środa, 23 maja 2018

Od Nitzana do Olivii

Szedłem spokojnie korytarzem, gdy w me ramiona wpadła jakaś osoba. Spojrzałem w dół i zobaczyłem Olivie. Ta najpierw poparzyła na moją rękę, a potem w moje oczy. Trzymałem jeszcze chwilę ją, gdy po minięciu kilku sekund puściłem.
- Hejka - uśmiechnęła się - i dzięki za pomoc - puściła oczko.
- Cześć - na mej twarzy zagościł ciepły uśmiech.
Po chwili dziewczyna westchnęła ciężko i pokręciła głową.
- Nitzan... One chyba nie dadzą ci spokoju - w jej głosie można było usłyszeć nutkę współczucia. Co się dziwić, były jak prześladowcy. Uśmiechnąłem się szeroko i machnąłem ręką lekceważąco.
- Przestałem się martwić. Zdarzały się szczerze gorsze przypadki w mym szkolnym życiu! - zaśmiałem się.
- Aż wyobrazić sobie nie mogę.. - westchnęła - zaraz dzwonek, więc do zobaczenia!
- Do zobaczenia - odpowiedziałem. Jeszcze przez chwilę patrzył na odchodzącą Olivie razem z koleżanką po czym sam ruszyłem do klasy.
Aktualnie miałem lekcje matematyki, więc pośpiesznie stanąłem przy klasie. Akurat przyszedł nauczyciel także się nie spóźniłem. Wszedłem do klasy i upolowałem jakieś dobre miejsce. Usiadłem i zacząłem wykładać rzeczy na ławkę. Po chwili dosiadł się do mnie jakiś chłopak o różowych włosach. Przywitaliśmy się z nauczycielem, a ten zaczął czytać listę uczniów.
- Nitzan Jashimoto - przeczytał.
- Obecny! - zawołałem.
Kiedy skończył czytać zaczął pisać na tablicy.
~•~
Dzwonek. Oznacza koniec lekcji, a więc spakowałem się i mogłem już wyjść z sali. Kiedy jednak chowałem zeszyt zauważyłem karteczkę. Zacząłem ją sobie czytać w myślach.


Witaj panie Jashimoto. Chciałbym się z tobą spotkać dzisiaj o godzinie siedemnastej przed szkołą. Chce z tobą porozmawiać o bardzo ważnej rzeczy..
~Kupidyn

Kiedy przeczytałem podpis zamurowało mnie.. "Kupidyn", czego mógł ode mnie chcieć?
- Jashimoto proszę wyjść - warknął nauczyciel.
- J-już! Przepraszam! - spakowałem zeszyt i wyleciałem z klasy.
Musiałem przetrwać lekcje i poczekać do ich końca. Został mi jeszcze tylko trening i wtedy już się z nim spotkam.
~•~
Koniec lekcji, a więc ruszyłem na salę na trening koszykówki. Poszedłem do szatni aby się przebrać. Kiedy już to wykonałem pobiegłem na salę. Zaczęli już rozgrzewkę, niestety ale trochę się spóźniłem. Po skakaniu, bieganiu i innych metod na rozgrzanie się mogliśmy zacząć rozgrywać jakiś mecz. Zostaliśmy podzieleni na drużyny. Ustawiliśmy się i wtem osoba która grała teraz sędzię wyrzuciła do góry piłkę. Drużyna przeciwna jako pierwsza ją zdobyła. Czekaliśmy w obronie, ja akurat kryłem przeciwnika z piłką. Po chwili wybiłem mu ją i ruszyłem na kosz kończąc hucznym wsadem. Zadowolony przybiłem piątkę jednemu koledze z drużyny. Rozgrywka trwała dość długo, jednak zakończona została naszą wygraną. Poszedłem więc wziąć prysznic i pójść na spotkanie z Kupidynem. Po wyjściu spod prysznica ubrałem się i napiłem się wody, którą wyciągnąłem z torby. Wyszedłem ze szkoły gdzie spotkałem różowowłosego. Siedział ze mną na jednej lekcji... Pomachał w moją stronę.
- Cześć... Kupidynie? Po co chciałeś się ze mną spotkać?
- Przejdę od razu do sedna - powiedział poważnym tonem - chce ci pomóc w sprawach miłosnych..
- M-miłosnych? - powtórzyłem ostatni wyraz.
- Tak, chodzi o niejaką Olivie Kendrick..
Wtem mnie zamurowało, Liv? Co z nią?
- Co z nią nie tak? - spytałem zmartwiony. Jeszcze dzisiaj rano było w porządku.
- Jest wszystko dobrze - odetchnąłem z ulgą - chodzi o twoje serce, przysłało mi informacje że się zauroczyło właśnie w tej oto osobie. Dlatego jestem tu aby pomóc.
- Mhm.. W jakimś stopniu rozumiem.. - tak na prawdę nic nie rozumiałem, zauroczenie? Na dodatek w Olivii, a ledwo ją znałem.
- A więc.. - wyciągnął z torby papiery, dał mi je, a ja zacząłem  je przeglądać - przeczytaj sobie i zaczep mnie potem w szkole - mrugnął do mnie i odszedł, ja zostałem natomiast sam na sam z papierami. Poprawiłem torbę i poszedłem do pokoju. Kiedy już w nim byłem zdjąłem buty i odłożyłem torbę. Usiadłem przy biurku i położyłem papiery. Po kolei zacząłem je czytać. Minęła tak już dobra godzina, a mi udało się w końcu doczytać do końca. Nagle poczułem dziwne uczucie na klatce, dotknąłem jej, a moje serce biło jak szalone. Zdezorientowany spojrzałem ponownie na papiery i doczytałem małym maczkiem "Zaczarowany dokument". Westchnąłem i pokręciłem głową. Nie wierzę, po prostu nie wierzę... A może jednak wierzę..? Pokręciłem szybko głową na boki, ten Kupidyn namieszał mi w głowie. Co teraz robić... Niech zostanie tak jak było.. Na pewno będzie dobrze. Wstałem aby przejść się do pobliskiej knajpy i zjeść coś. Po drodze jednak zauważyłem Olivie, więc postanowiłem się przywitać.
- Cześć Liv, jak ci dzień minął? - uśmiechnąłem się. Moje serce, gdy tylko obok niej stanąłem, zaczęło bić szybciej, jak i mocniej. Znowu to samo..
- Hej - odezwała się - było dobrze, a tobie?
- Minął trochę szalenie, ale poza tym miło.. - nagle zaburczało mi w brzuchu - ah.. idę akurat do pobliskiej knajpki, głodny się zrobiłem przez cały dzień - zaśmiałem się dosyć nerwowo - chciałabyś przejść się ze mną czy jesteś zajęta?
                                                            <następne opowiadanie>
<Liv? :'3>
Ilość słów: 811

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz