niedziela, 4 lutego 2018

Od Shintarou do Summer

Pierwszy dzień w szkole, jak tylko wszedłem przez główne drzwi, to wiedziałem, że będzie to najgorsze doświadczenie mojego życia... No, może nie licząc tego dnia, kiedy stanąłem na klocek lego, w końcu płakałem tylko przez 6 godzin. Okazało się, że oczywiście MIAŁEM rację. Pierwsza lekcja, WOS, cały czas robiłem słodkie oczka, byleby tylko uniknąć jakiegokolwiek dokładnego kontaktu z wychowawcą, a ten jak tylko mnie zobaczył, kazał mi odpowiedzieć na pytanie, z jakich elementów składa się reguła prawna. Jestem tu pierwszy dzień, skąd miałbym to wiedzieć do cholery?! Nie ważne jak bardzo bym chciał, przez ten jeden dzień musiałem sprawiać wrażenie grzecznego, i nie mogłem mu nic wygarnąć, a w tej chwili na języku aż kłębiło się od słów nienawiści. Lekcja druga – chemia. Nie było aż tak źle, no może oprócz tego, że co 5 JEBANYCH MINUT SŁYSZAŁEM ''Cicho'' Z UST NAUCZYCIELKI.
– Kiedyś wsadzę ci do tych uszu słuchawki i puszczę ''Tomka i przyjaciół'', będziesz słyszała tak mało, że nie będziesz miała po co uciszać! - powiedziałem do siebie.
No i tu już wpadłem, bo to usłyszała. Musiałem całą przerwę się tłumaczyć, by mnie nie posłała do dyrektora, na moje szczęście potrafię być przekonujący, i wypuściła mnie ten jeden raz bez konsekwencji. Nie, żebym oczywiście przestał planować puszczenie jej bajki o pociągu z twarzą, do uszu, wręcz przeciwnie, chciałem to zrobić NAWET BARDZIEJ! Później nastąpiła matematyka, biologia, w-f, i historia. Jak wreszcie się uwolniłem, to tylko padłem na łóżko, i nie chciałem robić nic więcej. Jak tak dalej pójdzie, nie przeżyję do drugiego półrocza... Za jakie grzechy mnie tu uwięzili?! A, no tak... ALE I TAK SOBIE NA COŚ TAKIEGO NIE ZASŁUŻYŁEM! Jakimś cudem nawet po tym wszystkim nie miałem ochoty grać, a to już jest spore osiągnięcie. Leżałem tak cały czas, rozmyślając o tym, jak zrujnować nieszczęsną dwójkę nauczycieli z początku dnia... Nawet nie zauważyłem, kiedy wybiła północ. Calutkie 10 godzin przeleżałem, nie ruszając się z łóżka, a teraz nagle nie mogłem zasnąć... Jednak wiedziałem, co mi poprawi humor: mały, niewinny żarcik. O tej godzinie mogłem pomyśleć tylko o jednym – kradzieży snu. Wstałem z łóżka i teleportowałem się do innego pokoju w akademiku. Nie wiedziałem, do kogo należy, ale wtedy o tym nie myślałem. Stałem na środku jednoosobowej sypialni i szybko zauważyłem łóżko z leżącą na nim dziewczyną.
– Cholera, to w ogóle nie ta strona! - pomyślałem, ale przestałem się tym przejmować, gdy poczułem jej sen.
Zbliżyłem się do niej i spojrzałem do jej głowy. Tak, wyjątkowo piękny, byłaby szkoda, gdyby ktoś go zabrał... Na przykład ja! Podszedłem o krok bliżej i nagle na czymś stanąłem, a w tym samym momencie głośne ''MEOOOOOOOOOW'' rozbrzmiało w pokoju. Okazało się, że to był ogon kota, a na dodatek ten jego krzyk obudził dziewczynę. Otworzyła szybko oczy, no i, jak się spodziewałem, od razu zaczęła się drzeć. Spanikowałem, musiałem szybko uciekać. Główne drzwi odpadały, a jak tu dalej będę stał, to ktoś może tu wejść! Pozostało jedno wyjście: łazienka. Otworzyłem do niej drzwi i się zamknąłem. Starałem się skupić, by przenieść się do mojego pokoju, no i, o ile mi się to udało, to pojawiłem się przy suficie, i jeszcze upadłem na twarz.
– Tak, ten rok szkolny zapowiada się zabawnie... - szepnąłem do siebie, podnosząc się z ziemi.
Przez resztę nocy byłem zbyt roztrzęsiony, by zasnąć i leżałem bez ruchu, próbując pozbierać myśli, póki nie usłyszałem pikania budzika. Była już 7:00, a ja nie spałem nawet przez minutę... Gdyby sufit nie był taki ciężki, to zwaliłbym go sobie na łeb...
<następne opowiadanie>
< Summer? >
Ilość słów: 582

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz