-Twoje kagune, jest częścią ciebie... Jest piękne... Nie rozumiem, dlaczego nikt ci tego nie mówił...-szepnęłam, nadal gładząc dłonią macki.
-E-em.. Może dlatego, że nikt nie zdążył mi tego powiedzieć? Zawsze kończyło się to śmiercią i wszyscy się go bali...
-A ja zdążyłam ci to powiedzieć... Dlaczego? Dlaczego jeszcze żyję w takim razie...?
-Eeem... Bo... -odwrócił wzrok i podrapał się po karku- Bo chciałaś mnie uratować... Jako jedyna od czasu... No, długiego czasu....
Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy kagune chłopaka oplotło mnie lekko w talii. Pogładziłam je, po czym popatrzyłam na Takeshiego. Byłam tak bardzo ciekawa, dlaczego... Dlaczego on chce mi pomóc? Czy to tylko dlatego, że go uratowałam, a może chce mieć kogoś bliskiego? Może szuka kogoś, kto zawsze będzie dla niego oparciem. Nie wiedziałam, ale byłam pewna, że chcę się tego dowiedzieć. W pewnym sensie odczuwałam pragnienie. Nie było to coś, co chciałam lub musiałam zrobić z przymusu. Po prostu... Sama nie wiem. Nie wiem co we mnie wstąpiło ostatniego czasu. Nic nie rozumiem...
-Chciałam cię uratować, bo widziałam w tobie mnie. Mnie, kiedy pojawiłam się tam po raz pierwszy... Poza tym, nie mogę patrzeć jak ktoś cierpi obok mnie...
-Chciałam cię uratować, bo widziałam w tobie mnie. Mnie, kiedy pojawiłam się tam po raz pierwszy... Poza tym, nie mogę patrzeć jak ktoś cierpi obok mnie...
-To było dla mnie... Bardzo ważne. Od dawna nikt nie wyciągnął do mnie pomocnej ręki... A tak poza tym to... Sorki za kagune.. Czasami żyje własnym życiem i...- podrapał się po karku z lekkim rumieńcem.
Zaśmiałam się pod nosem, nadal gładząc kagune, które lekko się zacisnęło pod moim dotykiem. Było urocze, podobnie jak jego właściciel. Zaraz... O czym ja pomyślałam? Misaki, ogarnij się. Znasz go dopiero kilka godzin, a masz w głowie już takie myśli. Jednak nie odczuwałam wstydu przed tym, co było w mojej głowie. Moja wyobraźnia, jest tylko moją wyobraźnią. Ucieczką od wszystkiego, co złe. Nie będę już się krępowała. Uważam, że jest przystojnym, miłym, dobrym i uroczym mężczyzną, który chciał mi pomóc od tak. Nic w tym złego.
-Nie przepraszaj. To miłe, że ktoś od tylu lat chce mnie przytulić. Nawet, jeżeli jest to kagune...-powiedziałam, po czym spojrzałam na chłopaka.
Takeshi popatrzył na mnie kątem oka, nadal się lekko czerwieniąc i uśmiechając się. Tak. Zdecydowanie jest uroczy. Ten rumieniec na jego twarzy był dobrze widoczny z powodu jego jasnej cery, włosów i szarych oczu, które dla mnie tylko dodawały mu uroku osobistego. Byłam ciekawa. Byłam bardzo ciekawa, jak jest w jego ramionach. Czy są silne? Czy może będzie w nich ciepło? Co dokładnie oznacza uczucie? Uczucie... Rzecz, którą czułam ostatnio od ojca... Ale to było tak dawno temu...
-Tak. I od dawna moje kagune nie miało do kogoś takiego fetyszu...-zaśmiał się.
-To do kogoś kiedyś miało?-przechyliłam lekko głowę, uśmiechając się delikatnie.
-Tak... Kiedyś tak.. Ale to stare czasy i już... Z resztą, nieważne. Podoba ci się?
-Nie przepraszaj. To miłe, że ktoś od tylu lat chce mnie przytulić. Nawet, jeżeli jest to kagune...-powiedziałam, po czym spojrzałam na chłopaka.
Takeshi popatrzył na mnie kątem oka, nadal się lekko czerwieniąc i uśmiechając się. Tak. Zdecydowanie jest uroczy. Ten rumieniec na jego twarzy był dobrze widoczny z powodu jego jasnej cery, włosów i szarych oczu, które dla mnie tylko dodawały mu uroku osobistego. Byłam ciekawa. Byłam bardzo ciekawa, jak jest w jego ramionach. Czy są silne? Czy może będzie w nich ciepło? Co dokładnie oznacza uczucie? Uczucie... Rzecz, którą czułam ostatnio od ojca... Ale to było tak dawno temu...
-Tak. I od dawna moje kagune nie miało do kogoś takiego fetyszu...-zaśmiał się.
-To do kogoś kiedyś miało?-przechyliłam lekko głowę, uśmiechając się delikatnie.
-Tak... Kiedyś tak.. Ale to stare czasy i już... Z resztą, nieważne. Podoba ci się?
-Oczywiście, że mi się podoba. Naprawdę, dziękuję ci za wszystko co robisz...-szepnęłam.
-Na prawdę nie musisz...- Takeshi dotknął kagune, a ono puściło mnie.
Ukłoniłam się w pas, zamykając oczy. Przecież musiałam mu podziękować. Należą mu się ogromne podziękowania. Kto przecież przyjmuje pod dach dziewczynę, która mieszkała w lesie, a jedyne co miała to porwaną torbę, notes, kilka książek i szmaty, które nosiła na sobie. Z resztą, nawet ubrań nie miała. Chodziła w tym, co znalazła lub też kupiła za głupie grosze. Ciągle nie miałam pieniędzy, nie miałam czasami nawet za co kupić sobie głupiej kawy, która dla innych nie jest droga...
-Muszę. Jak tylko będę mogła, odwdzięczę ci się.
Uśmiechnął się i pokierował się do wyjścia z pokoju. Zapomniał? Nie chciałam, aby zapomniał. Chciałam z nim iść, chciałam patrzeć z nim w niebo. Chciałam... Boże... Moje myśli powiedziały, że chcę być obok niego... Nawet na wieki. Dlaczego. Dziewczyno, znasz go tak krótko. Umysł mówi nie, ale... Ale serce tak bardzo tego chce...-Muszę. Jak tylko będę mogła, odwdzięczę ci się.
-Jak coś to mów, gdy czegoś potrzebujesz...
Podniosłam się i podeszłam, łapiąc jego nadgarstek. Lekko zacisnęłam na nim dłoń, spuszczając głowę. Jaki ciepły...
-Mieliśmy iść na dach...-szepnęłam.
-A.. Faktycznie.. Chodź.. - zaprowadził mnie do swojej sypialni i otworzył okno, a wiatr rozwiał mu włosy- Chodź, pomogę ci wejść...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz