Strony

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Olivii do Nitzana

Obudził mnie ciepły oddech na twarzy. Otworzyłam leniwie oczy i przed sobą zobaczyłam wielki pysk swojego pupilka, który patrzył na mnie tak, jakby coś ode mnie chciał. Zmarszczyłam czoło i patrzyłam na niego jak na ducha. Dopiero co mnie obudził i przez pierwsze kilka minut nigdy nie umiałam z kimś się skontaktować. Musiałam wszystko przemyśleć i zorientować się, co się działo wokół mnie.
- Wstawaj. - Usłyszałam głos Fenrira, który delikatnie liznął mnie po twarzy.
- Cześć… - wydusiłam z siebie i rozejrzałam się dookoła. Chwyciłam swój telefon i spojrzałam na godzinę. Było już po szóstej rano. Nagle zorientowałam się, co się działo wokół mnie. - Co jest kurwa? - uniosłam jedną brew, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej. Czarny wilk nadal mi się przypatrywał i koniecznie chciał mojej uwagi.
- Jeść… - burknął, po czym cicho zaskomlał.
Westchnęłam cicho i dałam mu znać ruchem ręki, aby zszedł ze mnie, co grzecznie wykonał. Natychmiastowo wstałam, aby nasypać mojemu pupilkowi trochę karmy. Poszłam do toalety, żeby się ogarnąć, a potem ubrałam się do szkoły. Spakowałam swoje książki i spory kawałek surowego mięsa zapakowanego w folię do czarnego plecaka. Następnie zjadłam pośpiesznie jakieś skromne śniadanie. Opuściłam swój pokój wraz z najedzonym Fenrirem i skierowałam swoje kroki w stronę stajni, gdzie stał Ashley. Na mój widok koń głośno zarżał i zastrzygł uszami. Wyjęłam ze swojego plecaka jego śniadanie. Mimo wszystko, z wyglądu był podobny do konia, ale jego dieta składała się głównie z mięsa i krwi, a nie z zielonej trawki i siana. Przerażało to wiele osób, ponieważ Each Uisce są głównie znane za ich agresywność i brutalność, a wiele osób jeszcze widziało, jak na ich oczach takie bestie zagryzały żywe istoty. Bali się albo ich nienawidzili. Niektórzy urządzali polowania na nie, co według mojej rodziny było przegięciem i skrajnością ludzkiego strachu. Na brzeg głównie wychodziły późną wiosną i latem. Co więcej, bardzo rzadko ich drogi prowadziły do miast, zostawały głównie na plaży, aby jak najszybciej w razie niebezpieczeństwa wrócić do bezpiecznego otoczenia. Te wodne istoty były bardzo inteligentne i szybko się uczyły. Najlepszym przykładem był sam Ashley, którego nauczyłam wiele sztuczek czy komend w krótkim czasie. Nauczył się też żyć w zgodzie z innymi stworzeniami, aby ich nie zabijać. Dlatego przynosiłam mu już gotowe i obrobione kawałki mięsa, żeby oduczył się polować. Chociaż bałam się swojej decyzji, ale tak rodzice mi kazali. Uważali, że mój wierzchowiec nigdy nie przeżyje na dzikości z powodu swoich mniejszych rozmiarów. Karosz z wielką radością zjadł swoją porcję i jeszcze chciał się do mnie przytulić. Jednak odepchnęłam jego cały zabrudzony krwią pysk, aby nie upaprał mojej koszulki. Cóż, krew na mojej koszulce, wzbudziłaby wiele podejrzeń. Poprosiłam Fenrira, aby został z koniem, żeby tak samotnie nie stał w stajni. Wilk od razu się zgodził i położył się wygodnie w boksie na stercie siana. Chwyciłam swój plecak, po czym poszłam w stronę szkoły. Byłam znowu o wiele wcześniej niż reszta klasy. Moją pierwszą lekcją była matematyka, co mi wcale nie przeszkadzało. Lubiłam dosyć ten przedmiot. Reszta dnia zleciała bardzo szybko. Podczas przerw rozmawiałam sobie z Kitty, która cały czas wypytywała się o Nitzana. Zauważyła nas wczoraj, jak szliśmy do kawiarni.
- Wyglądacie razem uroczo! - pisnęła z podekscytowania.
- Ale nie jesteśmy razem… - westchnęłam cicho, kręcąc głową. Cóż, naprawdę nie byliśmy razem, a między nami nic nie było. Ledwo go znałam. Chociaż z wyglądu był naprawdę atrakcyjny. Wiadomo, aparycja jest ważna, ale charakter jest również istotny.
- A podoba ci się? - zapytała się dziewczyna, delikatnie szturchając mnie łokciem.
- Nie - odpowiedziałam obojętnie i stanowczo. Nie będę przecież kłamać. Nagle moja koleżanka mnie delikatnie popchnęła, przez co straciłam równowagę. Nie byłam kompletnie na to przygotowana i nie spodziewałam się takiego zachowania z jej strony.
- Kitty?! - spojrzałam na nią spanikowana. Wtem poczułam, jak jakieś silne ramiona mnie złapały i delikatnie mnie do siebie przyciągnęły. Delikatnie przekręciłam głowę i zobaczyłam ramiona o ciemnej karnacji. Od razu odwróciłam głowę, aby spojrzeć mężczyźnie w oczy. Był to Nitzan. Przez jeszcze kilka sekund mnie trzymał. Jednak puścił mnie dosyć szybko.
- Hejka - uśmiechnęłam się-i dzięki za pomoc - dodałam, puszczając mu oczko.
- Cześć. - Na jego przystojnej twarzy pojawił się przyjazny i ciepły uśmiech. Aż zrobiło mi się ciepło w serduszku. Nagle poczułam na sobie czyiś wzrok… Oczywiście, były to te dwie piękne panienki. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową.
- Nitzan… One chyba nie dadzą ci spokoju. - W moim głosie było słychać nutkę współczucia. Naprawdę nie zazdrościłam mu tego. Takie dziewczyny były jak wrzód na dupie. Po prostu nie miałam cierpliwości do takich osób. Przecież widać to, jak bardzo chłopak nie chciał ich towarzystwa, ale one nie potrafiły tego uszanować.
< Nitzan? :3 >
Liczba słów: 774

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz