sobota, 3 lutego 2018

Od Erena do Kagamiego

Rozłożyłem skrzydła. Chciałem polecieć. Jak najdalej. Jak najszybciej. Zawsze się tak uspokajałem. Odkąd pamiętam. Zawsze muszę to robić. Czuję, jakbym to ja sam był kratami swojej celi. Jakbym ja sam pociągał siebie coraz niżej. Jakbym był niewolnikiem swoich uczuć.Chciałbym się pozbyć tej mocy. Raz na zawsze, ale wiem dobrze, że tak się nie da. Ludzie zawsze myśleli, że nigdy się nie uśmiecham, że jestem twardy jak skała, wyprany z emocji. Po części mieli rację. Przy nich nie miałem co okazywać. Nie umiałem się śmiać z takich błahostek. Nie umiałem się złościć z powodu pierdół. Dlatego zawsze byłem sam. Przyzwyczaiłem się do tego, ale i tak czułem jakąś pustkę. Ale gdy zobaczyłem, że mam u boku osobę, która po części wie, co ja czuję, to dodało mi odwagi. Przez jego słowa "Nie musisz się niczego bać". Poczułem ulgę. To była dla mnie radość. Prawdziwa radość dla mojej duszy. W końcu ktoś mnie zaakceptował.
--
Wróciliśmy przez balkon do naszego pokoju. Było wspaniale. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Mimo, że nadal byłem rozrywany w środku, to jednak było mi o wiele lżej. Przez chwilę leżałem na łóżku. Patrzyłem jak Kagami bawi się ze swoim Cieniem. Zabawne było ich widzieć takich beztroskich...Ale nie chwal dnia przed zachodem Słońca. Ręce Kagamiego zaczęły iskrzyć. Chłopak, by się uspokoić zaczął medytować, na dwóch rękach. Po tym go zapytałem:
-Widzę, że nie tylko ja mam problemy z okiełznaniem swoich mocy? Pocieszające.
-Mówiłem, ze jesteśmy bardzo do siebie podobni.
-Masz na to jakiś specjalny sposób?
-Nie mam. Zazwyczaj to się dzieje kiedy jestem wściekły
-A teraz jesteś wściekły?
-Hm... Raczej nie. Bardziej podniecony tym, ze za niedługo mam mistrzostwa
-Ooo...słyszałem, że grasz w koszykówkę. Jestem tu zaledwie kilka dni, a już słychać plotki o chłopaku, który łamie kosze...Zastanawiam się tylko, kto to- popatrzyłem z uśmiechem na czerwonowłosego
-Myślę, że tego kogoś masz przed sobą. Nie rozdaję autografów.
- A szkoda, Ayato chętnie by go wziął
-A kysz....
-Ale nie bądź dla niego taki okrutny, on się stara z całych sił, prawda Ayato? -Wiem, ale to jednak pies...
Nagle wilk zwrócił pysk do mnie i powiedział poprzez telekinezę.
-Ayato mówi, że jesteś ciotą- powiedziałem ze śmiechem
-Patrz, żebyś zaraz tego pieska nie stracił. Cień ostatnio zgubił w wymiarze cienia swoja zabawkę. Trzeba dać mu nową.
Zaśmiałem się. Chłopak przebrał się i walną na łóżko, a ja bawiłem się z Ayato. Nagle padło pytanie z ust Kagamiego.
-Oi, Eren-kun, myślałeś kiedyś jakby to było nie być półbogiem?-zapytałem tak nagle.
Usiadłem na łóżku opierając się o ścianę i odpowiedziałem:
-Jeśli mam być z tobą szczery, to nigdy nie potrafiłem wyobrazić sobie tego, nawet jeśli bardzo chciałem.
-To się zaczyna robić straszne... Myślałem tak samo
-Poważnie?
-Tak....
-Kagami-kun, spotkałeś kiedyś jakiegoś mniej mrocznego półboga od nas? Nie wiem... np. przyjaźni?-Nie. Nigdy. Jakoś nie napatoczył mi się takowy pod nogi
-A może tacy nie istnieją?
-Może tak, może nie... Czas nam pokaże.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym jeszcze przez parę godzin.
---
Rano wstałem około godziny 8:30. Kagami jeszcze spał, a w związku z tym, że dzisiaj był dzień wolny to postanowiłem poćwiczyć trochę umiejętności walki wręcz. Poszedłem więc na salę gimnastyczną. Nie było tam żywej duszy, więc nie wiedziałem co ze sobą zrobić, już miałem zamiar iść po jakąś piłkę, gdy nagle Kagami zaszczycił mnie swoją obecnością. Ciekawe jak radzi sobie w walce wręcz i samoobronie...
<Kagami? ^^>
Ilość słów: 433

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz