piątek, 11 maja 2018

Od Amarina do Zirhael

Obietnica, co? Ile to było lat temu... 15, a może i więcej. Byliśmy mali, a nasze wspomnienia to są urywki. Przecież mieliśmy 5 lat. Jak moglibyśmy pamiętac to wszystko. Nie ma takiej opcji. To niemożliwe. Tak samo jak dziecięca miłość. To zupełnie coś innego. Coś na zupełnie innym poziomie. Coś, co dla mnie teraz jest nieosiągalne. Straciłem ją. Straciłem tamtego siebie, a Zirhael straciła tamtego małego i zawsze uśmiechniętego Amarina. On się utopił, spalił wśród wodnych płomieni i leży na dnie oceanu. Tak wielkiego oceanu, że nikt ani nic nie zdoła go odnaleźć. Ten Amarin, który teraz stoi i jakimś cudem jeszcze żyje i oddycha... To zupełnie inna osoba. Pusta w środku. Lalka, w której nie ma nic wartościowego i wartego uwagi. Jak więc można ją kochać? Co to tak na prawdę znaczy "kochać"? Nie wiem... Te uczucia wygasły wraz z dniem, gdy całe moje życie legło w gruzach, a mi nie zostało nic. Kompletne zero. A z zerem nic nie możesz robić. Nic nie pomnożysz, nie podzielisz ani nie odejmiesz. Nie da się jego dodać do żadnego sensownego zbioru liczb. Nic. Prawie tak samo jak ja. Nie rozumiem... Nie rozumiem po co ona chcę odnowić i dotrzymać tej przysięgi. Po co to robić. Nie wiem. Nie wiem też jak można za mną tęsknić. Przecież zabiłem ich wszystkich. Wszystkich.... Nawet nie pamiętam ich twarzy. Przecież byłem jeszcze małym bachorem, który o życiu nie wie niczego. Bawiłem się codziennie na łąkach i prowadziłem dość spokojne życie. Do czasu... Aż nadszedł ten dzień. Ten jeden dzień, w którym wszystko runęło. Burza połamała drzewa. Tornado zmiotło mój dom, a morderca zabrał mi rodzinę. Tym mordercą jestem ja sam. Oszalałem wtedy, a mną zawładnęła nieznana mi dotąd siła. Nie pamiętam ich... Nie mogę sobie przypomnieć ich twarzy, a wspomnienia są zamazane. Więc co pamiętam? Silna, lecz kochająca ręka ojca, który dawał mi rady i uczył jak przetrwać w tym okrutnym świecie. Czuły uścisk mamy, w którym zawsze znajdowałem oparcie. Uśmiech siostry, z którą uwielbiałem się bawić. I łuk brata, z którym uwielbiałem trenować swą celność. Ten łuk, który jest głęboko schowany w miejscu, które tylko ja znam i tylko ja mogę otworzyć. Pamiątka, która jest cenniejsza niż miliony wypowiadanych codziennie słów. Część mojej duszy, którą sam pokruszyłem... Można powiedzieć, że zaprzedałem dusze diabłu. te okruchy i pęknięta dusza była mu przeznaczona od czasu mojej egzystencji na tym świecie. Ale czy żałuję? Tak. Tej rzeczy żałuję najbardziej na świecie. Bardziej niż miliony zabijanych przeze mnie ofiar każdego dnia. Chcę się stąd wyrwać. Z tego błędnego koła, które zatacza kolejne kręgi od ponad 15 lat. Nie chce się zatrzymać, a historia lubi się powtarzać... Dlatego znów stoję na tej polanie. Znów wokół mnie.... Na drzewach, trawie, krzewach, skórze i ubraniach... Wszędzie widzę ten szlachetny kolor. Krew... Nawet niebo staje się czerwone. Znowu widzę śmierć, lecz lubię tą krwistą czerwień? A dlaczego ją tak lubię? Bo to ona jest moim ostatnim wspomnieniem z mego domu... Z Białej Grani. Ostanie wspomnienie. Ostatni raz, gdy widziałem swą rodzinę, swych rodziców... Tatę i mamę, która ledwo dysząc, powiedziała mi...
~~~
-A...Ma...Rin...- wyszeptała ciężko oddychając- Pamiętaj. Nie mamy ci tego za złe, bo jesteś naszym ukochanym dzieckiem. Synku... Zawsze będę cię oglądać z tatą i rodzeństwem z góry. Zawsze będziemy cię wspierać... Nie płacz i...- wtedy głos się urwał. Oczy stały się martwe, ciało zimne i bezwładne. Pożegnała mnie z ciężkim uśmiechem na twarzy... Ostatni uśmiech mojej mamy...
-Mamusiu! Mamusiu! Nie! Nie! Mamusiu, co ci jest?! Nie umieraj! Nie! Nie opuszczaj mnie! No już, obudź się, no już... To tylko mała rana... To tylko... To tylko ja..- małe czarnowłose dziecko podbiegło do ojca, trącając go za ramię...
-Tato! Tato! Pomóż mamie! Tato!- lecz ojciec nie odpowiadał. Nieżywe ciało tylko machało się na boki... Mały więc podbiegł do siostrzyczki.
-Obudź się obudź! To tylko sen, prawda?! To sen...- spojrzał na braciszka.
-T-to tylko sen... Prawda?! To tylko zły sen... Tak naprawdę to śnię w łóżeczku, a mama mnie zaraz obudzi i będzie wszystko tak jak dawniej, napewno tak jest...
Jednak tak nie było. To nie był sen ani koszmar, tylko okrutna i brutalna rzeczywistość... Już nigdy nie zobaczyłem uścisku mamy, silnej ręki taty, precyzji brata i uśmiechu siostry. Ostatnie wspomnienie to czerwona ciecz wokół mnie...
~~~
Zabijałem... więcej i więcej... Zapomnieć, zapomnieć o rzeczywistości. To nie jest sen. To rzeczywistość... Chcę zapomnieć... Chcę znów ich zobaczyć... Może jak ich zabiję wystarczająco, to ktoś zwróci mi ich? Prawda? Więc muszę zabić więcej i więcej aż nie zostanie po nich nic... Nic, nic nic, nic! Tylko krew! Krew! Krew! 
~~~
-Amarin Vhenan... Zostajesz skazany na wygnanie z Białej Grani! Hańba!- żołnierze uderzali włóczniami w podłogę. Za głośno... Było o wiele za głośno...-A-ale... Mama... Tata... Gdzie oni są?!-Hańba! Hańba! Hańba!- setki żołnierzy, jeden za drugim, gdy mały ja przechodził ścieżką... Wrzeszczeli i stukali... Tak głośno... Za głośno! -Potwór! Diabeł! Od początku to planował! Hańba! Stracić go! Wygnać! Nie ma prawa tu mieszkać! Nie ma prawa żyć!- krzyk mieszkańców roznosił się po całej krainie... Ale... Nie widzę Zirhael... Pewnie też tak myśli... Pewnie też się mnie boi... -Wygnać! Wygnać! Wygnać!Nie miałem nic ze sobą. Nic a nic... Tylko posklejane i mokre od krwi ubrania, skóra i włosy... Puste spojrzenie, a dookoła wyzywający ciebie tłum i nienawidzące, mordercze spojrzenia kierowane w twoją stronę oraz straże, którzy przykładali ci do gardła nóż, byś nic nie zrobił. Prowadzili cię do tego miejsca... Miejsca, o którym chcę zapomnieć. Ten portal był okropny...
~~~
Zabić! Zabić! Zabić! Zapomnieć! I zapomnieć! Więcej krwi... Bo tylko ona... Ostatnie wspomnienie....
-Wrócimy do domu... D-Dobrze, Amariś?- Zirhael szepnęła, a dookoła nas znajdowała się już tylko krew i ogrom ciał... Jaki dom...Przecież go już nie ma...
-Dom? Jaki dom? O czym ty mówisz Zirhael.. Przecież domu już dawno nie ma.. Przepadł...
~~~
- Gdy niebo stanie się czerwone, a na nim widnieć będzie krąg tornada.. Wtedy przyjdzie dzień zemsty.. Przybędzie krwisty jeździec.. Przybędzie Pest (plaga) i B'eanshie (zjawa)... Pamiętajcie ludzie! Czyńcie tę ziemię sobie poddaną! Lecz strzeżcie się powrotu krwawego króla....- powiedział stary, siwy czarownik. Skąd on znał te tytuły.. Przecież one zostały mi dane dopiero 10 lat później...
~~~
<Zircia?>
Ilość słów: 1016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz