- T-Takeshi... Wiesz, że... Spełniłeś teraz też moje życzenie...? - powiedziałam cicho, patrząc mu w oczy.
- Czuję się jak wróżka chrzestna, haha! Spełniam najskrytsze życzenia.. - uśmiechnął się, również spoglądając mi w oczy.
- Dziękuję. - szepnęłam i przytuliłam się do niego. - Jestem ci wdzięczna za wszystko.
- Ja też ci dziękuję... Za to, że po prostu tu jesteś... - przytulił mnie również i położył brodę na moim ramieniu.Wzięłam głęboki wdech, zaciskając dłonie na torsie chłopaka. Zamknęłam oczy, odprężając się i spokojnie wtulając się w chłopaka. Było mi miło, a taki spędzony wieczór na dachu nie mógł mieć dla mnie lepszego zakończenia. Spokojnie oddychałam, wsłuchując się w bicie serca białowłosego. Po chwili jednak odsunęłam się lekko, uśmiechając się do niego.
- Wróćmy proszę do domu. Jest już trochę zimno. Może... Wypijemy kawę? - zapytałam, wstając z ziemi i otrzepałam swoje spodnie.
- Jasne, czemu nie?
- A potem... Hm... W sumie potem pójdę się chyba uczyć... Chcę dostać te cholerne stypendium... - pokręciłam głową, po czym wraz z Takeshim weszliśmy do mieszkania.
- Aaaa mi sie nie chce uczyć - prychnął, wchodząc do mieszkania.
- Chciałabym uzbierać nam na jakiś wspólny wyjazd, abym i ja mogła kiedyś dać ci coś z siebie. Ale to jeszcze długa droga. - zaśmiałam się i włączyłam wodę na kawę.
- Mówiłem, że masz mi nic nie oddawać - oparł się o ścianę kuchni.
- To nie będzie oddanie. Chcę tylko... Jakby to nazwać... - zastanowiłam się, opierając biodro o blat. - Dać ci coś od siebie. Gdybym była dzieckiem, byłaby to laurka, ale jestem już dorosła i dam ci w prezencie wspólny wyjazd. - uśmiechnęłam się.
- Ale zdajesz sobie sprawę że to będzie cholernie drogie i ciężkie do zapracowania?
- Wiem. I to jest już mój drugi cel. Zarobię na ten wyjazd. - uniosłam palec do góry. - I zrobię to jak tylko mogę. Dlatego będę się uczyła na stypendium, a wolne chwile spędzę w kawiarni jako kelnerka.
- Nie przepracowuj się tak, nie musisz.
- Ale ja chcę. Nie odczuwam tego jako przymus. W pewnym sensie chcę to dla ciebie zrobić i dla siebie. - rzekłam. - Może tak zapomnę o ciągłym głodzie... - powiedziałam to już o wiele ciszej.
- Chcesz się zagłodzić? Nie pozwolę na to. To zbyt niebezpieczne.
- Nie będę się głodzić. Będę piła... Kawę. - powiedziałam, po czym spuściłam głowę, zalewając dla nas obu czarny napój.
- Dobrze wiesz, że to nie wystarczy. Misaki posłuchaj. Jakbyś nie próbowała i jakbyś się nie starała... Nigdy nie będziesz człowiekiem...
- Dobrze wiesz, że to nie wystarczy. Misaki posłuchaj. Jakbyś nie próbowała i jakbyś się nie starała... Nigdy nie będziesz człowiekiem...
- Wiem, że nie będę... Ale przynajmniej w małym stopniu... Tak bardzo nie chcę jeść ludzi... To zawsze się źle kończy. Nazywają mnie Kubą Rozpruwaczem rozumiesz? Ja tak bardzo nie chcę...
- A mnie Czarnym Żniwiarzem, Krwistym Władcą, Potworem, Krwiożercą, Szarlatanem, Diabłem, Jednookim, Stonogą.. Dużo jest tego. I co z tego? Jestem tym kim jestem...
- Ja wiem... Ale to nie tak, że ja nie chcę być sobą... Chcę, staram się, ale... Nie mogę się przełamać do tego, aby zabijać. Nie lubię tego... - podałam mu kubek z kawą, który on złapał i od razu upił łyka.
- Tak jak oni zabili mnie, tak ja zabijam ich. Oni chcą mnie zabić, to ja zabijam ich. Proste... Są czasami jak... Wataha... Ślepo podąża za swym przywódcą i chce objąć jego miejsce...
Przeszłam z chłopakiem do salonu. Takeshi usiadł, kładąc nogi na sofie, a ja bez wahania usiadłam między nimi, kładąc plecy na jego torsie. Otuliłam ciepłą kawę dłońmi.
- Ja wiem co masz na myśli... Jednak nie wiem dlaczego, ale ja bardzo chcę spróbować żyć jak inni. Wiesz, że mogłabym jeść co inni, pić co inni i nie musiałabym się martwić tym, że nikt mnie nie zaakceptuje od razu... - powiedziałam i podmuchałam na kawę, aby ją nieco schłodzić.
- Ja wiem co masz na myśli... Jednak nie wiem dlaczego, ale ja bardzo chcę spróbować żyć jak inni. Wiesz, że mogłabym jeść co inni, pić co inni i nie musiałabym się martwić tym, że nikt mnie nie zaakceptuje od razu... - powiedziałam i podmuchałam na kawę, aby ją nieco schłodzić.

- Za późno? Na co? - zapytałam, kładąc głowę na jego ramieniu i patrząc na taflę kawy.
- Ja... Zorientowałem się za późno... Nie polecam. Chcę, byś w końcu zrozumiała, że życie ghoula nie jest takie złe..
- Takeshi... Ja od dziecka byłam wychowywana tak, aby nikt nigdy nie poznał, że jestem tym, kim jestem, że mam się ukrywać... Nie chciałam, a jednak, musiałam to robić... Ale wiesz co...? Jesteś pierwszą osobą, która to zobaczyła, bo jej to okazałam. - uniosłam wzrok, patrząc na jego twarz, leżąc na jego ramieniu.
- Na prawdę? - uśmiechnął się delikatnie, patrząc w kubek.
- Tak. Przecież wiesz, że nie umiem przy tobie kłamać, głupku... - zaśmiałam się, po czym napiłam się kawy.
- Oooo miło mi to słyszeć... Wykorzystam to... Kiedyś...
- Na prawdę? - uśmiechnął się delikatnie, patrząc w kubek.
- Tak. Przecież wiesz, że nie umiem przy tobie kłamać, głupku... - zaśmiałam się, po czym napiłam się kawy.
- Oooo miło mi to słyszeć... Wykorzystam to... Kiedyś...
- Głupek... - powtórzyłam, wtulając się w jego ramię i zamykając oczy.
Wieczór spędziliśmy miło, a noc poświęciłam na naukę. Nie chciałam przecież dostać złej oceny, skoro zależy mi na stypendium. Padłam niestety nad ranem, ale zaledwie dwie godziny snu nie były dla mnie przeszkodą. Z uśmiechem przecież wstałam, przebrałam się i ruszyłam do szkoły.

- Ja... Przepraszam. Zagapiłam się. - powiedziałam, nadal nie odrywając spojrzenia od jego oczu.
<następne opowiadanie>
<Takuś?>
Ilość słów: 1136
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz