środa, 14 lutego 2018

♥Od Kagamiego do Erena (+18)♥

Widząc tą śmieszną twarz żółtka z bliska, chciałem zacząć się śmiać. Wbrew pozorom był uroczy. Ziewnąłem przeciągle, przecierając twarz dłońmi. Cóż, uwolnienie moich mocy było dość... Wymagające. Spojrzałem na czerwonego i widocznie zawstydzonego szatyna, uśmiechając się. Położyłem dłoń na jego głowie, czochrając go lekko po czerepie. Potem wsadziłem rękę do kieszeni, a drugą położyłem na swoim karku.
-No dobra żółtku. Czas spać. Jutro mamy też szkołę-rzekłem z uśmiechem.
-Nie chce mi się...-wyjęczał.
-Mi też nie, ale mam jutro język japoński jako pierwszy, a z niego jestem noga...
Chłopak niechętnie westchnął, więc znowu pogłaskałem go po głowie, a potem wziąłem szatyna na ręce. Ten opornie zaczął się szamotać, ale niewiele dał radę zrobić. Nie muszę mu przypominać, że może nie jestem jakimś Hulkiem, ale z pewnością mam więcej krzepy niż Eren. Uśmiechnąłem się, a potem z wyczuciem położyłem go na łóżku.
-Nie przemęczaj się. Jutro Walentynki, więc się wyśpij, Eren-kun...-szepnąłem, a potem ruszyłem pod prysznic.
Marzyłem o tym, aby wreszcie się położyć i móc zasnąć. Wiedziałem jednak, że dzisiaj spotka mnie koszmar. Przed zaśnięciem poprosiłem Cienia, aby dopilnował dzisiaj mnie i chłopaka. Bałem się, że Tatsuya wróci. Byłem też pewny, że muszę czuć się odpowiedzialny za dobro współlokatora, bo widocznie coś jest na rzeczy z naszym pochodzeniem.
Niby nasze umiejętności mocno od siebie nie odbiegają, jednak są całkowicie różne. Jak to wytłumaczyć? Nie wiem, ale to nie czas, żeby o tym myśleć. Wlazłem pod prysznic, aby lekko rozluźnić się po tej całej akcji z porwaniem. To było słabe... Bardzo słabe. Po dobrych kilkunastu minutach, wyszedłem z łazienki, a potem trąc włosy ręcznikiem usiadłem na łóżku. Kiedy były mniej więcej suche, padłem na materac i usnąłem.
---
Obudziłem się bardzo wcześnie, nawet jeszcze przed Erenem. Rozejrzałem się rozkojarzony, a potem ziewając przeciągnąłem się. Podrapałem się po głowie, wstając z łóżka. Miałem plany, co dzisiaj zrobię, a na pewno nie będę się pierdzielił z siedzeniem na wszystkich lekcjach. Chciałem sobie uciec z tych dwóch ostatnich, bo miałem coś do zrobienia. Tak więc ubrałem się, a potem podszedłem do żółtka.
-Te, czopie. Wstawaj już.-rzekłem, a kiedy ten nie chciał się podnieść, ściągnąłem go siłą z materaca.
Usłyszałem pomruk niezadowolenia, ale wiedziałem, że już na pewno nie pójdzie spać. Omijając Ayato dużym łukiem, ruszyłem w stronę szkoły. Lekcje były jak zawsze nudne i na pewno nie zapamiętałem z nich nic. Dosłownie. No, może jedynie skupiłem się na japońskim, gdzie musiałem to zrobić. Ale tak to ani rusz, nie powtórzyłbym o czym rozmawialiśmy. Na przerwie przed moją przedostatnią lekcją, wyszedłem ze szkoły, kierując się do miasta z prawie że pustym plecakiem. Ignorowałem ludzi wokół, a raczej puszące się pary, które albo się lizały, albo tuliły się jak dwa magnesy. Blech. Miałem zamiar się upić i to nie sam. Wszedłem do jednego z moich ulubionych sklepów monopolowych na specjalne okazje. Walentynki były specjalną okazją. Ekspedient przywitał mnie z uśmiechem.
-Hej Gwerti. Daj mi tak... Jedną butelkę wina, dwie butelki półlitrowej wódki i... Nie. Trzy butelki półlitrowej.-powiedziałem.
Blondwłosy chłopak z kocimi uszami na głowie podał mi to, co zazwyczaj brałem, a potem poprosił o zapłatę. Położyłem pieniądze na ladę, schowałem butelki do plecaka, a potem szybkim krokiem ruszyłem do pokoju w akademikach. Wiedziałem, że Eren ma jeszcze dwie lekcje, więc na spokojnie zamknąłem za sobą drzwi. Położyłem butelki na łóżku, a sam podrapałem się po głowie. Na środku postawiłem mały, stolik do kawy, a na nim umieściłem swoje zakupy. Widząc swoje wyświechtane ciuchy, zmieniłem je na coś bardziej ,,odświętnego". Walentynki może nie są na przykład Bożym Narodzeniem, ale czemu mam brzydko wyglądać. Wzruszyłem ramionami, a potem postawiłem na stoliku kieliszki oraz specjalne kieliszki do wina. Ziewnąłem, siadając na podłodze, a potem się przeciągnąłem. Na łóżku Erena spał ten diabeł w wilczej skórze, więc nie musiałem się o niego martwić. Zanim miał się pojawić mój współlokator, wziąłem książkę od japońskiego i zacząłem czytać. Muszę poświęcać na to więcej czasu. Kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, spojrzałem na nie.
-Hej, Eren-kun.-powiedziałem i wstałem, wsadzając kciuk do swoich spodni.-Miłych męskich Walentynek.-wskazałem na stolik z alkoholem.
-Oo jak romantycznie, haha.
-Romantycznie to będzie, jak się przekonam, czy masz słabą głowę.-zażartowałem z uśmiechem na twarzy.
-Sugerujesz coś?
Zbliżyłem się do niego, a potem uśmiechnąłem się szerzej.
-Sugeruję zawody w piciu. Kto dłużej zostanie świadomy swoich działań, wygrywa.
-Coś czuję, że to źle się dla mnie skończy.-rzekł, łapiąc się za kark.
-Nie wymyślaj. Bądź mężczyzną.-złapałem jego rękę, a potem siłą posadziłem go przy stoliku.
Sam zasiadłem obok, otwierając pierwszą butelkę wódki. Nalałem ją dla Erena i dla siebie, a potem chwyciłem za kieliszek. Szatyn nieśmiało poszedł w moje kroki. Stuknęliśmy szkiełka o siebie, a potem wypiliśmy zawartość pojemniczków na raz. Przejechałem językiem po zębach, a Eren z kolei się skrzywił. Lecieliśmy kolejka za kolejką. Kiedy tak sobie konwersowaliśmy o pogodzie, szkole, mieście i innych głupotach, nadszedł czas, abym wreszcie zobaczył, czy jeszcze jest on świadom.
-Co sądzisz o sukkubach?-zapytałem.
Sposób na sukkuba był najlepszy. Pijani mężczyźni zazwyczaj bardzo wyolbrzymiali zalety cielesne sukkubów, a z kolei ci, co lekko je krytykowali, byli jeszcze świadomi. Jednak żółtek mamrotał o ich dużych piersiach i tych innych zaletach, więc wiedziałem, że powoli odpływa. Ahoj przygodo. Złapałem nadgarstki szatyna, a potem przyszpiliłem go do podłogi. Ten spojrzał na mnie mglistym spojrzeniem. 
-Wygrałem, Eren...-szepnąłem mu do ucha.
W sumie sam nie byłem w stanie pełnej trzeźwości umysłu. Jednak wiedziałem, że podoba mi się to, co się teraz dzieje. Poczułem chłodne dłonie na torsie, a potem zamglone spojrzenie, które patrzyło na guziki mojej koszuli. Zaśmiałem się pod nosem, a następnie podniosłem chłopaka z ziemi. Nalałem sobie i jemu z nowej butelki, aby chociaż trochę mieć pewność, że na pewno nie robię tego świadomie. Nie wiem w sumie, co gdzie i po co, ale i tak podejrzewam, że będzie śmiesznie. Podpiliśmy jeszcze pół butelki, a Eren się podniósł z ziemi i posunął ku mojej szafce. Zaczął tam grzebać. Wiedziałem dlaczego. Chwilę potem tam stał, a potem z rozpiętą do połowy koszulą ruszył w moją stronę.
-Zamhnij oczhhy...-wydukał, przechylając lekko głowę.
Zrobiłem tak, jak poprosił, a kiedy poczułem dotyk na kolanach, otworzyłem je.
Ho, ho... Bożek chce się bawić? Śmieszny i uroczy jest. W ustach trzymał prezerwatywę, a jego dłoń ruszyła ku mojemu ramieniu. Oj, jaki poważny chłopczyk. Przeczytałem napis na opakowaniu, a potem wyjąłem je z jego ust. Przejechałem palcem po jego wargach, jadąc powoli ku jego jeszcze zapiętej koszuli. Pochwyciłem jej oba krańce dłońmi i mocno rozerwałem. Guziki poleciały na wszystkie strony, a porwany materiał odrzuciłem na bok.
-Mohja ulubiona koszulha...-wydukał.
Uśmiechnąłem się, wstałem, a potem powaliłem go na materac, przyszpilając go do niego za nadgarstki. Eren niewinnie, nie wiedząc co się dzieje zaczął rozglądać się, a czasami śmiał się. Oj, słaby łepek ma, słaby. Jednak ja sam podejrzewam, że to, co się dzieje, to wynik działania alkoholu. Byłem tego pewny. Po takiej ilości z pewnością nie byłem trzeźwy na tyle, aby to zrobić świadomie. Ustami dotknąłem szyi chłopaka, a potem pocałunkami zjechałem powoli ku jego brzuchowi. W tym czasie rozpiąłem jego spodnie, zsuwając je z jego nóg. Eren coś tam mruczał, fukał, sapał pod nosem, ale nie słyszałem co, bo piszczało mi w uszach od wódki. Zwykle tak miałem. Na chwilę się odsunąłem, rozpinając swoją koszulę, ale chyba żółtek chciał przejąć inicjatywę, bo zaczął szybko palcami rozpinać guziki. Kiedy koszula znalazła się na ziemi, wróciłem do Erena, ponownie go przyszpilając do łóżka. Zamglone oczy wpatrywały się we mnie jak w obrazek. Uśmiechnąłem się zadziornie, a potem pozostawiłem malinkę na jego szyi oraz drugą na jego obojczyku. Zadowolony szatyn zamruczał, a potem położył swoje dłonie na moim karku. Ponownie usłyszałem mamrotanie, ale tym razem coś tam dosłyszałem. Że chyba mu się podoba lub coś... W każdym razie, uśmiechnięty zdjąłem swoje spodnie, a potem jego bokserki. Po chwili i moje majtki znalazły się na ziemi. Żółtek z czerwonymi od alkoholu polikami i nosem, uniósł się, a potem się do mnie przytulił. Aj, jak dzieciak. Jedną dłonią odszukałem jego męskość, którą po chwili dotknąłem. Oj, już mu się tak podoba? Dopiero zacząłem. Wziąłem prezerwatywę, którą potem otworzyłem zębami. Nałożyłem ją sobie, a potem z uśmiechem zbliżyłem się i przygryzłem płatek ucha chłopaka.
-No to co? Na trzy?-zapytałem, a kiedy chłopak pokręcił głową, po prostu w niego wszedłem.
---
Kiedy było po wszystkim, związałem gumkę i wyrzuciłem ją do śmieci. Eren już dawno spał, a ja ruszyłem pod prysznic. Wymyłem się, a potem delikatnie chwiejnym krokiem rzuciłem się na swoje łoże. Po chwili jeszcze zgarnąłem porwaną koszulę szatyna i ją też wywaliłem do kosza, a resztę ubrań złożyłem. Westchnąłem, wracając do łóżka i nim minęła chwila, usnąłem. Całkowicie zapomniałem, aby sprzątnąć stolik, na którym nadal stała pełna butelka wina oraz dwie puste flaszki po wódce. No to masz ci Walentynki, a jutro kac morderca...
<następne opowiadanie>

<Eren?>
Ilość słów: 1440

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz