Wow, ten dzień był... Wow... Altair... Moje myśli nie krążyły po niczym innym niż o nim. Białowłosy, złotooki i przystojny gentelman, który nazwał mnie skarbem. Moje serduszko zabiło szybciej, a ja czułam się jakby zabrał mnie do objęć nieba. Chcę, by nigdy nie wypuszczał mnie z jego ramion. Są takie silne, męskie i czuję się w nich bezpiecznie. Chcę, by mnie pokochał i bym była jedyną panią jego serca. I nie. Nie będę tego dłużej ukrywała. Nie będę dłużej oszukiwać siebie i wmawiać na siłe niestworzonych rzeczy do mojej głowy. Przyznaję to tu i teraz. Ja, Hiyori Kurushimi, zakochałam się w tym oto przystojnym białowłosym mężczyźnie i deklaruję to choćby i dla całego świata. Dla wszystkich wymiarów tej ziemi i wszystkich ras Arelionu, że nie oddam tego złotookiego gentelmana nikomu. Żadnej dziewczynie. On zajmuje czołowe miejsce w mym sercu i nikt, ale to nikt nigdy nie ma prawa do niego wejść. Tylko ten, który posiadł do niego klucz...
---
Altair zaprowadził mnie na balkon i wskazał na krzaki, z których wyłoniła się śnieżnobiała wilczyca, która patrzyła się na mnie intrygującym wzrokiem.
-To twój prezent, skarbie...-szepnął do mojego ucha.
-Nie mówi mi, że... Że ten wilk... Jest od teraz...
-Tak, skarbie. Ona jest twoja. -uśmiechnął się uroczo.
-Altair!- rzuciłam mu się w ramiona cała czerwona. Nie wierzę... On... On sprawił mi zwierzątko! I to takie urocze! Jak ja mu się odwdzięczę. Przecież to takie wspaniałe! Od bardzo dawna nikt nie sprawił mi tak wspaniałego prezentu- Altair, dziękuję!
Usłyszałam cichy śmiech.
-No już słońce. Nie dziękuj.
-Ale... Ale to piękne...- we wzruszenia poleciała mi mała łezka po policzku. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Moje oczy i ogon przybrały kolor taki sam jak oczy wilczycy, lecz nie wiedziałyśmy o co chodzi, a Altair patrzył się to na jedną, to na drugą ze zdziwieniem.
-Coś nie tak, Altair?
-T-Tylko coś... Mi się przypomniało...-powiedział, po czym uśmiechnął się.
-Hmmm... A co ci się takiego przypomniało, co?- zbliżyłam się do niego, patrząc mu w oczy.
-Twoja słodka twarzyczka, kiedy spałaś...
-M-moja... - zarumieniłam się. Cholera jasna czemu przy nim nigdy nie wiem co powiedzieć. Zawsze, ale to zawsze mówi coś na co ja za chiny ci nie odpowiem. Czemu... Czemu już tak głęboko zagnieżdża się w moim sercu. Oplątuje je swymi linami i nie daje nikomu przejść. Niczym strażnik w starożytnej świątyni. -T-ty cały czas tu byłeś?!
-Ci... Nie denerwuj się... -chłopak pogładził mój policzek.-Tak, byłaś taka piękna, nie mogłem się napatrzeć...
To było... Miłe... Uwielbiam jak tak mówi. Czuję się doceniona. I nie, nie mam zamairu mówić jak większość dziewczyn "oj, przestań, no!", bo wiem, że mówią to po to, by ktoś je dalej chwalił. A ja czuję, że on i tak by to powtarzał milion razy niezależnie od mojej odpowiedzi. Taki już jest i za to go.... Za to go... Kocham... Poza tym, nie potrzebuję milion słów o tym jaka to jestem wspaniała, bo nie jestem. Nikt nie jest. Mimo, że wydaje nam się, źe ktoś jest idealny... Nigdy nikt nie jest idealny. Każdy ma w sobie cień zła, bo gdyby go nie było, skąd istniałaby światłość i dobroć. To byłby standard, w którym nikt nic nie rozróżnia. Jednak cieszę się. Cieszę się, że pośród tego wiru dobra i zła. Pośród chamstwa i dobroci i nienawiści, istnieje miłość. Miłośc, która dodaje skrzydeł, byśmy unosili się coraz wyżej.
-Dziękuję. To było bardzo miłe, Altair.- powiedziałam to, patrząc na jego ramiona i poprawiając mu koszulę.- Wiesz, przy tobie staje się zupełnie inną osobą...
Altair pokazał mi szeroki uśmiech.
-Tylko nie zmieniaj się za bardzo. Pamiętaj, że kocham ciebie, jaką jesteś. Nie ważne dla mnie, co z tobą się stanie... Niech zmiany zachodzą powoli... Muszę je widzieć...-pocałował mnie w czoło, po czym zaczął bawić się kosmykiem moich włosów, a ja wygładziłam jego koszulę na ramionach.
-Wiesz, co właśnie powiedziałeś, prawda Altair?
-Wiem, słońce... -nadal się szeroko uśmiechał, a ja zarumieniona spojrzałam na niego.
-To dobrze. Już możesz zobaczyć pierwszą zmianę...-zbliżyłam swoją twarz do niego.- A nawet ją poczuć...- pocałowałam go w usta, szepcząc wcześniej do jego ucha "Kocham cię, mój rycerzu".
Dłonie Altaira objęły mnie delikatnie, gładząc moje plecy.
-Też ciebie kocham.... Moja najukochańsza księżniczko...-wyszeptał mi w usta i ponownie mnie pocałował. Po chwili się odsunęliśmy od siebie, a ja obróciłam się wokół własnej osi pełna i tryskająca szczęściem.
Altair przyciągnął mnie znowu do siebie i nachylił się do mojego ucha.
-Księżniczko... Będziesz mnie nadal uszczęśliwiać swoją obecnością obok mnie? Chcesz zostać moją dziewczyną?-zapytał, po czym spojrzał mu w oczy i spletliśmy swoje dłonie.
-Altair.... Tak! Tak! Marzę o tym!- objęłam jego szyję i ramiona, wtulając się w niego.
-Kocham cię tak bardzo mocno, moja księżniczko...-szepnął i przytulił mnie mocno do siebie, a po chwili mnie puścił.
-To jeden z najlepszych dni w moim życiu!- wystawiłam rece za barierkę balkonu, patrząc na uroczego wilka.- Chodź, mała!
Wilk posłusznie wskoczył, a ja przytuliłam się do niego.
Altair z początku patrzył na mnie z szerokim uśmiechem, a potem opierając się o barierkę, spojrzał w niebo, zamykając oczy, a ja wstałam i oparłam się o barierką, a głowę o jego ramię.
-Dostałam wspaniałego wilka i jeszcze lepszego chłopaka. Dziękuję, Altair... Z całego serca...
Altair objął mnie w pasie, po czym popatrzył na mnie.
-To teraz księżniczko, idziemy na przejażdżkę. Co ty na to?-uśmiechnął się delikatnie.
-Tak! Tak dawno nie jeździłam na koniu... Idziemy!
---
Altair zaprowadził mnie do stajni, gdzie stało mnóstwo pięknych koni. Uśmiechałam się i gładziłam je po kolei. Nagle zobaczyłam dobrze znanego mi konia... Nie... Niemożliwe. Skąd on go ma?! Jakim cudem, przecież te konie żyją w mojej krainie! T-to Delilah, koń z którym się kiedyś bawiłam...
-Delilah, skąd ty się tu wzięłaś... Jak...
-Znasz ją? Cóż, przypałętała się pewnego dnia do mnie i od tamtego czasu, jest ze mną bliska...-powiedział Altair, gładząc pysk klaczy.
-Gdzie... Gdzie ją znalazłeś? Gdzie do ciebie przyszła? Kiedy?
Bardzo mi zależało na tym, bo... Bo spotkałam kiedyś chłopca, który bawił się z tym koniem. Razem się bawiliśmy, lecz... Pewnego dnia przestaliśmy się widywać. Nie wiem, gdzie on jest, a teraz... A co jak... Jak to Altair...
-Em... Na polanie. W sumie dokładnie nie pamiętam gdzie. Byłem wtedy jeszcze mały.-powiedział, a klacz radośnie zarżała. Tak... To on... To z nim się bawiłam.. To jego spotkałam... On... Dlatego tak szybko go pokochałam...
-Altair...- z mojego policzka spłynęła łza.- To ty... Byłeś cały czas obok, a ja tego nie zauważyłam... Pochodzisz z Aenye, a Kagami to twój brat, prawda? Spotkałeś kiedyś małą, brązowowłosą dziewczynę z ogonem i jej brata na polanie. Pamiętasz? Delilah przyszła na nią. Bawiła się z nami.
-H-Hiyori... -jego ręce opadły i patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami -H-Hiyori... T-To...
-Altair... Tak się cieszę, że to ty!- rzuciłam się wręcz na niego.
-Hiyori!-krzyknął, po czym mocno mnie objął, kręcąc się wokół własnej osi...
---
Jestem dzisiaj pełna szczęścia i radości. Czuję się jak najszczęśliwsza dziewczyna na świecie. Dostałam pięknego wilka, chodzę z Altairem i na dodatek okazało się, że jest on moim przyjacielem z dzieciństwa. Ciekawe co się jeszcze dzisiaj mi przydarzy... Weszliśmy po przejażdżce do mojego pokoju. Altair usiadł na łóżku, a ja wtuliłam się w niego, siedząc między jego nogami i opierając głowę o jego ramię. Byłam z nim taka spokojna i czułam się bezpiecznie przy nim. Nagle usłyszałam wibracje telefonu.
-Wybacz, ale musze odpisać...- powiedziałam do Altaira.
Od Shoto: E-ej ludzie... B-bo jest sprawa... Dość gruba...
Od Rina: Gadaj i nie załamuj sie tak, stary.
Od Hiyori: Co się stało?
Od Shoto: Byłem dzisiaj z Shurą i spotkaliśmy...Spotkaliśmy Erena i Kagamiego..
O Rina: I co? Miło was ominęli?
Od Shoto: Właśnie nie... Bo.. Eren mnie poznał... Wie... Wie kim jestem. Tak samo Kagami z Shurą...
Wpatrywałam się w telefon z niedowierzaniem, a on wyślizgnał się z mojej ręki. Co... Co się własnie...
-H-Hiyori? Co się stało?-zapytał mnie Altair, łapiąc moją dłoń.
Jednak nie dałam rady mu tego wytłumaczyć, głos mi się załamywał, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam sparaliżowana wręcz.
-S- spójrz...- podałam mu teleon z wiadomościami...
-S- spójrz...- podałam mu teleon z wiadomościami...
<Altair?>
Ilość słów: 1332
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz