Strony

czwartek, 8 marca 2018

Od Shiona do Tsukiko

Tsukiko przytuliła się do mnie. Jej ciało wciąż drżało, dlatego lekko ją objąłem. Zacisnęła dłonie na mojej koszulce.
- Cii, spokojnie, już nic ci nie grozi – pogładziłem ją po plecach. Chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co tamten człowiek chciał jej zrobić. – Ten szaleniec już nic ci nie zrobi.
To dość śmieszne, że to ja nazwałem go ‘szaleńcem’. Jakbym sam był jakiś normalny. Z satysfakcją przyjrzałem się dłoni, którą chwilę wcześniej uderzyłem nieznanego mi chłopaka. Zacisnąłem ją w pięść. Gdybym mógł, zrobiłbym to jeszcze raz, tylko mocniej. Dużo mocniej. Tak, że jeszcze bardziej pożałowałby, że z nami zadarł. Ciekawiło mnie, w której klasie był. Co prawda, wyglądał na starszego niż ja i dziewczyna, ale skoro bez problemu poruszał się po szkole, to musiał też do niej chodzić. Może to jakiś czwartoklasista? W takim wypadku prędzej czy później dowiem się, kim był. Oczywiście nie miałem zamiaru puścić mu tego płazem. Uśmiechnąłem się na tę myśl. Brawo, Shion. To naprawdę mądre. Niewinna dziewczyna prawie ze strachu umiera ci w ramionach, a ty się jeszcze prawie z tego cieszysz. Zganiłem siebie w myślach i mocniej przytuliłem blondynkę. Jej oddech z każdą chwilą stawał się coraz bardziej miarowy, a następnie przestała się trząść. Wtedy odsunąłem się od niej, złapałem ją za ramiona i schyliłem się, by nasze twarze były na równej wysokości. Spojrzałem się jej prosto w oczy, a ona natychmiastowo je zamknęła. Wierzchem dłoni otarłem łzę z jej policzka.
- Tsu – wyszeptałem jej imię. – Wszystko będzie dobrze. Nie ważne, co się będzie dziać, zawsze możesz zwrócić się do mnie o pomoc, a ja bez względu na wszystko ci pomogę – powiedziałem już normalnym, aczkolwiek delikatnym tonem. Otworzyła oczy, a ja się do niej uśmiechnąłem. – Jestem tu z tobą. Już nie masz czego się bać.
Magini jedynie pokiwała głową, a na jej twarz wkroczył jeszcze czerwieńszy rumieniec. Wyprostowałem się i wtedy zauważyłem, że za jej stopami leżała strzykawka. Jej? Nie, to niemożliwe. Tego chłopaka sprzed chwili? Wypadło mu, kiedy uciekał? To już było bardziej prawdopodobne. Podszedłem do tego tajemniczego przedmiotu i go podniosłem. Była w nim jakaś jasna substancja. Narkotyki? Czyli ten koleś był po prostu ćpunem? To by tłumaczyło, dlaczego zachował się tak, a nie inaczej. Wyrzuciłem strzykawkę do najbliższego kosza. Tsukiko najwyraźniej też tak o tym pomyślała, bo nawet nie zapytała o to, co robię.
- Odprowadzić cię do Akademika? – spytałem. – Nie chciałbym, aby ktoś ponownie ciebie zaatakował.
- Jasne. Byłoby miło.
Brązowooka ruszyła przodem, a ja do niej podbiegłem i objąłem ją ramieniem. Miałem wrażenie, że przez mój dotyk po jej ciele przeszedł lekki dreszcz, ale pewnie się myliłem. Spuściła wzrok i nic nie powiedziała. Westchnąłem. W niektórych sytuacja była naprawdę nieśmiała.
Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, ale przynajmniej nie była to taka niezręczna cisza, a dla mnie była wręcz przyjemna. Idąc, spotkaliśmy jeszcze kilkoro uczniów, którzy z zaciekawieniem się nam przyglądali. Chłopak obejmujący dziewczynę, swoją przyjaciółkę, naprawdę był dla nich aż tak niecodziennym widokiem? Moją szczególną uwagę zwróciły dwie dziewczyny, chodzące do tej samej klasy co Tsu. Gdy nas zobaczyły, zaczęły między sobą szeptać. Miło uśmiechnąłem się do nich, a moja towarzyszka nawet nie uraczyła ich spojrzeniem.
Gdy weszliśmy do holu damskiego Akademika, zauważyłem, że na jednym z foteli siedzi moja siostra i robi coś w telefonie. Spojrzała się na nas i delikatnie uniosła metalowy przedmiot, po czym nacisnęła coś na nim. Jeśli zrobiła nam zdjęcie, to przysięgam, że coś jej zrobię, najprędzej zabiję. W sumie to był dobry moment, by zapoznać obydwie dziewczyny. Kiedy niebiesko włosa podeszła do nas, puściłem Tsukiko.
- Cześć, siostra – przywitałem się z nią i uniosłem dłoń w geście powitania.
- Cześć, brat – przybiła mi piątkę. – To jest ta twoja koleżanka, tak? – wyraźnie zaakcentowała przedostatnie słowo.
- Tak – spojrzałem na nie. – Rem, to jest Tsukiko – wskazałem na blondynkę. – Tsu, oto Remilia – wskazałem na wampirzycę.
- Miło mi cię poznać! – powiedziała niższa z nich, uśmiechając się szeroko, przy okazji ukazując swoje wampirze kiełki. Wyciągnęła rękę w jej stronę.
- Mi ciebie też – niepewnie chwyciła jej rękę i odwzajemniła uśmiech. – Naprawdę jesteście rodzeństwem? - spytała. – Ani trochę nie jesteście do siebie podobni.
Przyjrzałem się siostrze, która nadal uważnie przypatrywała się nowo poznanej osobie. Wyglądała przy tym, jakby nad czymś bardzo intensywnie rozmyślała. Nie byliśmy do siebie ani trochę podobni. Rem była niższa ode mnie o ponad czterdzieści centymetrów, do tego miała inny kolor włosów, oczu i inny odcień skóry. Skrzydła na plecach jeszcze bardziej uwidaczniały te różnice.
- Nie jesteśmy rodzonym rodzeństwem – stwierdziłem. – Kiedy byłem mały, zostałem zaadoptowany przez jej rodziców. Ot, to cała tajemnica – powiedziałem.
Magini jedynie lekko pokiwała głową i się zaczerwieniła. Znowu. Co się z nią działo? Źle się czuła? Była chora? Czy ten wypadek z tym zboczeńcem miał na nią aż taki duży wpływ? Zazwyczaj tryskała energią, a dziś była nie do poznania. Chciałem spytać, jak się czuje, ale nie zdążyłem.
- Tsu, mogą na chwilę zobaczyć twoja doń? – spytała Remilia.
- Hę? Po co?
- Po prostu pokaż – blondynka niechętnie wykonała jej prośbę i pytającym wzrokiem spojrzała się na mnie. Wzruszyłem ramionami. Wampirzyca położyła kciuk na jej nadgarstku. – Rozszerzone źrenice, przyśpieszony puls i oddech, rumieniec… - zmierzyła ją wzrokiem. – Wy, ludzie, naprawdę jesteście prości do zrozumienia – spojrzała się na mnie. – A ty, Shion, jesteś największym idiotą na ziemi – puściła jej rękę. O co jej chodziło?
- Dlaczego? – przekręciłem głowę w geście niezrozumienia.
- Nieważne, zapomnij. – W jej oczach dostrzegłem zawiedzenie. Podała mi swój telefon. – Znasz hasło, sam zobacz – po tym odwróciła się w stronę drugiej dziewczyny. - A teraz chodź na słówko, blondyneczko, mam ci coś do powiedzenia.
Złapała Tsukiko pod ramię i zaprowadziła ją na jedną z kanap. Zaczęła coś do niej mówić, ale nic nie byłem w stanie usłyszeć. Podsłuchiwać też ich nie chciałem. Odblokowałem telefon siostry i wszedłem w galerię. Jedno z ostatnich zrobionych zdjęć przedstawiało mnie i brązowooką, gdy ją obejmowałem, wprowadzając do holu. Moja koleżanka miała spuszczony wzrok, a na mojej twarzy gościł delikatny, lecz miły uśmiech. Zdjęcie było dobrej jakości i było naprawdę ładne. Mogłoby się nadawać na oprawienie w ramkę i postawienie na przykład na szafce. Może później poproszę, by mi je wysłała? Tylko dlatego go nie skasowałem. Mój wzrok powędrował na Lię, która momentalnie się do mnie uśmiechnęła i puściła mi oczko. Wciąż nie wiedziałem, o co jej chodziło.
Nie rozumiem dziewczyn. I pewnie nigdy nie będzie dane mi ich zrozumieć.

< Tsusiu?~ >
Liczba słów: 1088

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz