Strony

wtorek, 12 czerwca 2018

Od Katsukiego do Rina

-Pomóc?! Mam tobie pomóc?! W czym jeszcze tobie mam pomagać?!-wrzasnąłem wściekły, zaciskając dłonie w pięści.
Co za szmaciarz! Człowiek mu pomaga bez przerwy na swój sposób, płaci za jego leczenie, broni go przed kimś, kto by mu zrobił ogromną krzywdę. A on?! On oczywiście chce jeszcze pomocy, bo jej nie ma. Wiedziałem, że jest taki, jak każdy inny.
- Dobra zrozumiałem, nie musisz krzyczeć już, bo zaraz ogłuchnę...
-Święta krowa jesteś?! Chciałem ci pomóc! Dałem ci możliwość dojścia do delikwentów, obroniłem cię przed kimś, kogo byś w życiu bez sposobu nie pokonał! Czego ci jeszcze mało!-nadal wrzeszczałem wściekły na niego.
- A co, miałem ci allahy walić i wychwalać jak króla? Do delikwentów sam chciałeś, bym wstąpił i nie wiesz czy bym nie pokonał tych typów. Przypominam ci, że chciałeś mnie zabić, więc to ty się ogarnij koleś! Poza tym ty i twój tatuś jesteście niezłymi artystami i nie mam zamiaru wielbić cię za to, że dostałem po łbie od twojego ojca...
-Mój ojciec to inna sprawa! On działa jak chce, nic o tym nie wiem! A poza tym, skoro wolisz, abym ciągle na ciebie darł się, proszę, kurwa, bardzo! Jesteś nic niewartym śmieciem, który w tej szkole nie wytrzyma. Myślisz, że co? Braciszek ciebie ocali, bo jest półbogiem? Huja, a nie ocali! Jesteś nikim, zbędnym fragmentem, który można by było wyjebać.
Odwrócił wzrok ,a z jego ucha popłynęła krew. Nie odezwał się. Po prostu skierował się do balkonu z zamiarem wyjścia. Miał morderczy wzrok. O nie, umrę od tych jego fochów. Stworzyłem przed nim ścianę z ognia.
-Stój.-powiedziałem, po czym wyjąłem z kieszeni środek uspokajający od ojca.
Przyda się, choć nie do tego, czego on chciał. Zanim Rin się odwrócił, wstrzyknąłem mu środek do ciała, a ten prawie od razu padł. Majaczył coś, więc przeniosłem go na jego łóżko. Obejrzałem te jego zakrwawione uszy, po czym wykonałem odpowiednie zabiegi, aby zatrzymać krwotok. Udało mi się. Czując, że ma rozgrzane czoło, zrobiłem mu zimne kompresy, a potem jeszcze postawiłem mu ciepłą herbatę na etażerce przy łóżku. Kurwa, co ja w ogóle robię... Pojebało mnie do reszty. Pokręciłem głową, wracając na swój materac. Minęło kilka godzin, a Rin wrócił do siebie. Nie odezwałem się, ale on z kolei musiał coś powiedzieć...
- Gdzie ja jestem.. Co się stało? - powiedział ledwo przytomny, czochrając się po włosach.
-W pokoju. Zemdlałeś.-mruknąłem niechętnie, patrząc w podręcznik od języka japońskiego.
- Zemdlałem? - palcami przejechał po swoich kłach i sprawdzał ogon.
-A ty co, kurwa? Nie słyszysz? Jeszcze raz mam ci krwotok z nich zatrzymywać?-warknąłem.
- Krwotok? Po prostu nie wiem czemu miałbym zemdleć.. Nie czułem się źle ani nic..
-To źle ci się wydaje. Zemdlałeś, krwawiłeś z uszu. Zatrzymałem ci jebany krwotok i masz obok herbatę. Zamknij się już i nie wkurwiaj mnie.
- Dziękuję... To do ciebie niepodobne, ale dzięki... - był zaskoczony i zdziwiony. 
Wziął herbatę i wypił łyka. Wkurzał mnie on coraz bardziej i bardziej. Odłożyłem podręcznik, masując skronie.
-Zamknij się wreszcie. Powiedziałem coś.-warknąłem do niego.
Zmarszczył brwi i zjechał mnie wzrokiem. Wstał i poszedł na balkon. W sumie miałem go teraz w dupie. Niech spada i mi się nie pokazuje już na oczy. Nagle zauważyłem, że otrzymałem SMS-a. Prychnąłem.
Od Toga: Kaaachuuu! Chooodź do mnie. Balkon. Już. Masz ładniusiego współlokatorka. Ale jednak wolę ciebie. Kaaachuuu!
Pokręciłem niezadowolony głową. Wstałem i po prostu po przejściu na balkon, wyskoczyłem. Ujrzałem tam moją siostrę, która rzuciła się na mnie z przytulasami i tym podobnymi uczuciami. Przewróciłem oczami, idąc przed siebie. Dziewczyna uczepiła się mojego ramienia, kładąc na nim też głowę. Głupia dziewczynka. Tylko jej te emocje w głowie. Nie lubiłem tego. Jednak jak odchodziliśmy, spojrzałem kątem oka na Rina. Ten spojrzał na nas ze zdziwieniem, a następnie odwrócił wzrok w inną stronę. Usiadł na barierce.
-Kaachuuu... Wiesz, że ciebie kocham?-powiedziała dość głośno.
Głupia siostra... Zawsze okazuje tyle jebanych uczuć. Dobrze wie, że ich nie lubię, a jednak robi mi na złość. Warknąłem, patrząc na nią kątem oka.
-Zamknij się.-warknąłem.
-Ooo, kochany jesteś, Kachuu....-szepnęła i wtuliła się znowu w moje ramię.
Po kilku godzinach męczenia przez siostrę, wróciłem do pokoju. Jednak, nie wróciłem też sam. Przy moich nogach dreptały trzy koty, które potulnie miauczały i prosiły o pieszczoty. Że też cholerna Toga musiała je głaskać i karmić. Potem zostawiła mnie z nimi, a jedyne co słyszałem, to ciągłe burczenie w ich brzuchach. Uwielbiam koty, ale no kurwa, pięciu w pokoju nie zniosę. Usiadłem na łóżku, a kociaki zaczęły miauczeć potulnie i ocierać się o moje nogi. Rin się do mnie nie odzywał. Leżał bokiem, a jego ogon zwisał z łóżka. Nagle spojrzał w telefon.
-Zabieraj ode mnie te sierściuchy. Też masz ogon, więc zabieraj je.-warknąłem.
Koty jednak nie przestawały miauczeć. Wskoczyły wszystkie na raz na moje nogi i tam zaczęły się ocierać o moją twarz, dłonie i ramiona. Nie mogłem się oprzeć. Przytuliłem trzy kociaki z lekkim rumieńcem, a te wydobyły z siebie przyjemne mruczenie i widocznie
podobało się im to. Westchnąłem.
- Chyba nie potrzebujesz pomocy - zaśmiał się lekko i nadal leżał, ale odłożył telefon.
-Masz je zabrać. Ijime będzie zły.-mruknąłem, nadal tuląc koty, po chwili też głaszcząc je po ich miękkich łepkach.
- Twoje słowa przeczą twoim czynom, ale jak tam chcesz.. - leżąc bokiem wystawił rękę do kociaków i zaczął machać ogonem. 
Wydał z siebie jakby ryknięcie lub miauknięcie kota, a trzy kotki poleciały do niego wesoło. Na szczęście. Ijime bardzo szybko zajął miejsce kociaków i ułożył się na moich nogach. Pogłaskałem go i już spokojny, że nie będzie zazdrosny, rozluźniłem mięśnie. Spojrzałem kątem oka na chłopaka, który bawił się z kotami. No i dobrze. Niech sobie do niego lezą. Usłyszałem dźwięk SMS-a.
Od Toga: Kaachuu... Przepraszam, że uciekłamm >,< Tatuś chciał się ze mną spotkać.
Od Toga: Umów mnie ze swoim współlokatorem... Jest takkiii przystojnyyy.... >~<
Od Toga: Kaachu... Proszęęę.... Zrób to dla siostry.
Od Katsuki: Nie. Wal się.
Od Toga: Kaachuuu no! Jak sam tego nie zrobisz, ja to zrobię! >:(
Od Katsuki: Jebie mnie to.
Od Toga: Dobra! Przyjdę do was. Kiedyś ^^
Wiedziałem, że to nie zapowiada nic dobrego...
<Rin-chan?>
Ilość słów: 1003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz