sobota, 17 lutego 2018

♥Od Corazona do Melusine♥

Pożegnałem się z Mel, po czym ruszyłem się przejść. Ściemniało się, ale to nie było wielkim problemem. Przecież miałem w pełni działającą protezę od blondynki. Spojrzałem na lśniącą stal mojej ręki. Nie, tym razem nie pozwolę jej tak łatwo zniszczyć. Dziewczyna za dużo pracy i wysiłku wkłada w jej naprawienie. Szedłem powoli w kierunku lasu. W samotności mogłem dobrze pomyśleć jak jej się odwdzięczyć za te wszystkie naprawy. To musi być coś specjalnego. Tylko co? Oto jest pytanie. Gdy dotarłem do lasu postanowiłem rozłożyć się na jakiejś polanie. Przysiadłem sobie pod dębem i zacząłem obserwować gwiazdy. Nie minęło dużo czasu odkąd się w nie wpatrywałem, a już wychodziło moje zboczenie alchemiczne. W tysiącach punkcików samoistnie wychwytywałem wzory i symbole alchemiczne. Skoro i tak nic produktywnego nie robiłem, to postanowiłem potworzyć coś z otaczających mnie materiałów. Zaczynałem od niezbyt rozbudowanych przedmiotów. W miarę jak się rozkręcałem twory były coraz bardziej rozbudowane. Między innymi były to odwzorowane ze szczegółami figurki zwierząt czy kwiaty. Zerknąłem jeszcze raz w gwiazdy i zobaczyłem pewien interesujący wzór, który pozwoliłby stworzyć coś naprawdę pięknego... Bezwiednie przerysowałem krąg. Jednak powstrzymałem się przed użyciem go. Nie mogę z nich korzystać. Ale to podsunęło mi ciekawy pomysł. Przecież jest pewna osoba, która z chęcią by to zrobiła.
***
Gdy wracałem było już późno i zamykali właśnie jedyny sklep gdzie mogłem dostać jakieś arkusze metalu. Z trudem, ale jakoś udało się przekonać właściciela, żeby otworzył jeszcze na dosłownie pięć minut. Mam wrażenie, że chyba argument o nazwie prezent walentynkowy sprawił, że mężczyzna się zgodził. Nie potrzebowałem wiele. Wystarczyły mi trzy arkusze. Wszystkie zrobione ze stali. Po zakupach szybko skoczyłem do akademika i zabrałem się do pracy. Mojego współlokatora akurat nie było, także mogłem w spokoju pracować. Wyjąłem z szuflady przy biurku plik kartek i ołówków, po czym zacząłem rozrysowywać kręgi. Kiedy udało mi się w końcu opracować odpowiednie wzory zabrałem się za grawerowanie ich w metalach. Szło to opornie, ale o trzeciej w nocy jakoś udało mi się to skończyć. Nie zdejmowałem ubrania. Położyłem się i przysnąłem tak jak stałem.
***
Rano wstałem wcześnie i pomimo późnej pory o której się położyłem, byłem w pełni wypoczęty. Po porannej toalecie, założyłem czarną koszulę. Trzeba jakoś elegancko wyglądać, co nie? Jednak nie mogłem odpuścić mojego czerwonego płaszcza. Włosy spiąłem w kucyk. Sprawdziłem jeszcze raz czy aby na pewno wszystko mam w plecaku. Na szczęście o niczym nie zapomniałem. Zatrzymałem się przy drzwiach i spojrzałem w kierunku biurka. Może jednak mój stary notatnik z opowiadaniami też bym zabrał. Może nie pomoże, ale tym bardziej nie zaszkodzi. W końcu, skoro spodobały jej się tamte opowiadania, to i te mogą. Wrzuciłem go i byłem gotów na spotkanie. Dziwne, spędzam z nią prawie całe dnie, częściej sypiam u niej niż u siebie. A jednak dziś było zupełnie inaczej. Byłem podekscytowany, może też zestresowany. Nawet bardzo. Szedłem korytarzem ciesząc się jak głupi do sera. Znalazłem ją na dziedzińcu. Pomachałem do dziewczyny i podszedłem do niej.
***
Niedługo potem siedzieliśmy w kawiarni. Zamknąłem oczy i wziąłem spory łyk kawy. Gdy odstawiłem kubek, zobaczyłem na stole przed sobą kopertę, a w niej czerwoną kartkę w kształcie serca.. Zerknąłem na Mel i uśmiechnąłem się. Przeczytałem co napisała.
– "Dziękuję, za ratunek”, hm? – mruknąłem pod nosem, po czym wstałem i podszedłem przytulić ją. – Naprawdę nie trzeba było, teraz to co ja przygotowałem będzie wyglądało mizernie...
Sięgnąłem po plecak i wyjąłem z niego arkusze stali. Położyłem je przed Mel.
– Spróbuj wykonać transmutacje. – uśmiechnąłem się zachęcająco, a na moją twarz wskoczył delikatny rumieniec. Blondynka wykonała moje polecenie i po chwili przed nią leżała stalowa walentynka, naszyjniki z sercem zrobionym z zębatek oraz stalowa róża. Wzięła do ręki walentynkę i zaczęła czytać pod nosem. Nie musiałem się przysłuchiwać żeby wiedzieć co mówi. Treść walentynki znałem na pamięć, a brzmiała ona tak "Za twój uśmiech. Za to, że się tak starasz. Za to, że po prostu jesteś. Dziękuję, Mel".
–Cora... To... – dziewczyna wzruszyła się i zawiesiła mi się na szyi. Po czym zrobiła coś czego absolutnie się nie spodziewałem. Poczułem jak dziewczyna daje mi całusa w polik. Na ten gest strasznie się zarumieniłem. Może trochę mało powiedziane, ale trudno jakoś lepiej to określić. Nie wiedziałem co powiedzieć.
– Pomógłbyś mi założyć naszyjnik? – spytała równie czerwona jak ja. Dalej oniemiały odgarnąłem jej włosy i spróbowałem zapiąć wisiorek.
– Mel, jedno pytanie. Skąd masz tę bliznę? – spytałem, a w głowie zaczęły odżywać dawne wspomnienia.
– Ta blizna... Miałam ciężki wypadek w dzieciństwie, który podobno spowodował, że straciłam część swojej pamięci... Nie wiem czy to prawda... – dotknęła blizny i wyraźnie posmutniała. Nie chciałem sprawiać jej bólu.
– Wybacz, ale muszę to wiedzieć, to bardzo ważne. Czy ten wypadek miał miejsce obok starej fabryki na przedmieściach jakieś osiem lat temu? – spojrzałem jej w oczy wyczekująco.
– T–Tak... S–Skąd wiedziałeś? – odparła zaskoczona. Wpatrywała się we mnie, z pewną dozą ciekawości, strachu i zniecierpliwienia.
– Całe szczęście przeżyłaś... – szeptałem wtulony w nią – Tak się cieszę... Przepraszam, po prostu przepraszam...
– Cora, co się stało? Czemu mnie przepraszasz? – pytała coraz bardziej zaniepokojona – Corazon!
– To przeze mnie masz tę bliznę... – westchnąłem ciężko. Miałem wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy na zewnątrz – Zapowiada się ciężka rozmowa...
– Hej, ale przecież nie mogłeś mieć z tym nic wspólnego. Przecież poznaliśmy się dopiero przed kilkoma dniami... Prawda? – mówiła z nadzieją.
– Nie do końca... To przeze mnie się fabryka zawaliła, to przeze mnie prawie umarłaś... – mówiłem ponurym tonem, nie podnosiłem głowy. Nie mogłem jej podnieść – Mur cię przygniótł... Dużo krwi... Stanowczo za dużo... Musiałem złamać odwieczny zakaz alchemików i przeprowadzić ludzką transmutację, a za to się płaci wysoką cenę... Dziury w pamięci możesz mieć spowodowane przez przyciąganie duszy... Teraz wiesz czemu nic nie pamiętasz, czemu nie mam ręki, czemu nie mogę z kręgów korzystać... To mniej więcej cała historia...
Nie wiedziałem jak zareaguje. Liczyłem tylko, że mnie nie znienawidzi za tamto wydarzenie. Jednak cisza trwała, brak czegokolwiek. Niewiele myśląc puściłem ją i zabrałem swój plecak. Wypowiedziałem bezgłośne "przepraszam" po czym wyszedłem kierując się do akademika. Ku*wa, zdupiłem jej Walentynki...
Ilość słów: 1012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz