Zastanowiłem się nad pytaniem
Nitzana, mojego nowego współlokatora, jednocześnie rozglądając
się po knajpie jego rodziców. Przytulna i zadbana. W dodatku od
rana są w niej głodni ludzie, co świadczyć może jedynie o tym,
że to dość popularne miejsce. W dodatku mają tu na serio spoko
żarcie. No i jest tak, jak powiedział przedtem Nitzan. Wszelakie
wilkopodobne istoty są tu mile widziane.
Blue fruwał sobie zadowolony nad moją
głową, wypatrując interesujących go szczegółów, zaś Vihar
siedział dumnie po mojej prawej stronie. Co chwilę jednak poruszał
swoimi skrzydłami, aby je rozprostować. Musiał przy tym uważać,
by nie potrącić niczego lub nikogoś.
- Myślałem nad terenami blisko szkoły, akademika. Miasto znam, ale te tereny nie mą mi zbyt bliskie.Po wymienieniu jeszcze kilku zdań wyszliśmy z jego rodzinnej restauracji, by ruszyć na podbój. Oprowadził mnie tam, gdzie chciałem być oprowadzony. Wszystkie wyjścia ze szkoły i akademika zostały mi pokazane. Teraz przynajmniej będę wiedział którędy inni uciekają, by ich złapać na dyżurze lub uciec razem z nimi... Blue jeszcze bardziej niż ja cieszył się z wycieczki. Nie odstępował nas na krok, a już zwłaszcza mojego nowego towarzysza, który aktualnie piastował miano mojego osobistego oprowadzacza. Chodziliśmy tak ze... czy ja wiem, dwie godziny? Vihar najwidoczniej musiał się znudzić, ponieważ po pół godzinie marszu odleciał gdzieś. Wróci, jak będzie chciał. Zawsze tak robi...
Nastał wieczór, a ja i Nitzan wciąż byliśmy na zwiedzaniu, które dobiegło właśnie końca.
- W sumie to nawet dobrze się bawiłem. Dzięki za oprowadzenie. Jutro mamy zajęcia, nie? - spytałam lokatora. Ten popatrzył przed siebie, a raczej na Blue, który non stop latał wokół jego twarzy. Mnie to by już dawno wkurwiło.
- Tak, jutro lekcje - odpowiedział mi chłopak.
Nie mówiąc już nic więcej poszliśmy z powrotem do naszego pokoju, lecz po drodze natrafiłem na osobę, której w życiu nie spodziewałem się tam zobaczyć. To była ona. Autentycznie. Zmieniła się, a raczej coś w niej się zmieniło. Spojrzała na mnie, ten błysk w oku... Dorian go uwielbiał. Błyskawicznie odwróciła od nas spojrzenie. Minęliśmy się bez słowa. Spojrzałem jeszcze za siebie, na jej znikające plecy za drzwiami wejściowymi do męskiego akademika. Co ona tutaj robiła..? Przystanąłem na moment, aby jeszcze chwilę pogapić się bezsensownie na miejsce, gdzie zniknęła. Automatycznie moja ręka powędrowała na drugą, jakby sprawdzała, czy zegarek od Doriana jest wciąż na swoim miejscu. Oczywiście, że tam był. Nie miał prawa zniknąć. Nigdy go nie zdejmuję. Zatraciłem się we własnych myślach. Dopiero porządne szturchnięcie Nitzana mnie orzeźwiło. Zamrugałem kilka razy, by uraczyć go nieprzytomnym spojrzeniem. Czemu nagle zaschło mi w gardle...?
- Słuchaj... Laski mogą tak późno przebywać w męskim akademiku.., a raczej, czy w ogóle mogą? - spytałem, nim on zadał mi pytanie. Co mam mu odpowiedzieć jak o nią zapyta? Prawdę? Nie mogę. Wolę skłamać, nie musieć rozmawiać o tym, co się stało. Kiedyś... może... ale nie teraz. Chciałbym, by to życzenie się spełniło, ale jak wszyscy wiemy, życie jest pieprznięte. Nigdy nie idzie na rękę. Zawsze musi powalić na łopatki....
- Chodźmy do pokoju... Jestem padnięty - odezwałem się i skierowałem w stronę naszego lokum. Gdy tylko znalazłem się w środku rzuciłem klucze na łóżko, ściągnąłem czarną bluzę z wydrukiem czaszki na przodzie przez głowę i podobnie jak brelok z kluczami rzuciłem gdzieś w kąt łóżka.
- Pierwszy zaklepuję łazienkę! - krzyknąłem i już mnie nie było, ponieważ zniknąłem za zatrzaśniętymi, białymi drzwiami naszej, jakże uroczej, ale i mikroskopijnej łazieneczki. Kto to w ogóle projektował?! Liliput? Rozebrałem się, wszedłem pod prysznic i odkręciłem wodę. Z początku zimne strugi lodowatej cieczy nieprzyjemnie popieściły moje super ciało, jednak z czasem temperatura się zmieniła, a woda stała się przyjemnie ciepła. Pozwoliłem wodzie zmyć ze mnie wszystkie strapienia tego dnia, by uspokoiła mnie i tak dalej. Tego potrzebowałem w tamtej chwili najbardziej...
Po jakiś dziesięciu minutach zakręciłem wszystkie kurki i ociekający z wody wyszedłem spod prysznica. Nie zaprzątałem sobie głowy, by zaopatrzyć się w ręcznik. Moja nagość była mi absolutnie obojętna. Ile to już razy paradowałem tak...? Jedynie wodoszczelny zegarek na nadgarstku zdobił mój nadgarstek, a pod nim.... Pamiątka....
- Masz jeszcze ciepłą wodę. Nie wylałem wszystkiego. Matko... Zgłodniałem, no niczym wilk, normalnie. Ciekawe gdzie ten mój paszczak Vihar polazł, pewnie poluje na króliki, czy coś... Załączyła się u mnie moja mała funkcja "papla". Jak to miewa moja młodsza siostra; potrafię nadawać jak dziewczyna przez telefon ze swoją przyjaciółką. Nakręciłem się niczym katarynka, gadałem o naszym akademiku, o zwierzakach, o siłowni, o pogodzie... O pogodzie! Takie banały mi się przez głowę przewijają? Oj, źle ze mną. Drake, opanuj się!
<następne opowiadanie>
< Nitzan? >
Ilość słów: 747
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz