wtorek, 22 maja 2018

Od Amarina do Zirhael

- Opowiedz mi ją.-złapała moje dłonie, splatając nasze palce. - Chcę wiedzieć, co mnie ominęło...
Zaśmiałem się... Co ja w ogóle robię... Dałem jej swój adres... Po co... No właśnie, po co? Chciałem coś sobie udowodnić? Chciałem coś pokazać? Nie, raczej nie, na co mi to... A może po prostu... Jednak nie chciałem, by mnie znów opuszczała? Nie wiem sam. W sumie ona jest jedyną osobą, z którą mogę pogadać swobodnie. Czekaj, wróć. Ona jest jedyną osobą, która chce w ogóle ze mną gadać... Zawsze mnie ignorują, mają wyjebane po całości albo się mnie boją albo po prostu już nie żyją.. Cóż bywa... Ale czy na pewno powinienem jej mówić o tej pełni i o tym wszystkim? Nie chcę, by to widziała... By o tym wiedziała. To dla niej zbyt niebezpieczne. Potwór, który chodzi po lesie podczas pełni i wyszukuje tego czegoś. Tego specjalnego... Zastanawiałem się nad tym, co to może być od dobrych paru lat, ale nie doszedłem do szczególnego wniosku. Szeptałem jakieś słowa zawsze, ale sam nie wiem po co to robiłem i w jakim celu. Nagle Zirhael mi mówi, że podczas ostatniej pełni usłyszała te słowa. Zagadka w tym, że to były moje słowa i jakim cudem je usłyszała... Nie, nie mogę jej tego powiedzieć. Na początku muszę odkryć to sam i się upewnić. Dopiero później jej to powiem. Muszę być pewny na 100 procent. Nie mniej nie więcej... No chyba, że do innego rozwiązania zmusi mnie jakaś sytuacja... Wstałem z kanapy i podszedłem do okna. Spojrzałem na niebo, którego odcień z różowo-pomarańczowego zmierzał ku granatowi i czerni.
- Nie, nie teraz... Sam muszę się upewnić najpierw, a później... Później zobaczy się...
Zirhael spuściła głowę, lecz nie mogę... Po prostu nie mogę...
- D-Dobrze... - szepnęła.
- Sam muszę się upewnić, że jest to bezpieczne... I chyba nie będę musiał czekać tak długo... - spojrzałem na pojawiające się gwiazdy i księżyc oraz wsadziłem ręce do swoich kieszeni. Poczułem delikatne, lodowate dłonie, jakie dotknęły mojego ramienia.
- Zirhael? O co chodzi?
- Zimno tutaj... -szepnela, po czym uśmiechnęła. -P-Pojde już. Tylko przeszkadzam.
- Jak wolisz... Ale obiecaj mi... Nie wejdziesz tej nocy do lasu...
- Nie moge ci tego obiecać... Amarin... Mam zlecenie...
- Cholera jasna... Kogo masz zabić?
- Lorda. Nic więcej. Nie mogę odrzucić zlecenia...
- Co by tu zrobić... Nie mogę tu zostać, zdemoluje dom... Szkoła odpada i miasto też... Za dużo osób mnie zobaczy i rozpozna... Zostaje las... - złapałem się za włosy. Nie ogarniam. Przecież pełnia była całkiem niedawno! Albo ktoś zrobił coś z cyklem księżyca. Albo ze mną jest coś nie tak... Albo Zira... - Arrow, szybko, nie mam dużo czasu...
- A-Amarin? Co sie dzieje?
- To co się działo jakieś dwa/ trzy tygodnie temu i powinno się zdarzyć za jakieś dwa tygodnie... Arrow, las! 
Nie mam teraz czasu. Muszę iść jak najgłębiej w las. Nie wiem, co się tym razem stanie... Ale mam dość złe przeczucia... To będzie dłuuuga noc... Tak jak stałem, tak i wybiegłem z pumą z domu...
- Amarin! -wrzasnęła. Z pomocą swoich cienistych macek ruszyła za mną. Uparta dziewczyna... W tej kwestii to nic się nie zmieniła..
- Zirhael, nie! Zostań tu! - biegliśmy dość szybko, więc znaleźliśmy się już poza klatką schodową wieżowca.
- Nigdy w życiu! Nie zostawię ciebie juz! -wrzasnęła.
- Cholera jasna, jaka ty jesteś uparta!
---
Po chwili znalazłem się na leśnej polanie... Oczywiście Zirhael pobiegła tu ze mną. Nie da się zatrzymać tej dziewczyny, no nie...
- Zirhael, odejdź... To nic ciekawego i przyjemnego...
-Nie! Nie odejdę! Udowodnię ci, że możesz mi ufać! Że nie jestem jak wszyscy inni! - krzyknęła ze łzami w oczach. Ja krzyknąłem również, lecz mój głos już zaczął się... Nieco modulować. Puma przycisnęła Zirhael do drzewa. Chyba po to, by się nie zbliżała. Dobrze mnie zna i wie co robi...
- Amarin! Niech mnie ta puma puści! - krzyknęła.
- Po moim trupie! Masz tam zostać. Jasne?! - obróciłem się do dziewczyny, krzycząc.
- Nie... Nie! Nie jestem jak wszyscy! Chce być obok, a nie uciekać!
- Zirhael... Twoje oczy... - podeszłem do pumy i wziąłem jej potężny łeb w dłonie. Przeglądnąłem się w jej oczach. Kurde... Białe... Białe oczy... To oznacza, że...
<Ziruś?>
Ilość słów: 698

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz