wtorek, 10 kwietnia 2018

Od Akihito do Sorayi

Właśnie szedłem do zoologicznego, żeby kupić sobie chomika (i tak go nie kupiłem). Nagle walnął mnie jakiś piorun. Wiele myśli przelatywało mi w głowie. Gdy się ocknąłem, zamiast pielęgniarki zobaczyłem jakąś dziewczynę. Miała czarne włosy i tak szczerze to tylko to zauważyłem, reszta była zamazana.
– Kim jesteś? – zapytałem się.
Soraya – odpowiedziała dziewczyna. – Uderzyłam w ciebie piorunem, pamiętasz?
– Czyli jednak nie jestem w piekle – powiedziałem z ulgą.
– No niestety. Mam u ciebie dług. Masz jakiś zepsuty sprzęt? Naprawię ci go – oznajmiła dziewczyna.
– Nie mam chyba, no nie pamiętam – powiedziałem.
Następnie wyszedłem i ruszyłem w stronę mojego pokoju. Usiadłem przy komputerze, włożyłem słuchawki do uszu i zacząłem oglądać anime. Po jakiś trzydziestu minutach usłyszałem dziwny huk. Zerwałem się, by sprawdzić, co się wydarzyło. W końcu wyszedłem na dwór i zobaczyłem tę samą dziewczynę, która waliła piorunami w drzewa. Obok niej biegała naelektryzowana puma czy jakiś inny kot. Wreszcie zauważyła mnie. Nic nie mówiłem, ale domyśliła się, co chcę powiedzieć.
– Pewnie chcesz się zapytać, co ja tu robię – powiedziała do mnie. – Trenuję, bo będę musiała walczyć.
– Z kim? – zapytałem.
– Nie twoja sprawa – odpowiedziała. – Poza tym miałbyś mi pomóc, po tym, jak pół godziny temu wyszedłeś od pielęgniarki, bo dostałeś piorunem?
– Ok, pójdę już – powiedziałem zrezygnowany.
– Ale skoro chcesz mi pomóc, to nie będę ci zabraniała – szepnęła na tyle głośno, żebym to usłyszał.
Podszedłem, a ona dała mi kartkę z informacją, gdzie mamy się spotkać.
O dziewiętnastej byłem w jakiejś tajemniczej uliczce, idealnej do kręcenia horroru. Wkrótce przyszła ona, a za nią dziewięciu mężczyzn. Każdy z nich był demonem, wyczułem to. A poza tym mieli wielkie czarne skrzydła.
– Twój pomocnik? – krzyknął jeden z nich. – Wiedziałem, że sama nie dasz rady.
– Zamknij pysk, Gregory! – krzyknęła, a na niebie zobaczyłem błysk. – Tak w ogóle, ile ty masz lat, Akihito?
– Ja szesnaście – odpowiedziałem – I skąd ty znasz moje imię?
– Tylko tyle?! Wiedziałam, żeby ciebie nie brać – oznajmiła z zażenowaniem. - A imię znam, bo pielęgniarka mruczała coś pod nosem, to wyłapałam.
Po tej jakże miłej pogadance zaczęliśmy walczyć. Rzuciłem się na takiego łysego grubasa. Jak na swoje rozmiary był bardzo zwinny. Wreszcie wykończyłem go. Zostało tylko sześciu. Tak, Soraya rozwaliła dwóch. Reszta nie była taka słaba jak ten grubas. Wysunąłem pazury, zacząłem walczyć. Powoli kończyliśmy tę walkę. Został już tylko Gregory. Spojrzałem się na dziewczynę, kiwnęła głową i ruszyliśmy do ataku... Był silny, ale dawaliśmy radę. Walka była epicka, lecz wróg zapędził nas w kozi róg.
– Teraz umrzecie – powiedział Gregory.
– Nigdy – krzyknąłem. – Może i jesteśmy słabsi, ale nas jest więcej, dlatego wygramy.
Akihito, nie mamy szans przegra...
Przerwałem jej. Może nie znaliśmy się długo, ale czułem, że ją lubię (tak dla formalności, ja ją tylko lubię, a nie lubię lubię). Gregory przyciągnął jakieś ciemne moce. Nie miałem wyboru, rzuciłem się na jego rękę. Szybko wyrosły mi kły i odgryzłem mu ją. Dałem wtedy czas Sorayi, by zdąrzyła zgromadzić energię i... bum! Walnął w niego naprawdę potężny piorun.
– Super była ta błyskawica – powiedziałem do niej.
– Wiem – odrzekła mi.
Potem wróciliśmy do szkoły. Musieliśmy być cicho, gdyż był środek nocy. Wiedziałem, że to nie koniec przygody. Rano udawałem chorego, by nie iść na lekcje. Byłem bardzo zmęczony. Dałem jakiemuś gościowi kartkę z informacją, iż dopadło mnie przeziębienie. Uwierzyli w to, bo po lekcjach ciągle do mnie ktoś pukał, aby dać mi lekarstwa. W międzyczasie szukałem informacji o tamtych ludziach. Okazało się, że to nie był zwykły gang. Była to jedna z najgorszych sekt demonów. Pobiegłem do mojej nowej koleżanki, by jej to oznajmić. Też udawała chorą. Na początku nie chciała mi otworzyć, zapewne myślała, iż jestem jednym z tych ludzi, co chcą jej wcisnąć leki. Gdy udowodniłem jej, że to ja, opowiedziałem o wczorajszych oprychach.
– To tacy śmierciożercy z Harry’ego Pottera – podsumowałem.
– To znaczy – spytała?
– Że zabiją nas – odpowiedziałem.

< Soraya? >
Liczba słów: 670

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz