niedziela, 20 maja 2018

Od Aoi do Dazai

Obudziło mnie nagłe zimno na piersi. Pisnąłem mało męsko, próbując uwolnić się od lodowatego uczucia, w czym nie pomagał brak możliwości zobaczenia czegokolwiek. Nacisk na moim torsie zniknął, a ja mogłem spokojnie zacząć się rzucać po wannie.
– Twój właściciel powinien się trochę przebudzić, zanim stanie przed wyzwaniem przeistoczenia i ubrania się.
Usłyszałem głos Dazai, a zaraz potem na moją pierś spadło więcej kostek lodu, a przynajmniej myślałem, że to były one. Po raz kolejny z mojego gardła wydarł się wysoki pisk, a ja spróbowałem ściągnąć to coś z twarzy, co hamowało mój wzrok. Z pomocą przyszła mi Nene, która ściągnęła ręcznik z mojej głowy.
– Dazai?! Jak ty mogłeś? – krzyknąłem, a zaraz potem złapałem się za czoło z jękiem, dodając pod nosem: – Moja głowa.
– Niewdzięczniku, wychlałeś mój alkohol i jeszcze łazienkę zajmujesz! Należało ci się, bo równie dobrze, mogłeś skończyć jako smaczne sushi w mojej kuchni!
Miałem ochotę jęczeć, gdy słowa chłopaka wybrzmiały boleśnie w mojej głowie ze trzy razy głośniej. Chciałem wymacać ręką ręcznik, który zrzuciłem ze swojej twarzy, by ponownie ją na nią włożyć. Słońce niemiłosiernie mnie prażyło, choć jego jedynym dopływem było wąskie okienko obok umywalki. Czułem się okropnie, a do tego nic nie pamiętałem z poprzedniego wieczoru... Nawet nie miałem siły by zareagować na groźbę chłopaka...
– Masz dziesięć minut na wyjście stąd. Nie wiem czy lubisz gazowaną wodę, lecz jeśli nie, pozostaje ci kranówa.
I wyszedł. 
Westchnąłem, przymykając oczy, gdy przez moją głowę przebijały się fale bulsującego bólu. Czułem się wyprany, tak jakbym wpadł w wir wodny, co nie raz zdażało mi się, gdy byłem mały. Odważyłem się uchylić powieki, gdy poczułem, że Nene trąca mnie w dłoń. Wziąłem od niej kartonik jakiś leków, szybko czytając ich skład. Po chwili odrzuciłem je ze zbolałym jęknięciem. Normalne przeciwbólowe nie działały na syreny, jedynie te wyprodukowane z podmorskich wodorostów przynosiły jakiekolwiek efekty. 
Rzuciłem szybkie spojrzenie na swój ogon i skupiłem się na tyle, na ile pozwalał mi promieniujący ból głowy. Na szczęście udało mi się użyć mocy, dzięki czemu mogłem usiąść na brzegu wanny już z dwiema nogami. Ściągnąłem z siebie przemoczoną koszulę i z ulgą przyjąłem ręcznik od Nene. Ze zbolałym jęknięciem wytarłem mokre włosy i ciało, a następnie przewiązałem sobie go wokół bioder, gdyż nie miałem żadnych suchych ubrań w łazience. Szybko przeleciałem wzrokiem po mokrej łazience, na koniec rzucając błagalne spojrzenie Nene. Czułem się, jakbym za chwilę miał paść i już się nie podnieść, a nie mogłem zostawić takiego bałaganu. Klacz prychnęła teatralnie i po prostu położyła się na podłodze, wciągając z niej wodę niczym gąbka. 
Podniosłem się chwiejnie z brzegu wanny, trzymając się ściany. Dowlokłem się do drzwi, po drodzę chwytając opakowanie z lekami oraz butelkę z wodą i przeszedłem przez nie do pokoju, gdzie zaatakowała mnie większa ilość światła. Jęknąłem łapiąc się za głowę i spojrzałem kątem oka na Dazai, który czekał na mnie z założonymi rękami przy ścianie. 
– Przepraszam – mruknąłem, spuszczając wzrok z krwistym rumieńcem na polikach. Naskoczyłem na niego, a teraz stałem niemal nagi jedynie z ręcznikiem wokół bioder.
Chłopak tylko prychnął i wmaszerował dumnie do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Po chwili jednak otworzyły się one i z pomieszczenia została wręcz wyrzucona Nene, którą pożegnało ,,wyjazd pokrako".
Skruszony wyciągnąłem z szafy, ciuchy na dzisiaj, w które szybko się ubrałem. Trzymając twarz w dłoniach, czekałem na powrót Dazai. Musiałem się dowiedzieć co wczoraj się stało. Film mi się urwał, gdy nalewałem sobie drugą szklankę alkoholu.
Nigdy więcej nie piję – jęknąłem zbolały w myślach.
Gdy Dazai wrócił, czekałem cierpliwie aż załatwi wszystkie swoje sprawy, a w mojej głowie pojawiały się coraz to gorsze scenariusze. A co jak za dużo mu opowiedziałem? A co jak coś głupiego zrobiłem?
– Co się wczoraj stało? – spytałem cicho, ale byłem pewien, że Dazai to usłyszał. Zostawił na chwilę swój plecak i odwrócił się w moim kierunku, z pełną powagą mówiąc:
– Chciałeś mnie zgwałcić.
Moję oczy przybrały rozmiar filiżanki do herbaty, a usta otwierały się i zamykały jak u ryby. Przerażenie musiało być widoczne na mojej twarzy, gdyż chłopak uśmiechnął się diabelsko.
– Żartuję przecież, nic ciekawego się nie stało.
Westchnąłem z ulgą i kiwnąłem delikatnie głową. Chwyciłem swój plecak z książkami, w którym już czekała na mnie Nene zmniejszona do rozmiaru szczura. Wyszedłem z pokoju, chcąc jak najszybciej uciec i jak najdalej od Dazai'ego. Odnosiłem wraźenie, że zamiast przekonywać go do siebie, to robiłem sobie nowego wroga.
Brawo Aoi, skończysz sam jak palec – westchnąłem w myślach. Te kilka lat w tej szkole może się okazać gorsze niż myślałem. 

~*~

Lekcje były dla mnie istną udręką. Mysialałem, że padnę trupem od hałasu, który otaczał mnie ze wszystkich stron na szkolnych korytarzach. Na szczęście udało mi się jakimś cudem przeżyć ten dzień, a następnego było odrobinę lepiej. Pulsujący ból głowy zelżał i mogłem w końcu się na czymś skupić.
Przez cały ten czas unikałem Dazai'ego jak tylko mogłem. Wychodziłem z pokoju zanim się obudził, a wracając późnym wieczorem od razu kładłem się spać. W końcu wracając ze sklepu dał mi dosadnie do zrozumienia, że nie życzy sobie mojego towarzystwa. Oczywiście odkupiłem mu wypity alkohol. Na moje nieszczęście kilka lekcji mieliśmy razem, jednak udawało mi się siadać jak najdalej od niego byleby nie dopuścić do konfrontacji. Dopiero w piątek na lekcję WOSu dotarłem jako ostatni przez zawroty głowy, które ostatnio coraz bardziej mi dokuczały. Dodatkowo pojawił się katar i gorączka, którą narazie zbijałem ziołami. Niezwłocznie potrzebowałem zaczerpnąć dłużej kąpieli w morzu, jeziorze czy nawet basenie, gdyż moje włosy niemal przybrały barwę bieli, która oznaczała skrajne wyczerpanie.
Jako iż byłem jako ostatni musiałem usiąść na ostatnim wolnym miejscu, czyli, o losie, obok Dazai. Doczłapałem do ławki, mówiąc ciche ,,przepraszam za spóźnienie" w stronę nauczyciela. Usiadłem na swoim krześle, wbijając wzrok w swoje dłonie.
– Młodzieży, przyszedł ten czas by nauczyć was odpowiedzialności. Waszym projektem na najbliższy weekend, który będziecie robić w parach z osobami, obok których siedzicie, jest zajęcie się tymi uroczymi bobasami. Zadbajcie o nie, by miały godne dzieciństwo! – powiedział nauczyciel i po kolei kładł na ławkach lalki. 
Spojrzałem niepewnie na Dazai, którego tak unikałem przez ostatnie kilka dni. Wkrótce również przed nami pojawiła się uśmiechnięta lalka dziewczynki. Przyjrzałem jej się dokładnie, po czym odważyłem się niepewnie zwrócić do chłopaka. 
– Jak ją nazwiemy?
< Dazai? >
Ilość słów: 1037

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz