- Katsuki! Bo się bardzo wkurzę. To, że chcesz, bym cie uczył, nie oznacza, że możemy się już obściskiwać. Pamiętaj, że ja jeszcze nie ufam ci na tyle... - wstałem i spojrzałem w okno. nie mogę tak po prostu tego zrobić. W przeszłości popełniłem duży błąd i nie popełnię go drugi raz. Nie w ten sam sposób...
- Dobra, jak ty się czepiasz. Łaski bez. Też mogę przestać ci ufać, ogoniasty bałwanie. - warknął i poszedł do łazienki, zamykając drzwi z trzaskiem.
- Przeciez ty jeszcze mi nie zdążyłeś zaufać... - teraz szepnąłem i miałem nadzieję, że tego jednak nie usłyszy - Nie po tym, czym jestem...
Miałem już kiedyś dziewczynę. Nie skończyło się to dobrze, gdy dowiedziała się, czym jestem lub raczej, co w sobie skrywam... Chwilę później została zamordowana... Tak, można się domyślić przez kogo. To nie jest aż takie trudne... Dlatego napierw musze zdobyć jego zaufanie. On musi zaufąc mi, a ja jemu. inaczej to nie będzie miało sensu. Przeciez nie znamy się tak długo... Rozmyślałem tak, patrząc w okno, aż nagle usłyszałem jakiś trzask. Chyba Katsuki coś zaczął wywracać w łazience. Podszedłem tam i otworzyłem siłą drzwi, widzac wkurzonego i rozwalającego rzeczy w łazience Katsukiego.
- Co ty do cholery robisz...
- Nic, zostaw. Uspokajam się. - warknął, nadal wywracając wszystko, co mu wpadło pod rękę.
- Nic, zostaw. Uspokajam się. - warknął, nadal wywracając wszystko, co mu wpadło pod rękę.
- Przestań... - powiedziałem jeszcze spokojnie, choć stanowczo, powoli zbliżając się do niego.
- Nie, nie przestanę...
Słysząłem, jak dźwięk narastał wmoich uszach, przez co stął się dość... A raczej bardzo nieprzyjemny. Wszędzie trzask i rozbite szkło. Te dźwięki zaczęły doprowadzać mnie do szału. Podszełem do niego i bardzo mocno chwyciłęm go za ramię, odciągając od blatu łazienki i popychając na ścianę.
- Powiedziałem przestań! - moje oczy na chwilę się zaświeciły, a głos lekko się zmodulował. Ogarniając, co się przed chwilą stało, odsunąłem się od niego - S-sorki... Ja... Lepiej już pójdę.. - oszołomiony lekko, chciałem wyjść z łazienki.
Katsuki złapał mnie za ramię i zacisnął je.
- Nie uciekaj. Masz mi zaufać, a ja tobie. - warknął.
- Tak, ale... - chciałem już walnąć pięścią w blat, ale się powstrzymałem. - Aargh! - krzyknąłem. Znów... Czy to znów się powtórzy? Te pytanie zawracało mi głowę od dłuższego czasu, ale nie mogę tak po prostu zrezygnować...
- Co ci jest do cholery? - zapytał mnie z niepokojem w oczach, widocznie się... martwił. A to nowość.... No, Katsuki... Z dnia na dzień coraz bardziej mnie potrafisz zaskoczyć...
- Nic mi nie jest... Po prostu... mimo, że gadam o zaufaniu i takich innych.. Do końca nie powinieneś mi ufać. Ja nawet sobie nie potrafię zaufać...
- A ja chcę ci zaufać... Bo obaj jesteśmy dziwni... - mruknął. Zamrugałem kilka razy i obróciłem się do niego.
- Lubisz krew? - zapytałem go.
- Lubię. - mruknął.
- Ale ja mówię o piciu, nie wyglądzie... - uśmiechnałem się kątem ust i popatrzyłem na niego tajemniczo.
- Cóż, nie piję, bo nie jestem wampirem. Chociaż, nie... Zlizuję często swoją. - mruknął.
- No to masz rację, obaj jesteśmy dziwni... A i od razu mówię, dzisiaj mogę wrócić lekko... "podpity" i brudny...- spojrzałem na niego kątem oka i wyszedłem z łazienki.
- Co? Jak to? Nie, nie toleruję picia w samotności alko. - mruknął.
- Ale ja nie mówię o alkoholu, Katsuki.. - szepnałem do niego tajemniczo.
- Tak? A o czym? - zapytał.
- Jest czerwone, liczone w litrach i w każdej żywej istocie.. - podszedłem do szafy i przebrałem się na jeansy i zwykłą koszulkę.
- Krew? Po co? - mruknął.
- Jeden- po prostu. Dwa- bo muszę. Trzy- bo chcę. - zamknąłem szafę i spojrzałem na lekko zdziwionego Katsukiego.
- Możesz wziąć ode mnie. - mruknął. - Nie chcę siedzieć sam...
Łoooo... Czekaj... Co?! on się zgadza, bym ja od niego.. Nie no, współlokatora mi ukradli i podmienili...
- Ty chcesz, bym ja... Pewny jesteś? - spojrzałem na niego zdziwiony.
- Masz jakiś problem?! - warknął, nieco czerwony ze złości.
- No.. W zasadzie to mam, jeżeli nie chcę cię rozszarpać.. - stwierdziłem, ogarniając, że to jest rzeczywiście prawda. Ha... Zaczyna się...
- W dupie to mam. Nie ruszasz się stąd. - burknął.
- Masz łańuchy? Albo silne ręce? - usiadłem na swoim łóżku. Mój "sekreT" tego wieczoru zostanie ujawniony.. Świetnie...
- A co? Ręce mam, nie urwało mi ich.
Poklepałem go po ramieniu.
- Przydadzą ci się... Oj, przydadzą...
---
Minęło kilka godzin. Nie działo się nic szczególnego, a słońce zaczeło zachodzić. No, chyba już czas. nie zeby coś, ale trochę się denerwuję, że mogę coś zrobić jemu... Czekaj, czy ja się o niego marwię? Najwyraźniej tak... Wstałem z łóżka i podszedłęm do niego
- Gotowy?
- Ta... Jest spoko... - mruknął.
Usiadłem na jego łóżku i podałem mu rękę, by się przysunął, delikatnie się uśmiechając.
- Miejmy to już za sobą, błagam...
Ujął moją rękę i zbliżył się do mnie.
- Mhm...
Westchnałem ostatni raz i przysunąłem go do siebie, wgryzając się w jego szyję i pijąc jego krew. Czułem, że coś się ze mną zaczyna dziać.. Katsuki spokojnie siedział, nie ruszając się z miejsca. Moje pazury wbiły się w jego plecy, a dłuzszy i bardziej demoniczny ogon walnał o jego łóżko, a ja? Ja nadal zachłannie piłem jego krew.
Katsuki niepewnie pogładził mnie po plecach, a ja po chwili odessałem się od niego. Poczułem, jak na mojej głowie wyrastają ciemne rogi, które po chwili zajęły się moim ogniem. moje świecace się na niebiesko oczy wyłaniały się z ciemności, która nas otaczała, a moja skóra zacząła sinieć i czernieć. Odsunąłem się od niego, patrząc w dół morderczym wzrokiem, a z kąta moim ust ciekła jego krew. Zasyczałem lekko, pokazując zakrwawione kły i spojrzałem na Katsukiego, który wydawał się zaówno zaskoczony, podniecony jak i przerażony...
<następne opowiadanie>
< Kacchan?>
Ilość słów: 957
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz