-Oi, młody, coś ci się stało?-zapytałem.
-E-Em... Bolą mnie nieco żebra, ale to nic wielkiego... Z-Zapewne mi p-przejdzie do wczoraj. Znaczy, do jutra.-zająknął się chłopaczek.
Pokręciłem głową, wstałem, lekko ujmując jego ramię. Ostrożnie pociągnąłem go do pielęgniarki. Nie będę patrzył jak taki mały, zbiedniały muchomorek siedzi z obolałym biodrem. Może to już jego czas? Ale na starego nie wygląda. Choć tutaj to kto wie. Nim dotarliśmy do gabinetu pielęgniarki, zajęło nam trochę czasu, a ja musiałem pilnować czerwonowłosego, aby nie zgubić go w tłumie ludzi. Po chwili lekko się przerzedziło. Puściłem jego ramię, strzelając kośćmi.
-Młody, jak się nazywasz?-zapytałem.
-Angelo.-wydukał.
-Ja jestem Kagami. Miło mi ciebie poznać.
Wepchnąłem go do gabinetu, gdzie przywitał nas nasz szkolny duchowy pielęgniarz. Tam pozostawiłem muchomorka pod jego opieką, a sam powoli ruszyłem na lekcje. Spóźnienie, spóźnieniem, ale chyba najważniejsze było to, że pomogłem temu małemu chłopakowi. Przeprosiłem panią Clostrime za spóźnienie, mówiąc co było tego powodem. Pokiwała głową i kazała mi iść na swoje miejsce. Usiadłem sobie na pierwszym lepszym miejscu na końcu, a potem zacząłem słuchać, co ma do powiedzenia na temat fizyki. Nuuda... Ziewnąłem, tylko odliczając do końca lekcji.
---
Wraz z dzwonkiem wyszedłem z sali, kierując się na salę gimnastyczną, aby odbyć nasz trening przed mistrzostwami. Ziewając oraz drapiąc się po karku, stawiałem krok za krokiem, gdy nagle ktoś mnie zatrzymał. Odwróciłem głowę w tamtym kierunku. O to ten biedny muchomorek. Jak mu było...
-Dziękuję, ż-że mi pomogłeś, Kagami.-powiedział.
Poczochrałem go po tych jego czerwonych włosach, patrząc w w ogóle innym kierunku.
-No to jak? Może chcesz iść ze mną na trening kosza?-zapytałem.
<następne opowiadanie>
<Angelo? Póki co słabe, ale daj się rozkręcić>
Ilość słów: 426
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz