środa, 16 maja 2018

Od Misaki do Takeshiego

Uśmiechałam się, patrząc i gładząc kagune chłopaka. Tak bardzo byłam mu wdzięczna. Wydał na mnie tak wiele, pozwolił mi z sobą zamieszkać, pozwala mi... Żyć. Żyć tak, jak żyli inni. Nie uważa mnie za potwora, szanuje mnie... Dlaczego... Czym sobie tym zasłużyłam? Przecież jestem zła... Przecież zabijam. Jednak czy to właśnie ten chłopak pokazał mi, że mam szansę być człowiekiem? Czy mam szansę kochać, dawać uczucie... Chcę, aby dzięki mnie ktoś był szczęśliwy, ale jak, jak mam to zrobić, skoro czuję się tak bezsilna...
-Twoje kagune, jest częścią ciebie... Jest piękne... Nie rozumiem, dlaczego nikt ci tego nie mówił...-szepnęłam, nadal gładząc dłonią macki.
-E-em.. Może dlatego, że nikt nie zdążył mi tego powiedzieć? Zawsze kończyło się to śmiercią i wszyscy się go bali...
-A ja zdążyłam ci to powiedzieć... Dlaczego? Dlaczego jeszcze żyję w takim razie...?
-Eeem... Bo... -odwrócił wzrok i podrapał się po karku- Bo chciałaś mnie uratować... Jako jedyna od czasu... No, długiego czasu....
Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy kagune chłopaka oplotło mnie lekko w talii. Pogładziłam je, po czym popatrzyłam na Takeshiego. Byłam tak bardzo ciekawa, dlaczego... Dlaczego on chce mi pomóc? Czy to tylko dlatego, że go uratowałam, a może chce mieć kogoś bliskiego? Może szuka kogoś, kto zawsze będzie dla niego oparciem. Nie wiedziałam, ale byłam pewna, że chcę się tego dowiedzieć. W pewnym sensie odczuwałam pragnienie. Nie było to coś, co chciałam lub musiałam zrobić z przymusu. Po prostu... Sama nie wiem. Nie wiem co we mnie wstąpiło ostatniego czasu. Nic nie rozumiem...
-Chciałam cię uratować, bo widziałam w tobie mnie. Mnie, kiedy pojawiłam się tam po raz pierwszy... Poza tym, nie mogę patrzeć jak ktoś cierpi obok mnie...
-To było dla mnie... Bardzo ważne. Od dawna nikt nie wyciągnął do mnie pomocnej ręki... A tak poza tym to... Sorki za kagune.. Czasami żyje własnym życiem i...- podrapał się po karku z lekkim rumieńcem.
Zaśmiałam się pod nosem, nadal gładząc kagune, które lekko się zacisnęło pod moim dotykiem. Było urocze, podobnie jak jego właściciel. Zaraz... O czym ja pomyślałam? Misaki, ogarnij się. Znasz go dopiero kilka godzin, a masz w głowie już takie myśli. Jednak nie odczuwałam wstydu przed tym, co było w mojej głowie. Moja wyobraźnia, jest tylko moją wyobraźnią. Ucieczką od wszystkiego, co złe. Nie będę już się krępowała. Uważam, że jest przystojnym, miłym, dobrym i uroczym mężczyzną, który chciał mi pomóc od tak. Nic w tym złego.
-Nie przepraszaj. To miłe, że ktoś od tylu lat chce mnie przytulić. Nawet, jeżeli jest to kagune...-powiedziałam, po czym spojrzałam na chłopaka.
Takeshi popatrzył na mnie kątem oka, nadal się lekko czerwieniąc i uśmiechając się. Tak. Zdecydowanie jest uroczy. Ten rumieniec na jego twarzy był dobrze widoczny z powodu jego jasnej cery, włosów i szarych oczu, które dla mnie tylko dodawały mu uroku osobistego. Byłam ciekawa. Byłam bardzo ciekawa, jak jest w jego ramionach. Czy są silne? Czy może będzie w nich ciepło? Co dokładnie oznacza uczucie? Uczucie... Rzecz, którą czułam ostatnio od ojca... Ale to było tak dawno temu...
-Tak. I od dawna moje kagune nie miało do kogoś takiego fetyszu...-zaśmiał się.
-To do kogoś kiedyś miało?-przechyliłam lekko głowę, uśmiechając się delikatnie.
-Tak... Kiedyś tak.. Ale to stare czasy i już... Z resztą, nieważne. Podoba ci się?
-Oczywiście, że mi się podoba. Naprawdę, dziękuję ci za wszystko co robisz...-szepnęłam.
-Na prawdę nie musisz...- Takeshi dotknął kagune, a ono puściło mnie.
Ukłoniłam się w pas, zamykając oczy. Przecież musiałam mu podziękować. Należą mu się ogromne podziękowania. Kto przecież przyjmuje pod dach dziewczynę, która mieszkała w lesie, a jedyne co miała to porwaną torbę, notes, kilka książek i szmaty, które nosiła na sobie. Z resztą, nawet ubrań nie miała. Chodziła w tym, co znalazła lub też kupiła za głupie grosze. Ciągle nie miałam pieniędzy, nie miałam czasami nawet za co kupić sobie głupiej kawy, która dla innych nie jest droga...
-Muszę. Jak tylko będę mogła, odwdzięczę ci się.
Uśmiechnął się i pokierował się do wyjścia z pokoju. Zapomniał? Nie chciałam, aby zapomniał. Chciałam z nim iść, chciałam patrzeć z nim w niebo. Chciałam... Boże... Moje myśli powiedziały, że chcę być obok niego... Nawet na wieki. Dlaczego. Dziewczyno, znasz go tak krótko. Umysł mówi nie, ale... Ale serce tak bardzo tego chce...
-Jak coś to mów, gdy czegoś potrzebujesz...
Podniosłam się i podeszłam, łapiąc jego nadgarstek. Lekko zacisnęłam na nim dłoń, spuszczając głowę. Jaki ciepły...
-Mieliśmy iść na dach...-szepnęłam.
-A.. Faktycznie.. Chodź.. - zaprowadził mnie do swojej sypialni i otworzył okno, a wiatr rozwiał mu włosy- Chodź, pomogę ci wejść...
Ujrzałam dłoń, która została podana dla mnie. Dla potwora. Czułam, jak wiatr rozwiewa i moje włosy, a przy tym były widoczne moje oczy. Lekko się zaczerwieniłam, patrząc na niego z zaskoczeniem. Po chwili lekko dygoczącą dłonią złapałam jego rękę bardzo delikatnie. Takeshi pomógł mi wejść na dach, po czym znaleźliśmy się tam. Piękne niebo pełne gwiazd z pełnym księżycem na czele. Usiedliśmy na spokojnie, patrząc się ciągle w górę. To był piękny widok. Uśmiechnęłam się, a po chwili Takeshi podał mi słuchawkę. Wzięłam ją i wsadziłam sobie do ucha. Miły dźwięk rozległ się w moim uchu, a po chwili zamknęłam oczy, myśląc. Widziałam uśmiechniętą twarz osoby, jaka mnie uratowała. Uratowała mnie od tego wszystkiego. Od nie posiadania domu, od braku jakiegokolwiek zainteresowania. Już nie jestem sama... Nim spostrzegłam, zasnęłam mając głowę na ramieniu chłopaka. Nieco drżałam z zimna, ale na mojej twarzy był uśmiech, bo ciągle widziałam uśmiech... Miałam teraz dom...
<Takeshi?>
Ilość słów: 894

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz