sobota, 17 lutego 2018

Od Kagamiego do Erena

-Kagami, mam dla ciebie nietypową propozycję...- popatrzył przy tym na mnie zdeterminowanym wzrokiem.-Jeżeli jesteś tak zdeterminowany, by mi pomóc to...będziemy trenować. Razem. Nie będziesz w stanie nic zrobić, jeśli nie znasz moich mocy i możliwości, nie?
Uśmiechnąłem się szeroko, a potem rozczochrałem mu włosy. Jakiś on ostatnio milszy dla mnie jest... Ciekawe, ciekawe. Jaki on uroczy, kiedy jest tak pewny siebie...
-No dobra. Zaczynamy od dzisiaj. Niech kac morderca nas nie łamie. Jesteśmy mężczyznami!-powiedziałem, a potem razem z nim podniosłem się z ziemi. -No to siu! Ubieraj się w coś wygodnego.
Puściłem go i sam bardzo szybko zmieniłem spodnie na dresy, koszulkę zmieniłem również, a bluzę i torbę wziąłem na ramię. Powiedziałem, że będę czekał na polanie za akademikami. Wyleciałem, ruszając w tamtym kierunku. Przeszedłem przez las, a tuż za nim, dołączył do mnie Cień, który usiadł pod jednym z drzew i patrzył co robię. Zacząłem się rozciągać, a potem postanowiłem zrobić pożytek z tego, co pokazał mi Hyuga. Stanąłem na rękach i robiłem pompki. Do ziemi, od ziemi, do ziemi, od ziemi i tak dalej i tak dalej. Potem wyskoczyłem, stając od razu na nogach. Eren zbliżył się do mnie, a wtedy dojrzałem, że pada deszcz. Cóż, ogień feniksa nie jest taki sam jak zwykły. Jest o wiele bardziej wytrzymały, a na dodatek szybko się regeneruje. Łatwo mówiąc, ogień feniksa nie jest podatny na deszcz. Kiedy tylko już wszedł na teren polany, założyłem pierścień na palec, a od razu po tym, wyleciałem w powietrze, rozbłyskując czerwono pomarańczowym światłem. Uśmiechnąłem się z radością, a potem przyglądałem się posunięciom Erena, który nagle rzucił bluzę w bliżej nieokreślonym miejscu. Rozłożył swoje czarne skrzydła i wzleciał on w niebo. Nadal uważnie się mu przyglądałem, dzięki czemu od razu dojrzałem czarne żyły. No to się zaczyna... Szatyn się do mnie uśmiechnął, a potem zaczął się zbliżać. Wycelowałem w niego dłonią, a z palców uformowałem tzw. pistolet. Pokręciłem głową.
-A, a, a... Nie zbliżaj się, bo troszkę ci przysmażę ciałko...-zażartowałem.
-Zobaczymy, kto tu powinien się nie zbliżać.
Wisieliśmy tak. Wiedziałem, że żaden z nas nie jest taki głupi, aby zadać pierwszy cios. Jednak to ma być trening dla nas obu. Temu, że muszę poznać moce Erena, chyba byłem zmuszony zaatakować jako pierwszy i grać tutaj rolę złego. Mimo to, nie wyjdzie mi to na złe. Dzięki temu dowiem się, czy jest on odporny na ogień i jak szybkie ma uniki w powietrzu. Na moim palcu utworzył się na początku mały płomyczek, a potem wystrzeliła ogromna struga gorącego ,jak nie wiadomo co, ognia. Dojrzałem, jak czarna plamka spada na dół. Trafiłem go? No nie! Zatrzymałem lecący płomień, patrząc na Erena. Jego skrzydła się nie poruszały same, tylko za pomocą wiatru. Przyglądałem się, jednak nie miał zamkniętych oczu. To był unik. Na szczęście. Nagle dojrzałem lecący w moją stronę przedmiot, który pochwycił mnie za rękę, a potem ściągnął mnie na dół. Uderzył mną o ziemię, ale szybko się podniosłem. Strzepałem się z ziemi i ukryłem skrzydła. Swoje pięści otoczyłem ognistą aurą. Ujrzałem, że żółtek biegnie w moją stronę. Przybrałem pozycję obronną, bo wiedziałem, że na ziemi mogę nie mieć z nim szans. Wytężyłem spojrzenie, starając się przewidzieć, skąd nadejdzie cios. Z prawej, czy z lewej? Jest on... Praworęczny! Będzie z prawej! Jednak nie przewidziałem tego, że chłopak lekko ukucnie i obróci się wokół własnej osi o 360 stopni z wyciągniętą nogą. Zostałem wybity z równowagi, a padając, chłopak pochwycił za moją szyję i potem docisnął mnie mocno do ziemi. Warknąłem, a moje oczy zabłysły na czerwono. Wkurza mnie to! Nie wiem dlaczego, ale wkurza! Nie trzymał mojej ręki, więc wycelowałem nią w niego, a kiedy ogień wydobył się z mojej dłoni, ten odskoczył, a ja mogłem na szczęście wstać. Pora na mnie. Ponownie złożyłem dłonie w pistolet i wycelowałem w niego. Odskoczył w prawo tak, jak przewidziałem. Szybko przebiegłem wzdłuż strumienia ognia, a potem założyłem chłopakowi dźwignię na szyję. Chłopak chwilę stał w miejscu, nie ruszając się, gdy nagle wykrzyknął bardzo głośno. Może mu się coś przypomniało... Chyba traciłem nad sobą panowanie, bo automatycznie przygryzłem płatek jego ucha.
-Hej, hej... Zwolnij troszkę, bo mi krzywdę zrobisz czopie...-wyszeptałem. 
-Oo biedny... A ty mówiłeś, że potrafisz mnie powstrzymać... Nie wolno tak kłamać, Kagamiś.
Zostałem uderzony łokciem w brzuch, a to spowodowało, że odskoczyłem od niego. Rozejrzałem się. Zniknął. Gdzie on jest? Nagle na coś natrafiłem... A raczej na kogoś... Poczułem dłonie na karku, a wraz z tym przeszły mnie dreszcze.
-Może trochę zaboleć...-wyszeptał.
Dłoń Erena zaczęła zjeżdżać powoli w dół, wzdłuż mojej linii kręgosłupa. Czułem się tak, jakby ktoś kręcił moim kręgosłupem wewnątrz. Krzyknąłem, a z kącika moich ust wypłynęła strużka krwi. Cholera... Co zrobić... Nie mogę przecież się gwałtownie ruszyć, bo nie wiem na czym polega ta jego zdolność. Z ogromnym bólem czekałem, aż skończy, jednak on zaczął wolniej jechać palcem. Moje oczy teraz rozbłysły jeszcze mocniej, a całe moje ciało zapłonęło. Szatyn odskoczył, a ja strzelając karkiem, odwróciłem się do niego.
-Kochanieńki, czy ty przypadkiem nie zaczynasz wariować...?-zapytałem.
Nadal czułem okrutny ból. Nie ustawał. Kurczę, na czym to polega? Wywołuje ból, okej. Ale czy musi mnie dotknąć, czy może to robić nawet wzrokiem? Nie wiedziałem, a tego nie chciałem wypróbować. Myślę, że źle by się to dla mnie skończyło. Nagle cienisty łańcuch oplótł mój nadgarstek. Zostałem przyciągnięty, a żółtek stanął na palcach. Spojrzałem na niego zdziwiony. Zbliżył swoją twarz do mojej, a jego język dotknął mojej skóry. Hę? Zlizał mi krew?
-Kto wie... Może...-wyszeptał mi do ucha, a ja ponownie zostałem odrzucony w bliżej nie określonym kierunku.
Poturlałem się po trawie, zahaczając policzkiem o kamień, a raczej w niego się uderzając. Syknąłem, a potem popatrzyłem na Erena. Jego żyły... Całe czarne, a na dodatek nie były tylko na rękach. Powoli wchodziły w obszar szyi i jego twarzy. To już nie jest on. Nadal moje ciało lekko płonęło, ale czułem ogromny ból. Nie wiedziałem, co mogę zrobić. Moc feniksa w moim wykonaniu nadal jest niepełna i nie mam nad nią całkowitej władzy. Nie mogę się teraz wyleczyć przez kilka dni. Dlatego też postanowiłem już dawno temu, że nie będę jej używał często, aby bardziej skupić się na umiejętności bardzo szybkiej regeneracji. Teraz nie mogłem tego zrobić. Żółtek nagle uśmiechnął się psychopatycznie i ruszył w moim kierunku. Cholera... Stworzyłem ogniste skrzydła w ostatniej chwili, wyminąłem go, a potem mocno objąłem od tyłu. 
-E-Eren... P-Przestań...-szepnąłem, a potem ucałowałem jego policzek.
-K-Kagami...
-Ci... No już... Jestem obok... Uspokój się...-pogładziłem go lekko po boku.
-J-Ja przepraszam...-szepnął, oddychając bardzo szybko i ciężko.
Uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy ujrzałem, że kolor czerni znika powoli z jego żył. Nadal go obejmowałem, szepcząc mu cicho, że będzie wszystko dobrze. Od tego w tej chwili byłem, aby mu pomóc. Kiedy już całkowicie odzyskał siebie, opadł na kolana. Widziałem, jak drżały mu nogi. Nie miał siły. Uśmiechnąłem się delikatnie, a potem wziąłem go na ręce.
-No, a teraz zaniosę cię do akademika...-szepnąłem, idąc z nim powoli ku naszemu pokojowi.
Wchodząc do środka, czułem ból w karku oraz w całym ciele. Nie mogłem się uśmiechnąć. Nie dałem jakoś rady. Z moich włosów skapywały kropelki wody, a ja sam? Czułem się słaby... Okropnie słaby. Nie mogłem mu pomóc wcześniej, przez co i ja sam ucierpiałem. Może źle zrobiłem, deklarując że mu pomogę. Chcę to zrobić i czuję się zobowiązany, jednak... Co, jeśli nie dam rady? Co będzie, jeśli przegram, a on zniknie. Nie chcę tego. Popatrzyłem w bok, spuszczając spojrzenie. Czułem, że na moim policzku i w kąciku ust mam ranę. Jak mogłem jej nie ujrzeć. Nie wiedziałem co robi Eren. Bałem mu się spojrzeć w oczy, bo nie chciałem, aby widział w nich osobę, która nie mogła mu pomóc...

<następne opowiadanie>
<Eren?>
Ilość słów: 1259

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz