- Co ty na to, żeby się gdzieś przejść, lub zostać tutaj na polanie i porozmawiać może? Chętnie bym się dowiedziała, co lubisz, a czego nie… No… Znaczy… Poznałabym cię lepiej… - zaproponowała.
Porozmawiać? Poznać się? Po co? Przyjrzałem się dziewczynie z zaciekawieniem. Naprawdę aż tak ją interesowałem? Chyba nigdy nie zrozumiem jej sposobu postępowania czy też bycia.
- Zostańmy tutaj – powiedziałem, siadając na ziemi.
W międzyczasie o bluzkę wytarłem mokra rękę. Na taką ranę od srebra lub złota takie coś jak "woda" by nie pomogło, a jedynie mogłoby zaszkodzić. To musi samo się zagoić. Na szczęście oparzenie nie było duże, więc wiedziałem, że za kilka godzin przestanie szczypać. Blondynka usiadła obok mnie.
- Co chcesz konkretnie wiedzieć? – spytałem.
- Nie wiem… może powiesz mi, czym się interesujesz?
- Czym się interesuję? – powtórzyłem jej pytanie i zacząłem się zastanawiać. O czym mógłbym jej powiedzieć, a jaki temat powinienem omijać? Z pozycji siedzącej położyłem się na trawie. – Lubię walkę i broń – mówiąc to, pogładziłem mój mały pistolet znajdujący się w futerale.
- Tego się akurat domyśliłam – westchnęła.
- Lubię, nie, kocham też gotować – uśmiechnąłem się lekko. – Z tego powodu jestem w klubie gastronomicznym.
- Naprawdę? – wyglądała na zdziwioną. – Nie spodziewałam się tego po tobie. W takim razie co najbardziej lubisz tworzyć?
- Zdecydowanie ciasta i inne słodkości – spojrzałem na nią. – Co prawda nie smakują mi, ale według innych to właśnie one wychodzą mi najsmaczniejsze. – Dziewczyna położyła się obok mnie. – Może kiedyś też coś dla ciebie upiekę, co ty na to? – przekręciłem twarz w jej stronę; dzieliło nas zaledwie kilkanaście centymetrów.
Po wypowiedzeniu tych słów miałem ochotę pójść do siedziby klubu gastronomicznego, by coś ugotować. Kto wie, może potem to zrobię? Mam chyba w miarę dobry kontakt z przewodniczącą, więc bez problemu udostępniłaby mi miejsce i składniki. Nawet mógłbym zabrać ze sobą Tsukiko i coś specjalnie dla niej zrobić.
- Byłoby miło – spojrzała na mnie, ale gdy jej policzki zapłonęły czerwienią, przeniosła wzrok z powrotem na niebo. – A jak stałeś się demonem?
Zaśmiałem się. Czy ona naprawdę myślała, że pewnego dnia coś mnie opętało i dlatego się przemieniłem?
- Już się taki urodziłem – szaleńczy uśmiech nie schodził mi z twarzy. – Nie wiem, kim byli moi prawdziwi rodzice, nie wiem, skąd mam tę moc, ale lubię ją, mimo że nakłada na mnie pewne ograniczenia, jak właśnie to uczulenie na srebro i złoto.
- W takim razie kto cię wychowywał? I jak się dowiedziałeś o tej mocy?
- Zostałem adoptowany – przekręciłem się tak, że teraz leżałem na boku, odwrócony w stronę brązowookiej. – Mam też przybraną siostrę, która chodzi tu do szkoły, ale pewnie i tak jej nie znasz – na chwilę zamilkłem.
Na jej drugie pytanie nie miałem zamiaru opowiadać. Już w sierocińcu inne dzieci uznały mnie za innego, dziwnego. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że nie jestem tylko człowiekiem, a swoje prawdziwe ja udało mi się odkryć podczas jednego z treningów z ojcem. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Cóż, tata do tej pory ma mi za złe to, jak wtedy postąpiłem, ale nic nie mogłem na to poradzić. Może gdybym wtedy "przez przypadek" nie strzelił sobie w głowę, to dziś moje życie byłoby inne? Może wtedy Remilia...
- Shion? Coś się stało? – z rozmyślenia wyrwała mnie Tsukiko. Spojrzałem na nią. – Na chwilę się wyłączyłeś. Powiedziałam coś nie tak?
„Shion, Shion, Shion, dlaczego zacząłeś opowiadać komuś o swoim życiu?”; spytałem sam siebie w myślach. Za dużo jej o sobie powiedziałem. Zbyt dużo.
- Skończmy na dziś – energicznie wstałem. – Mam już dość tych wszystkich pytań – otrzepałem się z ziemi.
- I tak dziękuję, że coś mi o sobie opowiedziałeś – wstała. – Nie chciałbyś w zamian dowiedzieć się czegoś o mnie? – uśmiechnęła się.
- Nie – odparłem beznamiętnie. Zbytnio mnie to nie obchodziło. – Dowiem się w swoim czasie – dodałem. Zacząłem iść przed siebie. - Chodźmy stąd.
Na pytanie dziewczyny, gdzie mamy pójść, powiedziałem, że chcę jej coś pokazać. Udaliśmy się do damskiego akademika, gdzie miałem zamiar znaleźć przewodniczącą klubu gastronomicznego, Eonę Douglas. Blondynka została na zewnątrz. Nie chciałem narażać jej na kontakt z tym sukkubem. Niepewny tego, czy na pewno dobrze robię, zapukałem w drzwi pokoju Eony. Po krótkiej chwili mi otworzyła, a gdy tylko mnie ujrzała, zagwizdała. Zauważyłem, że była w samej bieliźnie. Cóż, zbyt dobrze ją znałem, by to mnie zdziwiło.
- Fiu, fiu, kogo ja tu widzę? - powiedziała, uśmiechając się zalotnie. - Shion, dawno ciebie nie widziałam w tej formie. - Otworzyła szerzej drzwi. - Wchodzisz do środka? - spytała.
Czy to była propozycja... Przekręciłem oczami, a ona pociągnęła mnie za rękę, przez co przekroczyłem próg.
- Nie jestem tu po to. - Prychnęła, zakładając ręcę na piersiach. - Mam do ciebie pewną prośbę.
- Prośbę? - Wyglądała na zaciekawioną. - Słucham.
- Pożyczysz mi klucze do kuchni? Oddam ci je jutro rano lub jeszcze dzisiaj.
- Klucze do kuchni? Po co ci one? - Przekręciła głowę.
- Potrzebuję ich.
- Jak bardzo? - Podeszła do mnie, a rękę położyła na mojej klatce piersiowej. - Kochaniutki, nie ma nic za darmo - szepnęła.
- Wiem - odpowiedziałem, łapiąc ją za nadgarstek położonej na mnie dłoni.
Szczerzej otworzyła oczy ze zdziwienia, kiedy nasze twarze, a najdokładniej usta, się do siebie zbliżyły. Nie spodziewała się tego. I dobrze. Nigdy nie chciałem używać na niej tej mocy; ba, nigdy nawet nie pragnąłem jej pocałować, ale w tej chwili było to najprostsze i najkrótsze wyjście. Po oderwaniu się od niej wyszeptałem ciche "paraliż", a kciuk położyłem na jej ustach. Spojrzałem się w głąb jej szarych oczu, które po niespełna sekundzie stały się mętne.
- Posłuchaj. Teraz ładnie i grzecznie dasz mi klucz do kuchni. Będziesz pamiętać, że dałaś mi go z własnej woli, rozumiemy się? - Nieświadoma swoich ruchów, pokiwała głową. - Świetnie. Jeszcze zapomnisz, że kiedykolwiek ciebie pocałowałem.
Puściłem jej rękę i w spokoju czekałem, aż przyniesie mi klucz. Cichutko się zaśmiałem. W głębi duszy uwielbiałem tę swoją zdolność manipulacji innymi. Wziąłem metalową rzecz od niej i mówiąc krótkie, nieszczere "dziękuję", wyszedłem z tego przeklętego pokoju. Przyjrzałem się przedmiotowi trzymanemu w dłoni. Shion, naprawdę użyłeś swoich mocy, by go zyskać? I to tylko po to, by ugotować coś dziewczynie, którą niedawno poznałeś? Niedorzeczne. Wytarłem usta w rękaw, by pozbyć się tego niemiłego uczucia. Ten pocałunek... nic nie znaczył. Zupełnie nic. Z niewiadomych przyczyn moje palce powędrowały na polik, w który wcześniej Tsukiko dała mi buziaka. Już nawet to więcej znaczyło. Tylko pozostaje pytanie: co dokładnie to znaczyło...?
Wyszedłem na dwór, gdzie czekała na mnie Tsu.
- Shion? Coś się stało? Wyglądasz na...
- Mam klucz - przerwałem jej, pokazując go. - Możemy już iść dalej.
Zaprowadziłem dziewczynę do kuchni. Kazałem jej usiąść przy jednym ze stolików i zabroniłem przeszkadzania mi. Od razu po wejściu założyłem uroczy, klubowy fartuszek, wyjąłem potrzebne składniki i sprzęt kuchenny. Pora na babeczki! Miałem nadzieję, że moja towarzyszka lubi takie z płatkami czekolady, bo właśnie takie chciałem przyrządzić. Po przygotowaniu masy na nie przelałem ją do silikonowych foremek i całość wstawiłem do piekarnika. Czas ustawiłem na dwadzieścia minut, bo tyle w zupełności powinno wystarczyć. Przez ten czas nie miałem nic innego do zrobienia, więc usiadłem naprzeciwko dziewczyny. Położyłem łokcie na stół, oparłem o dłonie twarz i zacząłem się jej przyglądać. Poprzez gotowanie się uspokoiłem i nawet nie zauważyłem, że przeistoczyłem się ponownie w moją ludzką formę.
- Tsu – zacząłem. – Czy jako demon powiedziałem lub zrobiłem ci coś złego? – spytałem.
Wolałem poznać jej zdanie. Doskonale pamiętałem wszystko, co zrobiłem i co się między nami wydarzyło, ale ona nie musiała o tym wiedzieć, prawda? I tak niczego nie żałowałem i nigdy bym nawet nie żałował.
< Tsu? Chyba mam sklerozę; wybacz, że dopiero teraz wstawiłam + mam nadzieję, że mnie nie zabijesz XD >
Liczba słów: 1306
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz