czwartek, 24 maja 2018

Od Aoi do Dazai

Gdy Dazai przewrócił się na mnie, momentalnie się rozbudziłem. Chłopak leżał na mnie, a nasze ciała stykały się niemal na całej powierzchni. Nie wiedzieć czemu po moim kręgosłupie przebiegł dziwny dreszcz, który zniknął równie szybko, jak się pojawił. Zapatrzyłem się na twarz Dazai, a konkretnie na jedno kasztanowate oko, które było wpatrzone we mnie.
Nawet nie zauważyłem, że przez ten cały czas wstrzymywałem oddech, dopóki chłopak nie odskoczył ode mnie jak oparzony. Dopiero wtedy odetchnąłem głęboko, przecierając dłonią twarz.
– Wypatroszę, zamorduję... – warknął wściekły, przeklinając zapewne Nene, o która musiał się potknąć. – Nienawidzę bliskości... Podobnie jak dotyku... – wysyczał cichutko, jednak nie bez powodu byłem dobrym słuchaczem. W każdym tego słowa znaczeniu.
Odwróciłem się w jego kierunku, opierając głowę na łokciu.
– Każdy potrzebuje chociaż grama bliskości – stwierdziłem, uśmiechając się do niego leniwie.
– Wrzucasz wszystkich do jednego, przepełnionego przyjaźnią, tęczą i miłością worka – odpowiedział, a ja się zaśmiałem. Padłem z powrotem płasko na łóżko, obserwując chłopaka jedynie kątem oka.
– Może i tak – przyznałem mu rację – ale i tak ja wiem, że ty wiesz, że mówię prawdę. Życie jest bezbarwne bez TEJ osoby.
– Nie potrzebne mi to do życia. Wolę widzieć biel i czerń po sam kres, niż zwalać się na łeb jakiejś osobie – zadeklarował z kamienną twarzą, a ja odwróciłem się na brzuch, opierając głowę na dłoniach i posłałem mu wesoły uśmiech.
– Nie wiedziałem, że z ciebie taki altruista – zaśmiałem się, po czym dodałem pewniej. – Kiedyś zmienisz zdanie. Nie masz na to wpływu.
– Jasne i będę biegał wesoło po łące ze swoją rodzinką. Nie wiem jak ty, ale ja nie widzę siebie w takiej roli. Znając mnie, podobnych momentów nawet nie dożyję – mruknął ponuro.
Westchnąłem, siadając na łóżku. Chwyciłem delikatnie jego ramię, nachylając się nad nim.
– Dazai nie możesz tak się nastawiać w stosunku do samobójstwa. Nie tak jakby to było coś zwyczajnego. – Pokręciłem głową. – Musisz przestać myśleć o tym jak odejść z tego świata, a zacząć myśleć dlaczego powinieneś na nim zostać. Rozumiesz? Jest tyle powodów dla których warto żyć.
– Podaj mi przynajmniej jeden, dla którego osoba niszcząca inne istnienia ze stuprocentowym sukcesem jest potrzeba temu światu.
Tym razem zszedłem z materaca, siadając wprost przed nim. Zawahałem się na chwilę zanim zacząłem, jednak gdy wziąłem głęboki kojący oddech wszystko stało się trochę prostsze.
– Dazai, jesteś MI potrzebny – powiedziałem z pełną gorliwością. – Jesteś moim jedynym przyjacielem, jedyną osobą, dla której nie jestem powodem do wstydu i wiecznego niezadowolenia. Przynajmniej mam taką nadzieję – zaśmiałem się. – Właśnie rozmawiasz z najbardziej znienawidzoną i pogardzaną osobą w całym swoim rodzinnym mieście. Jako jedyny mnie akceptujesz na swój dziwaczny sposób, ale jednak. Zależy mi na twoim zdrowiu i szczęściu Dazai. I nie pozwolę byś się zabił, nie gdy mogę chociaż ci spróbować pokazać barwniejszą stronę świata.
– Uważaj bo się popłaczę – prychnął, podnosząc się na równe nogi. – Co masz na myśli, mówiąc ,,znienawidzona" osoba?
Uh, w mojej głowie brzmiało to wszystko jakoś lepiej. Wprawdzie nie liczyłem na nagłe rzucanie sobie w ramiona i łzy ulgi, jednak sarkazm był czymś, co rozważałem, jednak miałem nadzieję, że nigdy nie nastąpi.
– Syreny mają wspaniałą umiejętność zmieniania prawdy na taką, która im bardziej pasuje – stwierdziłem oględnie, wzruszając ramionami.
< Dazai? Maybe krótkie, ale nie mam zamiaru prowadzić przesłuchania na swojej postaci XD Solidarność!>
Ilość słów: 547

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz