słuchać. Pokiwałem głową i mu podziękowałem, a po chwili Cień zniknął. No nieźle, ciekawe jak to się dalej potoczy...
---
Nagle do pokoju wszedł Kagami i powiedział:
-Masz znowu gorączkę żółtku... Kładź się...
-Nie, nie trzeba, mam dość leżenia. Lepiej mi powiedz, co z tobą.
-Nic mi nie jest. Czasami boli i tyle. Kładź się i to już.
-Kagami, nie traktuj mnie jak małego dziecka, które pierwszy raz w życiu ma gorączkę...
-Zamknij się żółtku. Ostatnio miałeś gorączkę we śnie. Położę ci na trochę zimny ręcznik...
Schowałem głowę w dłonie i warknąłem z poirytowania. 
-Ayato, weź coś zrób...
-Uspokój się, nie chcę dla ciebie źle
-Doceniam, ale nie musisz na każdym kroku mnie pilnować jakbym był zrobiony ze szkła.
-Dobra, wiem, ale i tak, nie chcę abyś cierpiał...
-Tak, tak rozumiem- przy tym spojrzałem na moją zabandażowaną rękę. Wstałem i przegryzłem bandaż, by go zdjąć.
-Zostaw to...-złapał mój nadgarstek
Przewróciłem oczami i powiedziałem:
-Nic mi nie jest, nie umieram, nie boli mnie nic, wszystko w porządku. Nie musisz mi przypominać zasad pierwszej pomocy. Dobrze je znam- rozrywałem dalej bandaż.
Mocniej zacisnął dłoń wokół mojego nadgarstka.
-Nie dotykaj tego, jasne? 
Nie posłuchałem. Rozerwałem cały bandaż i chwyciłem go w drugą rękę. Spojrzałem na rękę. Wiem, że to może dziwne, ale ta rana wydawała mi się...piękna...co jest ze mną nie tak?
Nagle Kagami uderzył mnie w tył głowy.
-Ty na prawdę tępy jesteś. Prosiłem...
-Wiem, wiem...
-Głupiś bożku....
-Sam jesteś głupi. Konsekwencje twojego czynu nadal są i będą obecne. nie wmawiaj mi, że jestem głupi jeżeli sam nie jesteś lepszy.
-Cicho bądź, bo cię pająki za obraz wciągną. Nie mądrz się, bo sam mądry nie jesteś.
Prychnąłem i skierowałem się w kierunku balkonu. Ayato wstał i udał się za mną. Oparłem się o poręcz i spojrzałem na wilka:
-Pięknie, co?
Po tym mój wzrok skierował się na rozgwieżdżone niebo. Dzisiaj byłą pełnia i równocześnie noc spadających gwiazd, jak mógłbym przeoczyć taką okazję?
Za mną znalazł się Kagami. Po tym usiadłem koło Ayato i zaczęliśmy rozpoznawać gwiazdozbiory. Zwierzak położył się na mnie i lizał moją ranną rękę. Czerwonowłosy to zauważył i rzucił:
-Pozwalasz mu na to? Wiesz, że to może spowodować zakażenie?
Uśmiechnąłem się. 
-Bez obaw, jeszcze nigdy nic takiego nie wystąpiło.
-Tsh...
- A tak w ogóle... Jak tam twoja relacja z Cieniem. Ciekawi mnie jak go traktujesz.
-Wiesz, Cień nie jest zwierzakiem... To poprostu... Cień, który uzyskał rozum. Jednak mówi o sobie cienisty wilk, więc nie będę gadał o innych rzeczach. Dogaduję się z nim i raczej będzie to jedyne zwierzopodobne stworzenie, któremu zaufam...
-Powinieneś o niego dbać. To bardzo silne i wrażliwe stworzenie, a przede wszystkim bardzo wierne.
-Wiem i szanuję, ale nie rozumiem, dlaczego ciebie on tak nagle zainteresował. Dobrze wiesz, że pojawia się zazwyczaj tylko wieczorem i nie narzeka...
-To, że nie narzeka, nie znaczy, że się nie martwi czymś. 
-Nie martwi. Sam chce być obok mnie, a ja od niego nic nigdy nie wymagam.
-Eech Kagami...takim podejściem mało zdziałasz- w tym momencie ucho Ayato skierowało się w stronę lasu. W oddali było słychać wycie wilków. W końcu byłą pełnia. Niedaleko nas, tylko, że w lesie przebiegała znana nam wataha. Ayato zawył i wywalił jęzor. Chyba chciał się tam udać.
-Wiem, ale jakoś nie zależy mi na wielkich miłostkach ze zwierzętami...
-Biedny Cień.- uśmiechałem się.- Ayato, co powiesz na małą przejażdżkę? Pies wywalił  jęzor ponownie i zaczął obracać się dookoła.
-Nie jest biedny. Nie prosiłem się o zwierzę, a temu że jest, to go nie wywalę.
Nagle pojawił się Cień w formie wilka. Wstałem z podłogi. Wsiadłem na Ayato i skierowałem wzrok na Kagamiego:
-Wskakuj na Cienia i ruszamy. Pokażę ci, że las podczas pełni to coś niesamowitego. 
Kagami westchnął i wszedł na swojego pupila. -Jeszcze nikt mnie nie przekonał i nigdy się o tym nie przekonam...
- Nie marudź tylko jedź. Wyskoczyłem z Ayato z balkonu i zaczęliśmy biec w głąb lasu. Podobnie zrobił czerwonowłosy. 
---
Biegliśmy przez wrzosowe polany. Nagle obok nas znalazła się wataha. Otoczyła nas tak, że biegliśmy wśród niej. 
-Yeah! Haha!- wykrzyknąłem głosem pełnym radości podnosząc przy tym obie ręce do góry i kładąc się na miękkim futrze Ayato. Pupil hauknął z radości, podobnie wilki. 
-Zamknij się...-burknął, odwracając wzrok.
-Hahaha! Już prawie jesteśmy.-podniosłem się przy tym i powiedziałem do Ayato.- Szybciej piesku!
-Wataha zaczęła biec szybciej zmuszając Kagamiego do szybszego tępa. Po kilku minutach znaleźliśmy się na polanie, w której rosło Drzewo Życia, w pełnej okazałości. Było piękne. Na dodatek księżyc rzucał światło na polanę, co ją wspaniale rozświetlało. Kagami chyba też się lekko zachwycił:
-No... Fajnie....
-A nie mówiłem?- w tym momencie zza drzewa wyszła Pani Lasu. Uśmiechnąłem się szeroko i podbiegłem do niej na Ayato. Za mną znalazła się wataha. Opiekunka wskoczyła na przywódcę stada. Zaczęliśmy biec obok siebie, dookoła drzewa, bawiąc się przy tym jak dzieci. Kagami zbliżył się nieco do drzewa, ale nie dużo. Cały czas się na nas patrzył. Ja za to zapomniałem o wszelkich cierpieniach i cieszyłem się chwilą. Pani Lasu pokazała mi część swojej magii. Była niesamowita. Szczerze się uśmiechnąłem. Nagle wyczarowała lekką mgłę. Chwyciła moją ranną rękę i otoczyła włosami, które przybrały postać kwiatów i liści na końcówkach. Gdy się oddaliła i jej włosy zniknęły, po ranie nie było ani śladu. Wilki bawiły się ze sobą, a na polanę zaczęły przychodzić zwierzęta, a Kagami wciąż się w nas wpatrywał...
<Kagami?>
Ilość słów: 1129

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz