czwartek, 31 maja 2018

Od Altaira do Hiyori

Kiedy wskazała na telefon, wziąłem go do ręki, od razu czytając wiadomości. Eren... Kagami. Oni sobie coś przypomnieli? Tak długi czas, a udało im się wreszcie! Może w końcu będziemy mogli być szczęśliwą rodziną jak wcześniej. Miałem już dość ciągłego krycia się przed Kagamim. Spojrzałem na przerażoną Hiyori. Uśmiechnąłem się pokrzepiająco i ująłem jej dłoń. Zbliżyłem ją do swoich ust, delikatnie muskając wargami jej palce. -Nie martw się, słońce. Wszystko będzie dobrze. Odzyskamy ich i ich wspomnienia.-szepnąłem do niej.
- A jeśli się nie uda? Co się wtedy stanie... Tak długo się bałam, a teraz to już w ogóle! Co jak już nigdy go nie zobaczę?! Jak mnie zapomni na dobre... Boję się, boję!
Przyciągnąłem ją za dłoń bliżej siebie i pocałowałem w usta. Pogładziłem jej delikatny, aksamitny policzek, uśmiechając się do niej. Była taka niewinna i urocza... Nie chciałem jednak patrzeć na przerażenie, jakie miała w swoich pięknych, różowych jak kwiaty oczach. Była przepiękną kobietą, a na dodatek, teraz tylko moją...
-Nie... Nie mów tak. Nikt o tobie nie zapomni. Nie bój się. Jestem przy tobie i zrobię wszystko, abyś się przestała martwić i bać... Kocham cię, Hiyori... Całym swoim sercem...-szepnąłem.
Patrzyła mi w oczy, a jej ogon i oczy zmieniły kolor na jasnoniebieski. Policzki mojej ukochanej pokrył rumieniec, który był w kolorze jej różowych ocząt. Piękna... Niesamowita...
- A-Altair...
-Tak, kochanie?-szepnąłem, gładząc jej plecy.
- Obiecaj mi, że nie puścisz mojej ręki, gdy się to stanie. To po pierwsze, a po drugie... Ana ci się dość groźnie przygląda... - wilk patrzył na mnie chyba od kilkunastu dobrych minut.
Zaśmiałem się, po czym pogładziłem włosy dziewczyny. Pocałowałem Hiyori, a ta zarzuciła dłonie na moje ramiona. Przyciągnąłem ją bliżej siebie. Tak pięknie pachnie...
-Obiecuję ci. Nie opuszczę ciebie, nigdy... Księżniczko...-szepnąłem.
- Puścisz mnie pod jednym warunkiem... Gdy zobaczysz demona, puścisz. Obiecujesz?
-Nawet gdybym ujrzał tego demona... Nie puszczę ciebie. Obronię ciebie przed wszystkim i wszystkimi. Będziesz bezpieczna...
- Nawet przed samą sobą? - odwróciła wzrok, przygryzając wargę.
Palcem przestawiłem jej buzię, aby spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się pokrzepiająco i złączyłem z nią delikatnie czoło.
-Nie obronię ciebie przed sobą... Wywalczyłem ciebie samym sobą. Nie uwolnię swego serca od zaklęcia, jakie na nie rzuciłaś...
- Zaklęcia? Altair... Jeszcze go tak na prawdę nie rzuciłam... Jeszcze...
-A kiedy masz zamiar je rzucić? Co to za przygotowania do klątwy?-zaśmiałem się cicho.
- Klątwy? Niieeeee no gdzie tam...
Z uśmiechem przerzuciłem dziewczynę, aby siedziała przodem do mnie. Na palec nawinąłem kosmyk jej włosów. Na moje policzki wstąpił lekki rumieniec i szeroki uśmiech. Hiyori patrzyła na mnie z czerwienią na policzkach. Była tak urocza. Drugą dłonią objąłem ją w talii, a nachyliłem się nad jej twarzą.
-Jesteś niesamowita i przeurocza... Hiyori... Dziękuję, że jesteś ze mną.-powiedziałem, uśmiechając się do niej.
- N-nie musisz mi dziękować... - szepnęła - Woo... Jak... Blisko...
-Chcę już zawsze być jak najbliżej... Chcę patrzeć, jak się uśmiechasz...
- A co byś zrobił, gdybyś nie widział uśmiechu?
-Nadal byłbym przy tobie i starałbym się go wywołać, kochanie.
- W takim razie.. - usiadła po turecku - Czekam na pomysły.
-Mam wymieniać? Dobrze... A więc. Chciałbym, abyś się uśmiechała, abyś kiedyś w przyszłości była moją żoną, matką moich dzieci, potem chcę, abyś się ze mną zestarzała i patrzyła na wnuków. I co? Nie wydaje ci się to radosną przyszłością?-zapytałem, gładząc jej policzek.-Czy to nie wywoła u ciebie uśmiechu?
Nie widziałem uśmiechu. Widziałem ogromne rumieńce i jej dłoń na ustach. Czyżby nie chciała? Przygryzłem swoją wargę i podrapałem się po karku. Spuściłem wzrok, czerwieniąc się lekko. Chyba się ośmieszyłem...
-N-Nie chcesz...? P-Przepraszam, jak postawiłem ciebie w złej sytuacji...-szepnąłem.
Moja ukochana zbliżyła się do mnie i pocałowała. Automatycznie ją objąłem w pasie, odwzajemniając pocałunek.
-A-Altair.. Nie wiem co powiedzieć! Dziękuje! To... Piękne... - jej kolor ogona i oczu przybrał barwę tęczową.
-Ależ piękne... Piękna to jesteś ty... Jestem prawdziwym szczęściarzem.-uśmiechnąłem się szeroko.-To ja ci dziękuję, że chcesz być tutaj ze mną... Ale brakuje mi nadal twojego uśmiechu, kochanie.
Uśmiechnęła się. Jaka ona przepiękna. Taka delikatna, niczym kwiaty na wietrze. Delikatna jak kwiat wiśni. Moja jedyna, moja ukochana. Jest najcudowniejszą istotą na ziemi.
- A teraz lepiej?
-Tak... Jest cudownie... Kocham cię, księżniczko. A może powinienem powiedzieć, ma ukochana księżniczko...-powiedziałem i ucałowałem ją w nosek.
- Ja też cię kocham, Altair... - spojrzała na swój ogon i chyba się lekko przestraszyła. 
Cofnęła się, opierając na mnie i patrząc na swój ogon. Przeurocze. Dotknąłem go, a potem przejechałem po nim. Uśmiechnąłem się do niej, po czym pocałowałem w czoło. Pogładziłem jej plecy.
-Kochanie... Co ty na to, aby gdzieś wyjść? Może pojedziemy gdzieś w weekend?-zapytałem.
Chciałem dać jej jak najwięcej radości. Niech ma świadomość, że bardzo, bardzo mocno ją kocham... Będę dawał jej wszystko, czego zapragnie...
<Hiyoriś?>
Ilość słów: 781

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz