piątek, 15 czerwca 2018

Od Lily do Kadara

Obudziłam się w... gabinecie pielęgniarki? Kątem oka spostrzegłam, że z pomieszczenia wychodzi pielęgniarz i jakiś chłopak. Co on tu robił? Chcąc usiąść, napotkałam przeszkodę w postaci ręki kobiety.
- Leż spokojnie, daj mi chwilę - powiedziała, po czym zaczęła coś pisać. Najpewniej to jakaś dokumentacja medyczna. Zmarszczyłam pytająco brwi, na co pielęgniarka nie zareagowała. Gdy kobieta odeszła od biurka, postanowiłam, że ponowię próbę wstania, która połowicznie się mi udała. Siadając, poczułam promienisty ból praktycznie wszystkiego, na co syknęłam.
- Mówiłam, żebyś spokojnie leżała! - powiedziała kobieta, przeglądając etykiety małych buteleczek z zawartością syropów, tabletek, kropli i innych obrzydliwych dla zmysłu smaku rzeczy. Fuj! - Możliwe jest, że masz złamane żebra - kontynuowała.
- Złamane żebra? - pomyślałam. Jak to? Złamane? Ale jak?
Położyłam się z powrotem na niezbyt wygodnym łóżku, chcąc odpocząć od narastającego bólu. Ciężko westchnęłam. Kompletnie zdezorientowana zamknęłam oczy, by wszystko sobie jakoś poukładać. Co się tak właściwie stało?
Po chwili namysłu otworzyłam powieki, słysząc zbliżające się w moim kierunku kroki. Kobieta podeszła do mnie, zakładając na ręce cienkie, a zarazem białe gumowe rękawiczki.
- Boli cię to? - spytała, dotykając jednocześnie mojego brzucha w okolicy żeber, co nie było dla mnie zbyt przyjemnym doświadczeniem.
- ... - mruknęłam, robiąc przy tym skwaszoną minę, jak przy piciu soku z cytryny.
- To najpewniej znaczy, że tak.
Po powtórzeniu tej czynności kilkukrotnie, w moim kierunku padło pytanie:
- Nic więcej cię nie boli?
-Nie... - lekko skłamałam, nie chcąc robić z siebie ofiary, którą zresztą już jestem. Szczerze mówiąc, to nie miałam najmniejszej ochoty przebywać tu ani minuty dłużej.
- Wygląda na to, że nic ci nie jest - rzekła. - Lecz jeśli ból będzie się nasilał, to weź jedną tabletkę z tego pudełka. Jeżeli pomimo tego, ból nie będzie mijał, to koniecznie przyjdź do mnie - powiedziała, podając mi opakowanie z tabletkami. - Dasz radę sama wstać?
Nie odpowiedziałam. Wstając, czułam, jakby ktoś wypychał mi wszystko od wewnątrz. Chcąc podziękować przemiłej kobiecie za "usługę", do sali wszedł mąż pielęgniarki oraz... czarnowłosy chłopak. To ten sam, którego widziałam wychodzącego z gabinetu! Rzeczywiście! Podeszłam do pielęgniarza i podniosłam jeden palec do góry na wznak, że chcę coś powiedzieć:
- Proszę pana...
- Chcesz się spytać, co się stało, tak?- przerwał, uśmiechając się pod nosem. Przytaknęłam głową. - To nie ja powinienem ci to wyjaśniać! - odpowiedział mi mężczyzna, znacznie podwyższając ton głosu. Chodzi o tego chłopaka? Odwróciłam się w jego kierunku, na co on zareagował minimalnym uśmiechem.
- Może... Ehm... Wyjdziemy na zewnątrz?- spytał, lekko skrępowany chłopak. No może nieskrępowany, tylko... zawstydzony.
- No mów! Co masz mi do powiedzenia?

< Kadar? >
Ilość słów: 430

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz