sobota, 5 maja 2018

Od Kagamiego do Erena

Shura... Moja siostra. Moja kochana siostrzyczka, którą kiedyś w dzieciństwie widziałem, przytulałem i uspokajałem, kiedy ta płakała. Moja biedna, kochana siostrzyczka... Przytuliłem ją jeszcze mocniej do siebie, gładząc jej plecy, a ona? Ona wyłącznie ciągle płacząc, wtulała twarz w mój tors, cała drżała. Biedna.
-Shura... Nie płacz.-powiedziałem do niej, uśmiechając się delikatnie.
Sam miałem łzy w oczach. Dlaczego ją tak pocieszam, skoro samemu mi ciężko powstrzymać łzy.
-K-Kagami... B-Braciszek... W-Wszystko z tobą dobrze... Kagami!-pisnęła z płaczem.
Nie mogłem patrzeć na płaczącą siostrę. Wziąłem ją na ręce, mocno przytulając ją do siebie. Lodowate dłonie mojej siostry mnie przytuliły, a ja jedyne co to uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w skroń. Nie dopuszczę... Nie dopuszczę, aby znowu ją stracić. Kiedy jej oddech się już uspokoił, zauważyłem, że na wewnętrznej stronie naszych nadgarstków pojawiły się symbole. Kojarzyłem je. Mój lśnił jasną czerwienią, a jej? Jej był w kolorze lodowatej zimy. Popatrzyliśmy sobie w oczy. W jej źrenicy... Był płatek śniegu.
-K-Kagami... P-Płonie ci oko...-szepnęła.
Wyjąłem telefon i przejrzałem się w szybce. Oko mi płonęło. Ono się kurwa po prostu paliło. Nie wiedziałem co się dzieje. Chciałem to zrozumieć, ale za chuja nie wiedziałem o co w tym chodzi...
---
Kiedy wróciliśmy do pokoju, i ja i Eren byliśmy zszokowani. Nie odezwaliśmy się słowem. Jedyne co, to trzymałem jego dłoń, bo chłopak cały drżał. Moje oko wróciło do normalności, ale symbol nadal błyszczał. To było piękne. Dobrze, że wziąłem numer siostry... Usiadłem na łóżku, po czym spojrzałem na kontakty. Grupa? Jaka grupa? Byłem w niej ja, Shura i... Dwóch chłopaków. Nie bardzo rozumiałem o co chodzi, ale wszedłem w rozmowę, od razu zaczynając pisać.
Kagami: Hej?
Shura: BRACISZKU!
Altair: Hej, Ognistooki Braciaku.
Behemoth: Cześć!
Kagami: O co chodzi?
Kagami: Kim jest Altair i Behemoth?
Shura: To twoi bracia. Altair jest moim bliźniakiem, a Behemoth to jeszcze malutki szczeniak.
Behemoth: EJJ! Głupia lodowa dziewka >,<
Shura: Spadaj blondynku. Moja w tym głowa, żeby tata wyrwał ci te wszystkie kudły z głowy!
Kagami: Ej, proszę. Wytłumaczcie mi cokolwiek...
Altair: Kagami, to nie rozmowa na wiadomości. Musimy się spotkać. Muszę uciekać. Moja kochana księżniczka już wyszła spod prysznica.
Behemoth: Zbok.
Shura: Też idę. Muszę odwiedzić mojego kolegę.
Behemoth: Głupia Maria Antonina.
Shura: Spadaj mały cielaku.
I zrozumiałem z tego... Nic. Tyle ile wiedziałem, to wiem. Nic nowego. Nie no, w sumie wiem tyle, że mam... Trójkę młodszego rodzeństwa. Jakie to... Miłe uczucie. Spojrzałem na Erena, kiedy już wszystkie diody koloru zielonego znikły z ekranu. Biedak siedział na łóżku i patrzył. Bał się. Położyłem telefon obok jego łóżka, a wtedy złapał mnie za dłoń i pociągnął do siebie. Poczułem mocny uścisk, jakiego chyba bardzo potrzebował. Zaskoczony podparłem się wolną dłonią, a drugą miałem nieco zablokowaną.
-Eren... Co jest?-zapytałem go cicho, chcąc go jak najmocniej mogłem wesprzeć.
-K-Kagami.. J-Ja... Ja nic nie pamiętam! Zapomniałem... Kim oni są!
-Promyczku... Też nie pamiętam prawie w ogóle swojego rodzeństwa... Kiedy zobaczyłem Shurę, miałem przebłyski... Nic więcej... Proszę, nie płacz...-szepnąłem, a wolną dłonią zacząłem go gładzić po jego głowie.
-N-nie nie rozumiesz... Ja... Czuję jakbym moje wspomnienia były... Kłamstwem...
Boże, jak mi ciężko na to patrzeć. Mój ukochany tak bardzo cierpi, a ja? A ja nie wiem, co mam zrobić, aby było mu lepiej. Tak bardzo chcę ponownie ujrzeć jego śmiech, jak się cieszył, widząc nasz dom... Dlaczego, dlaczego nie możemy mieć spokoju. Zawsze jakieś jebane niespodzianki. Jak nie Tatsuya, to teraz to. Błagam, pozwólcie nam żyć... Pozwólcie wreszcie, abym cieszył się jego uśmiechem...
-Eren... Skarbie... Proszę... Ci... Wszystko będzie dobrze. Nic nie jest kłamstwem słońce...-szeptałem. 
-To czemu... To czemu wydaje mi się teraz, że mój ojciec dobrze zrobił!- lekko go odepchnął, siadając na łóżku.
-E-Eren.. Proszę. Nie wiem, kotku. Naprawdę. Nic nie wiem. Czuję się równie zagubiony jak ty...-powiedziałem, po czym złapałem się za głowę.
-Wiem, czuję...
Po chwili po moich policzkach popłynęły łzy. Kurwa, dlaczego to wszystko jest tak popieprzone... Ja już nie chcę. Chcę, aby było jak dawniej. Chcę ciągle widzieć w oczach mojego Erena szczęście! Ja nie potrzebuję tych jebanych wspomnień, bo bez nich było mi lepiej! Brunet wstał, a po chwili przytuliłem go bardzo mocno, płacząc. Po chwili chłopak przystawił do mnie swoje czoło, mając zamknięte oczy.
-Błagam, nie myślmy już o tym...-kiedy otworzył oczy, biły one kolorem niebieskim.
Gdzie są oczęta mojego ukochanego żółtka... Gdzie on jest...
-E-Eren... Twoje oczy... D-Dlaczego są niebieskie?-szepnąłem.
<następne opowiadanie>
<Erenek?>
Ilość słów: 717

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz