poniedziałek, 19 lutego 2018

Od Summer do Shintarou

Siedziałam sobie w mojej ławce, a przede mną leżała książka, którą niedawno wypożyczyłam z biblioteki. Tytuł "Wiedźmin" brzmiał jak dla mnie całkiem interesująco. Już chyba po raz setny przeglądałam jego okładkę, zastanawiając się, czy zacząć czytać teraz, czy może jednak poczekać. Zwykle, gdy otwierałam książkę, robiło się w klasie głośniej, niż zwykle. Trochę mnie to zadziwiało, jednak... nic na to nie poradzę. Dobra... zrobię to.
Przełknęłam ślinę, wyciągając dłoń spod blatu i sięgając nią do przedmiotu przede mną.
- O, Summer — usłyszałam nagły kobiecy głos zaraz obok swojego ucha. Podskoczyłam na miejscu ze strachu, następnie zerkając w stronę trójki dziewczyn. Jedna była blondynką i stała z przodu, druga należała do grona osób o bardziej kolorowych włosach, natomiast trzecia miała je w czarnej barwie. Jakoś niezbyt często z nimi rozmawiałam... jeśli nie w ogóle. Z tego, co pamiętałam miały na imię Gina, Lucy oraz Beta. Pierwsza z nich miała butelkę wody w dłoni. Zaczęłam się delikatnie trząść.
- Co tam znowu czytasz? - odezwała się blondynka, niebezpiecznie nachylając się nade mną wraz z tą cieczą. Próbowałam oderwać od niej swój wzrok, powracając do okładki.
- "Wiedźmina"... - odpowiedziałam, znowu szybko zerkając na jej picie. Bałam się. Bałam się, że zaraz wyleje ją na mnie.
- Chcesz, bym wylała na ciebie moją wodę...? - zaczęła, podstępnie się uśmiechając.
To ona czyta w myślach?! Cicho pisnęłam, gdy poczułam, jak coś po mnie spływa. Coś mokrego i dość zimnego. Od razu moje oczy się rozszerzyły, a z mojego gardła wydobył się cichy pisk.
- Ups, wybacz — zaśmiała się. Następnie zniknęła, zostawiając swoje koleżanki przy mnie. Jednak te ode mnie odeszły, jakby nic się nie stało, po czym zajęły swoje miejsca z przodu klasy.
Ile sekund minęło?! Pięć? Osiem? Zapomniałam liczyć! Przestraszona patrzyłam na boki. Wtem do klasy wpadł pan Lucky wraz z Giną u boku.
- Summer! Zmieniasz się?! - zawołał na starcie. Chciałam kiwnąć głową, wstając, ale zamiast tego upadłam na ziemię. Zerknęłam na swoje nogi, które były już złotym ogonem. Jednocześnie poczułam ból, który objął całą moją czaszkę.
Usłyszałam obok siebie kroki, a potem światło w klasie pociemniało. Otworzyłam swoje oczy, które nieświadomie zamknęłam i popatrzyłam nad sobą. Mike Lucky pochylał się nade mną z wyraźnym zmartwieniem na twarzy. Natychmiast zapłonęłam czerwienią, odwracając głowę w drugą stronę.
- Rozsuńcie ławki — usłyszałam jego głos, a następnie, jak coś mnie obejmuje w talii. Zostałam podniesiona z ziemi, a przed sobą ujrzałam twarz mojego wychowawcy. Zasłoniłam buzię dłońmi. Taki wstyd... I to przed praktycznie całą klasą. Chciałabym zniknąć...
- Summer, ty krwawisz! - zwrócił mi uwagę.
Znowu rozszerzyłam swoje oczy. K-krwawię...? Poczułam, jak łzy napływają mi do kącików.
- Nie płacz, Summer — rzekł.
Wyobrażałam sobie, jak się uśmiecha. Oraz to, jak dziewczyny patrzą na mnie z zazdrością.
- Teraz pójdę zanieść Summer to pielęgniarki. Gina, dziękuję, że do mnie z tym przyszłaś. Ustawcie ławki z powrotem. Zaraz jestem — dodał jeszcze, a następnie poczułam, jak się poruszał. Dziwnie się tak leżało na jego rękach, będąc noszoną na wzór panny młodej, do tego z moim rybim ogonem, zamiast nogami. Naprawdę pragnęłam teraz zniknąć. O niczym innym nie marzyłam.
Usłyszałam otwierane drzwi, przez co odsłoniłam swoje oczy. Byliśmy już w pokoju pielęgniarskim. Widziałam pana Devara siedzącego przy biurku oraz panią Jessy, która opatrywała jakiegoś chłopaka z białymi włosami i czerwonymi oczami. Szybko odwróciłam od nich wszystkich wzrok.
- Mike! Co za rybkę złowiłeś! - odezwał się pielęgniarz, wstając ze swojego miejsca.
- Bardzo śmieszne, Devar. Summer się przemieniła i krwawi z tyłu głowy. Zajmiesz się nią? - spytał, wyciągając swoje ręce ze mną w stronę drugiego mężczyzny.
- Głupie pytanie — odrzekł. Zostałam delikatnie przekazana w jego dłonie, które pachniały wszelkimi medykami. Pan Lucky zaraz potem wyszedł, a mnie przeniesiono na szpitalne łóżko. Oczywiście na to drugie, bo pierwsze było zajęte.
- Skończone, Shintarou. Jeśli nadal źle się czujesz, to możesz tu zostać i nie iść na kolejną lekcję — usłyszałam głos anielicy, odzywającej się do tamtego poszkodowanego chłopaka.
- To opowiadaj, co się stało — rzekł Devar. Poważnie wpatrywał się w moje oczy, przez co znowu zaszłam czerwienią.
Nie czuję się tu komfortowo...
Poczułam się jak wczorajszej nocy, gdy ten sam mężczyzna przyszedł do mojego pokoju, pytając się, czemu krzyczałam. No nie...
 < Shintarou? >
Licznik słów: 700

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz