środa, 2 maja 2018

Od Zirhael do Amarina

Wzięłam głęboki wdech, po czym wypuściłam powietrze. Stałam na dachu budynku, a jedyne co widziałam... To ciemność. Azyl dla moich zmęczonych ciągłym patrzeniem oczu, a trening dla moich uszu, dotyku i słuchu. Czas było ponownie wyćwiczyć zmysły. Oczy to tylko dodatek... Cisza. Ta straszna cisza. Strzeliłam palcami, a moje białe jak śnieg włosy rozwiał chłodny, wieczorny wiatr. Czy byłam ślepa? Nie. To tylko czarna opaska, jaka pozwoliła odpocząć memu spojrzeniu. Odwróciłam się tyłem, po czym zaczęłam spadać w dół budynku. Liczyłam spokojnie do pięciu, a kiedy nadszedł czas, uwolniłam z pleców czarne, cieniste macki, które utrzymały mnie tuż przed upadkiem. Tak. Dobrze. Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Zapomnieć, zapomnieć, zapomnieć...
~~~
-Zirhael! Zirhael! Patrz!-krzyczał mały, czarnowłosy chłopczyk.
Spojrzałam w jego kierunku, a miał na rękach. Małą jaskółkę. Biednego ptaszka, który widocznie miał złamane skrzydło. Usiadłam po turecku, poprawiając swoją sukienkę, po czym uśmiechnęłam się szeroko. Ułożyliśmy ptaka na rozłożonym kocyku, po czym zaczęłam uważnie opatrywać ranę jaskółki. Po chwili ptaszek stanął na własnych nogach i zaczął podskakiwać. Bał się. Podobnie jak ja i On.
-Wyglądasz jak jaskółka, Zirhael! Będziesz od dzisiaj Jaskółką!-krzyknął czarnowłosy chłopak i pokazał mi swój szeroki uśmiech bez swojej jednej jedynki.
~~~
Moja opaska nasiąknęła łzami, a ja nadal wisiałam tuż nad ziemią. Ludzi tutaj nie było... Była cisza. Straszna, przerażająca cisza. Biegiem ruszyłam ulicą, a kiedy znalazłam się w tłumie, zwolniłam. Wzięłam kilka spokojnych wdechów. Widziałam, jak dachami przelatuje Sin, który widocznie wybrał się na polowanie. Byłam z niego dumna. Kroczy tą samą ścieżką co ja. Spokojnie szłam ulicą, słysząc szepty ludzi. Jedyne na co było mnie stać, to pokręcenie głową. Było mi żal tych słabych ludzi, którzy kryli się przed niebezpieczeństwami. Gryźli własne kości. Nagle... Poczułam jakieś dziwne ukłucie w sercu... Bolało, ale też... Było to coś, za czym tęskniłam tak bardzo...
~~~
Idąc spokojnie parkową ścieżką, poczułam ścisk w swojej piersi. Rozejrzałam się, po czym zaśmiałam.
-Amarin! Wiem, że tu jesteś! Nie chowaj się! Amaaarin!-krzyczałam.-No już! Koniec chowanego! Wiem, że tutaj jesteś!
Nagle zza drzewa wyskoczył na mnie mój przyjaciel. Poturlaliśmy się z pagórka w dół, wpadając w lawendowe pole. Zaczęliśmy się śmiać.
-Znalazłam cię, Amarin!
~~~
Rozejrzałam się niespokojnie, mimo tego, że miałam zakryte oczy. Kierowałam się sercem. Zaczęłam przedzierać się siłą przez gęstwinę ludzi, chcąc być bliżej. Muszę Go odnaleźć. Mam dość rozłąki. Wiem, że tutaj jest. Stanęłam blisko ulicy. To tu. On tu gdzieś jest. On. Ten chłopak. Amarin. Gdzie, gdzie jesteś! Proszę, pokaż się. Moje serce zabiło jeszcze szybciej. Nagle, poczułam, że on jest... Jest na wprost mnie. To On. Uniosłam delikatnie opaskę z prawego oka, po czym uśmiechnęłam się z rozczuleniem, widząc właśnie Jego.
-A-Amarin... T-To ty...-szepnęłam, a po moich policzkach popłynęły łzy.
-Z... Zirhael... - stanęłam z nim jak wryta na środku ulicy, a samochody zbierały się w korek uliczny.
Słyszałam krzyki kierowców, którzy rzucali w nas obelgami jak nie wiadomo czym. Ja jednak... Ja widziałam mojego Amarina. Mojego przyjaciela, który 15 lat temu mnie zostawił. Nadal płacząc, dotknęłam dłońmi jego torsu, po czym spojrzałam mu w oczy.
-A-Amarin... N-Naprawdę... J-Jesteś tutaj...-szepnęłam bardzo drżącym głosem.
-Z-Zirhael... W końcu.. W końcu mogę cię zobaczyć.. - przytulił mnie mocno do siebie, nie zważając na kierowców
Czułam, jakby dwa symbole, jak Ying i Yang splata się ponownie w jeden, duży i piękny okrąg. Mocniej płacząc, wtuliłam się w chłopaka, aby po chwili spojrzeć mu ponownie w oczy. Zabrałam mu kosmyki włosów z twarzy, uśmiechając się lekko.
-Tak się cieszę... Tak bardzo za tobą tęskniłam...-szepnęłam, gładząc go po policzku.
-Tak mi ciebie brakowało... Tak tęskniłem... - wtulił mnie mocniej i chyba popatrzył morderczym wzrokiem na kierowców, bo gwar od razu ucichł.
Jedyne co chciałam w tamtym momencie, to tylko stać obok niego i słuchać jak bije jego serce. Tak za tym tęskniłam...
~~~
-Amarin! Amarin! Udało mi się! Zapanowałam nad cieniem!-krzyczałam do chłopaka.
Czarnowłosy spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. Nie miał swojej jednej jedynki. Wyglądał tak uroczo...
-Pokażesz mi?-zapytał.
Pokiwałam energicznie głową, po czym usiadłam naprzeciwko niego. Uniosłam dłonie nieco, a z nich zaczęły wydobywać się czarne macki, które łaskotały Amarina po twarzy. Chłopak się zaczął śmiać, ja z kolei skorzystałam z jego nieuwagi i mocno się w niego wtuliłam.
-A-ma-rin!-przesylabowałam.-Tak ładnie bije twoje serce, wiesz?-szepnęłam.
~~~
Nadal wtulałam się w chłopaka, po czym ponownie spojrzałam mu w oczy. Słysząc głośny pisk niezadowolonych kierowców, którzy trąbili i nadal wrzeszczeli, skuliłam się. Za głośno. Ciszej. Zamknęłam oczy.
-A-Amarin... C-Chodźmy stąd. Razem. J-Już mnie nigdy nie zostawiaj...-szepnęłam, po czym zacisnęłam mocno dłonie na koszulce ciemnowłosego.
-Wynoście się! Obaj pachniecie jak mordercy!-krzyknął jakiś facet.
-Dzwonimy po policję! Torujecie ruch!-wrzeszczał inny.
-Już, zostaw to mi.- szepnął do mnie, lekko mnie odsuwając- Mówisz, masz. Dziękuję za rozpoznanie. Jakieś ostatnie życzenia? - wyjął nóż i skierował go do faceta.
Przerażony mężczyzna cofnął się i schował w samochodzie. Jakaś kobieta rzuciła we mnie chyba... Pomidorem? Osłoniłam się jednak cieniem. Nie chciałam się wybrudzić. Założyłam opaskę na oczy. Nie chcę widzieć ludzi. Są straszni. Nie znoszę ich. Nie chcę ich.
-A-Amarin...-szepnęłam, po czym mimo wszystko podeszłam do chłopaka.-C-Chodźmy, dobrze?
-Drogą okrężną czy jak najkrótszą, Zira?
-Okrężną, abyśmy spędzili jeszcze więcej czasu razem...-uśmiechnęłam się.
-Wedle rozkazu. Wskakuj.- zamienił się w lwa i czekał.
Nie zwlekałam. Wskoczyłam na niego, po czym mocno wtuliłam się w miękką grzywę. Zamknęłam oczy, ciesząc się... Ciesząc się, że mam go obok. Ciesząc się, że już nie jesteśmy osobno...
~~~
-A-Amarin? D-Dlaczego się pakujesz?-zapytałam cichutko.-Z-Zira... M-Muszę iść. Obiecuję, znajdę cię. Potem, będziemy razem.
~~~
<następne opowiadanie>
<Amarinku?>
Ilość słów: 898

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz