niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Misaki do Takeshiego

Patrzyłam z przerażeniem na to, co robił chłopak. Jednooki ghoul? Było tutaj o nim głośno. Planowali sprawdzić, czy po przeszczepieniu mi kawałka jego kagune, będę mogła go używać. To tak bolało, kiedy przygotowywali mnie do tego. Cała byłam w jeszcze świeżych nacięciach, które nachodziły na moje blizny. Nie hamowali się. Z mojej skroni płynęła krew, wręcz wodospadem płynąc na ziemię. Odczuwałam coraz większe zmęczenie, wisząc na ścianie i mając nadal spuszczoną głową. Ten chłopak... W jego oczach widziałam siebie. Siebie, kiedy zostałam tutaj zamknięta... Walczyłam do ostatniej kropli mego marnego zdrowia. Raz nawet straciłam kontrolę. Niestety, moje kagune było za słabe, abym stąd uciekła. Nagle zauważyłam, że Jednooki na mnie patrzy. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam strach i miałam takie deja vu. Jakbym znała to spojrzenie. Nagle jego kagune ostrożnie rozerwało łańcuchy, a kiedy spadałam na ziemię, ono mnie złapało i lekko przeniosło w pobliże chłopaka. Postawiło mnie na ziemi, nadal mnie lekko podtrzymując. Rozejrzałam się, po czym ponownie popatrzyłam mu w oczy.
-Po co mi pomagasz? -zapytałam, podtrzymując się bezsilnie na kagune.
-Bo ty chciałaś pomóc mi.
-To teraz pomogę ci uciec... -szepnęłam, po czym złapałam jego dłoń. -Nie pozwolę, abyś tutaj został...
-Dzięki, ale już za niedługo nie będzie miał tu kto zostać... -mruknął.
Delikatnie zacisnęłam jego dłoń, po czym mimo krwi na twarzy i ciele uśmiechnęłam się.
-Nie puszczaj mnie. Wydostanę nas... -szepnęłam, po czym podeszłam do ściany.
-Ledwo co chodzisz... Chodź. -wskazał na swoje plecy.
-Nie, nie trzeba. Dam radę. -złapałam jego ramię, stając nieco bliżej.
-Mówisz? -pociągnął mnie do dołu razem z sobą, bo w naszą stronę leciało ostrze.
Prychnęłam, po czym odchyliłam głowę do tyłu, a moje oczy przybrały czarną barwę. Zaśmiałam się.
-Duch się w każdym poniewiera, że czasami dech zapiera. Tak by gdzieś het gnało, gnało, tak by się nam serce śmiało. Do ogromnych, wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy, a tu pospolitość tłoczy, włazi w usta, uszy, oczy... -powiedziałam, przy czym zaczęłam rechotać jak psychopata i rozłożyłam swoje kagune-Jestem... Głodna... -mruknęłam z poważnym wyrazem twarzy.
Moje ukaku pokrywało dziwne, czarnoczerwone coś, co bardzo je osłabiało. Czułam to. Jednak byłam pewna, że pokonam tego naukowca. Zaśmiałam się, łapiąc swój łokieć, po czym w mgnieniu oka znalazłam się za mężczyzną.
-Czas spać, pojebie... -szepnęłam, po czym polizałam jego policzek. -Dobranoc...
W tym momencie, głowę naukowca przebił pocisk z moich skrzydeł. Mężczyzna opadł na ziemię, a ja oderwałam mu rękę i zaczęłam ją ze smakiem jeść, siadając przy trupie. Spojrzałam chłopaka, który patrzył na mnie ze zdziwieniem. Przechyliłam głowę, żując nadal mięso w ustach z których wypływała krew.
-Też chcesz? -zapytałam, śmiejąc się.
-Nie, nie chce mi się.
-Pozwolisz mi szybko zjeść, a potem pójdziemy dobrze? -zapytałam, gryząc trupa i odrzucając kość jego ręki.
-Ta.
Zaczęłam szybko jeść. Minęło zaledwie pięć minut, a z trupa zostały obgryzione do bieli kości. Zaśmiałam się, ocierając twarz z krwi. Po chwili moje oczy wróciły do normalności, a ogromne i teraz silne kagune ukryło się. Złapałam dłoń chłopaka, po czym weszłam w ścianę.
-Nie puszczaj mnie. Przejdziemy tędy, potem przez mur i będziemy wolni.-powiedziałam,zaciskając mocno jego dłoń- Jak się nazywasz?-zapytałam cicho.
-Takeshi...
-Ja jestem Misaki. Miło mi bardzo ciebie poznać.
Przeszliśmy na zewnątrz, po czym nadal niewidzialni przeszliśmy przez mur labolatorium, a ja weszłam z nim do lasu. Tam puściłam jego dłoń i odwróciłam się do niego.
-No... To ja chyba już pójdę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy i... Dziękuję, że wywołałeś to wszystko, dzięki czemu mogliśmy uciec. Gdybyś miał problem... Pomogę. -powiedziałam, ocierając czoło z krwi.
-Dzięki, ale muszę coś jeszcze zrobić. -odwrócił się i zaczął biec do labolatorium.
Chciałam go zatrzymać, ale wiedziałam, że mnie nie posłucha. Zrezygnowana pobiegłam do lasu i tam znalazłam polanę, na której wcześniej mieszkałam. Takeshi, co masz zamiar zrobić... Dlaczego tam wróciłeś? Chcesz, aby znowu ciebie pojmali? Proszę, wyjdź z tego cało. Proszę, pozwól mi ciebie jeszcze raz zobaczyć, poznać. W końcu... Uratowałam ciebie, a ty uratowałeś mnie...
<następne opowiadanie>
<Takeshi? >
Ilość słów: 650

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz