sobota, 23 czerwca 2018

Od Ayano do Tadayoshiego

Co jest z typ typem nie tak?! Nie rozumiem! Czemu mi pomaga... Musi gdzieś być jakiś haczyk. Jakieś moje głupie przeoczenie. Czegoś nie zauważyłam. Czegoś nie dostrzegłam. Na pewno... Przecież dotyk zawsze oznacza coś złego. Przynajmniej w moim wypadku. Zawsze, gdy kogoś dotknę. Nawet drasnę. Przez ten walony przypadek... Wystarczy jedno draśnięcie. Lekkie posunięcie palcem... I się zaczyna lawina beznadziei i chaosu. Wrzeszczą, krzyczą, uciekają, biją, straszą... Wszystko. Tylko dlatego, że się pojawiłam. Że ktoś mnie zobaczył.. Przez co ten cały zamęt? Tak, właśnie przez dotyk... Dla innych jest to błogie uczucie. Przyjemność. Radość. Okazywanie miłości, przyjaźni. Pocieszanie i akt agresji... A dla mnie? Czym dla mnie jest ten niezrozumiały i pozornie nic nie znaczący czyn? Jest jak chaos. Jedno malutkie potknięcie i wszystko wpada w ruinę. Ten jeden gest... Którego nienawidzę tak samo jak się go boję... Nigdy nie znalazłam życzliwej dla mnie osoby. Dlatego zawsze myślę i szukam drugiego dna w tym ich "miłym" zachowaniu. Część osób może powiedzieć, bym po prostu zaufała. Nie. Nie zaufam. Nikomu nie ufam. Nie ufam nawet sobie w 100 procentach. Mów sobie o mnie, że jestem idiotką. Tak, jestem nią. Tyle, że ta idiotka nie ma nic, co mogłaby stracić. Nigdy nie miała tych cennych rodziców i przyjaciół, śmiania się, żartowania i wspólnego przeżywania bólu. Sama zawsze byłem. Jestem. I będę.. Dlatego Tadayoshi... Po prostu mnie zostaw. Zostaw mnie tak szybko, jak mnie zobaczyłeś. Pozwól mi odejść, a ja nie będę dłużej sprawiać problemów sobie i tobie. Zniknę... Na zawsze dla twoich oczu. Wszyscy będą szczęśliwi. Ja stanę się dla twojego życia mało znaczącym wspomnieniem, a ty dla mojego jednym z nielicznych, który chciał ze mną porozmawiać jak z człowiekiem, a nie potworem i duchem...
- Tadayoshi... Nie przeziębię się... Pozwól mi zniknąć i się rozbić... Jak kryształowa czaszka... Zapomnisz o mnie, ja o tobie. Będzie tak jak dawniej... - chciałam go wyminąć tak szybko, jak tylko potrafiłam... Chłopak zagrodził mi drogę ręką, patrząc mi w oczy.
 - Ayano... Ja nie chcę o tobie zapomnieć... Nie chcę, abyś znikała... - szepnął.
- Możesz w końcu przestać udawać! Gdzie jest ten walony haczyk, którego szukam tak kurczowo! - wrzasnęłam na niego głośno. Byłam tym wszystkim już zmęczona. Udawaniem na siłę silnej... gdy w środku byłam tak żałośnie miękka... Doprowadzało mnie to do szału...
- Haczyk? Nie ma go. Ayano, naprawdę nie chcę, abyś była nieszczęśliwa... Widzę, że taka jesteś...
- Czego chcesz w zamian?! Pieniędzy? Czego?! Za pomoc się płaci! Za przysługi się płaci! Za dotyk też się płaci! Za wysoką cenę! Za wysoką, rozumiesz?! Nawet za śmierć się płaci! Sama próbowałam i to wcale nie jest ukojenie! - wytykałam palcem na niego. 
- Ayano... Uspokój się, proszę. Zrób to dla mnie. Nie potrzebuję zapłaty za pomoc, przysługi. A dotyk... Dotyk to dla mnie coś, co powinno być przyjemne... Zobacz... - wystawił do mnie dłoń.
- Jedyne, co jest przyjemne w dotyku, to dotykanie kości.. . - popatrzyłam na jego rękę. Może... uda mi sie przełamać, myśląc, że on też jest kością. W końcu ma w sobie szkielet, prawda? Może to jest klucz... Może i to jest głupie, może i tymczasowe.. Ale zrobię w końcu krok na przód.. Ale co jak on mnie oszukuje? Co jak mnie wykorzysta? Wyciągnęłam nieśmiało do niego dłoń i dotknęłam ją palcem wskazującym... Jakie to.. Dziwne... Moje ręce drżały. Tak się bałam tego wszystkiego...
- Moja dłoń to tylko... Przenośnik. Przenośnik ciepła, miłości, dotyku... Dotyk to coś, co jest przenoszone przez dłoń. Jak choroba... Kiedyś zobaczysz... Że jest to coś miłego... Nie zmuszę ciebie, abyś trzymała moją rękę, ale uwierz, że będzie ci lepiej, jak to zrobisz...
- Jesteś jak... Mama... Takie... Podobne uczucie... - z mojego oka popłynęła pojedyncza łza. Te uczucie... Takie podobne jak tej kobiety,która nas przygarnęła... Takie... kojące... Może jednak nie będzie aż tak źle? Położyłam już całą dłoń na jego dłoni... Błagam, obym tego nie żałowała...Tadayoshi się do mnie lekko uśmiechnął. 
- Nie chcę dla ciebie źle, Ayano... Zaufaj mi.... - szepnął.
- Z-zaufać? Ja... Ja... - nie wiedziałam co powiedzieć... Kim jest ten czarnowłosy mężczyzna...
---
Byłam zmuszona zostać u niego na noc. nigdy czegoś takiego nie robiłam. To było dla mnie nowe. Wstałam dość wcześnie i ogarnęłam się. Tadayoshi jeszcze spał. Może to i dobrze? Sama nie wiem...
Może... Może mu zaufam... Nie wiem sama. Napisałam mu kartkę i zostawiłam ją w kuchni.

Dziękuję za wszystko... Może nie jesteś aż taki zły jak inni? Mieszkam w Dolinie Śmierci... Powinieneś szybko znaleźć mój dom. Nikt oprócz mnie tam nie mieszka...

Wyszłam szybko z jego domu i zagwizdałam. Szybko moim oczom ukazał się mój kochany koń Celes. Pogłaskałam jego pyski i wsiadłam na niego, jadąc szybko do domu. Matko, mam nadzieję, że nie zabiją mnie za to, że wczoraj nie wykonałam swojego zadania... 
---
Szybko znalazłam się w domu, lecz nadal byłam lekko śpiąca. Wzięłam książkę, jaką kobieta, która mnie przygarnęła, podarowała mi ją dość dawno. Uwielbiałam, jak ją czytała dla mnie... Leżałam na stosie z kości i czaszek różnych istot. Może i jestem dziwna. Może i tak... Ale ja to uwielbiam.. I nie chcę się zmieniać pod tym względem. Na początku czytałam książkę, lecz później zaczęły mi się zamykać oczy. Zasnęłam na stosie czaszek z otwarta książką, a byłam ubrana jedynie w zabandażowane niektóre części mojego ciała. Niewiarygodne, ale... Lubię swoje życie.. Jakie ciężkie by ono nie było...
<następne opowiadanie>
<Tadaś?>
Ilość słów: 886

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz