czwartek, 7 czerwca 2018

Od Kagamiego do Erena

Spojrzałem na Erena i uśmiechnąłem się do niego. Był tak uroczo zdeterminowany. To właśnie powodowało, że kochałem go jeszcze mocniej, niż mogło mi się wydawać. Jego całokształt. Cały mój kochany Erenek to coś, czego nigdy nie chcę stracić. Uwielbiam go całym sobą i chcę go też całym sobą bronić przed złym światem. Eren. Jak mogę ci pokazać, jak cholernie mocno ciebie kocham i jak cholernie mocno mi na tobie zależy? Nie wiem, ale chciałbym, abyś o tym wiedział, że nie ma nic, co by mogło określić moją miłość do ciebie. Spojrzałem na gwieździste niebo, a potem na mojego małego skarba. Uśmiechnąłem się i pogładziłem jego policzek. Był taki cieplutki, ale kiedy dłoń chłopaka ułożyła się na mojej, czułem, że jest lodowata. Jak zawsze. Zaśmiałem się i ucałowałem delikatnie jego czoło. Założyłem mu przydługi kosmyk włosów za ucho. Oj, czyżby mój chłopczyk zapomniał o strzyżeniu? Nie szkodzi. Kiedy będzie trzeba, pomogę mu. Od malucha musiałem sobie radzić i choć na początku było źle, teraz idzie mi to lepiej. Swoimi ciepłymi dłońmi otuliłem jego zimne łapki i zacząłem na nie chuchać przez mały otwór, aby je nagrzać. Patrzyłem ciągle mu w oczy, aby widzieć, jak w tych złotych lustereczkach odbijają się gwiazdy oraz księżyc. Był przesłodki. Niesamowity i tylko mój na wyłączność. Anasca wlazła do pokoju, kładąc się na podłodze, niedaleko ściany. Kątem oka zauważyłem, że na ziemi zostawiła kilka ognistych śladów. W sumie to tygrysica, jaka władała ogniem i była potężnym tygryskiem. Uśmiechnąłem się i ponownie spojrzałem na Erena. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja jedyne co chciałem zrobić w tym momencie, to pocałować go w usta. Tak więc to zrobiłem. Objąłem go w talii i przyciągnąłem do siebie, bo mimo lata, wieczory były momentami lodowate. Złotooki nieco drżał, więc nadal go całując, ruszyłem z nim do pokoju, po czym dłonią zamknąłem balkon. Oderwałem od niego wargi, uśmiechając się.
-Zimno ci, prawda?-zapytałem go, gładząc jego brązowe kudełki z ciągłym, lekkim banankiem na twarzy.
-Pff, mi? Niee~... - zaśmiał się, a jego wzrok krążył po pokoju.
Pocałowałem go delikatnie w czoło, po czym podniosłem na ręce, trzymając go za pośladki. Eren prawie od razu wtulił się w moją szyję, a ja czułem, jak jego lodowate dłonie gładzą moje ramiona. Był taki słodki... Taki delikatny. Blisko mojego łóżka, prawie się potknąłem, ale potem zaśmiałem się, padając na materac, razem z Erenem. Zawisłem nad nim i oblizałem wargi. Miałem na niego chrapkę, ale... Przecież nasz związek nie może polegać tylko na seksie. Nie o to w tym chodzi. Nie będę naciskał na chłopaka, aby się z nim przespać. Kiedy będzie chciał, z pewnością da mi znak. Usiadłem przy ścianie, a potem posadziłem Erena przed sobą. Objąłem go w pasie, a chłopak nieco przechylił głowę w moją stronę, przez co nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Mój ukochany też się do mnie wyszczerzył, a nasze usta po chwili połączyły się w pocałunku. Było w nim coś więcej, niż tylko złączenie ust. Jakbyśmy chcieli sobie pokazać, jak mocno za sobą tęskniliśmy. Oczywiście, że za nim tęskniłem. Zawsze za nim tęsknię, mimo, że jest przy mnie. Ciągle chcę go mieć przy sobie. Jest tak delikatny i uroczy. Swoimi dłońmi zacząłem delikatnie gładzić jego bok, a potem nieco dodałem namiętności do naszego pocałunku. Kurwa. Kocham go tak bardzo mocno. Zastanawiałem się momentami, czym zasłużyłem sobie na jego miłość, ale wiem, że nawet takie potwory jak my, mamy prawo do szczęścia. Chcę tego całym sobą, a potem chcę to przelać na Erena, aby i on był już na wieki szczęśliwy ze mną. Chcę, aby kiedyś stał się moim mężem, chcę z nim mieszkać, chcę mieć z nim dzieci, nawet adopcyjne, a potem chcę ujrzeć, jak one dorastają, a my razem z Erenem będziemy się tym cieszyć, nawet jak będziemy na tronach w Aenye czy też Abelas. Kto wie, może za naszego panowania, połączymy te miejsca w jedno? Czy to nie byłoby coś lepszego? Nie wiem. Teraz mam coś ważniejszego. Siedzi on przede mną. Całuje mnie. Po kilkunastu minutach namiętnej wymiany uczuć poprzez usta, Eren spojrzał mi w oczy. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
-Kocham cię, Eren... Mój malutki promyczku...-szepnąłem do niego i dotknąłem swoim nosem jego noska.
-Kagami... - kciukami pogładził moje policzki tak, jakby widział mnie pierwszy raz od kilku lat- To takie piękne... Kocham cię... Kocham cię... Kocham cię... Z całego mego na nowo bijącego serca...
Czułem, jakby tymi słowami zaczął wbijać się jeszcze mocniej w moje serce. Nadawał mu tak szybkiego i radosnego rytmu. Kochałem go. Jak mogłem powiedzieć, że nie. Ten mały promyczek słońca to najważniejsza osoba w moim życiu. Czuję się wręcz zobowiązany, aby wysłuchać swojego umysłu, który każe mi słuchać serca. A serce? Ono każe mi zawsze już być blisko niego. Każe mi patrzeć, jak się powoli zmienia i pokazuje mi więcej uczuć. Bez znaczenia, co by się stało... Ten chłopak jest mój już na zawsze i na pewno nikt mi go od tak nie odbierze. Co to, to nie. Wtuliłem swoją twarz w jego dłonie i uśmiechnąłem się delikatnie.
-Eren... Czy to źle, że mam tak bardzo zachłanne myśli o tobie? Czy to źle, że chcę ciebie mieć dla siebie i nie dawać nawet żadnej innej osobie ciebie dotknąć? Eren...-szepnąłem, dotykając swoim czołem jego czoła i zamknąłem oczy.
-Nie, Kagamiś... To nic złego, kochanie. Mi tam się to podoba...
Pocałowałem go lekko w usta i pogładziłem po głowie. Uśmiechnąłem się lekko. Był taki słodki i uroczy. Był... Mój. Był po prostu mój. Mogłem sobie to powiedzieć od tak, ponieważ to prawda. Naprawdę go kocham i nic tego nie zmieni. Nikt inny nie zastąpi brązowowłosego żółtka ze złotymi oczami. Nikt, a nikt. Położyłem się z nim u swojego boku i spojrzałem mu prosto w oczy. Pogładziłem delikatnie jego policzek. Eren wsunął dłoń w moje włosy i zaczął mnie po nich miziać. Poczułem, że automatycznie z moich ust wydobyło się... Mruczenie. Mój maluszku, co ty ze mną robisz... Im mocniej i im dłużej to robił, mruczałem jeszcze głośniej. Uśmiechnąłem się, aż nagle na mojej głowie pojawiły się tygrysie uszy. Anasca otworzyła jedno oko i mruknęła.
- Oooo matko! Tygrys! Boziuu! - czochrał mnie po włosach - Jak ja dawno tego nie widziałem!
Zacząłem głośniej mruczeć, rumieniąc się i mocniej podsuwając głowę pod jego dłoń. To było takie przyjemne. Takie milutkie. Takie zimne łapki na mojej rozgrzanej od tego wszystkiego głowy. Przechyliłem potem lekko głowę. Czułem mocną czerwień na moich policzkach. Erenku... Jeeeszczee~...
-Eren... Pod brodą...-szepnąłem, czerwieniąc się mocno.
Eren z uśmiechem na twarzy i widocznym zadowoleniem drapał i miział mnie. 
- Matko, jakie to urocze!
Spojrzałem mu w oczy, mrucząc i czekając na więcej pieszczot ze strony chłopaka. Boże, jakie to było miłe... Takie cudne... Takie zimne... Kiedy dłoń Erena przejechała na mój kark i chłopak zaczął mnie tam drapać, jeszcze głośniej zamruczałem, a moja głowa padła na jego kolana.
-Jeszcze...-zamruczałem, kiedy ułożyłem łeb na jego nogach.
Eren przyglądał się mi z rozczuleniem i zadowoleniem. Jaki on piękny, jak tak patrzył i uśmiechał się.
- Zazdroszczę ci w pewnym sensie, Kagamiś. Ale wyglądasz cudnie! Mój tygrysek...
Uśmiechnąłem się, a po chwili jakoś zaczęły mi się zamykać oczy. Podniosłem głowę, pocałowałem Erena i padłem z nim na poduszkę.
-Dzisiaj śpisz ze mną, promyczku...-szepnąłem i zamknąłem oczy, bo jakoś męczyło mnie zmęczenie.
Nie byłem pewny, czy Eren coś odpowiedział, bo prawie od razu usnąłem. Jedyne co pamiętam z wczoraj to to, że bardzo mocno go do siebie przytuliłem, przez co chłopak nie miał wyjścia z moich ramion.
---
Obudziłem się bardzo wcześnie rano z ogromnym bólem głowy. Było mi raz zimno, raz gorąco, a serce mi bardzo mocno biło, ale nie z powodu miłości do Erena, ale z jakiegoś innego. Nieco syknąłem, czując mocniejszy ucisk w piersi. Zamknąłem oczy, zakrywając usta, aby nie obudzić mojego ukochanego. Eren spokojnie spał, nie mogłem go od tak obudzić. Wstałem jak najdelikatniej mogłem i z ogromnym bólem okryłem złotookiego. Wziąłem z szafy bluzę, zarzucając ją sobie na ramiona, a na usta nałożyłem maseczkę w kształcie tygrysiej mordki. Tylko taką miałem. Dał mi ją na odchodne Behemoth, abym nie pozarażał swoją głupotą wszystkich wokół. Niby taki żart, ale się przyda. Czułem, że zaczynam chorować, a nie chciałem zarazić mojego małego promyczka. Poszedłem do łazienki i tam ogarnąłem się. Kiedy wylazłem już, Eren siedział, ocierając oczka. Uśmiechnąłem się pod maską, ale nie było tego widać. Spojrzenie mojego ukochanego skierowało się na mnie.
-Eren... Chyba jestem chory...-powiedziałem, po czym padłem na materac, czując jeszcze większy ból w mięśniach i w sercu.
<Erenuś? ^^>
Ilość słów: 1395

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz