sobota, 23 czerwca 2018

Od Misaki do Takeshiego

Nie mogłam się oprzeć, aby nie iść za nim. Wyglądał na przybitego, a ja tak tego nie lubiłam... Wolałam, jak się uśmiechał, jak pokazywał mi, że mogę na niego liczyć. Teraz ja muszę mu pokazać, że może na mnie liczyć. Że zawsze mu pomogę, bez granicy. Muszę mu to pokazać. Musi wiedzieć, że... że będę przy nim. Że będę go wspierała całym swoim sercem. Całą sobą. Dał mi tak wiele. Dał dom, opiekę... Dlaczego więc, nie mogę dać mu tego samego. Dotarłam za chłopakiem na cmentarz. Biedny, pochylał się nad czyimś grobem. Ktoś z rodziny? Przyjaciel? Bliska mu osoba? Była dziewczyna? Nie wiedziałam, więc powoli zbliżałam się. Z tyłu chłopaka pojawiło się jego kagune, które delikatnie pogładziło Takeshiego po głowie, a potem zawisło nad nim. Stanęłam przy białowłosym, patrząc na grób.
- K-Kto to? - zapytałam bardzo cicho. - Takeshi... Trzeba było mi powiedzieć, że chcesz tutaj iść... Przepraszam, że ci też przeszkadzam, ale... Chcę ci pomóc...
- Nie zasługiwał na to... Tak cholernie mi pomógł... A ja nie zdążyłem mu nawet powiedzieć tego jednego walonego słowa.... - mówił przez płacz.
Płakał w swoje przedramiona, chowając w nich głowę, a jego kagune zamieniało się w skolopendrę. Czułam, jak i mi napływają łzy do oczu. Podeszłam bliżej niego i mocno go przytuliłam do siebie, aby mógł się wypłakać. Rozumiem jego ból.
-Takeshi... - uśmiechnęłam się delikatnie i wzięłam wdech - Wschody na wyblakłym horyzoncie, to tylko kolejny dzień. Patrzę na słabo oświetlone budynki i myślę o tobie. Wyobrażam sobie, że jesteś, tuż obok mnie. Twoje oczy pochwytają moje własne, a ja spoglądam na ciebie przelotnie, a tuż po tym... Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś tutaj. Śniłam o tym, że będziesz obok mnie... I że... Znowu się spotkamy... - zanuciłam cicho ze łzami w oczach, przytulając chłopaka do siebie.
Takeshi wstał i mocno wtulił się w moją szyję, a kagune zawisło nad nami. Po chwili wbiło się w ziemię, a on... Widać było, że jest rozdarty... Że nawet on, pozornie obojętny na wszystko, cierpi i żałuje... Uważałam go za kogoś, kto jest ważny w moim życiu... Był dla mnie najważniejszy... Pogładziłam delikatnie jego plecy, a po chwili milczenia ponownie usłyszałam jego głos.
- Nie.... Nie zostawiaj mnie... Jesteś wszystkim, co mi zostało na tym świecie... Proszę....
- Nie zostawię ciebie, Takeshi... Będziemy razem, obiecuję... Nikt ci mnie nie zabierze... - szepnęłam, po czym spojrzałam mu prosto w oczy. - A ja nie pozwolę, aby ktoś zabrał mi ciebie... Obaj jesteśmy tym, kim jesteśmy... Nadal boję się samej siebie, ale... Dla ciebie zrobię wszystko, abyś mógł widzieć we mnie wsparcie... - pogładziłam jego policzek. - Dlatego nie bój się... Jestem i będę... I nie mam zamiaru odejść...
Kagune objęło mnie mocno, a Takeshi uśmiechnął się poprzez łzy, które stał po chwili ręką.
- Jesteś niesamowita... Dziękuję...
- Nie ma za co... Takeshi... Nie płacz już, dobrze? - szepnęłam, po czym zabrałam mu włosy z czoła.
Zamknął oczy na mój dotyk po jego czole. Wyglądał tak uroczo...
- Dziękuję... I przepraszam... Po prostu... Zawsze mam doła, gdy tu jestem...
- Rozumiem... Nie martw się. Jestem przy tobie i możesz się wypłakać, jak tego potrzebujesz... Chcę być dla ciebie wsparciem...
- Już nim jesteś... - odsunął się delikatnie od niej i powiedział to, odbiegając w ciemność ze swoim kagune.
Spojrzałam za nim i wzięłam głęboki wdech. Wycofałam się i wróciłam spokojnie do domu. Otuliłam się ramionami, patrząc na niebo, które było dzisiaj pochmurne. Zapowiada się deszcz... Ja jednak byłam pewna, że nie spędzę dnia sama. Chciałam, aby był ze mną Takeshi. Musiałam mu pomóc. Bezgranicznie.
---
Pod wieczór i ja, i chłopak byliśmy w domu. Byłam już trochę zmęczona i zamykały mi się oczy. Spojrzałam na Takeshiego, który widocznie jeszcze przeżywał ten dzień. Wstałam, kładąc dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego.
- Takeshi... Połóż się już. Będziesz jutro zmęczony. Ja też już się położę...
Chłopak nagle wstał i mocno mnie przytulił, znowu wtulając twarz w moje ramię. Nieco zaskoczona objęłam go i uśmiechnęłam się delikatnie.
- N-Nie zostawiaj mnie samego... - szepnął.
- Takeshi... Mogę siedzieć obok ciebie, dobrze? Zaśniesz i wszystko będzie dobrze... Nie wiem, czy powinnam z tobą spać. N-Nie jesteśmy przecież... - zająknęłam się. - Parą... - dokończyłam cicho.
- P-parą...? - zająknął się i spojrzał na mnie.
- N-No... T-T-Ten... T-Tego... - zaczerwieniłam się bardzo mocno, nadal obejmując go i zaciskając dłonie na jego koszulce.
- Związek z takim ghoulem jak ja, nie jest prosty, Misaki... - odsunął się ode mnie ostatni raz, patrząc w mi oczy. 
Obrócił się i poszedł do sypialni. Trochę mnie to zabolało... Położyłam dłoń w miejscu, gdzie było moje serce. Pobiegłam za nim i zatrzymałam go całą swoją siłą. Miałam spuszczoną głowę.
- T-Takeshi... N-Nie idź... - szepnęłam bardzo cicho. - T-Też nie chcę być s-sama...
- Zawsze staram się ukrywać swoje problemy za uśmiechem lub obojętnością. Za tym kryje się tafla rozbitego szkła... Popękane i zbite... Nie da się tego skleić. Wszyscy myślą, że mnie znają. Ale tak naprawdę znał mnie tylko on... On zabrał wszystkie moje tajemnice razem z sobą do grobu... Ale dziękuję, że tu jesteś.. Jesteś jak kropla wody, która wpadła do jeziora. Niby mała, ale wywołuje falę... Pomyśl, Misaki, jak zmieni się jezioro pod wpływem tej jednej, małej kropli...
- Takeshi... Każdy jest słaby... U-Uwierz mi. Ja chcę... C-Chcę tego, abyś mógł widzieć we mnie kogoś bliskiego... W-Wiem, że nie zastąpię twojego przyjaciela, ale chcę, żebyś miał kogoś, kto będzie mógł się z nim równać... Tym kimś, chciałabym być ja... Wziąłeś mnie pod swój dach, dałeś mi ciepło, kupiłeś mi tyle rzeczy... Zająłeś się mną, a ja... Ja nie umiem ci się odwdzięczyć... -szepnęłam.
- Może to będzie samolubne... Nie wiem, jak to odbierzesz... Ale zrobiłem to, bo.. Zobaczyłem w tobie kogoś, kim byłem kiedyś... A on, wyciągnął do mnie rękę tak, jak teraz... Nie mogłem patrzeć, że moja historia jest powtarzana przez kogoś innego... - obrócił się w moją stronę. 
Już nie płakał. Za to ja tak. Miałam łzy w oczach...
- T-Takeshi... J-Ja nie chcę opuszczać tego miejsca... Z-Zależy mi na tym, aby ci pomagać... 
Milczał. Wziął mnie za rękę i weszliśmy razem do sypialni. Nadal szlochałam, idąc za nim. Moja dłoń lekko drżała.
- Możesz się położyć... - szepnął do mnie i stanął naprzeciwko szafy, zdejmując koszulkę. 
Na jego plecach widniała rana. Biegłe wzdłuż kręgosłupa i jego boku... Miałam rumieniec na twarzy. Usiadłam na jego łóżku.
- C-Co to za r-rana...?-szepnęłam.
- Hm? - spojrzał na mnie lekko zdziwiony - To... Pozostałość po laborlatorium... - zamknął po chwili szafę.
- M-Muszę... Iść do pokoju... C-Chcesz spać, prawda? - powiedziałam spokojnie.
- Powiedziałaś, że nie chcesz być sama, prawda? Ja też nie chcę być sam... Nie dzisiaj... - podszedł do łóżka i na nim usiadł.
- C-Chcesz ze mną spać? - zapytałam bardzo cicho.
Takeshi walnął się na poduszkę i leżał na plecach.
- A czemu nie? To coś złego, że nawet ghoule nie chcą być samotne? Poza tym, to tylko jedna ściana nas dzieli. Gdybym chciał, sam mógłbym do ciebie wbić... - uśmiechnął się kątem ust.
- M-Muszę iść po pidżamę... - szepnęłam i wstałam z łóżka.


- Mhm.. - przytaknął i zamknął na chwilę oczy, ale nie spał.
Wyszłam z jego pokoju, a po chwili wróciłam. Położyłam się obok niego, czerwieniąc się ledwo widocznie. Spojrzałam na chłopaka.
- Takeshi... Jesteś... Mi bardzo bliską osobą... - szepnęłam.
Obrócił się w moją stronę, a nasze twarze znajdowały się dość blisko 
- Naprawdę? To zaskakujące.. Nikt tak o mnie nie mówi...
- Ale ja to mówię... Bo to prawda... Czuję, że tak jest... - szepnęłam, rumieniąc się mocno.
- Czujesz, że tak... - przyłożył moją rękę do swojego serca i zamknął oczy z uśmiechem. 
Biło dość szybko. Przełknęłam głośniej ślinę i nieco zawstydzona, zbliżyłam się do niego.
- Takeshi... Jesteś ciepły... - szepnęłam cicho.
Zarumienił się lekko i spojrzał na mnie.
- To chyba nie tak źle, co? - położył ręce na mojej talii i zamknął oczy.
- To bardzo dobrze... Takeshi... Dziękuję ci za wszystko... - wtuliłam głowę w jego tors.
<Takeshi?>
Ilość słów: 1341

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz