niedziela, 8 kwietnia 2018

Od Avon do Misuzu

Ame tylnymi łapkami „pokopał” w ziemi i podbiegł do mnie, a za nim Are. Zapięłam im smycze.
- Czas wracać do domku - uśmiechnęłam się delikatnie do nich, po czym podrapałam Are za uchem.
Poszłam w stronę akademika, a szczeniaki udały się za mną. Trzeba było w końcu wyjść z nimi na spacer, bo nie wytrzymałyby. Akademik był stosunkowo niedaleko, więc szybko tam dotarłam. Gdy byłam już w budynku, mogłam odpiąć psy ze smyczy, by te zaraz pobiegły na schody. Zachichotałam cicho, widząc, jak wspinały się na następne piętro. Podbiegłam do nich i wzięłam je na ręce, by dłużej się nie męczyły ze wspinaczką na Mount Akademik. Tak o to wspięłam się z nimi na rękach na trzecie piętro, gdzie znajdował się mój pokój. Więc gdy znalazłam się na ostatnim piętrze, postawiłam pupile na podłodze. Te rozpoczęły swój wyścig w stronę pokoju, Are niczym burza, a drugi pies o wiele wolniej i spokojniej. Ja spokojnym krokiem podążyłam za nimi, szukając przy okazji kluczyków po kieszeniach. Choć akademia jest całkowicie bezpieczna, wolałam zamykać drzwi na klucz. Zawsze miałam jakiś cień niepokoju. Wsadziłam klucze do zamka i przekręciłam je. Gdy tylko je uchyliłam, Are wbiegł do środka i zaczął „szczekać”, choć raczej nazwałabym to piskiem ze względu na wysokość dźwięku, zaś Ame wszedł spokojnie.
- Are, ciszej bąąąą... - spojrzałam na bordowowłosą dziewczynę, która siedziała na łóżku. Czyżby współlokatorka? Czemu nic mi o niej nie mówiono? Zastanowiło mnie to, czy nigdy nie mówią, że będzie się miało współlokatorkę. - Ym... Hej! Avon jestem! - przedstawiłam się, tak czy siak.
- Um... Ten... Misuzu... - bąknęła. Odwróciłam głowę w stronę Are, który już ucichł. - A tak, ten tu to Are, ten to Ame, a tamta co wygrzewa się na parapecie to Cola. Nie martw się, jedynie Are będzie ci przeszkadzać w życiu, Cola i Ame tylko śpią - uśmiechnęłam się. Też pocieszenie. Ja bym nadal nie była zbyt zadowolona ze zwierząt współlokatorki, nawet jeśli tylko jeden miałby mi przeszkadzać. - Zgaduję, że nowa, tak?
W odpowiedzi dostałam kiwnięcie głowy. W głowie szukałam jakiegoś tematu do rozmowy; nie jestem szczególnie dobra w te klocki.
- Przeszkodziłam ci w czymś? - zapytałam.
- Um... N-nie... Odpoczywałam jedynie - odrzekła.
- Hej, a lubisz zwierzaki? Nie przeszkadza ci to, że mam zwierzyniec? - spytałam. W żadnym przypadku nie chciałam, by czuła się nie komfortowo czy źle; jakby ich nie lubiła, poradziłoby się coś na to.
- Nie, lubię zwierzęta - uśmiechnęła się delikatnie, patrząc na mojego szarego wariata, który, prawie że turlał się po podłodze.

< Um... Nie wiem co napisać xD Misu? >
Liczba słów: 420

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz