czwartek, 8 lutego 2018

Od Kagamiego do Erena

-Ja już pójdę. Liczę, że nie zrobi ci krzywdy. Inaczej ja zrobię krzywdę jej.-powiedziałem.
Cień po chwili zawrócił i ruszył biegiem w głąb lasu. W połowie drogi zatrzymałem go, a potem zlazłem z jego grzbietu. Spojrzałem w jego białe oczy, lekko głaszcząc go po głowie.
-Przepraszam, jak chcesz to tam wróć. Nie zatrzymuję ciebie...
-Kaga...Mi... Ja... Nie... Sam...-wydusił zmodulowanym głosem.
Pogłaskałem go jeszcze raz, a potem rozłożyłem swoje anielskie skrzydła. Puściłem mu oczko, a potem wyleciałem w powietrze, kierując się do miasta. Na twarzy miałem grymas. Szybując nad dachami, czułem się w jakiś sposób wolny, choć niewielki. W moich włosach czułem muskający mnie wiatr, a czasami nawet małe kropelki. Chyba paruje wilgoć... Przyjemnie. Wylądowałem na jednym z dachów najwyższych budynków, a tamtejszy wiatr rozwiewał moje czerwone włosy. Nagle, usłyszałem za sobą dziwny szmer. Nie jestem tutaj sam...
-Pokaż się. Wiem, że tam jesteś.-warknąłem, odwracając się.
Cichy śmiech, a potem dojrzałem wychodzącego z cienia chłopaka. To ten czarnowłosy. Unosił dłoń i widocznie umiał unosić przedmioty za pomocą lewitacji. Widząc, że to coś, co unosił to pierścień bardzo podobny do mojego, wytrzeszczyłem oczy. Widząc, że rozbłysł on lekko na niebieski kolor, wyjąłem swój naszyjnik spod koszulki. On też błyszczał na barwę szkarłatu. Wróciłem spojrzeniem do czarnowłosego.
-Kim jesteś?-warknąłem z powagą.
-Oj, Kagami, Kagami, Kagami... Ty rzeczywiście nie wydajesz się mądry. Głupi, głupi, głupi...-powiedział dość piskliwym głosem.
-Kim. Jesteś.-powtórzyłem.
-Eh... Tatsuya Himuro. Nie znasz mnie, ale jestem twoim bratem. Synem Boga Śmierci, Zniszczenia i Dysharmonii... Jednak jestem młodszy i nie mam, nie mogę nigdy mieć miana tego pierworodnego... Tatuś po prostu zabawił się z inną. Tak, urodziłem się ja. Syn Boga oraz Demonicy. Bliżej znany jako upadły anioł. W przeciwieństwie do ciebie, nie jestem szanowany, nigdy nie byłem i nie będę. Nigdy nie czułem opieki ze strony rodziców. Ty miałeś tą swoją mamusię, ale ona... Gardzę nią. Podobnie jak tobą, choć dobrze by było poznać swojego starszego braciszka...-powiedział.
Wbiło mnie w podłogę... On? Mój brat? To ja go mam? Skrzywiłem się, patrząc na niego od stóp do głów. Można powiedzieć, że go zeskanowałem. Jakim cudem? Kurwa, zabiję ojca. Jak on mógł zdradzić mamę. Może mam jeszcze jakieś rodzeństwo?! Tatsuya bawił się pierścieniem poprzez lewitację, a ja nie mogłem oderwać wzroku od wisiorka.
-Oj, Kagami. Głupi jesteś. Nie ciekawi ciebie co umiem?-zapytał.
-Ciekawi mnie to oraz sam fakt, dlaczego ojciec zdradził mamę. Wiem, że ją kocha.-burknąłem, a Tatsuya się zaśmiał.
-Nasz ojczulek nie jest święty i zabawiał się też z innymi w tym z moją matką. Zostawił mnie, podobnie jak ciebie, bo ty jesteś wyłącznie dla niego naczyniem oraz abyś kiedyś zajął jego miejsce. Zapewne tego nie wiesz, ale moce półboga są silniejsze od mocy bogów. Zapytasz dlaczego, a ja ci odpowiem. Sam bóg jest silny, nieśmiertelny i ma te swoje umiejętności. Jednak ich dzieci, które nie były zrodzone z tej samej rasy co oni, posiadają cząstkę mocy swojego drugiego rodzina. W moim wypadku są to moce Demonicy. Gdyby nie to, że urodziłeś się przede mną, to ja byłbym półbogiem...
-Nie rozumiem. Czyli, że ty nie jesteś półbogiem?
-Oczywiście, że nie. W rodzinie boga może pojawić się tylko jeden półbóg i będzie nim zawsze pierworodny. Ja jestem upadłym aniołem o wyłącznie małych, minimalnych zalążkach mocy mojego ojca. Nigdy nie będę tak potężny jak ty.
-Dobra, moje moce to moje moce, a ja chcę się dowiedzieć jedynie jednego... Dlaczego się teraz pokazałeś...-burknąłem.
Tatsuya się zaśmiał, a potem zawiesił naszyjnik na szyi. Złapał pierścień w palce, a ten lekko zabłyszczał. Nic nie rozumiem...
-Myślę, że to czas, abym sobie poszedł. Dowiedziałeś się o moim istnieniu, a ja wreszcie poznałem brata. Zachowaj gorące serce i chłodny umysł, pomyśl zanim coś zrobisz, i nigdy się nie poddawaj. Chyba znasz te słowa... Kagami...-powiedział, a potem wyleciał w powietrze na czarnych skrzydłach, nurkując w dół.
Nie goniłem za nim. Wiedziałem, że to nie doprowadzi do dobrego. Warknąłem pod nosem, zaciskając dłonie w pięści, a po chwili uderzyłem w bramkę tak mocno, że wygięła się, a moje dłonie lekko zapłonęły. Kurwa... Dlaczego takie coś musiało w ogóle mieć miejsce? Wściekłem się, a potem po stworzeniu sobie anielskich skrzydeł, poleciałem w stronę akademików, aby odpocząć przed jutrzejszym dniem.
---
Po szkole ruszyłem jak strzała na trening. Chciałem wyładować swoje emocje po tym spotkaniu z Tatsuyą. To jest niemożliwe... Pokręciłem głową, gdy prawie wpadłem w szatni na Hyugę. Dopytywał się, ale nic mu nie powiedziałem. Nie miałem zamiaru... Po chwili zacząłem kozłować piłką, a potem jak strzała ruszyłem do kosza. Ze złością wsadziłem piłkę, a konstrukcja kosza cała zadrżała. Kurwa.... Zgiń Boże Śmierci, Zniszczenia i Dysharmonii.
Ilość słów: 753

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz