niedziela, 3 czerwca 2018

Od Erena do Kagamiego

Czuję się... Wolny... Jestem sobą. Tym dawnym Erenem. Wyszedłem z szatańskich objęć bezsilności i niewiedzy. Jestem sobą. Erenem Kurushimi. Potomkiem boga cierpienia, bólu i agonii. Chłopakiem półboga zniszczenia, dysharmonii i śmierci. Jestem tym kim chcę być. Już nic nie nie powstrzymuje. Nic mnie nie powstrzyma. Ja to ja. Osoba, która była uwięziona przez te wszystkie lata. Serce me było obwiązane czymś mocnym, nierozerwalnym. Mówili, że nie ma odwrotu. Że nic już nie będzie lepiej. Że nikt mnie nie uratuje. Błąd. Cholerny błąd. Uratowali mnie. Uratował mnie. On. On jeden to potrafi. Jako jedyny. Ten najlepszy. Ten wyjątkowy. Ten niezastąpiony. Kagami Aisaka Taiga. Mój chłopak. Moje marzenie. Moje życie. Moja miłość, którą powierzyłem temu okropnemu losowi. Byłem samolubny. Wybacz. Byłem zły. Wybacz mi. Byłem za słaby i kruchy. Wybacz mi, kochanie. Wybacz mi, że kroiłem nieświadomie twe serce na kawałki. Wybacz mi, że cię zapomniałem. Wybacz mi, że nie mogłem być taki jaki powinienem być od początku. Wybacz, że musiałeś wszystko nosić sam. Że byłem takim cholernym tchórzem, że nie odważyłem się wziąć części problemu na swoje barki. Zrzucałem wszystko na ciebie. Na innych. Byłem w takim cholernym błędzie. Ale teraz... Wszystko się zmieni. Zrobię to, co zechcesz. Oddam się całkowicie tobie. Wyłącznie i na wieki. Po wszystkie czasy i we wszystkich wymiarach tego cholernego świata! Niech wszyscy wiedzę, że JA. Eren Kurushimi, potomek boga bólu, cierpienia i agonii, został powierzony całkowicie i na wyłączność półbogowi dysharmonii, zniszczenia i śmierci- Kagamiego Taidze! Niech cały świat wiwatuje na nasz widok. Niech wszyscy się kłaniają. Niech wszyscy widzą... Co to znaczy żyć. Nie cofnę się. Nie ulegnę. Nie zniżę się do tego poziomu na jakim byłem. Teraz jestem inny. Moja moc wzrosła. Ja się zmieniłem. Zmienił się też Kagami. Zmieniła się nasza miłość. A jak? Jest silniejsza. Będzie silniejsza... Dotrzymam swej obietnicy, bo nie mam zamiaru jej stracić... Tej niezwykłej miłości...  Nie chcę stracić znów tych pięknych wspomnień z mego życia. Nie chcę.. Te kłamstwa zniknęły. Wszystkie.  Moje życie jest takie jakie ja uważam za słuszne. Bez żadnych kłamstw i zmyłek. Czysta kartka położona na stół. Wystarczy ją tylko podpisać i cieszyć się tym, czym nie mogliśmy przez te wszystkie lata. Wybacz mi ojcze za to, że byłem złym synem. Że myślałem o tobie tak źle. Tak okrutnie. Myślałem, że jesteś bezdusznym tyranem, który widzi tylko krew przed oczami. Tak cholernie się myliłem. Byłem w takim cholernym błędzie. Zawsze chciałeś być przy mnie. Chciałeś wydobyć tego dawnego Erena ze środka spętanego mego serca. Dziękuję ci, że po prostu tu jesteś. Wybacz mi mamo, że tak o tobie myślałem. Że nie przychodziłem do ciebie. Że się nie wyżalałem. Że nie przyszedłem doświadczyć tego miłego matczynego uścisku. Przepraszam cię Hiyori, że zapomniałem o tobie. O mojej biednej, małej siostrzyczce. I wybaczcie mi, Shoto, Rinie, Kagami, Altairze, Shura, Behemothcie, Tadayoshi... Wszyscy. Wybaczcie mi i przyjmijcie do wiadomości. Do waszych serc, że JA. Eren Kurushimi. Ten właściwy i najprawdziwszy. Dziedzic tronu i bratnia dusza Kagamiego Taigi... Powrócił. Wróciłem tam, gdzie moje miejsce. Może dla innych wydaje się ono mroczne i pozbawione życia, lecz to jest mój dom. Moi przyjaciele. Moja rodzina. Moja miłość życia... Wspomnienia przepełniają mnie całego, a z mojej twarzy nie można zdjąć szerokiego uśmiechu. Czuję się wolny jak ptak. Me serce jest wolne. Mój umysł czysty. Wszystko zostało ułożone. Poukładane i posortowane... Wszystko jest na swoim miejscu... Keyn... Mój kochany koń. Czekał na mnie tyle czasu. Ta kraina. Abelas i Aenye, czekała na mnie tyle lat. Ja czekałem na uwolnienie z tych łańcuchów tyle czasu. Dziękuję ci, Kagami, że nie opuściłeś mnie. Że tu zawsze byłeś. Że nie zwątpiłeś. Że cały czas mnie kochasz. Wiedz, że dam ci więcej miłości, bo wiem, co ona naprawdę znaczy... Moja moc stała się stabilniejsza. Bardziej ją kontroluję. Jestem bardziej świadomy siebie i tego kim naprawdę jestem. I mam w dupie opinie innych. Jestem tym kim jestem i chcę być. Nie pragnąłbym innego życia. Pośród tego mroku i walki jest też światło w tunelu. Promień słoneczny oświetlający polanę. Przebijający się przez gęstą koronę drzew. Pokonam wszystkich, co staną mi na drodze. Wszystko, co mi przeszkodzi- zlikwiduję, by chronić moich bliskich. Stałem się silniejszy wewnętrznie i zewnętrznie... Dzięki tobie Kagami... Dzieki wam...
---
Staliśmy w komnacie w pałacu w Aenye. Ojciec Kagamiego, jego matka, moje rodzeństwo i rodzina. Wszyscy... Przytuliłem mocno Kagamiego. Najmocniej. Jak nigdy dotąd. Jak nigdy przedtem...
- Dziękuję... Dziękuję za wszystko, Kagami... Przepraszam za wszystko... Teraz wszystko się zmieni. Wszystko będzie inaczej... - szepnąłem mu do ucha, mocno go przytulając.
- Nie dziękuj mi, mój promyczku... Już będzie dobrze, a wiesz czemu? Bo jesteśmy razem. Szczęśliwi i na wieki... Wieki połączeni...- szepnął również do mojego ucha.
- Kocham cię, mój wybawco... - powiedziałem cicho do Kagamiego i odsunąłem się delikatnie. Podszedłem do Shoto i Hiyori. Tak was przepraszam, że o was zapomniałem..
- Przepraszam was, kochani, że musieliście to znosić tyle lat. To się już więcej nie powtórzy. Już będzie w porządku. Już będzie lepiej... Wróciłem... Wasz brat powrócił... - przytuliłem ich mocno, a z ich oczu popłynęły łzy. Wiem, że brakowało im mnie. Podszedłem do Altaira i Shury.
- Dziękuję wam, że pomogliście im. Że cały czas tu byliście i że nie zwątpiliście... Dziękuję i was przepraszam... - poczochrałem ich dwoje po włosach - Altair... Nie rośnij więcej - puściłem do niego oczko i sie zaśmialiśmy. - A ty Shura, nie przestawaj się uśmiechać..
Uśmiechnąłem się do wszystkich i poczochrałem trzy tygrysy po ich dużych i masywych głowach. 
- Heej kociaki... - ukucnąłem przed nimi, a zwierzęta zaczęły dotykać mnie swymi noskami, na co się zaśmiałem. Byłem teraz taki szczęśliwy, taki wolny... 
- Eren... Pamiętasz nas? - zapytała Anasca.
- Tak. Was wszystkich. Wszystko... Tak mi was wszystkich brakowało... 
Nagle rzuciła się na mnie biała tygrysica ze złotymi pręgami. Zaczęła mruczeć.
- Pachniesz jak Altair i Hiyori! Podoba mi się to! - krzyknęła Sanarra.
- Haha! Dziękuję! Tak urośliście wszyscy! A co z Keynem, Minne, Zaan i Ichaer?
Anasca usiadła, a tuż za nią zasiadł Lyrydian, który niezadowolony uderzał ogonem w ziemię.
- Nie widziałam ich ostatnio. Musisz zapytać o to rodzeństwo, Eren...- rzekła nastarsza tygrysica.
- Dziękuję... - wstałem i podszedłem do reszty.
- Dziękuję wam wszystkim... Za to, że po prostu tu jesteście... Przepraszam, że zapomniałem, że byłem złym przyjacielem, bratem i chłopakiem... Wybaczycie mi? - uśmiechnąłem się do nich patrząc na początku w podłogę, a później na każdego z nich. Shura uśmiechnęła się, a Altair poklepał Erena po ramieniu. Białowłosy miał taki sam szeroki uśmiech jak Kagami.
- Eren. Nie przepraszaj nas.- rzekł, a potem spojrzał na Hiyori.
- Jesteście najlepsi...
---
Altair, Hiyori, Shoto i Shura wyszli z pokoju, a ja zostałem sam z Kagamim i jego tygrysicą Anascą. Podszedłem do niego.
- Kagami... Kochanie... W końcu jestem tu z tobą jako cały ja. Ten dawny Eren... - położyłem dłonie na jego policzkach i pocałowałem go czule i namiętnie. Jakby był to nasz pierwszy pocałunek. Od dawna nie zaznaliśmy tego uczucia. To było takie.. Wyjątkowe... 
- Eren... Kocham cię...- szepnął i odwzajemnił mój pocałunek równie namiętnie, a nawet mocniej.
Zacisnął dłonie wokół mojej talii, cicho mrucząc.
- Tak cholernie ciebie przepraszam... Że byłem takim idiotą... Ale obiecuję, że teraz wszystko się zmieni, kochanie...
-Nigdy nie mów, że byłeś idiotą... Jesteś moim promyczkiem radości, którego bardzo mocno kocham. Całym swoim płonącym sercem...
Wskoczyłem na niego i oplotłem nogi wokół jego talii.
- Kagami! W końcu tu jestem! Kocham cię! Kocham! - pocałowałem go w czoło - Na wieki... Po wszystkie czasy... Będziemy razem.. Nic nas nie rozłączy, a za niedługo połączymy się kolejnym węzłem, Kagami... Będziemy jeszcze bliżej... Pragnę cię i twojej miłości, bo cię kocham... Misiu...
- Eren... Też ciebie kocham, mój mały skarbie... Mój najmniejszy, najcenniejszy promyczku radości... Oczywiście, że będziemy razem... Nic, nic a nic nas nie rozdzieli... Nawet śmierć... Kochanie...-szepnął mi do ucha, a ja wziąłem jego rękę i splotłem z nim palce. Następnie wybiegłem z pokoju i biegłem przez korytarze ogromnego pałacu, śmiejąc się. A z czego? Z tego, że w końcu tu jestem. Że jestem szczęśliwy i że mam obok niego. Mojego Kagamiego...
---
Weszliśmy do sali tronowej, a ja stanąłem przed tronem, na którym siedział ojciec Kagamiego i jego matka. To oni... Oni mi doradzali i to ich głosy słyszałem. Bez nich nie byłoby mnie teraz w tym miejscu. Stałem i patrzyłem na nich, a oni wstali z swoich tronów.
- Erenie Kurushimi... Syn boga bólu, cierpienia i agonii... Witaj w Aenye. Miło ciebie ujrzeć po raz pierwszy. Dziękujemy, że zająłeś się naszym synem...- powiedział ojciec Kagamiego.
- Zająłeś? O co wam chodzi?- zapytał Kagami, nieco zaskoczony.
- To on mi doradzał i to jego głos słyszałem. I twojej matki.. To jego widziałem w śnie i to przez niego miałeś chwilową amnezję.. Przez twojego ojca i matkę.. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie tutaj, Kagamiś..
- Co...? Nie rozumiem. O co chodzi...?- zapytał, ale w tej chwili blondwłosa kobieta podeszła do niego, mocno go przytulając.
- Kagami... Mój synku... Mój mały chłopczyku...- szepnęła, tuląc się razem z Kagamim.
- Dziękuję panu za wszystko... Ale teraz czeka mnie... Spotkanie z ojcem... - popatrzyłem na niego i matkę Kagamiego, która go przytulała. Wyglądali razem tak.. Spokojnie i czule... Kagami po chwili lekko odsunął mamę, uśmiechając się do niej. Spojrzał na mnie.
- Eren... Pójdę z tobą...- stwierdził.
- Dobrze.. - skinąłem głową do jego ojca i jego matki, a następnie skierowałem sie do masywnych drzwi sali tronowej. Mimo tego, że wiem, że moje wspomnienia niektóre były przekłamane i że mój ojciec nie był taki, jaki ja myślałem, że był... Mimo tego wszystkiego i tak trochę boję się spotkania z nim. Moim ojcem... Moją matką... Po tylu latach...
---
Znaleźliśmy się w Abelas. Rozglądnąłem się dookoła, obracając wokół własnej osi.
- Matko... Jak ja tu dawno nie byłem... 
- Jak tutaj... Ładnie...
- Woow... Po prostu... Woow.. 
Byliśmy w jakimś różowo- niebieskim lesie. Było tu tak pięknie... Wspomnienia wracają... Te świeże powietrze w Abelas... Mój dom... W Końcu. Nagle usłyszałem czyjś głos. Kojarzyłem go, ale jednak nie wiedziałem do kogo należał. Hm, dziwne...
- Eeeeereeeeeeeeeeeeeeeen! - nagle przed moimi oczami znalazl się ogromny, ognisty koń, który powalił mnie na ziemię i zaczął lizać po twarzy. 
- Matko. co jak gdzie?! - po chwili spojrzałem kątem oka na konia. To był Keyn. Mój kochany ogier. Też o nim zapomniałem... Ale cieszę się, że znów go widzę. Kagami się zaśmiał, po czym spojrzał na Anascę, która stała tuż obok niego. Pogładził ją po łbie, a ta radośnie zamruczała. Wstałem i dotknąłem konia, a on prychnął radośnie. Poczułem coraz większe ciepło bijące od jego ciała. Wskoczyłem na konia, a on zapłonął.
- Yeah! - zacząłem jechać szybko na wierzchowcu przez las.
Po chwili usłyszałem ryk, a Kagami dotrzymał mi biegu. Uśmiechał się szeroko i śmiał, trzymając się futra tygrysicy. Jechaliśmy przez las, ciesząc się tymi chwilami...
---
Znaleźliśmy się na wielkim moście prowadzącym do pałacu. Zsiadłem z Keyna i do pogłaskałem, a następnie zbliżyłem się do strażników.
- Niech wrota się otworzą. Ja, Eren Kurushimi, wróciłem do mej ojczyzny i chcę widzieć się z mym ojcem...
Drzwi się otworzyły, a ja przełknąłem ślinę. Na tronie siedział mój ojciec... Tak dawno go nie widziałem... Miałem z nim wcześniej niezbyt przyjemne wspomnienia... Lecz teraz wiem, że taki na prawdę nie był. Mój tata... Jak to fajnie brzmi... Tak miło i ciepło... Tata.. Ojciec wstał zaskoczony z tronu i nei wiedział co powiedzieć. Zaniemówił, a ja wszedłem głębiej do sali tronowej. Przyśpieszyłem kroku i zacząłem biec w jego stronę. Rzuciłem się na niego, a on obrócił mnie wokół siebie, przytulając. W jego oku kręciła się łza. Łza szczęścia. Łza radości, że jego pierworodny syn wreszcie o nim pamięta i przyszedł do niego. Z mojego oka popłynęła pojedyncza łza.
- Ojcze... Ojcze...
- Eren... Mój kochany synku, tak mi ciebie brakowało... Nie rób tego więcej... Eren...
- Tato, przepraszam! Przepraszam za wszystko... Za moje zachowanie. Że cię zapomniałem..
- Eren... Synu... Najważniejsze, że znów tu jesteś...
Kagami nieśmiało wszedł do środka, ale potem bardziej zdecydowanym krokiem z warczącą tygrysicą u boku ruszył w ich stronę. 
- Zostaw go! Pobiłeś mojego Erena! - krzyknął wściekły czerwonowłosy, zbliżając się do mnie i do ojca. Stanąłem obok mojego taty i popatrzyłem na Kagamiego.
- Spokojnie, to nie tak... 
- Kagami Aisaka Taiga. Potomek Arisue...  - zaczął schodzić i zbliżył się do Kagamiego. Położył swoją rękę na ramieniu, a następnie poczochrał go po włosach. - Nic się nie zmieniłeś, chłopcze..
- Puszczaj mnie zwyrolu...- warknął, odtrącając bardzo mocno jego dłoń. Oczy czerwonowłosego zaczęły lśnić bardzo jasnym płomieniem.
- Ej, ej, spokojnie! - zszedłem do nich po małych schodach, by się nie pozabijali tam przypadkiem. - Kagami, spokojnie... 
- Nie będę spokojny. Widziałem co ci robił. Nie dotkniesz go tymi brudnymi łapami...- warknął, przyciągając do siebie Erena i chowając go za siebie. Jego oczy coraz mocniej się paliły.
- Kagami... Ciii... - pocałowałem go w szyję i zbliżyłem się do ojca.
- Tato, wiesz co robić... - mój ojciec kiwnął głową i położył swoje ręce na moich ramionach. Wokół nas zaczęła pojawiać się mgła. Moja zdolność.. Moja moc... Taka sama... Niesamowite... Czuję się taki szczęśliwy.. Czuję, że mogę wymawiać przeszłość i w końcu patrzeć do przodu... Z mgły zaczęło tworzyć się wspomnienie. Nasze. Moje i ojca. To nie były te same przekłamane wspomnienia przepełnione wyłącznie bólem. Były szczęśliwe i pełne radości. Zdarzały się przykrości i męczące treningi, ale zrozumiałem.. Kocham mojego ojca i moją rodzinę... A także mojego chłopaka- Kagamiego... Kagami zamknął potem oczy i podrapał się po karku. Był widocznie skrępowany. Odwrócił się plecami do nas, drapiąc się coraz mocniej po włosach i karku. Wspomnienia się skończyły, a ja podszedłem do Kagamiego, obejmując go od tyłu.
- Nie martw się. Nic się nie stało. I dziękuję, że chciałeś mnie bronić...
Nagle zza korytarza wyszła moja mama. Brunetka o długich włosach. A ja mocniej zacisnąłem ręce, które obejmowały Kagamiego. Czerwonowłosy objął mnie bardzo mocno i pocałował w czoło. Jego dłonie pogładziły mnie po głowie.
- Nie chcesz spotkać się z mamą...? Eren...- szepnął Kagami mi do ucha.
- Ja... 
- Eren, synku... - zakryła usta dłonią, a z jej oczu popłynęły łzy.
- Ma.. ma.... - odsunałem się lekko od Kagamiego i przytuliłem mamę, która głaskała mnie po głowie. Matczyny uścisk... Tak dawno go nie czułem.. Za długo... Zdecydowanie za długo...
---
Minęło parę godzin. Rozmawialiśmy i wyjaśnialiśmy wszystko sobie z rodzicami i rodzeństwem, ale w końcu wróciliśmy do pokoju. Naszego małego, choć przytulnego pokoju w akademiku. Wylądowaliśmy na balkonie. Kagami się przeciągnął, uśmiechając się. 
- Jak się czujesz kochanie? -zapytał mnie.
- W końcu... Jestem sobą.. Tym Erenem, jakim chciałem być... I jakim powinienem być od dawna... - spojrzałem dumnie na las i krajobraz roztaczający się przed nami. - Ja, Eren Kurushimi, wróciłem i dotrzymam swej obietnicy! Odpokutuję swe grzechy i stanę się godnym następcą tronu... Stanę się tym, kim nie mogłem się wcześniej stać... Bo jestem półbogiem i takie jest me przeznaczenie... 
<następne opowiadanie>
<Kagamiś?>
Ilość słów: 2474

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz