poniedziałek, 4 czerwca 2018

Od Misaki do Takeshiego

Miał piękne włosy... Tak ładnie pachniały. Miały zapach... Takeshiego. Tego chłopaka, który mnie ocalił przed zimnem, ciemnością i dalszym mieszkaniem w lesie. To on mnie uratował. Teraz ja, chcę tak bardzo uratować go. Nie wiem przed czym. Nie wiem przed kim, ale to zrobię. Ocalę go. Nie będzie sam. Nie po tym wszystkim co dla mnie zrobił. Dał mi dom, dał mi ciepło, dał mi przedmioty codziennego użytku, dał mi... Tak wiele. A ja? Ja nie mogę mu nic dać... Nie stać mnie na nic. Mogę mu co najwyżej zrobić rano kawę... I też, to jego kawa. Dlaczego.. Dlaczego nie potrafię mu nic dać od siebie. Przygryzłam wargę, nadal gładząc włosy chłopaka. Jest taki miły dla mnie... Mogę mieszkać razem z nim... Daje mi ciepło, jakiego nie czułam tak długi czas... Takeshi... Tak bardzo ci za wszystko dziękuję. Dlaczego nie umiem ci tego powiedzieć tak wprost. Czemu moje myśli nie chcą przejść przez usta... Może mogłabym mu tak podziękować... Ale to nadal za mało... Zrekompensuję mu to... Nie wiem jak, ale to zrobię... Nasze spojrzenia się nie odrywały, a ja nie chciałam zrywać ciągłości. Nadal chciałam wgłębiać się w jego wzrok. Był taki... Opiekuńczy...
-Elaine...-powiedział nagle.
Co to znaczy? Co chce mi powiedzieć? Powiedz mi. Takeshi, powiedz mi proszę. Powiedz mi wszystko. Pomogę ci tak, jak ty pomogłeś mi. Obiecuję, że zawsze będę przy tobie. Wytłumacz mi to. Wytłumacz mi wszystko. Mimo tego, że jestem bestią, chcę się zmienić... Dla... Ciebie... Dlaczego tak myślę?
-Elaine? Co to znaczy, Takeshi?-zapytałam, wsuwając palce w jego włosy.
- Co? Jak? - otrząsnął się jakby był w jakimś transie - Elaine? To znaczy piękna... - szepnął cały czerwony.
Zarumieniłam się podobnie jak on. Piękna? Ja? Taki potwór jak ja jest piękny? Takeshi... Dlaczego tak mówisz...
-P-Piękna...? J-Ja? T-Takeshi...-szepnęłam, zakrywając wolną dłonią czerwony policzek.
Moja druga dłoń nadal gładziła jego włosy.
- N-no tak.. Ja.. Ten tego... Także... No...Ten... - jąkał się czerwony i podrapał się po karku, odwracając wzrok, bo nie wiedział chyba co ma powiedzieć - Tak jakoś myśli wyszły mi na głos...
Spuściłam głowę, przez co ujrzałam... Na moje policzki wkroczył jeszcze większy rumieniec i spojrzałam na chłopaka w tym samym czasie, kiedy to on spojrzał na mnie. Nasze nosy nieco się styknęły, przez co zaskoczona wpatrywałam się w jego spojrzenie dłuższy czas. Po chwili jednak Takeshi wstał, ale nie zerwał połączenia wzrokowego. Musiał się schylać, ale nadal na mnie patrzył. Zarumieniłam się już na poziom maksymalny. Kiedy chciałam podejść bliżej, potknęłam się, padając na niego. Zamknęłam oczy, a po tym... Poczułam ciepły dotyk ust chłopaka na moich wargach, a tuż po tym uderzenie o podłogę. Dotknęłam swojego karku. Nadal miałam zamknięte oczy, ale nie wiedziałam, czy jego też są zamknięte. Zasłona moich ciemnych włosów okrywała odbywającą się tutaj scenę. Po chwili lekko odsunęłam od niego wargi i cała czerwona spojrzałam mu w oczy.
-T-Takeshi... P-Przepraszam...-szepnęłam.
Wiedziałam, że rumieniec miałam nie tylko na twarzy, ale też na moich uszach.
-N-nie przepraszaj, naprawdę... To tylko... Nie... Ja.. Czekaj.. Co?!
-J-Ja... Naprawdę przepraszam...-powiedziałam, zamykając po chwili swoje oczy.
-A, jebać etykietę... - Takeshi podniósł się lekko na swoich dłoniach i ponownie mnie pocałował, trzymając druga rękę na mojej talii.
Czułam, jak moje serce zaczyna bardzo mocno bić. Chciało wręcz wyskoczyć z mojej piersi. Po chwili jednak, położyłam dłonie na jego szyi. Rozluźniłam nieco ciało, a moje dłonie wjechały w jego włosy. Jedną z nich przeniosłam delikatnie na jego policzek. Był ciepły... Zupełnie jak on... Po chwili lekko odsunęłam od niego wargi, patrząc mu w oczy. Rumieniec ponownie wkroczył na moją twarz, a ja ostatni raz, bardzo delikatnie musnęłam jego usta swoimi wargami w krótkim pocałunku.
-A'báeth... To znaczy pocałunek... Nigdy nie byłem taktowny, ha ha! - zaśmiał się lekko i uśmiechnął do mnie ciepło.
-P-Pocałunek...-dotknęłam palcami swoich warg.-D-Dlaczego to było takie miłe...-szepnęłam, patrząc w oczy chłopakowi.
-Boo... Chciałem, by takie właśnie było... - odwrócił wzrok cały czerwony.
Cała czerwona bardzo szybko wstałam, zakrywając rumianą twarz. Widziałam, że na ustach Takeshiego został siny ślad, z którego płynęła bardzo malutka strużka krwi. Zapewne przy uderzeniu, niechcący go ugryzłam.
-D-Dziękuję... A-Ale to ja powinnam dawać ci coś, aby ci się odwdzięczyć...To znowu było jak prezent... Kolejny, jaki od ciebie już dostaję... Nie wiem, czy zasługuję na więcej...-szepnęłam, zostawiając dłonie na bardzo czerwonych policzkach.
-Zasługujesz... Każdy zasługuje na chwilę radości i szczęścia... Bez wyjątku... - również wstał i otarł swoje usta z krwi.
-Z-Zasługuję...? N-Nie wiem czy... Nie wiem... N-Nie rozumiem...-szepnęłam, spuszczając głowę. Pozwoliłam kosmykom swoich włosów, aby opadły na moją twarz. Ugryzłam się w wargę, zaciskając dłonie na swoich przedramionach.
- Misaki... - podszedł do mnie i delikatnie położył swoje ręce na mojej talii. Przyłożył swoje czoło do mego czoła i szepnął do mnie. - Misaki... Nie wybierałaś kim masz się urodzić.. Jesteś tym kim jesteś. To właśnie jesteś ty. Misaki, którą poznałem. Nie będziesz inna. Wtedy nie byłabyś tą piękną dziewczyną, która stoi przede mną... Możesz być tym kim tylko zechcesz, ale... Nie uciekniesz od tego kim na prawdę jesteś...
Przeniosłam dłonie na jego ramiona, po czym spojrzałam mu w oczy. Ułożyłam usta w cienką linię, po czym podeszłam bliżej do chłopaka, wtulając się w niego mocno. Poczułam, jak po moich policzkach płyną łzy. Dłonie przeniosłam, wsuwając je we włosy chłopaka.
-T-Takeshi... J-Ja... Boję się tego, kim jestem. Boję się, że kiedyś mój apetyt na to, czego nie jem wzrośnie... Że stanę się jeszcze gorszym ghoulem niż teraz. Ja nie chcę wzbudzać strachu... C-Chciałabym żyć jak inni... C-Chciałabym jeść co inni, robić co inni... Dlaczego nie mogę... T-Takeshi...-szepnęłam.
-Bo taka się urodziłaś.. ja też.. Nie wybieraliśmy sobie naszego życia. I nic nikomu do tego. Na świecie są gorsze potwory niż my i są o wiele groźniejsze. My po prostu chcemy żyć. Czy jest w tym coś złego, Misaki?
-N-Nie... Nie ma... Ale Takeshi... Boję się... Naprawdę się boję...-szepnęłam, po czym spojrzałam mu w oczy.-Dlaczego wiedząc, że jestem sobą, nadal boję się samej siebie... Dlaczego uważam siebie za coś, co mnie przeraża...-zacisnęłam lekko dłonie, po chwili je rozluźniłam, kiedy dłonie chłopaka pogładziły mnie po plecach.
-Nie martw się, z czasem to zrozumiesz i zaakceptujesz to... Wiem, co mówię, ja też tak miałem... Nie martw się..
Nagle okno w salonie zostało wybite. Zasłony rozwiał wpadający przez pęknięte szkło wiatr. Widziałam mężczyznę. Był szczupły, miał błękitne oczy i długie, niebieskawe, rozmierzwione włosy. Grzywka opadała na jego oczy. Na sobie miał bluzę z długim rękawem, czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie. W lewym uchu skrzył pierścionek. a na palcu prawej dłoni lśnił sygnet.
-K-Kyoya...?-zapytałam cicho, a facet zaczął się śmiać.
Zszedł z framugi i depcząc rozbite szkło, szedł w naszym kierunku. Jego oczy lśniły czerwienią, a białka miał hebanowe. Po moich policzkach popłynęły łzy, kiedy wpatrywałam się w chłopaka.
-Witaj, moja głupia siostro... Widzę, że mieszkanie w lesie ci się znudziło. A szkoda. Szukałem ciebie. Wolałaś jednak znaleźć sobie chłoptasia, jaki ciebie przygarnie. Głupia, głupia, głupia. Każdy jest taki sam. Dowie się, że jesteś ghoulem, a potem co...? Wrócisz do lasu i znowu będziesz śmierdzącą częścią tej odrzuconej ludności...-powiedział, kręcąc głową.
<Takeshi?>
Ilość słów: 1161

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz