środa, 4 lipca 2018

Od Akihito do Rose

Było słoneczne popołudnie. Ledwo ustałem na nogach byłem strasznie zmęczony. Położyłem się i spałem tak ze dwie godzinki. Szybko wyskoczyłem z łóżka. Coś mi się chyba śniło. Koc poszarpany.
- No tak...- powiedziałem do siebie - znowu niespokojnie śpię.
Miły, duży koc leżał teraz poszarpany na łóżku. Jakieś żarty. A w dodatku na ścianie też ślady pazurów. Udałem się więc do sklepu i kupiłem nowy koc. Ten był szary i troszeczkę mniejszy. Byłem w jakiejś galerii, więc poszedłem coś zjeść. Zamówiłem jakiegoś hamburgera z kurczakiem colę i frytki. Wracałem do domu i poczułem dziwny zapach w otoczeniu. To był sztuczny zapach. Jakby ktoś stworzył coś z jakiejś sztucznego tworzywa. Znałem tylko jedną osobę, która tworzyła sztuczne istoty albo wskrzeszała rzeczy martwe. A była to Rose. Pobiegłem tam i ujrzałem ją leżącą pod drzewem wokół niej jakieś dziwne istoty. Był jakiś kosmiczny wilk, wielka pszczoła i żywe drzewo. Ruszyłem do walki. Na początku pszczoła. Próbowała we mnie wbić swe żądło, lecz wkrótce padła na ziemię. Potem drewniak (tak nazwałem te żywe drzewo). Był trochę silniejszy, lecz nie był wielce silny. Na końcu ten wilk. Walka była trudna i męcząca, ale i tak wygrałem z małym zadrapaniem na prawym policzku. Podszedłem do niej i chwyciłem za rękę.
- To ty?To ty - szepnęła.
- No ja. - powiedziałem - Jesteś cała zimna. Chodź zabiorę cię na coś ciepłego.
- D-dobra.- znowu szepnęła.
Weszliśmy do jakiejś restauracji. Zamówiłem sobie kawę, a jej herbatę z cytryną.
- Jak tam? - zapytałem.
- Dobrze - odpowiedziała dziewczyna cichym tonem.
Dziewczyna była widocznie zmęczona. Jej temperatura się nie zmieniła po wypiciu tej herbaty.
- Ej Candy - powiedziałem szybko.
- Co? - zapytała Rose.
- Nie jestem pewien, ale chyba kocham cię - oznajmiłem.
<Rose?>
Ilość słów: 288

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz