Położyłem kolejne pudło na łóżku i zacząłem przeglądać jego zawartość. Nie było tam nic nadzwyczajnego. Karma i zabawki dla Ayato, słuchawki, kilometry kabli, ubrania i inne pierdoły. Wyciągałem kolejne przedmioty i układałem je na półkach i w szafie. Oczywiście Ayato musiał sprawdzać wszystko i kontrolować. Przecież jego zabawki nie mogą leżeć byle gdzie, no tak... Minęła godzina i moje męki ustały. Wszystko rozpakowane i ułożone, w końcu! Mogłem się lenić przez resztę dnia. Wskoczyłem na łóżko i włączyłem muzykę z mojego telefonu. Wreszcie chwila wytchnienia. Ostatnio tylko walone przeprowadzki, idiotyczne zachcianki mojego ojca, problemy u nauczycieli i uczniów. Kolejna szkoła i znowu muszę przechodzić przez to samo. Osoby wlepiające gały we mnie jakbym był jakimś trędowatym. Te szepty na korytarzach z powtarzanym od paru dobrych lat zdaniem "Potwór". Zrzygać się można. Jeszcze muszę dzielić pokój z tym Kagamim. Na pozór spoko typ, ale każdy taki jest z początku. Dopiero później zaczyna się karuzela śmiechu.
O! O wilku mowa. Czerwonowłosy wszedł do pokoju, a raczej próbował, bo Ayato go zatrzymał na drodze. Myślałem, że on o tym nieprzepadaniu za psami żartuje. Myliłem się, ojj i to bardzo. Ale Ayato to mądry wilk, zrozumiał, co jest na rzeczy i ustąpił, a on niczym Usain Bolt podbiegł do łóżka. Nie obchodziło mnie to za bardzo. Zacząłem z nudów bawić się z wilczkiem. Czułem na mnie jego wzrok. Kątem oka przyglądał się nam, ale odwrócił się szybko, jakby chciał powiedzieć "I don't give a fuck". Pomyślałem wtedy, że kolejny raz miałem rację, każdy jest dokładnie taki sam, ale coś było nie tak, sam nie wiedziałem do końca co. Odwróciłem wzrok na Kagamiego. Bawił się swoim wisiorkiem. Nagle wyczułem wokół niego taką aurę, której nie czuje się, przechodząc obok byle czarodzieja. On chyba poczuł to samo. Brwiasty podniósł się z łóżka, ja z resztą też. Nasz wzrok się spotkał. Miał przy tym takie... takie święcące czerwone oczy, a na jego wisiorku było coś napisane, Tak samo, jak u mnie! Mój klucz ukazał wygrawerowane moje imię, podświetlone ta żółto-złoty kolor tak jak moje oczy.
-Eeeee..co...co się stało?- spytałem zdziwiony.
-Eee... świeci się?
-Naprawdę? Pierdolisz...- odparłem z sarkastycznym głosem- kim ty do cholery jasnej jesteś?!
-Chyba to ja powinienem zadawać pytania, panie wielce ważny....
Cholera Jasna, nigdy nie spotkałem się z kimś...takim, znaczy, chodzi o jego aurę, taką przepełnioną nienawiścią, chęcią zniszczenia. Szczerze? Zamurowało mnie.
-Ty...ty jesteś półbogiem?
-Nie, no, latającą syrenką destrukcji. Pewnie, że jestem półbogiem wilczurze jeden...
-Kurwa! Bez żartów proszę...- wrzasnąłem. Ta sytuacja mną wstrząsnęła, za bardzo. Muszę się uspokoić, bo będzie bardzo źle. Zacząłem drapać się nerwowo po głowie. Powstrzymywałem emocje, jak tylko mogłem. Czerwonowłosy chyba zauważył, że coś jest na rzeczy i nieco złagodził ton głosu.
-Dobra, już spokojnie, bo ci żyłka w dupie pęknie. Jestem synem Boga Zniszczenia, Śmierci oraz Dysharmonii. Mówi ci to coś? A ty? Kim jesteś?
Na szczęście obok mnie stał Ayato. Uspokoiłem się, na szczęście. Wziąłem głęboki oddech i odpowiedziałem:
-Jestem...-zawahałem się przez chwilę. Nienawidziłem swojej mocy, a tym bardziej ojca. Trudno było się zwierzać komuś poznanemu kilka godzin temu!Ale spiąłem poślady i to powiedziałem.- jestem synem boga bólu i cierpienia- mówiąc to, spojrzałem w oczy Kagamiego, oczekując reakcji.-O no widzisz. Czyli dobrali nas jak ślepego z głuchym...
-Na to wygląda...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz