wtorek, 6 lutego 2018

Od Primrose do Ktosia

W pośpiechu przebiegła na skrzyżowaniu między ulicami, próbując zasłonić głowę przemoczonym płaszczem. Zdyszana przystanęła na chwilę pod zadaszeniem drobnej kawiarenki z niezwykle uroczą nazwą. „Pod słoneczkiem” – głosił krzykliwy, niebieski szyld z podświetlanym emblematem w kształcie słońca. Dookoła niego umieszczono różowe i niebieskie motyle.
- Mokro. - skwitowała krótko dziewczyna, gdy po chwili dołączył do niej wielki, sięgający jej prawie do podbródka, czarny wilk. Fuknął cicho pod nosem i potrząsnął całym ciałem, żeby otrzepać przemoczone futro z wody. Lekko przytłumione gwiazdki na jego ciele ponownie zabłysły żywym blaskiem, a wilk ciężko usiadł na chodniku. Przelotem spojrzał na nazwę kawiarni, pod którą się zatrzymali.
- Wiem, że starasz się myśleć pozytywnie, ale na słońce dziś bym nie liczył, Primrose. - odezwał się niskim, lekko ochrypłym głosem.
- Spokojnie, Hadar, już niedaleko do Auris. - odparła z łagodnym uśmiechem, odgarniając dłonią parę białych kosmyków, które przylepiły się do czoła. Włożyła je za ucho, a potem ostrożnie wygładziła spódnicę granatowej sukienki w bladoróżowe kwiatki. Zarówno ona, jak i płaszcz, który kupiła w pośpiechu w pierwszym lepszym sklepie, gdy zaczęło padać, były całe przemoknięte i materiał przylegał do jej ciała. Czuła się odrobinę niekomfortowo, ale pocieszała się myślą, że zaraz po przybyciu na miejsce przebierze się w suche ubrania, które taszczyła całą drogę w walizce. Żałowała, że robiąc niezbędne zakupy do szkoły, nie pomyślała o parasolce i teraz z zazdrością zerkała na mieszkańców Lalien, którzy pamiętali o tak ważnym przedmiocie w ulewne dni.
Oparła się plecami o zimną ścianę budynku i zamknęła na chwilę oczy, chciała jedynie złapać oddech po szybkim biegu. Ciężkie krople deszczu z hukiem uderzały o dach i strugami spływały po rynnach w kałuże na ulicy, a stamtąd do kanalizacji. Primrose nie uważała, że to była zła pogoda, wprawdzie bycie przemoczonym nie sprawiało zbyt dużo radości, ale nie widziała też powodów do narzekania, przynajmniej dopóki jeszcze nie czuła zimna. Temperatura pozostawała dość wysoka i nawet zimny deszcz, padający od dobrych dwóch godzin, nie zdołał jej zbić do wartości poniżej dziesięciu stopni Celsjusza, z czego Primrose ogromnie się cieszyła. Potwornie parno, ale przyjemnie.
Spojrzała na swoje bose stopy i odepchnęła się plecami od ściany. Ponownie chwyciła za rączkę walizki i machnęła dłonią na przyjaciela. Hadar tylko skinął krótko łbem, po czym ruszył przodem, a dziewczyna poderwała się do biegu tuż za nim, kurczowo trzymając w swojej dłoni kaptur płaszcza naciągnięty na głowę.
Ludzie na widok ogromnego wilka odsuwali się na boki. Primrose zauważyła, że podobne zachowanie nie było wynikiem strachu, ale raczej niechęci do zderzenia się z przemoczonym zwierzęciem, zwłaszcza gdy ludzie sami byli bardzo elegancko ubrani. Uśmiechała się radośnie do przechodni, a od czasu do czasu rzucała szybkie „przepraszam” w imieniu Hadara.
~*~
Primrose nigdy nie miała problemów z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, wręcz bardzo lubiła włączać się do obcych środowisk, ale tym razem zmiękły jej kolana na widok placówki, gdzie miała spędzić najbliższe kilka lat jako jeden z wielu uczniów. Przez chwilę miała nawet ochotę odwrócić się na pięcie i pognać w przeciwnym kierunku, ale Hadar skutecznie torował jej drogę z tyłu. Trącił pyskiem zaciśniętą na rączce walizki dłoń dziewczyny. Czując zimny nos towarzysza na skórze, wzdrygnęła się gwałtownie i dopiero wtedy zauważyła, jak mocno napięła mięśnie. Gdyby nie ten przeklęty dar pewnie w tej chwili krzyczałaby jak opętana ze strachu i zwijała się w pozycji embrionalnej za ogrodzeniem szkoły.
- Co się dzieje, Primrose? - spytał zaniepokojony widokiem osłupiałej ze strachu dziewczyny. Lekko otarł się łbem o jej ramię, żeby dodać jej otuchy. Prawdopodobnie był jedynym stworzeniem, które potrafiło rozpoznać prawdziwy nastrój Primrose, pomimo aury, która wiecznie krążyła dookoła niej i sprawiała, że mogła okazywać tylko część emocji. I głównie tylko te pozytywne.
- Ta szkoła mnie… - zaczęła powoli, lecz głos ugrzązł jej w gardle, gdy chciała powiedzieć „przeraża”. To zawsze się działo, gdy bezpośrednio zamierzała wyrazić, co czuła. Za każdym razem bezskutecznie.
- Boisz się? - dopowiedział cicho Hadar i spojrzał na swoją przyjaciółkę, jakby doszukiwał się potwierdzenia, lecz on doskonale wiedział, co w tej chwili siedziało w jej myślach. Primrose jedynie krótko poruszyła głową, po czym delikatnie pogłaskała Hadara po grzbiecie.
- Nieważne, trzeba być odważnym. - Zmusiła się do uśmiechu, który wyglądał niezwykle naturalnie i dla potwierdzenia własnych słów, sięgnęła do klamki. Ostatni raz spojrzała za siebie na potężne strugi deszczu, spadające z nieba, przygryzła wargę i pchnęła drzwi, wchodząc do środka.
- Cały czas będę przy tobie, nie martw się. - rzucił jeszcze Hadar, zanim zmienił się z wielkiego wilka w drobne znamię o kształcie gwiazdki na lewym obojczyku Primrose. Uśmiechnęła się pokrzepiająco do siebie i całkiem przekroczyła próg szkoły.
Na ścianie po lewej wisiał prosty, biały zegar z posrebrzaną ramą. Wskazywał godzinę piątą trzydzieści dwa. Była trochę za wcześnie, a co się z tym wiąże, szanse na znalezienie żywej duszy na korytarzach równały się niewielkiej wartości. Poczuła ulgę z tego powodu oraz jednocześnie lekki niepokój. Wszak nie miała pojęcia, gdzie w pierwszym momencie powinna iść i wolałaby jednak kogoś poprosić o pomoc.
Zsunęła z ramion przemoczony do suchej nitki płaszcz, odgarnęła z ramion mokre włosy i poprawiła w dłoni swój bagaż. Ruszyła spokojnym krokiem przed siebie, z ciekawością przyglądając się otoczeniu. Primrose musiała przyznać, że budynek z zewnątrz nie robił tak wielkiego wrażenia, jak wewnątrz. Gdy pierwszy raz go zobaczyła, na myśl przyszła jej setka innych przeciętnych szkół, które widziała podczas podróży, a jednak wchodząc do środka, przekonała się, jak imponujący jest projekt Auris. Zrobiła jedynie kilkanaście kroków, a zdążyła zauważyć niesamowicie dużą ilość rozwidleń, które wywoływały w niej coraz większy strach. Wciąż jednak na jej twarzy widniał ten sam stoicki spokój i delikatny uśmiech.
Wtem na zakręcie zauważyła innego ucznia. Wzdrygnęła się raptownie i przyspieszyła kroku, a chwilę potem już biegła w stronę nieznajomego człowieka, chcąc poprosić o wskazanie gabinetu pana dyrektora.
- Hej! Przepraszam! - Gdy nieznajoma osoba była w zasięgu jej ręki, delikatnie dotknęła jej ramienia. - Wybacz, że zawracam ci głowę. Czy możesz mi pokazać lub chociaż powiedzieć gdzie znajdę dyrektora? - spytała.
< Ktoś chciałby popisać? c: >
Liczba słów: 984

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz