piątek, 6 kwietnia 2018

Od Nitzana do Olivii

- Będzie herbata owocowa, jedna płaska łyżka cukru - powiedziałem o swoim zamówieniu, po czym zerknąłem na stolik niedaleko. Wtedy też mój wzrok zetknął się ze wzrokiem dziewczyn. - Ratuj - szepnąłem, po czym delikatnie zsunąłem się w dół.
Olivia odwróciła lekko głowę, aby spojrzeć na grupkę, jednak od razu postanowiła przestać, gdyż obie ją skarciły.
- To bardzo nieprzyjemna sytuacja - oznajmiła po chwili - jednak nie dajmy im się. - Liv uśmiechnęła się ciepło w moją stronę, więc oczywiście odwzajemniłem jej staranie.
- Masz rację. - Poprawiłem się na krześle, po czym spojrzałem czy nasze napoje w końcu przyszły. Po chwili wyłonił się kelner, który zaczął iść w naszą stronę.
- Proszę - powiedział, a następnie szybko się ulotnił.
- W końcu coś ciepłego do picia. - Wziąłem łyżeczkę i przez chwilę mieszałem herbatę. Następnie wziąłem serwetkę i położyłem ją obok, aby móc wyjąć łyżeczkę, bo miałbym z nią kłopot.
Wypiłem łyk gorącego napoju, po czym szybko go odstawiłem.
- Coś się stało? - Olivia na mnie spojrzała, a ja jedynie wypuściłem ciężko powietrze.
- Za ciepłe...
Dziewczyna zachichotała, zapewne moja mina była bezcenna, ale nic nie poradzę.
- Ech, nie przejmujmy się tym. - Uśmiechnąłem się szeroko. - Poczekam chwilę!
Po chwili zacząłem się przeciągać, gdy poczułem czyjąś dłoń na swojej prawej ręce. Ten ktoś zaczął mnie ciągnąć i... Zgadnijcie, kto to był, no przecież, że nikt inny jak Hijori! Wyrwałem się błyskawicznie i zerknąłem pytająco.
- Czy czegoś potrzebujesz? - spytałem.
- Nitzanku najdroższy, bez ciebie czuję się taka samotna... - zajęczała.
- Niestety, ale się umówiłem, przepraszam, możemy porozmawiać kiedy indziej - rzekłem podirytowany - nie mam teraz czasu... - odwróciłem się i usiadłem przed Olivią.
Dziewczyna jedynie fuknęła i wróciła do znajomych.
- Teraz powinien być spokój... - westchnąłem.
Po niedużej odległości czasowej grupka wyszła z lokalu, a ja mogłem spokojnie trochę poznać nowo poznaną mi przecież koleżankę. Niestety czy stety, ale muszę przyznać, że jest niczego sobie, a jej uśmiech bardzo poprawia mi nastrój.
~*~
Spojrzałem za szybę kawiarni i zauważyłem, że jest już ciemno. Wtem podeszła do nas rudowłosa kobieta.
- Przepraszamy, ale zaraz zamykamy... - oznajmiła.
- Zamykacie? - spytała zdziwiona Olivia. - Która jest godzina, jeśli można wiedzieć?
- Jest już, proszę pani, koło ósmej...
- Ósmej... - powtórzyłem. - Nie nakarmiłem psa, a wątpię, żeby Drake to zrobił! - odchrząknąłem. - W takim razie poprosimy już paragon.
Kobieta na chwilę zniknęła, po czym wróciła z terminalem. Zapłaciłem kartą i wyszedłem razem z dziewczyną.
- Długo nam się zeszło! - zaśmiałem się.
- Tak, trochę zbyt długo... - uśmiechnęła się lekko.
- Czas wracać, czyż nie?
~*~
Po niedługim czasie dotarliśmy do domu, inaczej akademika. Odprowadziłem ją pod pokój, a kiedy weszła do niego, żegnając się w tym samym czasie ze mną, ja szybko dojrzałem numer jej pokoju.
- Dwadzieścia - pomyślałem, po czym ruszyłem w stronę mojego pokoju. - Dzielą nas trzy numery...
Zapukałem do drzwi i wszedłem natychmiast do środka. Rozejrzałem się po małym królestwie, jednak nigdzie nie zauważyłem mego współlokatora. Nagle jednak poczułem coś miękkiego... no przecież, że to Snowy. Pogłaskałem psiaka i odłożyłem plecak, a następnie podszedłem do szafki, gdzie trzymałem karmę dla husky'ego. Wyciągnąłem ją i nasypałem trochę do miski. Po chwili głodomór rzucił się na jedzenie. W tej chwili wszedł też mój współlokator.
- Cześć Drake - powiedziałem.
- Hej, hej - odpowiedział, kładąc torbę na łóżku.
Odłożyłem karmę z powrotem na miejsce i postanowiłem odrobić lekcje. Wyjąłem książki i zeszyty, po czym położyłem wszystko na biurko. Zapaliłem lampkę i spojrzałem na zegarek. Było już około dziesiątej... Jakim cudem? Otrząsnąłem się i wziąłem za robienie pracy.
~*~
Ranek... Która to godzina...? Wziąłem do ręki budzik, okazało się, że była dopiero piąta, więc wstałem i poszedłem do łazienki, po drodze biorąc ubrania. Wziąłem szybki prysznic, po czym się ubrałem. Potem zrobiłem to, co było dla mnie rutyną. Zabrałem Snowy’ego na spacer, przy okazji idąc do jakiegoś miejsca, gdzie mógłbym coś zjeść. Wracałem do pokoju i szykowałem się na lekcje. Teraz tylko trzeba zobaczyć, co los przyniesie...

< Livvvv? >
Liczba słów: 671

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz