niedziela, 25 lutego 2018

Od Shiona do Tsukiko

Cieszyło mnie to, że dziewczynie smakowały moje babeczki. Do tego zjadła je z taką radością. To było naprawdę… miłe. Ciekawiło mnie, o czym myśli, ale jedynie z lekkim uśmiechem na ustach się jej przyglądałem.
- Powiedz ,,Aaa~” – rzekła w pewnym momencie, przystawiając mi jedną z babeczek do ust. To całkiem urocze, że musiała wstać, by do mnie dosięgnąć.
Zawahałem się. W ogóle nie przepadałem za słodkościami, a w szczególności za tymi, które sam robiłem.
- Nie, dzięki, ja nie…
- No już! Otwórz buzię. – Jej wzrok nie pozwolił mi się sprzeciwić.
- Aaaa~? – wykonałem jej prośbę, nie, rozkaz.
Gdy Tsukiko przyłożyła słodycz tuż do moich ust, lekko go ugryzłem. Obrzydliwe. Jak to możliwe, że takie coś jej smakowało? Cudem powstrzymałem się, by nie uciec i tego nie wypluć. Nie przegram z czymś takim. Zmusiłem siebie, by połknąć ten kawałek, a potem się od niej odsunąłem.
- Nie smakuje ci? – spytała, widząc moją niezadowoloną minę.
- Nie lubię babeczek – przyznałem – ani niczego innego, co jest słodkie. – Przypatrywała mi się z zaciekawieniem.
- To ja to zjem – ugryzła w to samo miejsce, które ja wcześniej spróbowałem. Czy to właśnie nazywa się pośrednim pocałunkiem? Nie, Shion, nie myśl tak o tym. - Ta też się nie zmarnuje – kontynuowała jedzenie. Po zjedzeniu wzięła jeszcze dwie muffinki. – No co? Teraz już nic więcej nie zmieszczę, więc dzięki temu będę miała je na później – uśmiechnęła się szeroko.
- Cieszę się, że ci smakowało – odwzajemniłem uśmiech. – Polecam się na przyszłość – przeczesałem włosy dłonią i lekko się zaśmiałem. – Chcesz coś tu jeszcze zrobić?
- Nie, raczej nie. Możemy już iść.
Wraz z Tsukiko wyszliśmy na dwór. Powoli zaczynało zmierzchać. Spędziłem z nią cały dzień? Nie sądziłem, że ten czas tak szybko i przyjemnie minie. Nawet nie wiedziałem, która była godzina, ale obstawiałem, że było już po dwudziestej. Czyli pewnie zbliżał się już czas kolacji. Szczerze mówiąc, to nie miałem ochoty na nią iść, bo nie czułem się głody. Podejrzewam, że podobne spostrzeżenia miała moja towarzyszka. Po krótkiej rozmowie na temat tego, co mamy zamiar zrobić, postanowiliśmy, że już pora się rozstać i wrócić do swoich akademików. Odprowadziłem dziewczynę, a ona w ramach pożegnania przytuliła mnie. Oczywiście, na jej twarzy przy tym gościł nieśmiały rumieniec, do czego już się przyzwyczaiłem. Gdy dziewczyna zamknęła drzwi od swojego pokoju, ja udałem się w kierunku mojego.
Tsukiko naprawdę mnie zaciekawiła, zafascynowała...? Tak, to chyba dobre słowa. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak żywiołową, a jednocześnie radosną osobą. Do tego nie rozumiałem tego, jak w niektórych przypadkach się zachowuje. Ten ciągły rumieniec na jej twarzy, ta niepotrzebna bliskość, jak przytulanie, czy nawet tamten buziak w policzek w ramach podziękowania za znalezienie klucza. To wszystko było dość podejrzane, przynajmniej dla mnie... Miałem też problem z odczytywaniem niektórych emocji z jej twarzy. Może w niektórych momentach kłamała? Cóż, mimo to uśmiech blondynki zawsze wydawał mi się szczery. Więc co nią kierowało? Jaki jest jej cel? Nie wiedziałem. Z tego powodu chciałem bliżej poznać brązowooką i dowiedzieć się czegoś interesującego na jej temat. Byłem niemal pewny, że po dzisiejszym dniu będzie chciała nadal utrzymywać ze mną kontakt, co oznaczało, że będę miał szansę to zrobić. Do tego dziewczyna myślała, że nie pamiętam nic po przemianie z formy demona. Pasowało mi to. Mogłem to sprytnie wykorzystać; zrobić coś, do czego jako człowiek nie byłbym zdolny, a potem się tego wyrzec pod pretekstem niepamiętania niczego. Jednak coś w głębi mojej duszy nie chciało okłamywać Tsukiko. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem. Mogłem bez problemu kłamać na każdy, nawet najbardziej poważny temat, więc dlaczego na samą myśl o tym, że mógłbym w najmniejszym stopniu zranić dziewczynę, robiło mi się jakoś źle i niedobrze na sercu?
~*jakiś czas później*~
Od pierwszego treningu mojego i Tsu minęło już trochę czasu. Od tamtego czasu prawie codziennie widziałem się z dziewczyną, ale ani razu nie przemieniłem się przy niej. Co prawda, blondynka kilkukrotnie proponowała mi wspólny trening, ale ku jej niezadowoleniu za każdym razem odmawiałem, a ona po pewnym czasie przestała pytać. Tak było lepiej. Z pewnych powodów nie chciałem, by widziała mnie w mojej gorszej formie.
Było już po zajęciach lekcyjnych. Stałem przed damskim akademikiem i czekałem na siostrę, która miała się wkrótce zjawić. Jak zwykle się spóźniła, ale już byłem do tego przyzwyczajony.
- Cześć, Shion! – podbiegła do mnie, gdy tylko mnie zobaczyła.
- Cześć, Rem – powiedziałem do niej. – Masz jakieś plany na wieczór? – spytałem.
- Hmnn, raczej nie – zamyśliła się. – Czyli masz ochotę na to samo, co ja? – uśmiechnęła się tajemniczo. Oczywiście i mi, i jej chodziło o wspólny trening. Czasami rozumieliśmy się bez słów.
- Tam, gdzie zawsze? – odwzajemniłem uśmiech.
- Tam, gdzie zawsze – powtórzyła moje słowa i przybiła ze mną żółwika. – Mam coś wziąć czy raczej nie?
- Chyba nic nie będziemy potrzebować – stwierdziłem.
- Okey. A teraz wybacz, ale muszę coś zrobić – przytuliła się do mnie, a ja momentalnie odwzajemniłem jej uścisk. – To do dwudziestej, pa!
- Pa – pomachałem jej na pożegnanie, a ona, tak szybko, jak się pojawiła, zniknęła.
To było dość denerwujące, że Remilia nadużywała swoich mocy. Nawet jako jej brat nie miałem nic do powiedzenia w tej sprawie, bo i tak by mnie nie posłuchała. Jeszcze chwilę postałem w tamtym miejscu. I tak nie miałem nic ciekawszego do zrobienia. Uczyć mi się nie chciało, a energię chciałem zostawić na później. W pewnym momencie zauważyłem stojącą nieopodal Tsukiko. Uważnie mi się przypatrywała. Ciekawe dlaczego? Może słyszała moją rozmowę z siostrą? Nieważne. Posłałem jej przyjazny uśmiech. Wtedy się na ułamek sekundy odwróciła, jakby udawała, że wcale mnie nie widziała, po czym westchnęła i zaczęła iść w moją stronę.
- Cześć, Tsu – przywitałem ją jako pierwszy.
- Cześć – odpowiedziała. – Co tam u ciebie słychać?
- Nic ciekawego, a u ciebie?
- Też nic. – Na chwilę zapanowała niezręczna cisza. – Słuchaj, Shion, masz może jakieś plany? – spytałem.
- A o co chodzi? Chcesz pójść na spacer lub coś w tym rodzaju?
- Co? Nie, to nie tak… znaczy... może… - westchnęła.
- Wybacz, ale jestem zajęty – skłamałem.
Doskonale wiedziałem, że niezależnie od tego, od której godziny zaczęlibyśmy spędzać razem czas, to i tak rozstalibyśmy się dopiero wieczorem. Tak było, odkąd się poznaliśmy i tak by było dziś. Czas w jej towarzystwie bardzo szybko mi mijał. Nie chciałem spóźnić się na spotkanie z siostrą, a byłem pewny, że gdyby Tsu dowiedziała się, że mamy mieć wspólny trening to na pewno chciałaby dołączyć. Remilia by się z pewnością zgodziła, ale ja nie. Poza tym takie coś mogłoby być dla blondynki niebezpieczne. Bardzo niebezpieczne.
- Nic się nie stało, rozumiem – posłała mi smutny uśmiech.
- Może kiedy indziej się spotkamy, co ty na to?
- Jasne, chętnie… - spuściła wzrok. – Mam teraz trening, więc muszę iść. Do zobaczenia – weszła do środka damskiego akademika, a ja bez słowa udałem się do własnego pokoju.
~*~
Na dworze zaczęło się ściemniać, a słońce już dawno zniknęło za horyzontem. Było już sporo po dwudziestej. W jednej dłoni trzymałem pistolet. Nie mogłem się doczekać tego, co miało się dziać za chwilę. Ekscytacja wręcz wrzała w moich żyłach. Atmosfera stawała się coraz gęstsza, a co najmniej miałem takie wrażenie. Stałem na polance, a naprzeciwko mnie znajdowała się moja siostra. Ona w swojej dłoni trzymała scyzoryk. Niby niegroźne narzędzie, ale w jej rękach było ono wręcz śmiertelne. Niebiesko włosa uważnie przypatrywała się w punkt za moimi plecami. Rozejrzałem się, ale nic tam nie zauważyłem.
- Czy ty… - chciałem spytać, czy coś widzi, ale po jej wzroku poznałem, że lepiej będzie, jak się nie będę odzywał.
- Shion! – podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję, przytulając mnie. Muszę przyznać, potrafiła dobrze grać takie sceny. – Cieszę się, że przyszedłeś – zbliżyła usta do mojego ucha. – Ktoś tu jest oprócz nas – wyszeptała. – Konkretnie trzy i pół metra za tobą, pewnie stoi przy jednym z drzew – nie dziwiło mnie to, że podała mi takie konkretne informacje. Jako wampir miała bardzo wyczulone zmysły, przez co wiedziała więcej, niż ja.
- Zaskoczymy go? – spytałem szeptem.
- Tak. Mam pomysł — kontynuowała. - Za tobą jest jedno drzewo, na które bez problemu wejdziesz… - opowiedziała mi w całości swoje plan. – Już rozumiesz?
Poklepałem ją po plecach w ramach potwierdzenia. Wtedy dziewczyna puściła mnie i powróciła na swoje poprzednie miejsce.
- Zatańczymy? – spytała, a na jej twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech.
Nie musiałem odpowiadać. Czerwonooka nacięła swój nadgarstek, z którego popłynęła krew. Spłynęła ona do jej dłoni, formując w niej czerwoną katanę. Zawsze tak walczyła. To była jej główna broń. Scyzoryk schowała do kieszeni, bo już nie był jej potrzebny. W międzyczasie zbliżyłem pistolet do mojej skroni i wystrzeliłem. Wokoło nas pojawiło się mnóstwo jasnoniebieskiego dymu. To była nasza kryjówka, a jednocześnie początek planu. Schowałem broń najszybciej, jak mogłem i za pomocą iluzji wytworzyłem jeszcze więcej takiej mgły. W tym czasie Remilii już nie było na „polu walki”. Miała schować się kilka metrów za tajemniczym intruzem i czekać na mnie. Za pomocą kilku ruchów dłoni stworzyłem podobiznę i moją, i siostry. Co prawda, nie były one idealne, ale bez problemów mogły nas zastępować. Ich zadaniem była inscenizacja naszej walki, by podglądacz myślał, że nadal jesteśmy na tej małej polance. Gdy kopie zaczęły między sobą wymieniać ciosy, wytworzyłem jeszcze więcej dymu, który schował mnie, bym mógł szybko podbiec do drzew i skryć się w ich cieniu. Tak jak siostra mi wcześniej kazała, wszedłem na jedno z drzew, a następnie wskoczyłem na to wskazane przez nią. Nie należało to do najprostszych rzeczy, ale na szczęście udało mi się to zrobić. Z tej perspektywy już widziałem intruza. Była nim osoba o blond włosach, prawdopodobnie dziewczyna. Z niewiadomych przyczyn wydawała mi się znajoma. W oddali zauważyłem też Rem, która czekała na mój znak. Gdy fałszywa mgła zniknęła, pomachałem porozumiewawczo do mojej towarzyszki. Za pomocą paru cichych ruchów skrzydeł przeniosła się za blondynkę, złapała ją od tyłu, obezwładniając ją i przyłożyła ostrą stroną katanę do jej szyi. Jeden ruch i byłaby martwa. Wyjąłem pistolet i zeskoczyłem z drzewa. Od razu po dotknięciu ziemi, przyłożyłem lufę pistoletu do czoła nieznajomej. Wszystko poszło zgodnie z planem. Po jednym spojrzeniu poznałem, że „nieznajoma” tak naprawdę była moją bardzo dobrą znajomą.
- Tsukiko? – spytałem zdziwiony. – Co ty tu robisz?
Nic nie odpowiedziała. Nic dziwnego; w końcu przy jej szyi znajdował się japoński miecz. Była przerażona i miałem wrażenie, że w jej oczach zauważyłem łzy. Schowałem swoją broń.
- Znacie się? – spytała wampirzyca.
- Tak, możesz ją puścić – machnąłem dłonią i odwróciłem się od dziewczyn plecami. – Tsu, co ty tu robisz? – westchnąłem. – Śledziłaś nas? Po co? – ponownie na nią spojrzałem.
Siedziała na ziemi i szybko oddychała. Obok mnie stanęła siostra i z podobną uwagą przypatrywała się blondynce. Przesłała mi spojrzenie typu: „Brat, czy nie powinniśmy jej pomóc?”, ale w odpowiedzi tylko wzruszyłem ramionami.
< Tsu? >
Liczba słów: 1826

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz