poniedziałek, 5 lutego 2018

Od Erena do Kagamiego

Byłem zszokowany. Ktoś... Ktoś w końcu chciał mnie poznać i zrozumieć. Nie umiałem wykrztusić z siebie słowa. Biłem się z myślami, czy mu zaufać, czy też nie. Ale postanowiłem zaryzykować i mu powiedzieć co mi leży na sercu:
-No niech ci będzie. Powiem ci co mnie dręczy.
-Cieszę się, że wreszcie nie będziesz mi tego kisił w sobie...
Spojrzałem na niego, a potem zacząłem wpatrywać się w pogniecioną puszkę.
-Ech...nie wiem od czego zacząć...no dobra...Miałem babcię, jedyną osobę, którą ceniłem w swoim życiu. Była dla mnie kimś wyjątkowym. Nie da się tego opisać słowami. Leżała w szpitalu, była na coś chora, ale to nie istotne teraz. Pewnego dnia postanowiłem ją odwiedzić. Położyłem rękę na klamce i otworzyłem ostrożnie drzwi i...-zrobiłem pauzę, ciężko przywoływać sobie obraz z tamtego dnia, ale się przełamałem...jakoś- nigdy nie zapomnę, co tam zobaczyłem. Cały pokój szpitalny we krwi, podłogi, ściany, okna, meble...wszystko. Na podłodze porozrzucane zwłoki, a raczej ich fragmenty. Wnętrzności, kończyny...wszystko. Nie da się opisać tego, co wtedy czułem. Byłem zarazem zły i przerażony. We fragmencie ręki mojej babci znalazłem klucz- w tym momencie wyciągnąłem swój wisiorek spod koszulki i go pokazałem czerwonowłosemu- a przy nim liścik o treści "Pamiętaj Eren, nawet jeśli cały świat będzie przeciwko tobie to wiedz, że babcia zawsze będzie po twojej stronie"- było mi coraz ciężej to wyznawać, powstrzymywałem się od uwolnienia emocji, ale kontynuowałem- najcenniejsza osoba, jaką miałem nagle opuściła mnie. Spojrzałem w okno. Zobaczyłem w nim uciekającego ojca. Wkurzyłem się, tak jak nigdy. I zgadnij co się stało? Klucz, który miał mnie chronić, nie zadziałał. Uwolniłem swoje moce i zobaczyłem jakim jestem potworem. Zabiłem wszystkie osoby, które obecnie były w szpitalu, nie kontrolowałem siebie.- ścisnąłem puszkę bardziej- ktoś zabrał mnie do lasu i jakoś uspokoił, ale nie pamiętam tego. Wkrótce potem budynek został uznany za niezdatny do użytku, a ja, gdy wróciłem do "domu"...nie, nie o tym teraz mowa- nie chciałem spowiadać mu się ze wszystkiego, może kiedyś...ale nie w tej chwili- Ta sytuacja była tylko jednym z moich problemów.
-Rozumiem... Cóż, nie mogę powiedzieć będzie dobrze, bo jednak te rany są nadal rozdrapane, a zagojenie ich trochę zajmie. Może to niewiele, ale chyba możesz liczyć na moje wsparcie.
-To nie wszystko. Chciałeś się dowiedzieć, co mnie dręczy teraz prawda?- rzuciłem.
-Chcę. Nawijaj.
Westchnąłem i kontynuowałem:
-Po tym wydarzeniu zaczęły pojawiać się koszmary. Różne, każdy gorszy od poprzedniego. Jednak nie pojawiały się one każdej nocy. Ale teraz robi się coraz gorzej. Zaczynam je miewać coraz częściej. Ten ostatni był wyjątkowo drastyczny...Byłem w pokoju, pełnym krwi i ciał. Nagle zaczęła zbliżać się do mnie jakaś kobieta, na wpół rozerwana i pocięta. Cały czas mówiła: "Zabiłeś nas", "Potwór", " Nie masz prawa żyć" i tym podobne stwierdzenia... Za nią zaczęło pojawiać się setki podobnych do niej osób i każda powtarzała to samo. Nagle wśród nich ujrzałem moją babcię. To nie był zbyt przyjemny widok, uwierz mi. Otworzyła usta i wydawało się, że chciała mi coś powiedzieć, ale w tym momencie ktoś odrąbał jej łeb. Wtedy się obudziłem. No i jak zgadujesz nie dałem rady zasnąć ponownie...
Spojrzałem na czerwonowłosego i byłem gotowy na to samo stwierdzenie, które wielokrotnie słyszałem, a mianowicie "Potwór". Ciężko było mi to opowiedzieć, ale nie oczekuję przesadnego współczucia. Przyzwyczaiłem się do odrzucenia. Jednak on był inny niż reszta, przekonałem się o tym po jego reakcji...

<Kaagaamiii?>
Ilość słów: 549

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz