Strony

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Rina do Katsukiego

Stałem i przyglądałem się temu krwawemu przedstawieniu. Nie żeby coś, ale nie ruszyło mnie to za bardzo. Dużo razy widziałem trupy, krew i tym podobne. Za dużo... Katsuki wcześniej powiedział, że mam się nie wtrącać. Jak powiedział, tak zrobiłem. Poza tym szło mu całkiem nieźle, więc nie było potrzeby mu pomagać. Szczerze mówiąc, to intryguje mnie trochę ten blondyn. Ciężko odczytać z niego jakieś emocje. W sensie, inni mogą zadać pytanie "Jak to? Przecież pała wręcz od niego złość". No nie, nie do końca to prawda... Coś się kryje za tą maską złości, tylko co... Ciężko go przejrzeć i nigdy nie wiadomo, co mu strzeli do łba, ale... Ale uda mi się. Jeszcze okiełznam tok jego myślenia i pomogę mu. Widzę, że coś go zżera lub już zżarło...
-No to jak ogoniasty bałwanie? Idziesz ze mną, czy się cykasz?-patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Chyba lekko poszalał. Dość często mu się to zdarza, jak widzę.
-Idę... I czemu ciągle tak mnie nazywasz?- popatrzyłem na blondyna, który szedł ku mnie.
-Takie będziesz miał przezwisko. Pasuje do ciebie ogoniasty bałwanie...
Katsuki ponownie zaczął mnie prowadzić gdzieś, sam nie wiem gdzie. Przecież pierwszy raz tu jestem. 
-Pasuje?- spojrzałem na swój ogon.- Niech ci będzie...
-Ta. Co taki zdziwiony?
-Nie ważne... Gdzie jest to coś, dokąd mnie prowadzisz?
-Jak dojdziemy, to zobaczysz...
-Tajemniczny jak zwykle. Podoba mi się to...
Szliśmy i rozmawialiśmy jeszcze kilkanaście minut. Nagle Katsuki zatrzymał się przed ogromnym budynkiem i wszedł do niego. Mnie do niego nie wpuścili, więc musiałem czekać na zewnątrz. Ciekawe, co się tam działo i po co musiałem tu przychodzić. Nie wiem nawet, czy chcę tu wstąpić. Nie wiem na czym polegają te ich nawalanki i te całe podziemne miasto. Nie wiem po co, jak, gdzie i kiedy. Katsuki, gdy o tym wszystkim mówił, wydawał się jakiś inny. Czuję, że wręcz wymaga ode mnie wstąpienia do tym... Jak im było... delikwentów? Mam tylko jedno pytanko. Po co ja im tam jestem potrzebny. I tak jest tu dużo osób dookoła, a mnie jakoś nie kręcą nawalanki z przypadkowymi typkami i zdobywanie chwały... Czekałem na Katsukiego jakieś dobre pół godziny, jak nie i godzinę. Nagle wyszedł, mając za sobą całkiem niezłą obstawę i rzucił, patrząc się w moją stronę.
-Dołączysz?
-Co będę musiał robić?- stałem oparty o ścianę budynku z załozonymi na piersi rękoma.
-Nic. Nie ma obowiązków.- Katsuki rzucił, zbliżając się do mnie i odganiając wcześniej wspomnianą obstawę. Nic nie trzeba? Ciekawe...
-No niech ci będzie... Tak.
-Super. Wracamy?
-Ta, z chęcią...
Zaczęliśmy iść w stonę wyjścia z tego dziwnego miasta...
---
Wyszliśmy z tego podziemnego miejsca i zaczęliśmy iść w stronę centrum metropolii. Nie chciało nam się wracać do akademików, bo noc była przepiękna. Po co ją marnować, skoro jest tak pięknie. Szliśmy jakąś ścieżką, która znajdowała się obok rzeki. Przed nami szła nerwowo jakaś dziewczyna. Nagle zaczęła biec w moją stronę. O co jej chodzi? Zaczęła wyciągać z kieszeni coś w rodzaju butelki z wodą. Otworzyła ją szybko i oblała jej zawartością mnie. Już wiem, co to było... Woda święcona... Zasłoniłem oczy, a po chwili poczułem ogromny ból. Dziewczyna uciekła szybko, a ja wrzasnąłem z bólu i się cofnąłem, nadal mając zakryte oczy. Powoli zaczął obejmować mnie płomień. Cholera jasna, po co to zrobiła! Jak to cholernie boli! Nic nikomu jeszcze nie zrobiłem! 
-Wracaj tu mała kurwo!- Katsuki wrzasnął, ale dziewczyna była już bardzo daleko. Miejsce, gdzie dziewczyna wylała na mnie wodę święconą było oparzone. Tak, jakby zwykła osoba oparzyła się ogniem. Niestety mój ogień nie mógł tego wyleczyć. Odsłoniłem
oczy, nadal czując ogromny ból przeszywający już mnie całego. 
Zobaczyłem wokół mnie niebieski płomień. Cholera...
-Wszystko okej?- Katsuki zaczął się do mnie zbliżać. Nie, nie, nie, nie!
-Nie! Nie zbliżaj się... Z-zaraz mi przejdzie...- odsunąłem się od chłopaka, próbując powstrzymać płomienie.
-Zamknij sie. -złapał moje ramię, ale szybko zabrał rękę, bo go oparzyłem, a raczej mój płomień.
-Powiedziałem, byś się nie zbliżał!- rzuciłem zdenerwowany sytuacją.
Popatrzył na swoja reke.
-Uspokój się. Proszę...
Dobra, Rin. Wdech i wydech. Spokojnie... Ból zaraz przejdzie...Mój płomień zaczął powoli zanikać, a Katsuki dojrzał oparzenia na moich rękach.
-Masz oparzone ręce...
Cały ogień już zniknął, a ja popatrzyłem na swoje ręce, a potem na blondyna.
-No wow. Spostrzegawczy jesteś... 
-Chodź. -złapał moje ramie i gdzieś mnie pociągnął, tylko gdzie...
<Katsuki?>
Ilość słów: 708

Witamy - Zirhael Dáireen Salvatore!

Imię i nazwisko: Zirhael Dáireen Salvatore
Pseudonim: Banshee, Płaczek (jako zabójczyni), Darlen, Białogłowa, Zira, Jaskółka, Crevan, Deithven, Feain, Gwynbleidd, Rhena, Tuathe. Zapewne ma ich jeszcze więcej, ale od dawna nie słyszała żadnych innych.
Wiek: 20 lat
Data urodzin: 22 marca
Płeć: Na 100% kobieta.
Orientacja: Biseksualna
Partner: Brak, ale w jej głowie siedzi pewien czarnowłosy, brązowooki mężczyzna w jakim zadurzyła się już w dzieciństwie. Tylko czeka, aż będzie mogła go spotkać i przytulić jak najmocniej do siebie.
Klasa: III X
Kluby: Klub Informatyczny i Sportowy (Jazda konna i Łyżwiarstwo)
Rasa: Dziewczyna ta to lekka hybryda kilku ras, które złożyły się w jedną, bliżej nie określoną. Ona jednak upiera się, że jest żywiołakiem ciemności. W jej krwi krąży jednak gen sukkuba, zmiennokształtnego, banshee oraz elfa, a raczej półelfa. Dzięki genom sukkuba przyciąga innych bez użycia żadnej mocy.
Specyfika: Jak każdy inny żywiołak, Zirhael urodziła się z mocą i kształciła ją od kiedy nauczyła się chodzić. Pasjonowała ją zdolność posługiwania się ciemnością oraz tym, że odziedziczyła urok sukkuba po matce, co wyłącznie odbiło się na jej wyglądzie. Uwielbia tworzyć bronie z cienia, które wyglądem przypominają zwyczajne ostrza. Umie ona tworzyć fuzje mocy z innymi rasami, ale do tego potrzebuje ich zgody oraz trochę ćwiczeń z istotami. Dzięki swojej części banshee ma ona zdolność widzenia śmierci innych, lecz niestety często ona szwankuje i daje jej fałszywe informacje.
Charakter: Zirhael... Zirhael... Zirhael. Kobieta o stalowych nerwach, ale do czasu, aż jej leki nie przestaną działać. Morderczyni, która z zimną krwią zabija, choć tak naprawdę, chciałaby się zamknąć w sobie i nigdy już nie wychodzić. Jej biedne, zimne od braku czułości serce spowija samotność. Samotność. Brak jakiejkolwiek osoby z jaką może porozmawiać. Ludzie nie chcą przyjaźnić się z dziewczyną, która jak pierdolnięta chodzi po szkole w opasce na oczach. Kto by chciał mieć znajomą, jaka na przerwach siedzi i majstruje coś w jakimś robocie. Biedna czeka na NIEGO. Chce, aby to właśnie ON uwolnił ją od tego, co sam zapoczątkował wcześniej. Chce zakończyć już zażywanie leków, które tak ją niszczą od środka. Robią z niej wariatkę jeszcze większą, niż teraz jest. Każdy wieczór spędza samotnie, choć zaczyna go z kimś innym. Raz mężczyzna, raz kobieta, ale co to jej za różnica, skoro każdego po kolei z łatwością zabija i przekazuje w ręce Matki Ziemi. Tylko ON ma klucz do jej serca i tylko ON może ją dotykać. Znana jest z NIM jako ostatni Krwisty Jeźdźca z miejsca, gdzie obaj mieszkali-Ahrolsedovah. Miejsce te, małe miasteczko na jednej z pobliskich wysepek, było ostoją i dla niej i dla NIEGO. Tam właśnie obaj byli szczęśliwi. Do czasu. Potem ON zniknął, a biedna Zirhael została sama, panosząc się z bólem po Arelionie. Odnalazła szybko propozycję, a raczej zlecenie zabójstwa i właśnie wtedy odkryła, że tylko to mogło spowodować, że zapominała o NIM i działała o czystym umyśle. Z czasem jej recepta była coraz bardziej zapełniona lekami psychotropowymi. Dziewczyna czuła potrzebę i musiała spotkać JEGO. Musiała wreszcie...
Aparycja: Zirhael nie jest osobą, która jest mijana bez wcześniejszego spojrzenia na nią. Zazwyczaj ma poważny wyraz twarzy i nie zdarza się jej uśmiechać od tak. Od czasu, kiedy straciła Amarina, zamknęła się w sobie. Na jej ładną, szczupłą buźkę z pieprzykiem po lewej stronie jej pełnych, malinowych ust, opadają białe włosy z długą grzywką na lewe oko. Jej źrenice mają odcień bardzo jasnego błękitu. Czasami na jej oczętach widnieje czarna opaska, dzięki której ćwiczy swoje zmysły. Jeżeli chodzi o jej sylwetkę, jest ona smukła, ale widocznie odznaczają się jej biodra oraz piersi, których miseczka zaskoczyłaby nie jednego mężczyznę. Ubiera prawie zawsze kuse, bardzo seksowne sukienki, bo w takich wbrew pozorom czuje się najlepiej. Nie czuje do siebie wstydu, choć przyzna, że od czasu gwałtu, zaczęła się zastanawiać, czy na pewno dobrze to tak nosić takie ubrania. Jednak... Wie, że kiedyś spotka znowu tego czarnowłosego i chce mu się pokazać od razu w jak najlepszym wydaniu... Na szyi ma naszyjnik, jaki otrzymała od swojego Amarina tuż przed jego zniknięciem... Nadal boli ją serce po tym wydarzeniu...
Głos: LeeandLie
Pokój: 38
Współlokator: -
Zainteresowania: Z pewnością może to innych zdziwić, ale ta oto kobieta o morderczych zapędach, uwielbia bawić się w programowanie, tworzenie różnych wtyczek etc. Dziewczyna z pasją zaprojektowała własnego robota, choć jego beta nieco narobiła zamieszania. Prócz tego, uwielbia wykształcać swoje zmysły słuchu, węchu oraz dotyku, poprzez zabieranie jedno zmysłu, czyli wzroku. Prócz tego w jej zainteresowania wchodzi czytanie, komponowanie utworów, choć za bardzo jej to też nie wychodzi.
Moce:
-Moc cienia-Zirhael posługuje się mocą ciemności w sposób mistrzowski. Często korzysta z mocy w czasie misji, dzięki czemu jest niewidoczna. Umie sama siebie przemienić w cień.
-Kamuflaż- poprzez dotknięcie, Zirhael może otrzymać wygląd i moce istoty na mniej niż godzinę, jednak, jeżeli używa mocy ofiary nagminnie, czas jej się skraca, a z kolei jeżeli chce tylko mieć jej wygląd, może ona go utrzymać do półtorej godziny, jeżeli nie przemęcza się dalekimi spacerami,
-Rage- kiedy Zira walczy o dobro bliskiej jej osoby, w jej ciele załącza się przycisk, który nazywa "Rage". Wtedy właśnie jej oczy stają się czerwone, a sama ona nie ma wpływu na to, co robi. Jest wtedy tzw. "Maszyną do Zabijania". Ma to kilka faz,
-Zmiennokształtność- może ona przemieniać się w kota, królika, wilka oraz smoka niewielkich rozmiarów, może ona uzyskać części ich ciała lub przemienić się w niego całkowicie,
-Fuzja-ma ona umiejętność łączenia mocy swoich z mocami innych. Wiąże się do jednak z kilkoma problemami, takimi jak częste krwotoki z nosa, uciążliwe bóle głowy i stawów, itp.
Rodzina: 
Muire Ailis Salvatore- kochana matka, która zaraziła swoją córkę pasją do wszelkich ostrych narzędzi. Kobieta była zabójczynią, ale dla dobra misji sprzedawała swoje ciało. W taki sposób narodziła się Zirhael i ósemka jej rodzeństwa. Kobieta sukkub.
Airian Empyr Salvatore- brat bliźniak, który podobnie jak ona uzależnił się sam od siebie w bardzo wczesnym wieku. Mimo tego, że nie chcieli się rozstawać, ten czas nadszedł, a teraz kontaktują się wyłącznie przez wiadomości lub też telefon,
Kimiko Salvatore- jej młodsza siostra, która urodziła się po niej. Dziewczyna lekkich obyczajów, której pasją jest chodzenie do nocnych klubów i szukanie sobie nowej ofiary. Dziwne to, skoro jest ona kitsune...
Marnath Salvatore- młodszy brat, znany jako miejscowy casanova. Każda dziewczyna, chłopak czy inna żywa istota ludzka jest dla niego zdobyczą i chce on ją zyskać dla siebie, po czym pozostawić ją. Demon półkrwi.
Ascal Khiiral Salvatore- młodszy braciszek, którego niewinne serduszko czeka na miłość oraz to, co czeka go w przyszłym, dorosłym życiu. Młody elf, umiejący posługiwać się magią i runami.
Khoz Salvatore- młodszy brat Zirhael, który wbrew wszystkiemu bardzo kocha swoją siostrę i gdyby mógł, nie opuszczałby jej na krok. Codziennie wysyła jej listy i tylko czeka na spotkanie. Młody ghoul, nadal mający problemy ze swoim głodem.
Viviana Salvatore- młoda syrenka, pragnąca miłości rodem ze słynnej opowieści o rybiej kobiecie i mężczyźnie z lądu. Nie zwraca ona uwagi na istoty tej samej rasy co ona, bo najważniejszy dla niej jest człowiek lub inny mąż z nogami.
Ishess Salvatore- młodsza siostra, która już od kiedy tylko pamięta, chciała się usamodzielnić. We wczesnym wieku opuściła dom, a słuch o niej zaginął. Jest ona Selkie.
Eorneth Salvatore- najmłodszy z rodzeństwa, a na dodatek nie ma o nim wiele informacji, prócz tego, że jest inkubem.
Pupil: Zaphara i Sin
Inne: 
-Została zgwałcona, co odbiło się na jej charakterze,
-Jest śledzona, ale ona o tym nie wie,
-Uwielbia walczyć każdą bronią palną, białą i każdą inną,
-Ma w pokoju kilka pluszaków, jeden z nich to prezent od Amarina,
-Kocha nocne niebo,
-Depresantka na lekach w ciężkim stanie,
-Bardzo często ma na oczach czarną chustę, która nieco wyostrza jej zmysły słuchu i węchu,
-Kocha swoje zwierzaki, ale ma sentyment do Sina, który jako pierwszy był w jej dłoniach od jajka,
-Odczuwa lekki strach do ciszy, mimo tego, nie okazuje swojego lęku,
-Uwielbia słuchać muzyki,
-Przez noszenie opaski, jest mylona z niewidomą, ale jej to nie przeszkadza,
-W czasie misji zawsze ma na oczach maskę, a spod niej wypływają czarne jak noc łzy. Tym właśnie sposobem otrzymała miano Płaczek,
-Jej krew jest czarna lub czerwona, co zależy od tego, jak w ciężkim stanie jest,
-Zbudowała sobie robota, który czasami wybywa z nią na misje. Nazwała go NieR 2Bo7 i to dzięki niemu łatwiej namierza ofiarę. Bot ten w czasie misji, ukrywany jest pokrywą cienia, dzięki czemu nie jest do zauważenia,
-Nie znosi deszczu, przez co w czasie pór dżdżystych nie czuje się dobrze, a jej stan depresji nie pozwala jej wyjść z pokoju,
-Zmienia się też czasami kolor jej oczu na czarny... Najczęściej, jak wspomina Amarina,
-Jest pierworodną dziedziczką tronu rodu Salvatore,
-Wraz z Amarinem jest połączona legendą, która mówi:
Kilkaset lat przerwy.
Kilkaset lat spokoju. 
Kilkaset lat bez zagłady. 
Kilkaset lat bez naruszania tronu. 
Zawahanie rzeczywistości i anomalia świata. 
Mijane wieczności i lata. 
Niewytłumaczalny powrót następców nastanie w nieświadomości. 
Nastanie dzień, w którym białe stanie się czarnym, a czarne stanie się białym w świetle miłości. Niczym yin i yang, równość świata. 
Zawahanie rzeczywistości, scalające lata. 
Przeznaczeni od czasu narodzin. 
Biała z czarną krwią i Czarny Pan białej krwi godzien. 
Złączeni przeznaczeniem na wieki, wspólnie noszą berło zagłady. 
Wspólna misja i uczucie będzie wyznacznikiem kary. 
Godzina, gdy ciemność obleje jasność, a jasność zaleje się ciemnością. 
On wypełnia ją, a ona dopełnia jego.
 Dziedzice tronu krainy zwanej Białą Ciemnością. 
Odrzuceni i niezaliczani do żadnej rasy. 
Wilk z wilkiem. Smok ze smokiem. Czarny z białym. 
Krwisty Jeźdźcy. Jeden z nich Jasny, a drugi Ciemny. 
Wiodą swój żywot w samotności do czasu gdy 
Ich ciała zostaną ponownie połączone węzłem miłości. 
Serca będą szalały na cześć ich ponownej bliskości. 
Będą bronić bram swego królestwa i władać nim na wieki.
Jako ostatni przedstawiciele anomalii z tej legendy. 
W świetle księżyca wspólna moc objawion będzie. 
Gdy czerń będzie władać bielą, a biel będzie władać czernią. 
Niczym śnieżnobiała pełnia na cienistym niebie. 
Kilkaset lat przerwy. 
Kilkaset lat spokoju. 
Nastał dzień, w którym białe stało się czarnym, 
A czarne stało się białym...
Kontakt: YukiKunoka [hw], Zaphara [Eldarya]
Motto: "Nie wiesz nic o ludziach, a oni nic nie wiedzą o tobie. Cóż za ironia..."
Źródła zdjęć: Pinterest
Relacje: 
-Amarin Vhenan-jej przyjaciel z dzieciństwa, którego nie widziała dobre 15 lat. Tęskni za nim, bo byli sobie bliscy i to w nim miała oparcie, kiedy została porzucona. Po czasie chłopak zniknął, a ona nadal chciała się z nim zobaczyć. Tego pragnie do dzisiaj. Szczerze mówiąc, czuje, że chyba jest w nim zadurzona...
Ważne opowiadania: ---
Inne zdjęcia: (po kliknięciu, lepsza jakość)



Witamy - Mori Cupidinis!

Imię i nazwisko: Mori Cupidinis
Pseudonim: Duszek, Demonica z Eviltown
Wiek: 18 lat
Data urodzin: 14.02
Płeć: Kobieta
Orientacja: Biseksualna
Partner: Nie posiada
Klasa: II Iluzjonistyczna
Kluby: Klub dziennikarski | Klub jazdy konnej
Rasa: Sukkub
Specyfika: Jak przystało na prawdziwego sukkuba, potrafi kusić, lecz Duszek akurat tej umiejętności nie używa. Ba! Posiada nawet zdolność zupełnie przeciwną. Przy odpowiednim skupieniu może "zniwelować" swoją obecność do takiego stopnia, że nikt jej nie zauważy. Czasami mylona jest z przedstawicielkami innej rasy. Swoim zachowaniem przypomina zmarłą duszę. Nawet pulsu jako takiego nie posiada — stąd przezwisko Duszek.
Charakter: Na pozór cicha i nieśmiała, tak naprawdę dawniej była z niej gaduła. Odzwyczaiła się od towarzystwa oraz używania strun głosowych. Toteż teraz ma liczne problemy. Jest nieprzystosowana społecznie. Często ma ochotę uciekać, jak tylko zobaczy kogoś żywego. Czasami nawet zapomina, że jest sukkubem. Nie posiada dumy, a raczej jest ona głęboko ukryta. Wylatuje jej z głowy wiek oraz płeć czyniąc z niej nieraz zagubione dziecko.
Bywa na wskroś słodka. Niestety to tylko pozory. W takich momentach ujawnia się jej mroczna natura, mroczne ja. To chyba jedyny moment, kiedy manipuluje innymi. Nieczęsto się to zdarza. Zazwyczaj, kiedy ktoś skrzywdzi jej kota lub ważną dla niej osobę. Potrafi pokazać pazurki. Po takich atakach najzwyczajniej w świecie nie pamięta tego, co zrobiła.
Rozwija się jeszcze jak mały pączek kwiatu. Zdąży się zmienić. Czy na gorsze... Czas pokaże.
Aparycja: Wątła jak trzcina na wietrze. Można by rzec — chucherko, gdyby nie ten biust oraz tyłek. Kształty ma iście kuszące. Nie współgra to z jej charakterem, ale z rasą oraz alter ego owszem.
Niewysoka postać, ale też niemała. Wzrostem dorównuje 175 centymetrom. Jak wcześniej wspomniane jest strasznie chuda, ale kobiece kształty ma tam, gdzie trzeba. Skóra szarawa, jaśniutka, wrażliwa na promienie słoneczne. Czasami można mieć wrażenie, że błyszczy jak posypana brokatem. Włosy z pewnością długie, w barwie pomiędzy delikatnym niebieskim a miętowym. Choć nie ma to dużego znaczenia, gdyż Mori bardzo często zmienia wygląd swoich włosów. Gdy ma podlejszy humor, zmienia ich wygląd co godzinę.
Oczy granatowe jak czasami nocne niebo. W chwilach zachwytu, czy obserwowania ludzi błyszczą się, jakby umieszczono w nich wiele milionów gwiazd. Gdy jej druga osobowość przejmuje władzę, matowieją, robią się czarne. Dlatego, jeżeli ktoś ją dobrze pozna, potrafi zorientować się w sytuacji. W rzadkich chwilach braku samokontroli z jej palców wyskakują małe, różowe iskierki. Wydzielają się także feromony o cudownym zapachu, które mają za zadanie wabić. Dla Mori jest to niezwykle nieznośna przypadłość.
Głos: Colbie Caillat (nightcore)
Pokój: 60
Współlokator: -
Zainteresowania: Wręcz nie raz obsesyjnie śledzenie ludzi z racji zainteresowania innymi. Jednocześnie jej nieśmiałość sprawia, że chowa się po kątach i krzakach, co zazwyczaj czyni ją jeszcze bardziej niewidzialną niż normalnie. Fascynują ją inni, ich zachowanie, relacje czy uczucia.
Więcej sama nie pamięta. Często ma wrażenie, że nie chorowała, a była w głębokiej śpiączce.
Moce:
- Sukkubi urok - czyli potęga pożądania. Naturalnym dla sukkubów talentem jest ta dość specyficzna siła. Szczególnie podatni są na nią mężczyźni, ale i kobiety potrafi skusić. Wywołuje w ofierze silny pociąg fizyczny oraz przyciąganie, niemal obsesję. Jest to na tyle silny czar, że złamać go może tylko naprawdę silne uczucie jak miłość czy strach.
- Wymazanie obecności - coś w rodzaju przeciwieństwa do uroku sukkuba. Nie wywołuje silnych uczuć w ofierze, a wręcz przeciwnie. Potrafi sprawić, że jej obecność jest dla otoczenia znikomo odczuwalna. Tłumi względem siebie zainteresowanie.
- Metamorfozy - czyli typowa umiejętność zmiany wyglądu dla tej rasy. Czy włosy, czy cała sylwetka, to nie ma znaczenia. Jedynym ograniczeniem w przypadku Duszka są intymne części ciała, które nigdy nie będą męskie. Jednak udawać faceta zawsze można, prawda? No i wypchać majtki skarpetką.
Rodzina: Ciężka sprawa. Duszek jest skryty i nie opowiada o tym. Zawsze jest w szkole.
Historia: Nic nie wiadomo o tym, co działo się przed jej przybyciem do Auris. Przez dłuższy czas chorowała i w sumie nie wychodziła poza pokój. Dopiero od niedawna pokazuje się innym na oczy.
Pupil: Brzydal
Inne: 
- Przez długi czas bardzo chorowała,
- Nie lubi dzieci oraz się ich boi,
- Zazwyczaj nic nie mówi ze względu na to, że przez długi czas była sama i się odzwyczaiła,
- Jest wegetarianką,
- Ma słabość do zwierząt, ale boi się gęsi,
- Ma osobowość wieloraką, ale nie zdaje sobie z tego sprawy,
- Często gada sama do siebie.
Kontakt: gruszkokaktus@gmail.com
Motto: "Czasem mam ochotę Cię objąć... Wokół szyi."
Źródła zdjęć: pinterest
Relacje: -
Ważne opowiadania: -

Od Takeshiego do Misaki

Misaki... Ta dziewczyna mnie zaintrygowała. Mieszka w lesie, nie bierze racji i się głodzi. Uważa się za potwora, który nie ma prawa do życia. Za monstrum i krwiożerczą bestię. Nienawidzi ghouli, chociaż sama nim jest. Dziwny przypadek i dość niespotykany. Kiedyś byłem taki jak ona, ale szybko się na tym przejechałem i straciłem "tamtego" mnie. Dobroć nie popłaca w tym mrocznym i przepełnionym nienawiścią świecie. Każdy dba tylko o własny czubek nosa i nie chce mu się ruszyć dupy, by komuś pomóc, bo po co? Po co sobie pomagać i po co współczuć. Po co mieć serce i uczucia? Po co czuć miłość, zazdrość, szczęście, złość i radość? Po co mieć szczęśliwe wspomnienia? Po co mieć rodzinę i przyjaciół? Przecież to i tak kiedyś zniknie, prawda? Przecież i tak nikogo nie obchodzi mój los i moje życie. Przecież inni nie okazują uczuć, więc czemu ja mam to robić. Podążając na ślepo za głupim tłumem, nie okazując uczuć i empatii. Niczym roboty, które wykonują polecenia swych właścicieli i twórców. Może to i lepiej? W końcu nikt nie będzie na ciebie zły i nie będzie cię krytykował ani zadawał bólu za bycie innym. Ale czy wtedy coś by nas odróżniało? Czy różnilibyśmy się od stosu kamieni na ścieżce, którą depczą codziennie tysiące osób? Czy można by było nas nazwać "ludźmi" lub ghoulami, wampirami i wilkołakami? Czy można by nas nazwać istotami rozumnymi? Po co, skoro nikt by nie myślał. Skoro każdy podążałby ślepo za tłumem niczym zombie... Czasami... Czasami pośród tej szarej, nudnej codzienności, w której jedyną ciekawą barwą jest czerwień krwi, znajdzie się osoba, która zobaczy w tobie coś więcej niż szary, nędzny kamień. Zobaczy, że kryjesz w sobie coś więcej niż pustą skałę. Oszlifuje cię i staniesz się pięknym diamentem, którego nikt już nigdy nie przeoczy i nie zignoruje. Czasami pośród tych nieczułych bestii znajdzie się taka jedna osoba, która wyciągnie cię z wiru rozpaczy i beznadziei. Znajdzie się taka osoba, która stanie się dla ciebie całym światem, a rzeczywistość obok ciebie zacznie się rozświetlać milionami barw. Będziesz szczęśliwa tak, jakby daltonista po raz pierwszy zobaczył barwy świata. Wystarczy tylko trochę poczekać i rozejrzeć się dookoła. Wystarczy postać w ciszy i uspokoić się, a odpowiedź na twoje pytanie przyjdzie szybciej niż myślisz...
 -Znowu wszystko się posypało i nie wiem co mam zrobić, ani dokąd pójść ani komu to powiedzieć, bo i tak nikogo to nie obchodzi. Tak myślisz, prawda?-wyciągnąłem do niej rękę- Nie płacz. Jeśli przedrzesz się przez las cierpień, ujrzysz przed sobą jezioro szczęścia. Nie ważne, jak bardzo zabłądziłaś ani jak dużo grzechów popełniłaś. Zawsze jest jakieś wyjście.
Trzeba się po prostu trochę porozglądać...
Dziewczyna spojrzała na mnie, a po chwili spuściła głowę. Nadal płakała, a jej dłonie bardzo mocno drżały, jednak położyła swoją rękę na mojej.
-Chodź, idziemy do domu...
-D-Do... D-Domu...-szepnęła cicho, po czym znowu zalała się łzami, a ja przewróciłem oczami. Dobra, dobra rozumiem, dziewczyna jest po ciężkich przejściach i mieszka w lesie. Trzeba jej po prostu trochę pomóc i ją popchnąć do przodu.
-Tak, do domu. Weź swoje rzeczy i idziemy...
Misaki wzięła z polany małą torbę, która rozmiarami przypominała plecak szkolny. Po chwili wróciła.
-J-Już...-szepnęła. Widać było, że torba była nawet nie wypełniona. Wow, jest gorzej niż się spodziewałem. No, Arata, szykuj się. Będziesz miał nową towarzyszkę. Nie wiem, czemu to robię. Teoretycznie jest dla mnie zupełnie obcą osobą, której nawet nie znam, ale... Pomogła mi, a przynajmniej chciała. Nikt od dłuższego czasu tego nie zrobił. Szczerze mówiąc, to ucieszyło mnie to. Dlatego jej pomogę. Nie będę stać pośród tłumu bezmózgich i bezuczuciowych kamieni. Nie tym razem...
---
Po paru minutach dotarliśmy do mieszkania w nowoczesnym bloku. Mieszkam na jednym z najwyższych pięter, więc widok jest nieziemski, ale z wejściem gorzej. Otworzyłem drzwi i zaprosiłem dziewczynę do środka, a ona nieśmiało weszła, rozglądając się.
-Rozgość się. Od dzisiaj tu mieszkasz ze mną...
Misaki rozglądała się, a w jej krokach i postawie była niepewność.
-Oprowadzę cię za chwilkę i wszystko wyjaśnię, ale najpierw muszę się przebrać- powiedziałem to, zdejmując koszulkę, która była poplamiona od krwi.- Arata, zaprowadź ją do jej pokoju.- z kanapy zlazł mój kochany, ogromny lew i podszedł do Misaki. Dziewczyna pokiwała głową, poprawiając swoją torbę. Nagle dół jej bagażu pękł, a z torby wysypało się.... W sumie prawie nic. Kilka ubrań w masakrycznym stanie, z dwie książki, zeszyt i długopis. Dziewczyna założyła włosy za ucho, po czym zaczęła wszystko zbierać, a ja się zaśmiałem, uśmiechając przy tym szczerze.
-Arata, pomóż jej proszę, a później i mi pomożesz..- powiedziałem, wchodząc do łazienki, a dziewczyna w spokoju zebrała swoje rzeczy pod pachę. Zdjąłem koszulkę, a moim oczom ukazała się wielka rana od quinique, która obejmowała mój brzuch, bok i plecy. Oprócz tego miałem parę ran na rękach. Cholera jasna... Czemu rany od quinique się tak wolno goją. Po chwili Arata wszedł do łazienki.
-Weź bandaż i pomóż mi...
Arata posłusznie wyciągnął bandaż i opatrunki. Zaczął mi pomagać w ich owijaniu wokół pleców, brzucha itp. oraz wokół rąk. Po chwili wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do pokoju, by wziąć jakąś czystą koszulkę i dla mnie i dla Misaki. W końcu nie ma tych ubrań dużo. Miałem na sobie czarne jeansy i czarny sweter, by zakryć bandaże, a dla dziewczyny wziąłem swoją bluzę, również czarną. W kilka minut się uwinąłem i zaglądnąłem do jej pokoju.
-I jak? Podoba się?- wszedłem wgłąb pomieszczenia. 
-Tak... -szepnęła, wkładając swoje ubrania do szafy. Usiadła na łóżku z igłą i nitką. Zaczęła zszywać swoją torbę ze smutkiem na twarzy. Nie wiem, co jej się przytrafiło, że tak skończyła, ale domyślam się, że za kolorowo to nie było.
-Zostaw to... Kupimy ci nowe rzeczy...- wziąłem od niej porwany i dziurawy plecak oraz podałem jej moją bluzę- Możesz to wziąć...
-O-Oddaj mi tą torbę. Nie mam pieniędzy, nic nie będę kupować...-powiedziała, po czym wstała, chcąc zabrać mi torbę.-Nie wezmę tego, nie mam z czego ci oddać...
Byłem od niej dużo wyższy, więc jak podniosłem torbę do góry dziewczyna nie mogła jej za nic dosięgnąć. Jak mam ją utrzymywać, to przynajmniej zrobię to porządnie. Tak jak kiedyś dla mnie Keiji... Trzymaj się tam na górze, przyjacielu... 
-A kto powiedział, że musisz mi oddawać kasę. Nie jestem takim typem człowieka, który przywiązuje wagę do pieniędzy. Żywa istota zawsze jest ważniejsza od kasy.
Dziewczyna podskakiwała, chcąc dosięgnąć swojej porwanej torby.
-Mieszkam w twoim domu. Mi to wystarczy. Jak tylko będę mogła, oddam ci, a jak zarobię, wyniosę się stąd i nie będę robiła problemów. Jestem problemem i tyle. Dawaj mi to.-nadal skakała.
-Zaczyna mnie wkurzać twoje warczenie. Siad. - posadziłem ją na łóżku- Jesteś u mnie i będziesz żyć normalnie, a nie jak bezdomny pies. Każdy ma prawo do normalnego życia. Nawet my... - rzuciłem jej ponownie bluzę.- Zakładaj to i nie marudź. Nie potrzebuję żadnej kasy. Mam jej i tak wystarczająco, a to- wskazałem na plecak- Nawet się nie nadaje na zabawkę dla Araty więc idzie do śmieci. Jak się ogarniesz to możesz przyjść do salonu...-powiedziałem lekko podniesionym tonem, a później już spokojnym, kierując się do wyjścia.
-Po co... -szepnęła, po czym spojrzała na bluzę, którą przytuliła nieco do siebie, a następnie ją ubrała, a ja zatrzymałem się w progu drzwi, patrząc przed siebie.
-Bo wiem, co to znaczy być odrzuconym...- wyszedłem z już jej pokoju i skierowałem się do kuchni, robiąc kawę i mi i dla Misaki. Matko, co za kobieta. Chcę jej pomóc, a ona to odrzuca. Nie ogarniam jej ani jej toku myślenia. Choć ją rozumiem. Jest zamknięta w sobie i boi się, że ją okłamuję. Doskonale ją rozumiem... Nie minęło dużo czasu, a dziewczyna wyszła z pokoju w mojej dużej bluzie. Miała spuszczoną głowę. Ja siedziałem przy stoliku, pijąc kawę, a na przeciwko mnie stała kawa dla Misaki.
-Dla ciebie... -wskazałem na kawę. W tle grał telewizor. Zaczęły iść popołudniowe wiadomości. Dziewczyna usiadła przy stoliku, a w wiadomościach widniała informacja.
-" Dzisiaj w południe doszło do tragicznego wydarzenia. Labolatorium przy ulicy Wiśniowej 7 zostało uznane za niezdatne do użytku. Straty w ludziach: 350, czyli cały personel i ochrona tej placówki. Policja jest w trakcie śledztwa, lecz wszystkie akta więźniów i inne dokumenty zostały zniszczone, a po mordercy nie ma żadnego śladu, który mógłby naprowadzić policję na właściwy tor. Prosimy o zachowanie ostrożności."- w tle pokazywali zdjęcia zniszczonego labolatorium, a ja patrzyłem na to bez żadnych wyrzutów sumienia.
-L-Labolatorium...-szepnęła Misaki, po czym spojrzała na mnie.-T-To ty?-wskazała na ekran.
-Mhm- wziąłem łyk kawy bez żadnego wzruszenia i przejęcia się tą sytuacją. Misaki zacisnęła dłonie w pięści, po czym otuliła się mocniej bluzą. 
-D-Dlaczego...
-Bo mnie wkurzyli, to ich zabiłem. Nikt nie będzie znęcać się nad matkami, kobietami i dziećmi na moich oczach...
-T-Takeshi... A-Ale teraz jesteś zagrożony...-szepnęła.
-Bez obaw. Szukają mnie już pół roku i nic nie znaleźli, a nawet jeśli to mam to gdzieś.- dopiłem swoją kawę. Misaki wzięła do rąk kawę, po czym spuściła głowę. 
-Nie chcę, aby stała ci się krzywda...-szepnęła. Woow... Wow... Czekaj, zaraz. Ona się mną przejmuje? Dziewczyna, którą poznałem tak niedawno? To... Miłe. To naprawdę miłe, że ktoś znów się mną przejmuje. Może ta decyzja o jej przygarnięciu nie była taka zła?
-Nic mi się nie stanie. Żywcem mnie nie wezmą, ale mniejsza. Zbieraj się, jedziemy ci coś kupić.
-T-Teraz? A-Ale... J-Ja... -zająknęła się, po czym nerwowo zaczęła przebierać palcami na kubku z kawą, a ja wstałem z krzesła.
-Ale ty?
-J-Ja naprawdę n-nie wiem czy mogę...
Zaszedłem dziewczynę od tyłu, jak siedziała i walnąłem ręką w stół, tuż obok niej.
-Możesz. Jakieś wątpliwości?
Misaki podskoczyła, a kawa prawie wylała się z jej kubka. Drżącymi rękami odstawiła kubek. 
-N-Nie....-szepnęła, a ja się uśmiechnąłem.
-Haha, nie musisz się mnie bać. Chodź idziemy.- odsunąłem się od niej i założyłem czarne trampki.
Misaki podeszła, ubierając swoje rozwalone do szpiku kości trampki. Po chwili wyszliśmy z mieszkania, a ja zamknąłem drzwi. Schodząc po klatce schodowej, zapytałem jej.
-Motor czy samochód?
-C-Co? -jej oczy jakby się zaświeciły.
-No jedziemy motorem czy samochodem. Pytam się, bo mi to obojętne.
-Motorem!-pisnęła zachwycona. Wiem, że zabrzmi to absurdalnie, bo poznaliśmy się kilka godzin temu, ale... Gdy się uśmiecha to wygląda jak ósmy cud świata...
-Haha, ok! -zaśmiałem się. Po paru minutach zeszliśmy do garażu. Podrzucałem kluczki od motoru w dłoni, a po chwili znaleźliśmy się przy motorze. Podałem kask dla dziewczyny.
-Masz. Załóż go.
Dziewczyna obejrzała kask, po czym założyła go na głowę.
-T-Takeshi... N-Nie mogę zapiąć...-szepnęła.
-Haha, pokaż to..- zbliżyłem się do niej i poprawiłem jej kask, zapinając go- Źle go założyłaś, haha- zaśmiałem się i po chwili nałożyłem również swój kask i usiadłem na motor. Misaki po chwili również nieśmiało usiadła. Odpaliłem maszynę.
-Trzymaj się mocno.
Misaki mocno złapała się mnie, zaciskając dłonie. Położyła głowę w kasku na moich plecach. Uśmiechnąłem się i ruszyłem. Wyjechałem z garażu, a przed nami widniało nocne, oświetlone billboardami i reklamami miasto. Jechaliśmy przez jakąś ulicę, a Misaki wydawała się być zachwycona.
-Jak pięknie...-powiedziała, po czym mocniej objęła mnie.
-Tak, uwielbiam widok nocnego miasta. Wtedy życie zaczyna się rozkręcać...
Pojechaliśmy dalej. Kilka minut później znaleźliśmy się w ogromnym centrum handlowym. Wjechałem do podziemnego garażu. Zaparkowałem niedaleko wejścia, po czym zeszliśmy z motoru. Zdjąłem swój kask, a później pomogłem go zdjąć dla dziewczyny.
-Dobra, idziemy. Pamiętaj, możesz zaszaleć. Nie krępuj się...
-N-Nie mam zamiaru k-kupować nic d-drogiego...-wydukała ze skrępowaniem, po czym zamknęła na moment oczy.-Mogliśmy jechać do zwykłego szmateksu...-szepnęła.
-Misaki... Wyluzuj na chwilę i nie przejmuj się pieniędzmi. Ty jesteś od nich ważniejsza. - weszliśmy do ogromnego centrum, które tętniało życiem mimo późnej godziny.
-W-Ważniejsza...?-zapytała, lekko się czerwieniąc.
-Noooo tak. Jesteś. Powiedziałem coś nie tak?- podrapałem się po karku, lekko skrępowany. Zaczęliśmy iść najpierw do specjalnego sklepu. Sklepu dla ghouli... Misaki odwróciła wzrok, po czym ktoś lekko trącił ją w ramię, a ona wpadła na mnie. Automatycznie objąłem ją w talii, by nie spadła i się nie potłukła. Znajdowała się dość... Blisko.
-N-nic ci nie jest?- miałem lekko czerwone policzki. Misaki zamrugała kilka razy po czym zakryła twarz za dużymi rękawami mojej bluzy. 
-N-Nie. P-Przepraszam.-szepnęła.
-Nic się nie stało...
Po chwili znaleźliśmy się we wcześniej wspomnianym sklepie. Stał tam dobrze znany mi sprzedawca. Znaliśmy się dość długo. Zawsze u niego kupuję akcesoria, ubrania i maski do misji itp., bo jest najlepszy w mieście. Uścisnęliśmy sobie dłonie w męskim uścisku.
-Witaj Takuś, co cię do mnie sprowadza?
-Ubrania, maski i akcesoria dla tej pani- wskazałem na Misaki, która bawiła się rękawem bluzy z nadal czerwonymi policzkami.
-Jakaś nowa znajoma, co?- sprzedawca zaczął mierzyć Misaki wzrokiem. Miał do tego dar. Nie wiem jak on to robi, ale patrzy i widzi dokładny rozmiar osoby. 
-Coś w tym stylu, haha- podrapałem się po karku- Mieszka u mnie od dziś.
-Ooo, Takuś obrońca ucieśnionych. Coraz bardziej mnie zaskakujesz. Z tym labolatirium to też zaszalałeś.
-Wkurzyli mnie. To nic wielkiego. 
-Tak, tak. I przypadkiem uratowałeś tą piękną damę, co?
Kurde, zawsze trafia w sedno...
-T-tak...- odwróciłem wzrok. 
-Dobra. Już wiem. Skoro mieszka u ciebie, to musi mieć podobny strój, co nie?- nawet nie dał nam nic powiedzieć- Cieszę się, że się zgadzacie, a teraz tak...- podał dla Misaki czarny, przylegający strój i powiedział, by poszła go zmierzyć. Tak jak powiedział, tak Misaki zrobiła. Po chwili dziewczyna wyszła. Wyglądała... Oszałamiająco... Zaniemówiłem.
-T-To... J-Jest dość ciasne...-szepnęła. Sprzedawca zagwizdał wręcz.
-No no... Wyglądasz nieziemsko. Niestety muszę cię zmartwić. Jeżeli chcesz nadążyć za tym panem- wskazał na mnie- to musisz to zakładać.
Strój był identyczny jak mój, tylko w damskiej wersji, z tyłu z wycięciem na plecach, jak u mnie, by kagune nie rwało ubrań. Do tego na wierzch koszulka czarno-biała. 
-Czyżby? Utaś czy ty....- znów nie dał mi dokończyć zdania.
-Tak, też cieszę się twoim szczęściem. Podoba się? - nie dał tym razem dokończyć dla Misaki- To świetnie! 
Dodatkowo dał jej parę akcesoriów i dwie maski. Różową i czarną maskę królika. Misaki ze skrępowania okryła twarz maską. Była cała czerwona. Gdy dziewczyna się przebrała, Uta zapakował wszystko, dodając jakieś gratisy i zapasowy strój, maski itp.
-A, bym zapomniał. Są też twoje maski, Takuś.
-O, dawaj na warsztat.
Sprzedawca wyjął dwie maski. Jedna była maską pełną, a druga półpełną. Obie były czarne lub czarno-czerwone.
-Dzięki ci bardzo. Ratujesz mi tyłek.
-Nie ma za co.
Po chwili zapłaciłem kartą i wyszliśmy ze sklepu.
-T-Takeshi... T-Tego jest t-tak dużo...-szepnęła skrępowana.
-Co ty... To początek. To są rzeczy potrzebne na polowania. Tak naprawdę dopiero teraz zaczynamy ci kupywać ubrania.
-A-Ale Takeshi! T-To strasznie dużo!-pisnęła.
-Oj tam od razu dużo. Przypominam ci, że nie masz tak naprawdę żadnych ubrań.
-N-No... A-Ale są w szmateksie... T-Tanie...
-Nie. Idziemy! -walnąłem ją lekko w głowę. Zaczęliśmy się kierować do sklepu z butami. 
-Dzień dobry! Poprosimy buty dla tej pani. Sportowe, eleganckie i tak dalej.
-N-No, ale mi starczą trampki....-szepnęła z ogromnym rumieńcem.
-Nie, uwierz mi, nie starczą- szepnąłem do niej, a sprzedawczyni podeszła do nas z błyskiem w oczach.
-Ale pani ładna! Eleganckie i sportowe... Czyli możemy zaszaleć, prawda?
-Tak, możecie. 
-W takim razie porywam ją!
Dziewczyny wybierały buty dość długo. Ja sobie siedziałem, przeglądając telefon. Matko, co ja robię... Kupuję tyle rzeczy dla praktycznie nieznajomej mi dziewczyny. Najwidoczniej jakoś spętała moje serce, tylko jak i czym... Ale nie ma już odwrotu! Jak brnąć to na całego... Po chwili Misaki wyszła ze sklepu cała czerwona i z reklamówkami pełnymi butów. Miała trampki, adidasy, baleriny, szpilki, koturny, sandały... Wszystko. Zapłaciłem kartą, nie patrząc na rachunek. Miałem dużo pieniędzy przez zabójstwa, nagrody i tak dalej, więc tym się nie przejmowałem. 
-Dobra, a teraz idziemy po.... Właśnie, po co chcesz teraz iść?
-J-Ja... N-No... N-Nie mam bielizny...-szepnęła bardzo skrępowana, zakrywając twarz dłońmi.
-Ee...e.. Ok, idziemy!- byłem cały czerwony. Cholera, tego nie przemyślałem... 
Po chwili znaleźliśmy się w sklepie z damską bielizną. Na szczęście sprzedawczyni się domyśliła i nie musiałem się tłumaczyć. Co za ulga... Misaki z ogromnymi rumieńcami poszła za sprzedawczynią, która dała jej do przymierzenia to.. No właśnie to... Wiecie o co mi chodzi.
Na szczęście panie wyprosiły mnie ze sklepu (i dobrze, bo byłem cały czerwony i skrępowany), a ja usiadłem obok na kanapie. Wcześniej wspomniana sprzedawczyni dodatkowo dała jej jakieś rajstopy i inne damskie akcesoria. I zaczęło się tak jak wcześniej. Poszliśmy do zwykłych sklepów z ciuchami. Misaki wybierała spodnie i długie i krótkie, bluzy i bluzki, na ramiączkach i z krótkimi rękawami. Wszystko. Było tam... WSZYSTKO. Postanowiłem wszystko wrzucać do cienia, a później już w domu to wyjąć, bo bym tego nie uniósł, tyle tego było. Po wybraniu ogromnej i wręcz przerażającej ilości bluzek i spodni, poszliśmy do drogerii. Misaki sobie wybrała perfumy, kosmetyki, szczotki i inne damskie gadżety, na których ja się nie znam i nie mam pojęcia, czym są. Ponownie wielka reklamówka i czerwona, skrępowana Misaki. Wydawałoby się, że oblecieliśmy już wszystko, ale uwagę Misaki przykuła jedna sukienka z wystawy w dość eleganckim sklepie.
-Ł-Ładna...-szepnęła sama do siebie, jednak szybko odwróciła wzrok od sukienki, kiedy zauważyła, że patrzyłem na nią.
-Podoba ci się?- uśmiechnąłem się do niej.
Dziewczyna spojrzała na mnie, a potem pokiwała nieśmiało głową.
-No to idziemy!
-N-Nie! Tam są straszne ceny!-krzyknęła i zaczęła iść w inną stronę.
-I-dzie-my!- powiedziałem to sylabami i zaciągnąłem dziewczynę do sklepu. Po chwili tłumaczenia się dziewczyny, że nie muszę itp. sprzedawczyni podała jej odpowiedni rozmiar, a Misaki poszła do przymierzalni. Po chwili wyszła z niej.
-T-Takeshi... O-Ona jest s-strasznie d-droga...-szepnęła, wyłaniając się zza kotarki.
-W-wyglądasz...- zaniemówiłem z wrażenia. B-była... Piękna... Ale Takeshi! ogarnij się! Znasz dziewczynę od paru godzin, a już tak gadasz i z nią mieszkasz! Wiem, że to chore, ale rozum mówi nie, a serce tak...
-A-Aż tak ź-źle?-szepnęła, lekko odwracając wzrok.
-N-nie... Wyglądasz pięknie...-nie mogłem odwrócić od niej wzroku, ale gdy się zajarzyłem, że gapię się na nią już dłuższą chwilę, odwróciłem wzrok z rumieńcem.- B-bierzemy ją...
-N-Nie... Jest za droga...-szepnęła, chowając się za kotarkę.-N-Nie pozwolę, abyś wydał jeszcze więcej...
-Oj cicho... - poszedłem i zacząłem rozmawiać ze sprzedawcą. Kupiłem już jej sukienkę i nie było odwrotu- Przebieraj się, w końcu jedziemy do domu.
-T-Takeshi! G-Głupi jesteś!-pisnęła, tupiąc nogą.-To tak wiele pieniędzy!
-Mówiłem już. Pieniądze nie są dla mnie ważne...
Dziewczyna zaczęła się przebierać, a po chwili wyszliśmy ze sklepu, kierując się na parking. Podeszliśmy do mojego motoru.
-To jak? Gotowa?
Odwróciła wzrok, po czym sama próbowała nałożyć kask. Oczywiście znów jej się nie udało. Założyłem jej poprawnie kask i wsiedliśmy do motoru, a dziewczyna usiadła za mną, obejmując mnie mocno.
-D-Dziękuję...-szepnęła cicho, a jej dłonie mocniej zacisnęły się na moim brzuchu.
-Nie ma za co. Wiem, jak to jest, dlatego nie mogłem przejść obok tego obojętnie.- wyjechałem z parkingu i kierowałem się nocną, oświetloną drogą.- Nawet bestia ma serce...
-Zatrzymamy się gdzieś, gdzie jest ładny widok? P-Proszę...-szepnęła.
-Tak. Będziesz mogła go oglądać codziennie...
Po paru minutach znaleźliśmy się już w mieszkaniu. A co do ładnego miejsca? Jest to dach. Tam jest jeden z najbardziej zapierających dech widoków tego miasta.
-Może najpierw się rozpakuj, a później pokażę ci ten widok, ok?
Misaki pokiwała głową, na tak, a ja wszedłem do jej pokoju i wyjąłem z cienia wszystkie torby.
-O-o matko, ile tego jest..
-N-No właśnie... J-Jest nawet za dużo...-szepnęła, biorąc w dłonie jedną z toreb.
-Oj, nie przesadzaj. A w czym miałaś chodzić? No własnie... Doceń siebie...
Chciałem jej pomóc, by się uwinęła z tym szybciej. Otworzyłem swoje sześć macek i zacząłem wyjmować i układać rzeczy, co szło mi całkiem nieźle.
Misaki na spokojnie wszystko wkładała do szafy, miętoląc w dłoni rękaw bluzy. Przygryzła lekko wargę, po czym kiedy skończyliśmy spojrzała na mnie.
-M-Mogę ją zatrzymać?-zapytała, wskazując na bluzę.
-Jasne. W końcu sam ci ją dałem...- moje kagune zaczęło rwać się do dziewczyny, ale je złapałem- Nie, nie teraz... -oddaliłem się i zacząłem iść w stronę wyjścia.
Misaki jednak podeszła do kagune, przyglądając mu się.
-Ładne...-szepnęła, a ja stanąłem jak wryty. Po raz pierwszy ktoś mówi o nim, że jest ładne. Ciekawe... Od zawsze mnie ciekawiło, czemu czasami żyje jak oddzielny organizm...
-Dziękuję... Rzadko to słyszę...
<Misaki?>
Ilość słów: 3275

Ogłoszenia!

Szukasz kogoś, z kim mógłbyś poprowadzić jakiś konkretny wątek, ale nie chcesz pisać opowiadania do ktosia?

Informacja dla ludu!

Hej, cześć i czołem!

W związku z tym, że póki co jestem ze wszystkim sama i nie wyrabiam ze sprawdzaniem wszystkich opowiadań i każdej skrzynki kontaktowej, daję wam okres próbny pisania samemu na bloggerze. 

JEDNAK!

Każdy nie ma prawa samemu publikować opowiadania. Możecie oczywiście pisać opowiadania tam, ale po skończeniu i dokładnym sprawdzeniu piszecie, np. Od ... do ... (do sprawdzenia). Każda osoba, która nie będzie się do tego stosowała, będzie karana minusem. Trzy minusy to już jedno upomnienie. Ostrzegam, że jeżeli nagminnie będzie to nadużywane, odbieram wam możliwość korzystania z pisania do bloggera i czas oczekiwania na wstawienie będzie bardzo długi. Proszę, aby pod tym postem pisać mi wasze maile z google.
Pozdrawiam was wszystkich ^^

~Adminka Akira

Od Hiyori do Altaira

-Też nie mam zamiaru kłamać... Kodeks rycerski zabrania oszustw...-szepnął, przejeżdżając kciukiem po moim policzku.-Jesteś przepiękna...
Ja? Piękna? Pierwszy raz słyszę to od teoretycznie obcej mi osoby. Ale czy on jest obcą mi osobą? Na pewno nie. Mimo, że nie znamy się długo, moje serce przy nim wariuje. Bije w zawrotnym tempie, jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej piersi. Policzki się czerwienią, a ja? Nie potrafię ukrywać przed nim swoich uczuć. Nawet jeśli bym próbowała, to on przejrzy mnie na wylot. Zawsze trafia w sedno i mówi dokładnie to, o czym teraz myślę. On jest cudowny... Do tego taki przystojny, opiekuńczy, miły, wspaniały, przyjacielski, niesamowity... Mogłabym tak mówić cały czas... Teraz. Teraz zdałam sobie z czegoś sprawę. Chyba się w nim... Zakochałam. Ja, Hiyori, się w kimś zakochałam... To takie wspaniałe uczucie... Wiem, że jest dla mnie taki miły, ale... czy on myśli tak samo o mnie? Mam tak wielką nadzieję, tak bardzo bym tego chciała. Altair przyłożył swoje czoło 
do mojej głowy, a ja cała czerwona odpowiedziałam.
-Zostań ze mną na zawsze...- popatrzyłam w jego piękne, złote oczy- jaki ty jesteś przystojny...- te ostatnie słowa miały zostać tylko w mojej głowie, ale...
Nie będę się dłużej opierać i przeczyć samej sobie. Od teraz będę ze sobą szczera i nie będę odrzucać tych emocji. Wręcz przeciwnie. Będę je pielęgnować. Będę dbać o to uczucie, o to wspaniałe uczucie bijącego serca. Nawet jeżeli on tego nie chce, albo tego nie odwzajemnia. Trudno... Ja nadal będę tylko o nim myśleć... Nadal będę go potrzebować...
Altair uśmiechnął sie szeroko. 
-Zostanę, obiecuję... Piękna księżniczko... -szepnął, po czym pogładził mój policzek, a ja nie mogłam przestać o nim myśleć. Altair dotknął swymi ciepłymi dłońmi mojej szyi i popatrzył mi w oczy, a ja nie mogłam się powstrzymać i go pocałowałam. Odwzajemnił mój pocałunek, podnosząc mnie potem do swojej wysokości. Splotłam nogi wokół jego talii i położyłam ręce na jego karku, a on trzymał mnie swoim silnym uściskiem, bym nie spadła. 
-Altair, wiem, że to szalone, ale...-szepnęłam do neigo, patrząc w jego oczy. Uśmiechnął sie. 
-Tak?
- Kocham cię... - zarumieniłam się. Nie chciałam tego zatrzymywać tylko dla siebie. Poza tym moje serce mi tak mówiło, a każdy mówi, by go słuchać. Tak więc... Będę go słuchać, nawet, jeżeli to będzie wbrew logiki i rozumu.
-Księżniczko... Ja ciebie też. -szepnął. Matko, on to odwzajemnia. On mnie... Kocha... Jestem taka szczęśliwa! 
-Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie!- uśmiech i rumieniec nie schodził mi z twarzy.
-Chciałaś powiedzieć, księżniczką... -uśmiechnął sie szeroko, podobnie jak ja.
-Tak, księżniczką ze swoim przystojnym księciem!
Altair delikatnie mnie odstawił.
-Do księcia mi daleko... -podrapał sie po karku.
-Wprost przeciwnie! Jesteś moim wymarzonym księciem, którego nikt nie zastąpi. Rycerzem, który mnie zawsze broni i czeka niczym Romeo przy balkonie. Silnymi ramionami, które zawsze dają mi nieograniczone wsparcie. Moją bratnią dusza, które złączyły nici przeznaczenia...-powiedziałam to, obracając się tyłem, by nie ujrzał tego ogromnego buraka na twarzy. Minęła chwila, a ja poczułam, jak ktoś delikatnie obejmuje mnie od tylu i całuje w tył głowy. 
-Księżniczko...
-Tak?
Obrócił mnie do siebie.
-Nigdy nie odwracaj się ode mnie. Nigdy nie próbuj odwracać spojrzenia.
-Dobrze. Zapamiętam- powiedziałam z uśmiechem, patrząc mu prosto w oczy.
Rozmawialiśmy parę dobrych godzin, a Altair odprowadził mnie o mojego pokoju. Oczywiście lecąc, bo nie byłby sobą,,] gdyby tego nie zrobił. Pożegnałam go, dając całusa w policzek i weszłam do pokoju. Altair mówił, że chyba później wpadnie, ale nie dosłyszałam dalszej wypowiedzi. Poszłam się ogarnąć, ale postanowiłam tym razem wejść do ciepłej wanny. Dzisiejszy dzień był cudowny... Weszłam do wanny i po chwili zasnęłam z uśmiechem na twarzy na oparciu wanny. Nie mogłam przestać myśleć o tym przystojnym księciu...
<Altair?>
Ilość słów: 602

niedziela, 29 kwietnia 2018

Witamy- Amarin Vhenan!

 
Imię i nazwisko: Amarin Vhenan
Pseudonim: Amarin nie ma zbyt przyjaznych, śmiesznych i żartobliwych pseudonimów. Są to raczej coś w rodzaju tytułów od zbrodni i różnych problemów, które w życiu miewał, a było ich dość sporo.  Bloedbleidd (krwawy wilk), Deargcoram (czerwony lew), Deithdhu (czarny płomień), D'yaebl (diabeł), Ichaer Ruadhri (jeździec krwi), Tuathe Folie (szept szału), Cerbin (Kruk), Bloede aevon (krwawa rzeka), B'eanshie (zjawa), Pest (plaga), Ahzidbah (gorzki gniew), Gwyn bloed (Biała krew)... Jest ich o wiele więcej, ale w każdej krainie i miejscu nazywają go inaczej, więc kto by to spamiętał...
Wiek: 20 lat
Data urodzin: 4 maja
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Heteroseksualny
Partner: Amarin ma w głowie od zawsze tylko tą jedną, białowłosą dziewczynę, za którą tęskni jak nikt inny...
Klasa: III X
Kluby: Klub łucznictwa | Klub jazdy konnej
Rasa: Amarin to dość trudny przypadek w określaniu rasy. Jest mieszanką wielu z nich i to tych niekoniecznie dobrych. On sam nawet nie wie ile krwi płynie w jego żyłach. Przez swoją "inność" i niedopasowanie, miał ogromne problemy. Odrzucenie, strach, obrzydzenie, wygnanie i wiele innych... Na razie odkrył, że ma geny:
-wampira- przez co musi pić co jakiś czas krew, ma bladą cerę, wampirze kły, kiedy odczuwa pragnienie i czasami czerwone oczy. Co do nieśmiertelności, tego nikt jeszcze nie wie.
-zmiennokształtnego- potrafi zmieniać swoją formę i nie potrzebuje do tego żadnych talizmanów, przynajmniej na razie...
-demona- od tej rasy odziedziczył zdolność władania  krwawym cieniem i przemiany w czyste zło. Bezwzględny, okrutny, z mordem w oczach demon, który nie miał litości nawet dla małych dzieci. Jest to jedna z dominujących ras w jego krwi.
 -elfa- nie odziedziczył w żadnym stopniu ich wyglądu, lecz precyzję i celność oraz zdolność posługiwania się runami. Ma to związek z jego pochodzeniem, podobnie jak białowłosej ślicznotki...
-wilkołaka- z tą rasą jest nieco inna sytuacja, lecz są oni związani ze zmiennokształtnymi, więc Amarin również ma parę cech wspólnych, lecz jest ich niewiele. Amarin może zmieniać się w wilka, lecz nie potrzebuje żadnych leków, bo na niego po prostu nie działają, nie jest wrażliwy na srebro, nie ma ciemnej karnacji, nie ma większej ilości włosów jak typowe wilkołaki. Jednak jest silnie związany z pełnią, ale sam nie wie, czemu. Gdy ten piękny księżyc widnieje na niebie, jego źrenice przybierają koci kształt, a tęczówki stają się czerwone bądź białe...
Ktoś mógłby pomyśleć, że tyle ras to tyle korzyści i zdolności. Błąd.  Chłopak nie potrafi zapanować nad swymi mocami i zdolnościami. Gdy był mniejszy, chciał być "taki jak inni", ale nigdy mu to nie wychodziło. Z czasem się do tego przyzwyczaił, a sumienie zaczęło niknąć. W taki więc sposób jego rasa jest stwierdzona jako nieznana.
Specyfika: Amarin to dość niespotykana i specyficzna osoba, której nie da się zapomnieć. Jest mieszańcem, odludkiem i wyrzutkiem, którego nikt nie chce znać przez jego dość nieciekawa i krwawą przeszłość. Ten oto mężczyzna ma od urodzenia czarna kartę, na której nie ma już miejsca na wpisywanie grzechów i zbrodni. Ale oskarżenia i plotki, które krążą wokół jego osoby są prawdziwe i nie ma szans, by się już z tego wyplątał. Zaszedł o wiele za daleko i z tej ścieżki nie ma odwrotu. Albo ją kończysz, albo przerywasz. Nic dodać nic ująć. Jego "rozpoznawalność", jak łatwo zgadnąć, jest przez jego krew, czyli zlepek kilku bądź kilkunastu ras. Nikt nie potrafił i nadal tego nie potrafi uzasadnić i wyjaśnić. Jest według nich anomalią, rzeczą, która nigdy nie powinna się pojawić na tym świecie. Korzenie demonów, wampirów i najkrwawszych bestii tego świata... Potomek wielkiego rodu i ostatni żyjący dziedzic tronu... Posiadacz wielu tytułów, które nadawano mu po jego "wizytach" w kolejnych miejscach wyspy, do których nie miał już kto wracać...
Charakter: Charakter Amarina? Trudno ująć go w słowach... Zabójca, rzeźnik i król krwi. Bezwzględny, okrutny potwór, nie mający litości nawet dla małego dziecka. Tajemniczy, czający się w ciemności zwiastun śmierci. Nie słuchający błagań o życie. Nie patrzący na wiek i chorobę. Demon zrodzony z czystego zła. Wampir łaknący krwi. Wilk wyjący przerażającym rykiem do księżyca. Strzelec, który nigdy nie chybia. Lew, który dominuje w na tej sawannie. Cichy jak mysz i szybki jak gepard. Bezlitosny w swej pracy i rozrywce. Psychopatyczny i szalony, a zarazem opanowany i spokojny. Raz z szerokim uśmiechem, raz z murowaną powagą na twarzy, idzie na swoje ofiary... Idzie na rzeź. Jako płatny zabójca i jako pragnący rozrywki psychopata. Ze swym nożem w ręku podąża na bój. Nie obchodzą go tłumaczenia innych, nie obchodzą go kłamstwa. Nie obchodzi go ilość wylanej krwi. Ma być czerwono od jej nadmiaru. Potwór, plaga i mroczny, krwawy jeździec niczym zwiastun śmierci. W pełni księżyca szuka tej jedynej, która potrafi wyczyścić jego serce. Poszukuje tej ostatniej, z którą dzierży tytuł  krwawego jeźdźca i która jako jedyna zobaczyła w nim człowieka. Z którą jest związany przeznaczeniem i legendą, pochodzeniem i mocą, sercem i uczuciem... Szkoda, że sam nie wie jeszcze, czego w pełni księżyca szuka. Nieświadomy podąża w nicość i ciemność. Nie ma "domu" i przyjaciół, nie ma nikogo. Błądzi po tej krwawej ścieżce, zgubił drogę... Nie obchodzą go zwykłe płotki i przeszkody napotkane na drodze. Ważna jest tylko ONA. Tylko gdzie ona jest? Gdzie ma jej szukać? Tyle lat w złości, mroku, krwi i śmierci... A czy ma wyrzuty sumienia? Kiedyś je miał, ale teraz już zanikają, a on sam zatraca się w tym. Chciał się uwolnić, chciał być normalny. Nie udało się. Nikt nie chce mu pomóc. Nikt nie chce wyjaśnić, czemu taki jest i czemu tak postępuje. Nikt nie chce wyciągnąć do niego ręki. Z jednej strony bezwzględna bestia, a z drugiej rozdarty na strzępy mężczyzna po licznych przejściach, który sam nie potrafi ogarnąć tych mocy. "Przecież ja tylko chcę żyć. Co jest złego w tym? Skoro uważacie mnie za bestię to powstrzymajcie mnie! Wyjaśnijcie mi to! Nauczcie mnie tej radości i szczęścia! Przecież nie wybierałem tego, kim mam się urodzić!"... Pragnął zrozumieć ten świat, ale gdy zobaczył jego prawdziwą naturę, przestał. Z roku na rok coraz mniej się tym przejmuje. Coraz bardziej się zatraca. Bez skrupułów i zawahania, dzierży w rękach czyjeś życie. Staje na szali śmierci i gilotynie, podcinając głowy. Kto wyciągnie tego krwawego chłopaka z wiru beznadziei i żalu? Kto się odważy stanąć przed krwawym wilkiem? Kto skruszy kamień w jego sercu... Nie patrzy na konsekwencje. Nie ważne jakim potworem się stanie. Nie ważne, co musi zrobić. ONA ma żyć i nic nie przeszkodzi mu w jego obranym celu. Trzymający się swego zdania, silny mężczyzna, który nigdy nie podąża za innymi. Samotny i zamknięty w sobie chłopak, który swego głęboko ukrytego wnętrza nie pokaże byle jakiej płotce. Bez sumienia... Ale czy na pewno? Może jednak w jego sercu tli się promyk dobra? Może jeszcze nie wszystko stracone? Może jednak ma ten promyk litości w sercu? Tylko jedna osoba ma klucz do jego serca... Tylko... Jedna... Tylko jedna potrafi w nim obudzić siebie...
Aparycja: Amarin to wysportowany i wysoki, bo 1,85 metrowy mężczyzna o czarnych, gęstych włosach i bladej skórze. Jego naturalny kolor oczu to brąz, lecz mogą one zmieniać swój odcień na krwistą czerwień pod wpływem mordu, pełni księżyca i przemian. Różnie to bywa. Nie ma określonej rutyny ubierania się. Jednak jest stała część garderoby, którą zawsze nosi. Zawsze... A mianowicie? Naszyjnik... Pamiątka po pięknej Zirhael oraz nóż, który wręczyła mu białowłosa jeszcze za czasów dzieciństwa. Ma przebite ucho, ale nie zawsze nosi w nim kolczyki. Ma dużo różnych form, więc... Tak. Od wampira odziedziczył bladą skórę i czerwone oczy oraz kły, gdy staje się spragniony. W postaci wilka ma czarną sierść i czerwone oczy, lecz gdy jest pełnia, jego sierść staje się czarno-czerwono-biała, a jedno oko jest białe, drugie czerwone. W postaci lwa jego sierść jest kruczoczarna, a oczy czerwone. Podobnie jest w postaci smoka, który jest całkiem duży. Od elfa nie odziedziczył żadnych cech z wyglądu. Od wilkołaka podobnie, tylko zwężone źrenice podczas pełni. A od demona... Jego demoniczna forma jest dość... Charakterystyczna. Wtedy jego skóra sinieje i czernieje, oczy stają się krwistoczerwone, białka czarne, a źrenice zwężone. Paznokcie przekształcają się w szpony, a kły są większe. Na głowie ma czarne rogi z czerwonymi znakami, które je oplatają. Pojawia się ogon. Długi, czarny i ostry jak brzytwa na końcu. Jego skrzydła są wtedy długie, wielkie i postrzępione jakby na końcach. W normalnej postaci, skrzydła Amarina są czarne, złożone z piór. Jest też jedna dość charakterystyczna cecha, o której Amarin jeszcze nie wie. Mianowicie to, że jego oczy czasami stają się białe, tak samo, jak jego krew, lecz nikt nie wie czym to jest spowodowane i od czego zależy.
Głos: Starset
Pokój: Amarin nie mieszka w akademiku, za dużo tam ludzi... Ma własne mieszkanie w jednym z nowoczesnych bloków w mieście. Jest jednak ono dość... Ciemne, ale nie oznacza to, że jest brudne (zawsze ma u siebie porządek, wbrew pozorom).
Współlokator: ---
Zainteresowania: Jednym z zainteresowań Amarina jest zabijanie, a z tych mniej destrukcyjnych to strzelectwo, łucznictwo i jazda konna. Chłopak jest mistrzem w strzelaniu z łuku, pistoletów i tego typu rzeczy. Ma nawet pewną kolekcję swoich broni. Po elfach odziedziczył celność, więc jest w tym naprawę niezły. Lubi również czasami wstąpić do klubu jeździeckiego, ale nie ma jakiejś ulubionej klaczy i dość rzadko tam wstępuje. Woli dosiadać swego wiernego pupila. Oprócz tego dość dobrze śpiewa, ale nie rozwijał swojego talentu muzycznego nigdzie.
Moce: 
-Zmiennokształtny- Amarin potrafi zmienić się w wilka, lwa i smoka, lecz o tym ostatnim jeszcze nie wie. Może się w nich przemieniać częściowo lub całkowicie, lecz gdy nadużyje tej przemiany - odczuwa pragnienie (chodzi o krew), jest osłabiony lub przez jakiś czas nie może się przemieniać.
-Krwawy cień- cień Amarina nie jest zwykły. Chłopak nie może wnikać do krainy cienia, bo został z niej wygnany. Ta czarna moc ocieka krwią i ją wchłania. Jest wtedy blisko połączona z Amarinem. Może zacząć pobierać jego krew, przez co staje się silniejszy i trudniejszy do utrzymania w ryzach. Na razie jego cień zachowuje się podobnie do zwykłego, tylko tyle, że pobiera krew.
-Demon- w formie demona Amarin jest nieprzewidywalny i wyjątkowo brutalny. Dzięki tym korzeniom odziedziczył skrzydła, na których może latać oraz krwawy cień. W tej formie jest również silniejszy, lecz traci nad sobą kontrolę. Z tego powodu Amarin nie ma pojęcia, jakie zdolności jeszcze posiada jego demoniczna forma. Po prostu tego nie pamięta. Jednak krążą plotki o pewnym Tuathe Folie i  Deithdhu, które mogą być z tym związane, ale czy na pewno?
 -Amarin potrafi zahipnotyzować osobę na określony czas. Wtedy szepcze do niej niczym duch lub coś podobnego, ale nie wie czemu akurat tak jest. Czasami również krzyczy jak "to coś".
-Kolejna moc Amarina nie jest jeszcze przez niego odkryta i nie może być użyta samodzielnie. Potrzeba do tego drugiej białowłosej osobniczki, z którą dzierży tytuł  Ichaer Ruadhri. Amarin wie, że jest potomkiem tych jeźdźców i że ma tą ukrytą moc, ale nie ma pojęcia na czym to polega i kiedy się ujawni. Wie tylko, że jest ona związana z nim i pełnią.
Rodzina: Cała rodzina Amarina została wymordowana... A przez kogo? Przez niego samego. Chłopak wpadł z szał i nic nie mogło go powstrzymać. Jest ostatnim przedstawicielem ze swego rodu i jedynym dziedzicem tronu w ich krainie. Nie ma też sensu przedstawiania jego rodziców i rodzeństwa. Chłopak uważa, że przez własną głupotę zawalił swój świat. Sprawy "rodzinne" to u niego dość delikatny temat. Lepiej opinie zostawić dla siebie..
Historia: Amarin pochodzi z miasta zwanego Białą Granią, czyli Ahrolsedovah. Rządzą w niej dwa silne rody- Salvatore i Vhenan. Jednak z tym ostatnim jest pewien problem. Mianowicie to, że Amarin jest ostatnim żyjącym przedstawicielem tego rodu i dziedzicem tronu. A dlaczego? Dlatego, że podczas jednej z burzliwych nocy wpadł w szał, którego nie dało się opanować. Rodzina chciała go uspokoić, lecz bezskutecznie. Mały, bo wtedy 5-letni Amarin, zabił wszystkich stacjonujących w ich pałacu ludzi. Nawet własne rodzeństwo i rodziców. Jako jedyny przeżył. W związku z takim obrotem spraw, krainą tą zaczął rządzić jeden ród. Jednak bez drugiego rodu kraina powoli obumiera, a mieszkańcy nie są do końca szczęśliwi, ponieważ kraina ta potrzebuje dwóch rodów, by się rozwijać. Tak było, jest i będzie i nie ma innej możliwości. Oba rody są w niej ważne i podtrzymują ją. Jednak po tak dramatycznej scenerii, jaką zobaczył drugi władca, nie mógł pozwolić na dalsze przebywanie Amarina w tej krainie. Tak więc to Amarin został wydalony i wygnany ze swojej krainy, a Zirhael została okłamana i oszukiwana. Nikt nie chciał powiedzieć jej prawdy. Dwie osoby złączone legendą i przeznaczeniem zostały rozdzielone na ponad 15 lat. Jednak jedyny już król w tej krainie oznajmił, że Biała Grań będzie czekać na odpowiednią chwilę, by ponownie przywitać swego drugiego władcę, lecz nikt nie wie, kiedy ta chwila nastanie. A co do Amarina? Można tylko sobie wyobrazić... 5-letnie, małe dziecko, które straciło kontrolę i nic nie pamięta, nagle straciło wszystko, co miało. Rodzinę, dom, przyjaciół. Nie zostało mu nic. Rzucony na pastwę losu, sam musiał sobie radzić w tym zepsutym do szpiku kości świecie. Ale przecież był tylko dzieckiem... Jak miał się sobą zająć? Gdzie miał pójść? Co miał robić? Był rozdarty i z żalu krzyczał wniebogłosy. Przez własną głupotę stracił wszystko. Grzechy wymagają pokuty. To była jego okrutna pokuta. Amarin spotkał na swojej drodze pewne zwierzę. Czarną pumę, która się nim zajęła. Nazwał ją Arrow. Została jego jedynym przyjacielem. Amarin nie miał domu. Nie było szczęśliwego zakończenia, gdy ktoś go przygarnął. Nie... Żył w lesie. Dorastał w nim i ćwiczył swoje umiejętności. Puma uczyła go polowania, zabijania i innych rzeczy potrzebnych do przetrwania. Amarin z roku na rok stawał się silniejszy, a widok krwi stawał mu się bliższy i bliższy i bliższy, a sumienie nikło i nikło i nikło. Jednak mimo tego, że wychowywał się w lesie z pumą, nie jest jakiś dziki i ma odruchy ludzkie, jak każdy. Mijały lata, a Amarin stawał się coraz silniejszym mężczyzną. Gdy miał już jakieś 15 lat, zaczął swoją mroczną pracę. Stał się płatnym zabójcą. Płatnym mordercą o nieogarniętych mocach i specyficznych metodach zabijania. Stąd jego pseudonimy i tytuły. Każdy oznacza inną zbrodnię. Dostawał coraz więcej zleceń i pieniędzy, a wieść o tajemniczym mordercy roznosiła się coraz szerzej i szerzej. Po pewnym czasie uzbierał niemałą sumę pieniędzy. Kupił mieszkanie w mieście, które znajdowało się niedaleko tego lasu. Ale jak je kupił? Chyba nie trzeba tłumaczyć. Zastraszył właściciela nieruchomości. Jednak ten zaproponował mu pewną umowę. On, jako biznesmen, załatwi mu wszystkie potrzebne dokumenty i formalności, a Amarin miał dać mu pieniądze za mieszkanie. Dodatkowo postawił warunek. Ma chodzić do Auris. Jednak Amarin nie wie, czemu postawił ten warunek i na co mu to było. Z czasem biznesmen zaczął miewać pewne problemy ze współpracownikami. Chyba nie trzeba objaśniać, do kogo się zwrócił. Tak oto wygląda ich relacja. Amarin mu zawdzięcza oficjalne i formalne sprawy, a tajemniczy biznesmen zawdzięcza mu wiele "przysług" z morderstwami. Żaden z nich nie narzeka na tej układ i żyje im się dość dobrze. Tak sprawy się mają do teraz. A co z Arrow? Zamieszkał razem z Amarinem w jego mieszkaniu. Chłopak obecnie chodzi do Auris, lecz nie wie, dlaczego ten typek postawił mu tak dziwny warunek...
Pupil: Arrow, Kiyuko i Anami, czyli Hakuro.
Inne:
-Uwielbia deszcz i wszelkie burze.
-Uwielbia ciszę, ale nie pogardzi muzyką.
-Amarin ma wyczulone niektóre zmysły, a mianowicie wzrok, węch i słuch. Dodatkowo potrafi się poruszać tak cicho, że nikt nie usłyszy go. Potrafi doskonale się kamuflować w ciemnościach i dość dobrze w nich widzi.
-Dobrze śpiewa,
-Potrafi posługiwać się starodawną mową. Czy to elficka, smocza czy jakaś inna, nieważne. Starodawne alfabety to dla niego pestka. Przecież pochodzi z krainy, gdzie ten język jest używany dość często...
-Jest płatnym zabójcą. Niektórzy śmiałkowie wynajmują go i dają niemałą sumkę pieniędzy. Czasami zabija, bo ma zlecenia, a czasami z osobistych porywek. Jednak w każdym przypadku po zbrodni zbiera kolejny tytuł do kolekcji.
-Ma tytuł Jeźdźca krwi, który dzierży z Zirhael, jednak nikt nie wie jeszcze, o co z tym chodzi. Są oni jednymi z ostatnich ich przedstawicieli.
-Jest ostatnim żyjącym dziedzicem tronu ze swego rodu w krainie, gdzie urodziła się Zirhael i Amarin.
-Ma prawo jazdy na motor i samochód, ale rzadko go używa.
-Ahrolsedovah (Biała Grań)- kraina, z której pochodzi Amarin i Zirhael. Rządzą nią dwa rody-  Vhenan i Salvatore. Jednak obecnie pieczę nad tą krainą sprawuje tylko jeden ród. Jednak wszyscy mieszkańcy czekają na powrót drugiego i ostatniego władcy z rodu Vhenan.
-Potrafi posługiwać się runami,
-Amarin potrafi być doskonałym łowcą. Potrafi wtapiać się w otoczenie niczym kameleon. Jest również bardzo cichy i porusza się bezszelestnie. Ma wyczulone zmysły poprzez korzenie ze strony zmiennokształtnych różnego rodzaju.
-Wbrew pozorom dba o siebie i swój wygląd, lecz krew na jego ciele mu nie przeszkadza,
-Amarin i Zirhael są złączeni legendą, która brzmi:
Kilkaset lat przerwy. 
Kilkaset lat spokoju. 
Kilkaset lat bez zagłady. 
Kilkaset lat bez naruszania tronu. 
Zawahanie rzeczywistości i anomalia świata. 
Mijane wieczności i lata. 
Niewytłumaczalny powrót nastęców nastanie w nieświadomości. 
Nastanie dzień, w którym białe stanie się czarnym, a czarne stanie się białym w świetle miłości. Niczym yin i yang, równość świata. 
Zawahanie rzeczywistości, scalające lata. 
Przeznaczeni od czasu narodzin. 
Biała z czarną krwią i Czarny Pan białej krwi godzien. 
Złączeni przeznaczeniem na wieki, wspólnie noszą berło zagłady. 
Wspólna misja i uczucie będzie wyznacznikiem kary. 
Godzina, gdy ciemność obleje jasność, a jasność zaleje się ciemnością. 
On wypełnia ją, a ona dopełnia jego. Dziedzice tronu krainy zwanej Białą Ciemnością. 
Odrzuceni i niezaliczani do żadnej rasy. 
Wilk z wilkiem. Smok ze smokiem. Czarny z białym. 
Krwisty Jeźdźcy. Jeden z nich Jasny, a drugi Ciemny.
 Wiodą swój żywot w samotności do czasu gdy 
Ich ciała zostaną ponownie połączone węzłem miłości. 
Serca będą szalały na cześć ich ponownej bliskości. 
Będą bronić bram swego królestwa i władać nim na wieki. 
Jako ostatni przedstawiciele anomali z tej legendy. 
W świetle księżyca wspólna moc objawion będzie. 
Gdy czerń będzie władać bielą, a biel będzie władać czernią. 
Niczym śnieżnobiała pełnia na cienistym niebie. 
Kilkaset lat przerwy. 
Kilkaset lat spokoju. 
Nastał dzień, w którym białe stało się czarnym, 
A czarne stało się białym...
Kontakt: Discord, gmail, facebook, eldarya: Wolfieek.
Motto: "Dlaczego ludzie potrafią lepiej umierać niż żyć? Dlatego, że żyć trzeba długo, a umrzeć można prędko. Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej"
Źródła zdjęć: Pinterest, Google.
Relacje: 
-Zirhael Dáireen Salvatore- białowłosa piękność, która jest ukochaną przyjaciółką Amarina z dzieciństwa. Nie widzieli się jakiejś 15 lat. Chłopak nie mógł przy niej zostać, lecz bardzo za nią tęskni. Ona jest jedyną osobą, na której mu zależy i dla której zrobiłby dosłownie wszystko. Bardzo chce ją ponownie ujrzeć...
Ważne opowiadania: ---
Inne zdjęcia: 

Amarin z nożem od Zirhael
Forma wilka Amarina w pełni
Amarin w zwykłej formie wilka




Amarin w formie smoka
Amarin w formie smoka

Amarin w formie lwa

sobota, 21 kwietnia 2018

Pożegnanie!

Cześć~
Z tej strony D, jedna z założycielek i jednocześnie administratorek tego bloga. Więc tak... Z powodów prywatnych odchodzę z roli administratorki, jednak pozostanę na blogu jako zwykły członek. Także teraz wszelkie sprawy i opowiadania możecie kierować do Gold i Akiry ^^



piątek, 20 kwietnia 2018

Od Misaki do Takeshiego

Czułam się... Wolna? Tak to się nazywa? Spędziłam tak wiele czasu w labolatorium, że moja wiedza czuła się zamknięta. Zamknięta w moim pustym od wszelkich eksperymentów mózgu. Ale czy ja mam coś takiego? Czy taki potwór, jakim jest ghoul ma coś takiego jak inteligencja? W tamtym miejscu wpajali mi, że jestem nikim, moje życie nie ma sensu i jedyne na co się nadaje to na testowanie różnych specyfików oraz wycinanie kawałków moje ciała na różne badania. N-Nie. Nie chcę już tego. C-Chciałabym być szczęśliwa. C-Chciałabym wreszcie żyć jak ludzie. Chcę, aby widzieli we mnie człowieka. Dlaczego muszę być ghoulem!? Ja nie chcę! Chcę być człowiekiem! Chcę się zakochać, mieć rodzinę, dzieci i tak wiele innych rzeczy! Ale nie mogę! Jestem potworem. Monstrum, jakie nie ma cech ludzkich. Nie mam uczuć, nie mam emocji. Pusty worek o twardej skórze, który pożera swoich pobratymców. Dlaczego... Dlaczego ja mam ten los? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? Czym zawiniłam... Czym. Nagle usłyszałam dziwne, podejrzane dźwięki. Podniosłam głowę, starając się wytężyć wzrok. Nic nie widzę. Jest za ciemno! Cholera, a co jak to jakiś badacz? Co jak znowu mnie zabiorą? Nie chcę... Już nie chcę. D-Dlaczego. Dlaczego jestem teraz sama? Dlaczego pozwoliłam Takeshiemu odejść. Powinnam była go zatrzymać, nie pozwolić, aby go zabrali. Czy znowu go zamknęli!? Nie! Nie... Zaraz... Ten dźwięk. Ten zapach. To on. Naprawdę, jednak żyje. Podniosłam się z trawy i nie zważając na nadal lekko krwawiące rany, popatrzyłam na chłopaka.
-T-Takeshi?
-Misaki?-zapytał, stając przede mną.
On naprawdę żyje. Naprawdę, udało mu się nie dać znowu złapać. Walczył. Dlaczego ja nie mogę być taka jak on. Chcę, ale nie potrafię. Martwię się, że nie będę mogła być taka, jak inni, że nie przystosuję się do życia na wolności. Cóż, tak właśnie jest. Jestem przedstawicielką najniebezpieczniejszego gatunku na całym Arelionie. Przecież my jemy ludzi, nadnaturalnych, a nawet swoich. Tylko po to, aby móc przeżyć, abyśmy nie wyginęli. Tylko dlaczego mamy prawo bytu? Dlaczego nas trzymają przy życiu? Nie chcę państwowych racji. To mięso ludzi, którzy umarli z powodu własnego smutku, złości czy innego typu nadmiaru emocji. Nie chcę. Po chwili coś mnie uderzyło. Niczym piorun z nieba. Ciemność przykryła moje oczy, a ja jedyne co słyszałam, to mój śmiech. Głos w głowie mi powtarzał: "Po co żyjesz? Potwór. Monstrum. Porażka. Zgiń. Po co żyjesz?". Wiem. Już rozumiem. Chcą nas się pozbyć. Chcą nas zabić.
-Jest fontanna pełna krwi... Krwi wytoczonej z żył Emmanuela. I grzesznicy, jacy zanurzeni są pod tą powodzią, gubią wszystkie plamy swojej winy... Żaden głos nie burzył ukojenia, żadne światło nie świeciło. Kiedy otrzymywaliśmy pomoc, ginęliśmy, każdy był sam... Ja znajdowałam się we wzburzonym morzu. Tam właśnie nurzałam się coraz głębiej i głębiej.-przechyliłam lekko głowę, po czym zaśmiałam się i w mgnieniu oka znalazłam się za Takeshim, po czym polizałam jego policzek.-Miło przez luki odwrotu, zerknąć na wzburzony świat... Wielka Wieża Babel i nawet sam ogromny tłum. Aby usłyszeć ryk, wysyła przez wszelkie bramy, na bezpieczną odległość, gdzie umiera dźwięk. Upada, cichy pomruk... Na ucho nieprzytomnego...-szepnęłam mu prosto do ucha, a moje oko zmieniło barwę na szkarłatne, a białka stały się czarne.
-"Ów bezimienny piekielny potępieniec – pół bestia, pół człowiek – wciąż przebywa na wolności i grasuje po naszym mieście. Ohydne, nieludzkie zło, śmiertelnie niebezpieczna przebiegłość, nienasycona żądza krwi – oto cechy charakteryzujące tego szalonego zabójcę. Ta upiorna kreatura, podążająca śladem swych ofiar niczym tropiący zwierzynę Indianin, upaja się krwią, a mimo to wciąż pozostaje nienasycona"...
-Te małe zyski, jakie otrzymuje bezczynny król, w tym nieruchomym palenisku, wśród jałowych skał. Nierówne prawa dla dzikich ras, ten skarb, śpij i żyj, a nie znasz mnie. Nie mogę odpocząć od podróży. Znacznie cierpiałam zarówno z tymi, którzy mnie nie znosili i samotnie teraz na lądzie... Zawsze włóczęga z głodnym i pustym sercem. Jestem częścią wszystkiego co spotkałam, ale całe te doświadczenie, to łuk, gdzie błyski jakie rozplatają świat, zamykają mi dojście do wolności. Było za mało i jednego dla mnie, trochę pozostaje; ale każda godzina jest zapisana...-szepnęłam, łapiąc rękę chłopaka, po czym zaczęłam czuć się nie najlepiej.
To... To było dziwne. Byłam zamknięta w sobie, a słowa same wyciekały z moich ust. Pokręciłam głową i odeszłam kawałek od białowłosego, ale... Zauważyłam, że nadal trzymam jego rękę. Puściłam ją i odwróciłam wzrok. Dlaczego straciłam sama siebie... Dlaczego nic nie rozumiem. Dlaczego to wszystko jest tak cholernie ciężkie...
-Bo nie wiesz, co zrobić. Głodzisz się, bo nie chcesz tak żyć...
On... Wie? On... Rozumie? Jak to? Dlaczego? Jakim cudem... 
-Bo.... Nie chcę. Tak bardzo. Z resztą, co ciebie to obchodzi...-puściłam jego dłoń, choć szczerze mówiąc, nie chciałam tego robić. 
-Hmpf- prychnął, lekko się śmiejąc- Bo kiedyś myślałem tak samo, ale po co rozdrapywać stare rany, skoro na twoim ciele widnieją nowe?
-Są może i rany, masz rację. Jednak nie zamknę tego, co tak cholernie mnie boli od tylu dobrych lat. Nie chcę być ghoulem, nie chcę nikogo zabijać, nie chcę jeść racji, jakie są z ciał samobójców. Nie! To straszne...-warknęłam, po czym poczułam się tak, jakbym zaraz miała się rozpłakać.-Nie chcę tego losu... On jest nie taki, jaki trzeba...
-Haha, a czy los innych jest taki jak trzeba? Czy ludzie jako skrzywdzeni losem mają szczęśliwe życie? Czy nędzny robak może dosięgnąć nieba? -wyciągnął rękę do góry i popatrzył się w niebo osłonięte koronami drzew.
-Nie... Ale czy nawet potwór nie może być szczęśliwy? Nie mam nic. Nie mam rodziny, domu, przyjaciół. Jestem sama jedna, nic nie posiadam. Czy to twoim zdaniem, jest dobre? Nie!-wrzasnęłam, po czym postanowiłam odejść.
W ostatniej chwili, jak tylko miałam już iść, Takeshi złapał mój nadgarstek. Spojrzałam na niego z oczami pełnymi łez. Cholera... Nawet płaczu nie umiem powstrzymać...
- A czy ptak, który ma połamane skrzydło, nie może marzyć o lataniu? Albo sierota o rodzinie?- uśmiechnął się do dziewczyny- W takim razie potwór również może marzyć o szczęściu. Szkoda tylko, że ja nie widzę krwawego monstrum, tylko zwyczajną, wrażliwą dziewczynę...
-Nie kłam. Widziałam wiele oszustów. Jestem potworem i moje marzenia zostają w strefie marzeń. Nie mam domu, nie mam rodziny, nie mam przyjaciół, nie mogę czuć miłości...-wymieniałam na palcach.-Rozumiesz? Labolatorium odcięło mnie od świata, nie mogłam nikogo poznać, nic nie mogłam zrobić. Teraz, jedyne co mogę, to spać w tym miejscu...-rozłożyłam ręce, wskazując na polanę.-Czy to twoim zdaniem jest marzenie? Czy ktokolwiek lubi spać na ziemi, czując jak robale łażą po tobie? Czy to fajnie czuć ciągłe niebezpieczeństwo?-miałam w oczach łzy.-Nie. To nic cudownego. Jestem potworem i teraz jak widzisz nie mogę sobie marzyć o ciepłym łóżku czy ubraniach.
-A kto ci tego zabroni? Odpowiedź masz na wyciągnięcie ręki. Wystarczy po prostu po nią sięgnąć, prawda? - wyciągnął do mnie rękę, uśmiechając się, a w tym samym czasie, jego włosy rozwiał wiatr.
-Dlaczego chcesz mi pomagać... Po co...-jednak nie wytrzymałam.
Rzuciłam się w jego stronę, zalewając się głośno łzami. Złapałam się mocno jego ręki, kładąc ją blisko swego czoła. Ciągle powtarzałam łamiące się dziękuję. To było... Tak cholernie miły gest.
Chłopak się uśmiechnął do mnie.
- Ptaka wyleczył weterynarz, przez co mógł latać. Sierotę przygarnęła rodzina, przez co nie jest sama. Bestię zawsze kocha ta piękna. Każdy ma prawo do szczęścia. Nawet zakrwawiony potwór - wskazał na siebie- Bo kto tak naprawdę decyduje o tym, kto jest polującym, a kto jest tym złapanym Podniosłam wzrok, patrząc na białowłosego. 
-N-Nie jesteś potworem. To ty tutaj stawiasz warunki, a na dodatek, pomagasz bestii...-zacisnęłam mocniej jego dłoń, po czym położyłam czoło na jego torsie i spuściłam głowę.-N-Nie chcę być zła...-szepnęłam.
-A kto powiedział, że nią jesteś? Ja widzę piękną dziewczynę, która się nieco zagubiła. Chodź, idziemy do domu.
Dom. Jaki dom? Toż w nim jestem. Polana, tutaj mieszkam. Nie wiem... O co mu chodzi...
-D-Dom... J-Jaki dom?-spojrzałam na niego zdziwiona.-Nie mam domu...
-Masz. Od teraz.
-N-Nie rozumiem... 
-Zaciekawiłaś mnie, a przy tym zyskałaś moją empatię. Pomogę ci.Nie musisz już mieszkać na tej brudnej i stęchłej od krwi polanie. Od dziś mieszkasz u mnie...
Od razu pokręciłam przecząco głową kilkanaście razy.
-Nie. Nie mogę. Nie mam czym płacić za wynajem...
-A czy ja powiedziałem, że potrzebuję pieniędzy?-zapytał mnie.
-A co, za darmo? O nie. Tak to nie działa.-pokręciłam głową.
-Nie chcesz? Szkoda. Nie za często zdaję się na dobroduszność...- obrócił się plecami z zamiarem odejścia.
-C-Chcę... A-Ale... Z-Za mieszkanie się płaci. A ja nie mam nic.-spuściłam głowę, po czym zrozumiałam, że sama sobie zrobiłam źle.
Z płaczem usiadłam na trawie, kuląc się z zimna. Jestem potworem... Po co ja w ogóle żyję? Aby zabijać.... No tak...
-Haha... Jesteś świetna. Oferuję ci pomoc, a ty jej nie chcesz, bo przejmujesz się pieniędzmi...
Nie odezwałam się słowem. Dlaczego... Dlaczego wszystko psuję. Dlaczego... Skuliłam się mocniej, szlochając w swoje kolana. Zacisnęłam dłonie w pięści, po czym głośniej się rozpłakałam.
-Nadal będziesz ryczeć, czy idziesz ze mną?
Spojrzałam na niego, po czym rozejrzałam się, wstałam i podeszłam do niego. Mimo to, nadal głośno płakałam. Dlaczego on mi chce pomóc? Nie... Nie zasługuję. Dlaczego tam idę? Po co tam idę? Czy on też chce mnie wykorzystać? Czy on kłamie? Tak... Na pewno oszukuje. Bo kto by chciał pomagać bestii... Miałam nisko spuszczoną głowę, ciągle patrząc w ziemię i płacząc.
<następne opowiadanie>
<Takeshi?>
Ilość słów: 1502