Strony

wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Primrose do Lily

Przepiękna, przemknęło przez myśl Primrose, gdy gość zdjął kaptur z głowy. Dziewczyna miała drobną, szczupłą twarz z łagodnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i ostrym podbródkiem. Duże, okrągłe oczy o niesamowitym kolorze przypominały eleganckie kamienie szlachetne. Częściowo zakrywała je niechlujnie ułożona grzywka. Klientka miała mały, prosty nos oraz pełne, blade usta. Cały czas uśmiechała się sympatycznie, co wywołało w Primrose poczucie sympatii. Gęste, ciemne włosy falami swobodnie opadały na ramiona dziewczyny. Niektóre kosmyki były mokre od deszczu.
Wydawała się bardzo sympatyczną i ciepłą osobą, co Primrose wywnioskowała po rozmowie, nawet jeśli trwała zaledwie kilka minut. Będzie miała jeszcze okazję do przekonania się, czy wrażenie, jakie Lily sprawia, odpowiada jej osobowości. Spacer był dla Primrose świetnym pretekstem do tego oraz miłą perspektywą spędzenia czasu i bardzo się ucieszyła, gdy dziewczyna jej to zaproponowała. Można powiedzieć, że wpadła nawet pomysł, gdzie mogłyby się udać, zwłaszcza że miała do przekazania paczkę dla swoich znajomych.
Wróciła za ladę i stanęła obok Dalii, wyczekując końca zmiany. Gdy przyjdzie jej zastępca, wreszcie będzie mogła ruszyć się ze swojego stanowiska, a potem spędzić wieczór w towarzystwie kogoś innego niż książek od biologii. Odpocznie od pracy oraz nauki i da umysłowi odetchnąć na świeżym powietrzu. Co ją również niezmiernie cieszyło, ciągle padał deszcz, a powietrze podczas deszczu zawsze miało niepowtarzalny i przyjemny zapach wilgoci.
- Prim! Możesz już kończyć, młoda. – Usłyszała za sobą niski tubalny głos. Odwróciła się i z uśmiechem powitała tęgiego, wyższego od siebie mężczyznę o ciemnej karnacji i jasnych, długich włosach. Tristan przyjacielsko poklepał dziewczynę po ramieniu. Miał duże, silne dłonie, dlatego Primrose zawsze zastanawiała się, dlaczego wybrał pracę w kawiarni, która wymagała raczej zręczności. Na początku uważała, że mężczyzna bardziej nadawałby się do pracy mechanika, stolarza albo cieśli, ale z czasem przekonała się, że Tristan świetnie sobie radził jako kelner.
Odeszła od lady i skierowała się na zaplecze, gdzie przebrała się z firmowego stroju w prostą, zieloną sukienkę z brązowym paskiem nad biodrami. Skromne pantofelki zamieniła na ciemnozielone kalosze, które kiedyś zostawiła. Były idealne na taką okazję. Rozpuściła jeszcze ciasno związane włosy i wzięła ze sobą parasolkę oraz drobną paczuszkę zawiniętą w szary papier. Wróciła do sali głównej.
- Idziemy? - Uśmiechnęła się raźno, na co dziewczyna szybko skinęła głową i podniosła się z miejsca. Primrose z zaskoczeniem stwierdziła, że Lily jest wyższa od niej co najmniej o głowę. A wydawała się taka drobna, gdy siedziała.
Wyszły razem z herbaciarni. Primrose natychmiast otworzyła parasol. Deszcz zamienił się w prawdziwą ulewę. Uwielbiała deszczowe pogody.
- Nie obrazisz się, jeśli odwiedzimy po drodze moich znajomych? Obiecałam im coś przekazać – odezwała się po chwili ciszy.
- Pewnie, że nie – odparła krótko Lily, na co driada uśmiechnęła się radośnie, podnosząc wyżej parasol, aby wpuścić pod niego także nową koleżankę. Poprowadziła ją przed siebie prosto do trochę mniej zaludnionych uliczek Lalien. Można je uznać za obrzeża obrzeży, gdzie nie spotka się z ogromnym przepychem reklam, bilbordów, tłumem ludzi i masą głośnych pojazdów. Tutaj wielkie modernistyczne budynki występowały rzadziej, przeważały głównie małe, urocze kamienice wzniesione z białego kamienia. W jednej z takiej kamienic mieszkali ludzie, których Primrose chciała odwiedzić.
- To tutaj – powiedziała do Lily i otworzyła drzwi, żeby wpuścić koleżankę pierwszą. Tymczasem przytrzymując je kolanem, złożyła parasolkę. Wspięły się po schodach na czwarte piętro i stanęły przed drzwiami z ciemnego drewna. Primrose wcisnęła dzwonek do drzwi i już po chwili otworzyła je kobieta w średnim wieku z przesympatycznym uśmiechem. Miała drobną, okrągłą twarz poznaczoną zmarszczkami. Drobne, szare oczy wyglądały na bardzo zmęczone, a jednak promieniowały ciepłem i radością. Kobieta związała siwe, cienkie włosy w ciasny kok na czubku głowy.
Odruchowo poprawiła druciane okulary, opatuliła się szczelniej dzierganym na drutach fioletowym swetrem i zaśmiała się wesoło.
- Witaj, moja droga. Dawno cię nie było, pewnie praca? Oj tak, praca, praca. I szkoła! Przecież ciągle się uczysz! Ojej, ile czasu minęło, od kiedy ostatni raz moja noga postąpiła w szkole. W każdym razie to już nie na moje lata, jestem zbyt zmęczona życiem, aby wstawać wcześnie rano i chodzić tak codziennie przez pół miasta. Ojej, zdecydowanie za bardzo zmęczona – zaczęła mówić delikatnym, trochę drżącym głosem. - Ojej, ojej, gdzie moje maniery, wchodźcie, dziewczynki, wchodźcie. Twoja koleżanka, kochanie? Ze szkoły czy z pracy? A może i stąd, i stąd?
- Poznałyśmy się właściwie dzisiaj przed końcem mojej zmiany, ma na imię Lily – odparła grzecznie Primrose i weszła do środka mieszkania, a nowa znajoma tuż za nią. - Przyniosłam książki, o które pani prosiła. - Podała kobiecie paczkę. Staruszka rozpromieniła się jeszcze bardziej, o ile mogło to być możliwe.
- Moje wnuki się ucieszą. Tak dawno im nie czytałam! Mój mąż pewnie też będzie szczęśliwy, ale w tej chwili śpi. - Prawie podskoczyła z radości i pomknęła do salonu. - Zaparzyć wam herbatę? Pewnie zmokłyście. Bardzo pada, oj tak, wręcz ulewa. I zimno się zrobiło. Ogrzejecie się, dziewczynki kochane.
Primrose zachęciła machnięciem ręki Lily, żeby razem z nią weszła do salonu. Pomieszczenie było niewielkie, ale przytulne. Na środku stał stół z ciemnego drewna, którego blat pokrywał beżowy obrus z ciemnobrązowy, kwiecistymi wzorami. Pod jedną ścianą widniała miękka kanapa obita czarną tapicerką, a przy przeciwnej stała duża szafa, komody oraz półki wypełnione po brzegi książkami, ręcznie malowanymi lalkami z porcelany, wystruganymi z drewna żołnierzykami, kolorową zastawą oraz zdjęciami w ramkach.

< Lily? :> >
Liczba słów: 870

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz